się zniży wysoki, niech niski wysadzi. 250 (P). STARY PRZYJACIEL I STARY SŁUGA
Więc gdy doskonałego nic nie dano światu, Ma-li wadę przyjaciel, nie w skok do rozbratu Spiesz się albo odmiany; doznawszy czas długi, Starego z jedną wadą nie porzucaj sługi. Często w błąd podróżnego nowa kolej wprawi, Często przyjmie z dziesiącią, kto z jedną odprawi. I tyć, i ty odrażasz wad od siebie wiełem, Lubo sługą, lubo się kładziesz przyjacielem. Przepadłbyś, gdyby cię Bóg jako sługę, gdyby Za każdą winą kinął przyjaciel, bez chyby. Najlepiej, w sobie widząc swej natury skazę, Nie
się zniży wysoki, niech niski wysadzi. 250 (P). STARY PRZYJACIEL I STARY SŁUGA
Więc gdy doskonałego nic nie dano światu, Ma-li wadę przyjaciel, nie w skok do rozbratu Spiesz się albo odmiany; doznawszy czas długi, Starego z jedną wadą nie porzucaj sługi. Często w błąd podróżnego nowa kolej wprawi, Często przyjmie z dziesiącią, kto z jedną odprawi. I tyć, i ty odrażasz wad od siebie wiełem, Lubo sługą, lubo się kładziesz przyjacielem. Przepadłbyś, gdyby cię Bóg jako sługę, gdyby Za kożdą winą kinął przyjaciel, bez chyby. Najlepiej, w sobie widząc swej natury skazę, Nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 112
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na królewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Próżno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony,
Który wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone, by kłopoty Nie szły od nas twymi wroty, Jużby ludzkiego plemienia Nie zostało i imienia.
Stąpże wdzięczny a smacznymi Obłap skrzydłami swoimi Dziewczę me; tobie samemu Wolno, nikomu inszemu.
Mnie się zaś nie tykaj, bo ja Tu stać będę
Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na krolewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Prożno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krotki czas pozwolony,
Ktory wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone, by kłopoty Nie szły od nas twymi wroty, Jużby ludzkiego plemienia Nie zostało i imienia.
Stąpże wdzięczny a smacznymi Obłap skrzydłami swoimi Dziewczę me; tobie samemu Wolno, nikomu inszemu.
Mnie się zaś nie tykaj, bo ja Tu stać będę
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
oba boki kole: Co raz się żegna, pacierze poczyna, A konia pod brzuch kańczugiem podcina. Nie bywszy w takim ćwiczeniu jak żywo,
Wierzga, łbem rzuca, bo mu srodze ckliwo: Ledwie ów ręką do żegnania kinie, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak
oba boki kole: Co raz się żegna, pacierze poczyna, A konia pod brzuch kańczugiem podcina. Nie bywszy w takim ćwiczeniu jak żywo,
Wierzga, łbem rzuca, bo mu srodze ckliwo: Ledwie ów ręką do żegnania kinie, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 254
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Z JEDNOOKIM
Z jednookim sąsiadem poszliśmy w pikietę. Więc gdy po trzecim daniu rachujemy kretę, On miał sto ok, jam przeniósł dziewięćdziesiąt trzema. Na mnie ręka; lecz gdy ten do pieniędzy się ma: „Bez oka tu nie biorą, niech leżą na stole.” A ten: „Jużeż nie wprawi, kto go raz wykolę. Toć dwu trzeba: jednego w łeb, drugiegów karty.” I uszło mu to dzisia, że wziął taler, w żarty. Pójdziem w krępą nazajutrz; ten, że jego ręka, Śmiele każąc na oko, tymfem w talerz brzęka. Trzymam i ja na takąż, a
Z JEDNOOKIM
Z jednookim sąsiadem poszliśmy w pikietę. Więc gdy po trzecim daniu rachujemy kretę, On miał sto ok, jam przeniósł dziewięćdziesiąt trzema. Na mnie ręka; lecz gdy ten do pieniędzy się ma: „Bez oka tu nie biorą, niech leżą na stole.” A ten: „Jużeż nie wprawi, kto go raz wykolę. Toć dwu trzeba: jednego w łeb, drugiegow karty.” I uszło mu to dzisia, że wziął taler, w żarty. Pójdziem w krępą nazajutrz; ten, że jego ręka, Śmiele każąc na oko, tymfem w talerz brzęka. Trzymam i ja na takąż, a
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 341
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Dworsko udawał, że mu zbawienia nie trzeba. A Grecy Zoter zowią Zbawiciel, Żydowie Jeisznah, a Teretes Servator w ich mowie. Niechże tedy do czasu Turki, heretyki, Zachowa ten Servator i ich swowolniki. A nas zaś, którzy pragniem zbawienia, niech zbawi Salvator i do nieba, kędy sam jest, wprawi. Cnotliwiej on Cicero to imię przekładał, Który zbawienia dawcę Salvator wykładał. Potem panieństwo ganił, a łotrostwo chwalił, I wiele dusz swą wiarą do piekła nagalił. Więc carnis licentiam w zantuzie zborowym Najudatniej zalecał, bo sam był takowym, Zwłaszcza cudzołożnikiem świętobliwej prawdy, Którą więc ministrowie gwałcą wszędy zawżdy. Upór jego przeciwko
Dworsko udawał, że mu zbawienia nie trzeba. A Grecy Zoter zowią Zbawiciel, Żydowie Jeisznah, a Teretes Servator w ich mowie. Niechże tedy do czasu Turki, heretyki, Zachowa ten Servator i ich swowolniki. A nas zaś, którzy pragniem zbawienia, niech zbawi Salvator i do nieba, kędy sam jest, wprawi. Cnotliwiej on Cicero to imię przekładał, Który zbawienia dawcę Salvator wykładał. Potem panieństwo ganił, a łotrostwo chwalił, I wiele dusz swą wiarą do piekła nagalił. Więc carnis licentiam w zantuzie zborowym Najudatniej zalecał, bo sam był takowym, Zwłaszcza cudzołożnikiem świętobliwej prawdy, Którą więc ministrowie gwałcą wszędy zawżdy. Upór jego przeciwko
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 361
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Nie brakując czy lepsze w cielęciu, czy w skopie. Mięso choroby z człeka prędko wyswobodzi, Mięso młode swym sokiem starego odmłodzi. Stąd wam Niemcy zalecam żołądek Lutrowy, Co jest wszytko pożarły, jako wilk marcowy. On żelazo jako struś, on kość jak lew strawi, Perły, złoto i spizglas w proch subtelny wprawi. Póki mięso Niemcy jeść będziecie swowolne, Póty też wasze ciała będą chorób wolne. A wszak i Żydzi mięso jeść na onym świecie Będą i wy go nie przestajcie, aż pomrzecie". Znaczny dietetykus był z tego Rozmusa, Wierzę, że w nim pływała jak w oliwie dusza. Tuk abo łój czy sadło Niderlandom
Nie brakując czy lepsze w cielęciu, czy w skopie. Mięso choroby z człeka prędko wyswobodzi, Mięso młode swym sokiem starego odmłodzi. Stąd wam Niemcy zalecam żołądek Lutrowy, Co jest wszytko pożarły, jako wilk marcowy. On żelazo jako struś, on kość jak lew strawi, Perły, złoto i spizglas w proch subtelny wprawi. Póki mięso Niemcy jeść będziecie swowolne, Póty też wasze ciała będą chorób wolne. A wszak i Żydzi mięso jeść na onym świecie Będą i wy go nie przestajcie, aż pomrzecie". Znaczny dietetykus był z tego Rozmusa, Wierzę, że w nim pływała jak w oliwie dusza. Tuk abo łój czy sadło Niderlandom
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 367
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
wieszają, Pod czas w lekkiego ptaka pióra odmieniają. A kiedy kto nadpływa, łagodnym śpiewaniem Wabią ku sobie i słów cudnych namawianiem: „Do nas, do nas, cny gościu, tu stań w porcie wolnym!” A kto się raz dostanie ich rękom swowolnym, W takie pęta, w takie się sidła nędznik wprawi, Że się wiecznymi czasy stamtąd nie wybawi. Pomiał o tym Orfeus i naprzód modłami Wiatry błagał, że okręt bieżał pod żaglami. Przy tym wszystkie misterstwa, wszystkie swej nauki I graniem, i śpiewaniem wyprawował sztuki. Słuchał Jazon, młódź insza wokoło słuchała, A cytara Syreny wszystkie zagłuszała. Na koniec same z brzegów
wieszają, Pod czas w lekkiego ptaka pióra odmieniają. A kiedy kto nadpływa, łagodnym śpiewaniem Wabią ku sobie i słów cudnych namawianiem: „Do nas, do nas, cny gościu, tu stań w porcie wolnym!” A kto się raz dostanie ich rękom swowolnym, W takie pęta, w takie się sidła nędznik wprawi, Że się wiecznymi czasy stamtąd nie wybawi. Pomiał o tym Orfeus i naprzód modłami Wiatry błagał, że okręt bieżał pod żaglami. Przy tym wszystkie misterstwa, wszystkie swej nauki I graniem, i śpiewaniem wyprawował sztuki. Słuchał Jazon, młódź insza wokoło słuchała, A cytara Syreny wszystkie zagłuszała. Na koniec same z brzegów
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 141
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
to/ że się wdąm w ten którego WM. po mnie potrzebujesz Dyskurs. A tak Te mandare decet, mihi iussa capesserefas est. Powiedz tylko WM. w której materii chcesz słuchać żdania mego. Ziemian. Jużem raz powiedział iż osposobie zawierania Sejmów: Bo mym zdaniem pokąd się to w swój porządek nie wprawi/ nic po tym wszystkim/ cokolwiek o rządu publicznego naprawie szeroko więc Dyskurujemy[...] . Pleb. Słuszna to WM. uwaga. Jednak wielką i trudną podałeś mi WM. materią/ na którą zaraz i bez rozmysłu dać skuteczny respons nie jest rzecz mojej głowy. A nie z tąd by też to trzeba zacząć. Bo
to/ że śię wdąm w ten ktorego WM. po mńie potrzebuiesz Dyskurs. A ták Te mandare decet, mihi iussa capesserefas est. Powiedz tylko WM. w ktorey máteryey chcesz słucháć żdáńia mego. Ziemian. Iużem raz powiedział iż osposobie záwieráńia Seymow: Bo mym zdáńiem pokąd śię to w swoy porządek ńie wprawi/ ńic po tym wszystkim/ cokolwiek o rządu publicznego nápráwie szeroko więc Dyszkuruiemy[...] . Pleb. Słuszna to WM. vwagá. Iednák wielką y trudną podałeś mi WM. máteryą/ na ktorą záraz y bes rozmysłu dáć skuteczny respons ńie iest rzecz moiey głowy. A ńie z tąd by też to trzeba zácząć. Bo
Skrót tekstu: OpalŁRoz
Strona: B3v
Tytuł:
Rozmowa plebana z ziemianinem
Autor:
Łukasz Opaliński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
którymeś żywota twego nawę naładował/ tam za plewy mają. Cóż ci tedy po tym coć się w krótce ninacz nie zejdzie/ co cię nie tylko nie wspomoże/ ale jako źle nicnotliwie/ nie sprawiedliwie/ kradziectwo (bo przeciw wolej Pana) nabyte/ licem wyda/ i w nieplątany kłopot wprawi. Ani tu sobie albo z sił czerstwych i dobrego zdrowia/ albo z lat jeszcze nie przytartych pobłażając/ rozumiemy że śmierć za wodami/ za górami. Co dzień/ co dzień umieramy/ bo od pierwszego dnia któregośmy się narodzili/ każdego dnia dzień cały życiu naszemu ujmujemy: ileś lat żył/ tyleś lat
ktorymeś żywota twego náwę náłádował/ tam zá plewy maią. Coż ći tedy po tym coć się w krotce ninacz nie zeydźie/ co ćię nie tylko nie wspomoże/ ále iáko źle nicnotliwie/ nie sprawiedliwie/ krádźiectwo (bo przećiw woley Paná) nabyte/ licem wyda/ y w nieplątany kłopot wpráwi. Ani tu sobie albo z śił czerstwych y dobrego zdrowiá/ albo z lat ieszcze nie przytartych pobłażaiąc/ rozumiemy że śmierć zá wodami/ zá gorami. Co dźień/ co dźień umieramy/ bo od pierwszego dniá ktoregosmy się narodźili/ káżdego dniá dźień cały żyćiu nászemu uymuiemy: ileś lat żył/ tyleś lát
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 116
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
z pozwy: na kontentacie/ na lichwę muśli co raz wydać/ co gdzie porwie: musi obiecować złote góry/ a nie iścić. A pod czas nie dopiąwszy na co się usadzi/ to się gryzie sam w sobie: zatym wpada w chorobę: a potym i śmierć zagryzie/ a żonę i dzieci w kaleki wprawi. Bo kredytorowie wszytko rozchwycą. Księgi pierwsze
Gdy go pytano/ jako w to potrafić najsnadniej/ żeby kogo miano za mądrego? Najwięcej/ pry/ to pokazuje człowieka mądrego/ gdy umie cierpieć i znosić głupiego chłopa. Z głupim zawsze trudna sprawa. Bo rzeczy nie pojmie. Ratij nie rozumie: Na zdrowej radzie nie
z pozwy: ná contentácie/ ná lichwę muśli co raz wydáć/ co gdźie porwie: muśi obiecowáć złote gory/ á nie iśćić. A pod cżás nie dopiąwszy ná co się vsádźi/ to się gryźie sam w sobie: zátym wpada w chorobę: á potym y śmierć zágryźie/ á żonę y dźieći w káleki wpráwi. Bo kreditorowie wszytko rozchwycą. Kśięgi pierwsze
Gdy go pytano/ iáko w to potráfić naysnádniey/ żeby kogo miano zá mądrego? Naywięcey/ pry/ to pokázuie cżłowieká mądrego/ gdy vmie ćierpieć y znośić głupiego chłopá. Z głupim záwsze trudna spráwá. Bo rzecży nie poymie. Ratij nie rozumie: Ná zdrowey rádźie nie
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 85
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614