CIEKĄCY
Ten piasek we szkle, co jako na wieży Znacząc godziny, nie przestając bieży, Był kiedyś Tyrsis, którego wesoły Wzrok Jagny spalił w piaszczyste popioły. Świadczy i teraz piasek niestateczny, Że kto się kocha, ma niepokój wieczny. MIŁOŚĆ ZERWANA
Włos złoty, czarne oko, śmiech różany Już mię w powtórne nie wprawią trudności,
Kiedym szczęśliwie z pęt twych rozwiązany I miłość nowej pozwala wolności. Tyś węzeł twardo zerwała związany, Jam zgasił ogień, co mi suszył kości; Tak dla twej złości i z rozumu rady Już w doświadczone nie zapadnę zdrady.
Kochałem, prawda, i byłem stateczny, Póki-ć
CIEKĄCY
Ten piasek we szkle, co jako na wieży Znacząc godziny, nie przestając bieży, Był kiedyś Tyrsis, którego wesoły Wzrok Jagny spalił w piaszczyste popioły. Świadczy i teraz piasek niestateczny, Że kto się kocha, ma niepokój wieczny. MIŁOŚĆ ZERWANA
Włos złoty, czarne oko, śmiech różany Już mię w powtórne nie wprawią trudności,
Kiedym szczęśliwie z pęt twych rozwiązany I miłość nowej pozwala wolności. Tyś węzeł twardo zerwała związany, Jam zgasił ogień, co mi suszył kości; Tak dla twej złości i z rozumu rady Już w doświadczone nie zapadnę zdrady.
Kochałem, prawda, i byłem stateczny, Póki-ć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 101
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ani chce ostrogi.
IX.
Rugier zatem dobywa szable, przymuszony, I żeby mógł uprzątnąć on szturm uprzykrzony, Czasem sztychem, a czasem ostrzem sokołowi, Psu i natarczywemu grozi myśliwcowi. Ale się barziej przykrzą, barziej go hamują I to z boku, to mu wprzód drogę zastępują; Że go w niebezpieczeństwo i sromotę wprawią, Widzi Rugier, jeśli go dłużej co zabawią.
X.
Wie, że za niem pogonia będzie od Alcyny, Jeśli się jem da wściągnąć małe pół godziny; Bo słychać było wszędzie z tej i z owej strony Koło zamku, że bito w bębny, w trąby, w dzwony. Na psa mu się sromota
ani chce ostrogi.
IX.
Rugier zatem dobywa szable, przymuszony, I żeby mógł uprzątnąć on szturm uprzykrzony, Czasem sztychem, a czasem ostrzem sokołowi, Psu i natarczywemu grozi myśliwcowi. Ale się barziej przykrzą, barziej go hamują I to z boku, to mu wprzód drogę zastępują; Że go w niebezpieczeństwo i sromotę wprawią, Widzi Rugier, jeśli go dłużej co zabawią.
X.
Wie, że za niem pogonia będzie od Alcyny, Jeśli się jem da wściągnąć małe pół godziny; Bo słychać było wszędzie z tej i z owej strony Koło zamku, że bito w bębny, w trąby, w dzwony. Na psa mu się sromota
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 149
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
spokojne KiM panowanie a za naprawą praw i wolności wyszpoconych, miłość od poddanych i szczęśliwe potomstwu (co za sposobieniem serc u poddanych pochodzi) panowanie sprawić. Ale nie frasuj się, pochlebco: wzbudzi Pan Bóg ex lapidibus filios Israel, którzy za wspomożeniem Jego świętem wol- ności, krwią przodków naszych nabyte, w dawną rezę wprawią, by też z odważeniem wszytkiego namilszego, nie oglądając się na tych, którzy dla lada danineczki, starostwa, wioski i dla wójtostwa nawet lichego, dla łakomstw a niezbednego libertatem nullo venalem auro, to jest, u cnotliwego każdego syna koronnego, samiż opprimere chcieć i pana bogobojnego pobudzać do tego (oczy psiną zasłoniwszy
spokojne KJM panowanie a za naprawą praw i wolności wyszpoconych, miłość od poddanych i szczęśliwe potomstwu (co za sposobieniem serc u poddanych pochodzi) panowanie sprawić. Ale nie frasuj się, pochlebco: wzbudzi Pan Bóg ex lapidibus filios Israel, którzy za wspomożeniem Jego świętem wol- ności, krwią przodków naszych nabyte, w dawną rezę wprawią, by też z odważeniem wszytkiego namilszego, nie oglądając się na tych, którzy dla lada danineczki, starostwa, wioski i dla wójtostwa nawet lichego, dla łakomstw a niezbednego libertatem nullo venalem auro, to jest, u cnotliwego każdego syna koronnego, samiż opprimere chcieć i pana bogobojnego pobudzać do tego (oczy psiną zasłoniwszy
Skrót tekstu: PismoPotwarzCz_II
Strona: 45
Tytuł:
Na pismo potwarzające ludzie cnotliwe pod tytułem »Otóż tobie rokosz«, wydane na ohydę rycerstwa na rokoszu będącego, prawdziwa i krótka odpowiedź.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Pietuchę/ Jana Krechowieckiego/ i Aleksandra Skorotkiewicza/ suplikujemy/ abyśmy przy dawnych i świeżo poprzysiężonych/ i Przywilejami stwierdzonych wolnościach naszych łaskawie byli zachowani. Nad to/ Żołnierze na usłudze W. K. M. na Ukrainie zostający/ żeby nie ciężcy ludziom byli/ którzy wolnościom wszelakim przywykli/ nim się w należyte sensim wprawią posłuszeństwo; a ile kiedy jeszcze fakcje Moskiewskie nie ustają/ i bunty za Dnieprem szerzą; które że prędko swój koniec wezmą/ w Bogu ufność mając/ Poddańska uniżoność naszę W. K. M. jako napilniej oświadczamy. Z Czehryna dnia 8. Decembris st. vet. A. Domini 1660. Najaśniejszego Majestatu W
Pietuchę/ Iana Krechowieckiego/ y Alexándrá Skorotkiewicżá/ supplikuiemy/ ábysmy przy dawnych y świeżo poprzyśiężonych/ y Przywileiámi ztwierdzonych wolnośćiách nászych łáskáwie byli záchowáni. Nád to/ Zołnierze ná vsłudze W. K. M. ná Vkráinie zostáiący/ żeby nie ćiężcy ludźiom byli/ ktorzy wolnośćiom wszelákim przywykli/ nim się w należyte sensim wpráwią posłuszeństwo; á ile kiedy ieszcże fákcye Moskiewskie nie vstáią/ y bunty zá Dnieprem szerzą; ktore że prędko swoy koniec wezmą/ w Bogu vfność máiąc/ Poddáńska vniżoność nászę W. K. M. iáko napilniey oświadcżamy. Z Czehryná dniá 8. Decembris st. vet. A. Domini 1660. Náiáśnieyszego Máiestatu W
Skrót tekstu: MerkPol
Strona: 78
Tytuł:
Merkuriusz polski ordynaryjny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
?
Nie będzie żadna, to pewna, nosiła głowa wianeczka ręką uwitego kastalskiej panny, rossą skropionego, Febusa ażby to wprzód uprosiła.
Na których miłym okiem poglądają córy Jowisza wielkiego kochane, ci niechaj mają skronie swe przybrane, ci niech wianeczki, komu chcą, rozdają.
Mają ten zwyczaj panny świątobliwy, że kogo wprawią na swoje śpiewanie, każdy się mądrym, każdy pięknym zstanie; już ten nad inne pewnie osobliwy.
Przetoż proszę cię: niech mam z łaski twojej, wdzięczna Talia, skądby wiecznie trwała pamięć, która by zmazy się nie bała – niech ten wianeczek dam Filidzie swojej. PIEŚŃ IV
Tobie Filido ten wianek różany
?
Nie będzie żadna, to pewna, nosiła głowa wianeczka ręką uwitego kastalskiej panny, rossą skropionego, Febusa ażby to wprzód uprosiła.
Na których miłym okiem poglądają córy Jowisza wielkiego kochane, ci niechaj mają skronie swe przybrane, ci niech wianeczki, komu chcą, rozdają.
Mają ten zwyczaj panny świątobliwy, że kogo wprawią na swoje śpiewanie, każdy się mądrym, każdy pięknym zstanie; już ten nad inne pewnie osobliwy.
Przetoż proszę cię: niech mam z łaski twojej, wdzięczna Talija, skądby wiecznie trwała pamięć, która by zmazy się nie bała – niech ten wianeczek dam Filidzie swojej. PIEŚŃ IV
Tobie Filido ten wianek różany
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 40
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
40. Rozkaże Kapłan wyłamać ono kamienie/ na którymby była zaraza/ i wyrzucić je precz za miasto/ na miejsce nieczyste: 41. A dom rozkaże we wnątrz oskrobać/ wszędy w około: i wyrzucą on proch który oskrobali precz za miasto/ namiejsce nieczyste. 42. I wezmą kamienie insze/ i wprawią na miejsce innych kamieni/ i wapna też inszego wezmą/ a potynkują dom. Rozd. XIV. LEVITICUS. Rozd. XV. 43.
A Jeśliby się odnowiła ona zaraza/ i rozszerzyła się po domu/ po wyrzuceniu kamienia/ i po wyskrobaniu domu/ i po tynkowaniu jego: 44. Tedy wnidzie Kapłan
40. Rozkaże Kápłan wyłamáć ono kámienie/ ná ktorymby byłá zárázá/ y wyrzućić je precz zá miásto/ ná miejsce nieczyste: 41. A dom rozkaże we wnątrz oskrobáć/ wszędy w około: y wyrzucą on proch ktory oskrobáli precż zá miásto/ námiejsce nieczyste. 42. Y wezmą kámienie insze/ y wpráwią ná miejsce innych kámieni/ y wapná też inszego wezmą/ á potynkują dom. Rozd. XIV. LEVITICUS. Rozd. XV. 43.
A Iesliby śię odnowiłá oná zárázá/ y rozszerzyłá śię po domu/ po wyrzuceniu kámienia/ y po wyskrobániu domu/ y po tynkowániu jego: 44. Tedy wnidźie Kápłan
Skrót tekstu: BG_Kpł
Strona: 118
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Kapłańska
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
, nie trzeba się było nic dobrego spodziewać, tylko dalszych zawziętych dyfidencji, niepogody. Jakoż zaraz na początku roku malekontenci do Jarosławia zjachali się, i tam na kształt coś związku czyli konfederacji pospołu z wojskiem kwarcianym uczynili, że się na przyszłym sejmie z sobą znosić będą, a Michała króla albo zrucą, albo w lepszą wprawią ryzę.
Początkiem konfederacji tej był Prażmowski arcybiskup, do którego hetman i marszałek koronny z inszymi senatorami wielą i z wojskiem się przywiązał. Tym arcybiskup w Łowiczu mieście swoim, miejsce konsultacji naznaczył, a gdy król Michał w Warszawie Rok 1673
sejmować będzie, oni tez pobliżu swojej nie zaniedbywali imprezy i ledwie nie większa była w
, nie trzeba się było nic dobrego spodziewać, tylko dalszych zawziętych dyfidencyi, niepogody. Jakoż zaraz na początku roku malekontenci do Jarosławia zjachali się, i tam na kształt coś związku czyli konfederacyi pospołu z wojskiem kwarcianym uczynili, że się na przyszłym sejmie z sobą znosić będą, a Michała króla albo zrucą, albo w lepszą wprawią ryzę.
Początkiem konfederacyi tej był Prażmowski arcybiskup, do którego hetman i marszałek koronny z inszymi senatorami wielą i z wojskiem się przywiązał. Tym arcybiskup w Łowiczu mieście swoim, miejsce konsultacyi naznaczył, a gdy król Michał w Warszawie Rok 1673
sejmować będzie, oni tez pobliżu swojej nie zaniedbywali imprezy i ledwie nie większa była w
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 408
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
! a biała płec żałobliwie kwili, Podczas tej zawieruchy i tego pogromu, Zastałem pięcsęt człeka przyjaciół mych w domu; Którzy wiedząc mój despekt, i co mię potkało, Zbiegli się byli, chcąc się mścić krzywdy mej śmiało; Tyś ich uprzedził, ale jam jest w tej otusze, Ze lepiej ręce wprawią w Afrykańskiej jusze. Staw się z nimi! Maurom potężnym odporem, Prowadź ich gdzie cię woła rozpacz i z Honorem. Pragną cię mieć za wodza, pójdą jak za głową, Jeśli chcesz umrzeć? masz tam piękną śmierć gotową, Zażyj czasu i umrzej, kiedy tak twe zdanie, Ale niech ci Król za tę
! á biała płec żałobliwie kwili, Podczás tey záwieruchy y tego pogromu, Zástałem pięcsęt człeka przyiácioł mych w domu; Ktorzy wiedząc moy despekt, y co mię potkáło, Zbiegli się byli, chcąc się mścic krzywdy mey smiáło; Tyś ich uprzedził, ále iam iest w tey otusze, Ze lepiey ręce wprawią w Afrykańskiey iusze. Staw się z nimi! Maurom potężnym odporem, Prowadź ich gdzie cię woła rozpacz y z Honorem. Prágną cię mieć zá wodza, poydą iák za głową, Iezli chcesz umrzeć? masz tam piękną smierc gotową, Záżyi czásu y umrzey, kiedy ták twe zdanie, Ale niech ci Krol za tę
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 161
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
słońce spadnie, Żeby mógł świecić w nocy, jego światło kradnie: Mistrz złodziejów, którzy tu, pracą żyjąc cudzą, We dnie śpią, w nocy ludzi po miesiącu budzą. Nie myśląc długo, każdy zgadnie to do razu: Onić to są koziarze, co koło Kaukazu,
Skoro się na niedźwiedziach albo wilkach wprawią, Wprzód domy, potem miasta, toż królestwa dawią, A zawsze w nocy, skoro słońce światło zgasi, Bo we dnie zabiegano koziarzom od spasi. Dniem zgodę chrześcijańską; czarną kładę nocą, Wtenczas im słońce zajdzie, gdy się z sobą kłócą, Kiedy się między sobą sami drą i skubą, Kryje się w
słońce spadnie, Żeby mógł świecić w nocy, jego światło kradnie: Mistrz złodziejów, którzy tu, pracą żyjąc cudzą, We dnie śpią, w nocy ludzi po miesiącu budzą. Nie myśląc długo, każdy zgadnie to do razu: Onić to są koziarze, co koło Kaukazu,
Skoro się na niedźwiedziach albo wilkach wprawią, Wprzód domy, potem miasta, toż królestwa dawią, A zawsze w nocy, skoro słońce światło zgasi, Bo we dnie zabiegano koziarzom od spasi. Dniem zgodę chrześcijańską; czarną kładę nocą, Wtenczas im słońce zajdzie, gdy się z sobą kłócą, Kiedy się między sobą sami drą i skubą, Kryje się w
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 385
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przy stołku będzie sztuka chleba, Ujrzysz, żeć będę służył jak potrzeba. 177. Tenże do Gorajskiego
.
Rozumiesz, żeć tego Bóg, szwagrze, nie nagrodzi, Żeć dziurawy Leszczyna twoja owoc rodzi? Nie frasuj się tak barzo, dwanaście lat sprawią, Że się tacy obiorą, co jej jądra wprawią. 178. Bezpieczne ubóstwo.
Ani mnie od Britanów złajnik przywiedziony, Ani drab u podwoja gęsto rozsadzony, Ani czujna straż wiejska koleją pilnuje, Ale sama chudoba mój wczas zawiaduje. Ta mię czyni bezpiecznym w nocy od złodzieja, Bo go żadna na mój skarb nie zwiedzie nadzieja. Nic nie mając bezbronny śmiele idę w
przy stołku będzie sztuka chleba, Ujrzysz, żeć będę służył jak potrzeba. 177. Tenże do Gorajskiego
.
Rozumiesz, żeć tego Bog, szwagrze, nie nagrodzi, Żeć dziurawy Leszczyna twoja owoc rodzi? Nie frasuj się tak barzo, dwanaście lat sprawią, Że się tacy obiorą, co jej jądra wprawią. 178. Bezpieczne ubostwo.
Ani mnie od Britanow złajnik przywiedziony, Ani drab u podwoja gęsto rozsadzony, Ani czujna straż wiejska koleją pilnuje, Ale sama chudoba moj wczas zawiaduje. Ta mię czyni bezpiecznym w nocy od złodzieja, Bo go żadna na moj skarb nie zwiedzie nadzieja. Nic nie mając bezbronny śmiele idę w
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 60
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910