przyczyny, Nie matkę, ojca, mamkę, ale chrzciny. KOCHANIE
Jako kiedy przy gmachu słoneczne promienie Wdzierają się przez ściany między czarne cienie, Wiją się proszki drobne, dzieci je zławiają Do garści dla korzyści, aż wiatr w zysku mają — Tak promień, pani, twego ozdobnego lica Wkradł się w serce, chciwego wpuściła źrenica, A sen, dzieciom podobny, już temu nieblisko, Stroi ze mną tęskliwym dziecinne igrzysko: , miła, że cię mam, aż mię ktoś obudzi — Sen z oczu, a ty z łoża; sen mię, zdrajca, łudzi! Nie rań mi więcej serca, bo to w twojej ręce Wyjawić ten
przyczyny, Nie matkę, ojca, mamkę, ale chrzciny. KOCHANIE
Jako kiedy przy gmachu słoneczne promienie Wdzierają się przez ściany między czarne cienie, Wiją się proszki drobne, dzieci je zławiają Do garści dla korzyści, aż wiatr w zysku mają — Tak promień, pani, twego ozdobnego lica Wkradł się w serce, chciwego wpuściła źrenica, A sen, dzieciom podobny, już temu nieblisko, Stroi ze mną tęskliwym dziecinne igrzysko: , miła, że cię mam, aż mię ktoś obudzi — Sen z oczu, a ty z łoża; sen mię, zdrajca, łudzi! Nie rań mi więcej serca, bo to w twojej ręce Wyjawić ten
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 251
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
! O ŻABACH DWU.
Lecie, w gorąca zbytnie, gdy zdroje zginęły, Stawy, bagniska, rzeki, sadzawki wyschnęły,
Dwie żabie upragnione po polach biegały, Nawet i po wsiach, wody szukając, ciekały.
A w tym nad studnią przyszły. Tam jedna mówiła Drugiej, aby z nią razem w studnią się wpuściła. Druga, jako baczniejsza, na to powiedziała: „Radabym tam wskoczyła, kiedybym wiedziała Pewnie, żeby ta studnia nigdy nie wyschnęła,
Boby więtsza się nas tam tarapata jęła, Gdyby woda za czasem w studni wyschnąć miała: Nie jednaby nam nędza, wierz mi, dokuczała”. Tak baczny
! O ŻABACH DWU.
Lecie, w gorąca zbytnie, gdy zdroje zginęły, Stawy, bagniska, rzeki, sadzawki wyschnęły,
Dwie żabie upragnione po polach biegały, Nawet i po wsiach, wody szukając, ciekały.
A w tym nad studnią przyszły. Tam jedna mówiła Drugiej, aby z nią razem w studnią się wpuściła. Druga, jako baczniejsza, na to powiedziała: „Radabym tam wskoczyła, kiedybym wiedziała Pewnie, żeby ta studnia nigdy nie wyschnęła,
Boby więtsza się nas tam tarapata jęła, Gdyby woda za czasem w studni wyschnąć miała: Nie jednaby nam nędza, wierz mi, dokuczała”. Tak baczny
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 64
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
w tem Kolegium zostającego. Zaraz niejaki Bernard Niemiec majster mularski ogółem zgodzony, aby reporował to Kolegium za złotych 14,000.
Szarańcza wielka pokazała się na Pokuciu, trzema kolumnami idąc, wiele szkody w zbożach narobiła, a że jesień bardzo piękna i ciepła była, wtedy okopała się, ziarna gryzła, ikrę w ziemię wpuściła. Te szarańcze jedli gęsi, kury, kaczki, ptactwo, a najbardziej świnie. Bydło rogate także miejscami nie przestało odchodzić, przez co lud bardzo był strwożony. pag. 158. 1748.
Rok ten bardzo ciężki, nieszczęśliwy i opłakany nazwać się może, z wielu przyczyn, w którym Bóg najwyższy sumę nawidził i
w tém Kollegium zostającego. Zaraz niejaki Bernard Niemiec majster mularski ogółem zgodzony, aby reporował to Kollegium za złotych 14,000.
Szarańcza wielka pokazała się na Pokuciu, trzema kolumnami idąc, wiele szkody w zbożach narobiła, a że jesień bardzo piękna i ciepła była, wtedy okopała się, ziarna gryzła, ikrę w ziemię wpuściła. Te szarańcze jedli gęsi, kury, kaczki, ptactwo, a najbardziej świnie. Bydło rogate także miejscami nie przestało odchodzić, przez co lud bardzo był strwożony. pag. 158. 1748.
Rok ten bardzo ciężki, nieszczęśliwy i opłakany nazwać się może, z wielu przyczyn, w którym Bóg najwyższy summe nawidził i
Skrót tekstu: KronZakBarącz
Strona: 204
Tytuł:
Kronika zakonnic ormiańskich reguły ś. Benedykta we Lwowie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1703 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętnik dziejów polskich: z aktów urzędowych lwowskich i z rękopisów
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wojciech Maniecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1855
ze czworgiem dzieci i bratem żony jego, bo Sędziowie rozumieli, że familia tak złego poddanego nie mogła być niewinna. Zona Itaferna usłyszawszy ten surowy Dekret, udała się do Dariusza, a lubo nie była w pierwszej młodości, przecie była piękna, modestyj wielkiej, i barzo z turbowana, że warta przecie przez miłosierdzie wpuściła. Stanęła w tym miejscu, gdzie Król miał przechodzić do pokoju Królowej, jak prędko obaczyła Dariusza, padła na kolana ze łzami z prośbą mówiąc: Panie com tak złego uczyniła, że mię barziej chcesz karać niżeli winnych. Albowiem Intafern mój mąż lubo jest kryminalny, nie poniesie tylko jedną śmierć, ale ja będę
ze czworgiem dźieći y brátem żony iego, bo Sędźiowie rozumieli, że familiá ták złego poddánego nie mogłá być niewinná. Zona Itaferná usłyszáwszy ten surowy Dekret, udáła się do Daryuszá, á lubo nie była w pierwszey młodośći, przećie była piękna, modestyi wielkiey, y barzo z turbowana, że wárta przećie przez miłośierdźie wpuśćiłá. Stanełá w tym mieyscu, gdźie Krol miał przechodźić do pokoiu Krolowey, iák prętko obáczyłá Dáryusza, pádła ná koláná ze łzámi z proźbą mowiąc: Pánie com ták złego uczyniłá, że mię barźiey chcesz kárać niżeli winnych. Albowiem Intafern moy mąż lubo iest kryminalny, nie poniesie tylko iedną śmierć, ale ia będę
Skrót tekstu: ScudZawiszHist
Strona: B
Tytuł:
Historia książęcia Ariamena królewica perskiego
Autor:
Madeleine de Scudéry
Tłumacz:
Maria Beata Zawiszanka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
same były za świadectwo nieba; Tylą obligów dziewka ułowiona, Jakoż nie miałam na ślub być skłoniona? Tego mi nie żal o Demofooncie, Zem cię przyjąwszy, w mym nadała gruncie, Aczby wdzięcznością płacić słuszny i to, Gdy kogo uczą, uraczą sowito. Zem cię bezwstydnie na niewinne łoże Wpuściła; gdzieś mi wziął Panieństwa roże; Zem się złączyła jednym ciałem z tobą, Śmiertelną tego nie zmyję żałobą. Bodajby pierwsza przed pozbytym kwiatem Noc mię z tym była rozstrzyngęła światem; W ten czas bym była Fillis nieszczęśliwa Zmarła bez żalu; czysta, i poczciwa. Lepiejjem sobie tuszyła; albowiem Gotowam
same były zá świádectwo niebá; Tylą obligow dźiewká ułowiona, Iákoż nie miáłám ná ślub bydź skłoniona? Tego mi nie żal o Demofoonćie, Zem ćię przyiąwszy, w mym nádáłá gronćie, Aczby wdźięcznośćią płáćić słuszny y to, Gdy kogo uczą, uraczą sowito. Zem ćię bezwstydnie ná niewinne łoże Wpuśćiłá; gdzieś mi wźiął Pánieństwa roże; Zem się złączyłá iednym ćiáłem z tobą, Smiertelną tego nie zmyię żałobą. Bodayby pierwsza przed pozbytym kwiátem Noc mię z tym byłá rozstrzyngęłá świátem; W ten czás bym byłá Fillis nieszczęśliwa Zmárłá bez żalu; czysta, y poczćiwa. Lepieyiem sobie tuszyłá; álbowiem Gotowám
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 16
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, Kupido mię, jako wierze, Nabawi strachu.
Jeśli go zataję zasię, Rozgniewam Pafiją na się, Sobie zaszkodze.
Siedźże, zbiegu, w sercu moim, Tylko mię płomieniem twoim Nie pal tak srodze! JEDENASTA: POSCYLLA
„Pszczółko niemiłosierna, czemuś uraniła Mój paluszek, dlaczegoś żądło weń wpuściła?” Respons „Dlategom cię ujadła, Żeś z ula miód wykradła, Któregom miała pożywać w późnej jesieni.”
„Patrzaj, jako od razu skóra się rozpadła, A od bólu srogiego twarz moja pobladła.” Respons „Pewnie zdrową byś była, Gdybyś nie poruszyła Cudzego i nie
, Kupido mię, jako wierze, Nabawi strachu.
Jeśli go zataję zasię, Rozgniewam Pafiją na się, Sobie zaszkodze.
Siedźże, zbiegu, w sercu moim, Tylko mię płomieniem twoim Nie pal tak srodze! JEDENASTA: POSCYLLA
„Pszczółko niemiłosierna, czemuś uraniła Mój paluszek, dlaczegoś żądło weń wpuściła?” Respons „Dlategom cię ujadła, Żeś z ula miód wykradła, Któregom miała pożywać w późnej jesieni.”
„Patrzaj, jako od razu skóra się rozpadła, A od bólu srogiego twarz moja pobladła.” Respons „Pewnie zdrową byś była, Gdybyś nie poruszyła Cudzego i nie
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 44
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
, jest Organum Spiritûs Sancti, ale na nim resonare nie mogły by Cecylie a dopieroż Joanny: Ad potestatem solvendi et ligandi nie potrzeba zdradnych Dalilów, ale Aleksandrów. Jeżeli Francja Regnum Christiamssimum od Tronu Królewskiego swego ekskluduje Białogłowy, a jak by Stolica Christianitatis Rzym, błądzić nie mogąca na Tron Papieski, tę Płeć słabą wpuściła? Jeżeli Ecclesia, jest sponsa sama, toć sponsum Mężczyzny potrzebuje ad sui regimen, OJCA Świętego, nie Matki: A co większa, że sam DUCH Święty u Eklezjastyka Cap: 42. v. 14. dobrze czyniące, zle zaleca: Melior est iniquitas Viri, quàm Mulier benefaciens. Idę ad solidiores rationes.
, iest Organum Spiritûs Sancti, ale ná nim resonare nie mogły by Cecilie á dopieroż Ioanny: Ad potestatem solvendi et ligandi nie potrzeba zdrádnych Dalilow, ale Alexandrow. Ieżeli Francya Regnum Christiamssimum od Tronu Krolewskiego swego exkluduie Białogłowy, á iak by Stolica Christianitatis Rzym, błądźić nie mogąca ná Tron Papieski, tę Płeć słabą wpuściła? Ieżeli Ecclesia, iest sponsa sama, toć sponsum Męszczyzny potrzebuie ad sui regimen, OYCA Swiętego, nie Matki: A co większa, że sam DUCH Swięty u Eklezyastyka Cap: 42. v. 14. dobrze czyniące, zle záleca: Melior est iniquitas Viri, quàm Mulier benefaciens. Idę ad solidiores rationes.
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 159
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
nabożna białaglowa/ z jakąś podejrzaną czarownicą rozmowę miała/ i obyczajem białogłowskim z nią się postwarzyła. W nocy gdy dziecię przy piersiach w kolebkę włożyć chciała/ wspomniawszy sobie co we dnie z podejrzaną czarownicą czyniła/ zlękła się o dziecię/ przeto pod nie święconego ziela nakładła/ wodą święconą pokropiła/ soli święconej w usta trochę wpuściła/ i krzyżem świętym je przeżegnawszy/ kolebkę pilnie obwarowała. Ażci oto w pułnocy dziecię płaczące usłyszała. A gdy według zwyczaju dziecięcia pomacać/ i zakolisać chciała/ kolebkąć w prawdzie ruszyła/ ale dziecięcia dotknąć/ że go nie było/ nie mogła. Zlękła się nieboga/ i o dziecię się barzo frasując/ świecę
nabożna białaglowá/ z iákąś podeyrzáną czárownicą rozmowę miáłá/ y obyczáiem białogłowskim z nią sie postwárzyłá. W nocy gdy dźiećię przy pierśiách w kolebkę włożyć chćiáłá/ wspomniawszy sobie co we dnie z podeyrzáną czárownicą czyniłá/ zlękłá się o dźiećię/ przeto pod nie święconego źielá nákłádłá/ wodą święconą pokropiłá/ soli święconey w vstá trochę wpuśćiłá/ y krzyżem świętym ie przeżegnawszy/ kolebkę pilnie obwárowáłá. Ażci oto w pułnocy dźiećię płáczące vsłyszáłá. A gdy według zwyczáiu dźiećięćiá pomácáć/ y zákolysáć chćiáłá/ kolebkąć w prawdźie ruszyłá/ ále dźiećięćiá dotknąć/ że go nie było/ nie mogłá. Zlękłá się niebogá/ y o dźiećię się bárzo frásuiąc/ świecę
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 6.
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
rzecze: Ach Saulu! tegom się spodziewał? Niźlić czas pieśń fatalną przed wojną zaśpiewał? Ze ci traktat pokoju sprawi śmierci Goniec, I ten popędliwości twojej będzie koniec. O gdybyś pokoj wieczny miał Saulu kochany! Nieżalby ginąć w Wojnie od zadanej rany! Nieżalby umrzeć, byle miłosierdzia Brama Wpuściła cię na Łono Ojca Abrahama. Ale twój bezrozumny, złośliwy uczynek, Wymazał z Księgi życia szczęśliwy spoczynek.
W Czarny Regestr zapisał, wiecznym karceratem, Sługą będziesz Lucypra ostatnim, nie Bratem. O! prawo raz przegrane w Boskim Trybunale! Któż tym Sądom krytykę przypisze zuchwale? Niech każdy w siebie szczerze wejrzy, w
rzecze: Ach Sáulu! tegom się spodziewał? Niźlić czas pieśń fatalną przed woyną zaśpiewał? Ze ci tráktat pokoju spráwi śmierci Goniec, Y ten popędliwości twoiey będzie koniec. O gdybyś pokoy wieczny miał Saulu kochany! Nieżalby ginąć w Woynie od zadaney rány! Nieżalby umrzeć, byle miłosierdzia Bráma Wpuściła cię ná Łono Oyca Abrahama. Ale twoy bezrozumny, złośliwy uczynek, Wymazał z Xięgi życia szczęśliwy spoczynek.
W Czárny Regestr zápisał, wiecznym kárceratem, Sługą będziesz Lucypra ostátnim, nie Brátem. O! práwo ráz przegrane w Boskim Trybunale! Ktoż tym Sądom krytykę przypisze zuchwále? Niech każdy w siebie szczerze weyrzy, w
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 76
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
żałosną Niobę Gdy ją mściwy Apollo z dziatek ogołoci, KsIĘŻNA czując śmierć Męża łzy zawczasu sący Gdy Syn na rok przed Ojcem młode życie kończy. Słońce nim ma zapadać, zorza płaszcz,w korale I w Purpurę przybrawszy, drogę mu uściła, Nasz Pan wysłał przed sobą swój Portret w MICHALE By go warta Niebieska poznawszy wpuściła, Jakoż Syn czekał Ojca na zbawiennej drodze Wszedł z nim za święte progi w Purpurowej Todze.
Na reszcie nazwę KsIĘŻNĄ ową Halcjoną, Której Męża rozbity okręt w morzu topi, Sławna dotąd, że była kochającą żoną Łzami po wodach swego przyjaciela tropi, A kiedy drogiej zguby nigdzie nie wymaca Sama się z żalu w
załosną Niobę Gdy ią mściwy Apollo z dziatek ogołoći, XIĘŻNA czuiąc śmierć Męża łzy záwczasu sączy Gdy Syn ná rok przed Oycem młode życie kończy. Słońce nim ma západać, zorza płaszcz,w korale Y w Purpurę przybráwszy, drogę mu uściła, Nasz Pan wysłał przed sobą swoy Portret w MICHALE By go wárta Niebieska poznáwszy wpuściła, Jákoż Syn czekał Oyca ná zbáwienney drodze Wszedł z nim zá święte progi w Purpurowey Todze.
Ná reszcie názwę XIĘŻNĄ ową Halcyoną, Ktorey Męża rozbity okręt w morzu topi, Słáwna dotąd, że była kochaiącą żoną Łzámi po wodach swego przyiaciela tropi, A kiedy drogiey zguby nigdzie nie wymaca Sama się z żalu w
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 308
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752