Najświętszej Pannie milę szedłem pieszą. Stałem w austerii al orso d'oro, gdzie gości było nie mało, zwłaszcza niemieckiej szlachty z pod Wiednia; miałem trochę biedy z weturynami, ale nas gubernator pomiarkował i zganił bezpieczeństwo chłopów. Znalazłem tam gracją u zawiadujących Loretem Najświętszej Panny, że mię z mojemi ludźmi jednego wpuszczono extra altare, gdzie komin święty Najświętszej Panny; po obiedzie prezentowano mi wszystkie splendory w tej kaplicy zostające, jako to: miseczkę N. Panny z której jadała, pieluszki któremi Pana Jezusa spowijała, sukienkę z wełny, w której z domkiem swoim do Loretu przybyła; o to wszystko ocieraliśmy rozmaite paciorki i agnuszki,
Najświętszéj Pannie milę szedłem pieszą. Stałem w austeryi al orso d'oro, gdzie gości było nie mało, zwłaszcza niemieckiéj szlachty z pod Wiednia; miałem trochę biedy z weturynami, ale nas gubernator pomiarkował i zganił bezpieczeństwo chłopów. Znalazłem tam gracyą u zawiadujących Loretem Najświętszéj Panny, że mię z mojemi ludźmi jednego wpuszczono extra altare, gdzie komin święty Najświętszéj Panny; po obiedzie prezentowano mi wszystkie splendory w téj kaplicy zostające, jako to: miseczkę N. Panny z któréj jadała, pieluszki któremi Pana Jezusa spowijała, sukienkę z wełny, w któréj z domkiem swoim do Loretu przybyła; o to wszystko ocieraliśmy rozmaite paciorki i agnuszki,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 86
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
grała, śpiewali, w karty książę IM z damami grał. Rozjechali się przed północkiem.
Dnia 22 Decembris. Po południu jechaliśmy do Arsenału weneckiego, 30v który jest jakoby miraculum orbis. Tam ma na wodzie bromę, którą otwierają advenientibus i we śrzodek nie wpuszczają z gundułą nikogo wjechać; nasze jednak per favor wszytkie wpuszczono. Aż na dziedziniec gundułami wjechaliśmy i excipiebant księcia IM kilkoro znaczniejszej szlachty et praepositi tego Arsenału cum militibus armatis.
Naprzód sam w sobie jest tak wielki, jako Warszawa w murze, dziedzińców ma trzy, każdy z nich około sal ma pod dziesiątek, w których różne rzemiosła exercentur do wojny należące.
W tym Arsenale
grała, śpiewali, w karty książę JM z damami grał. Rozjechali się przed północkiem.
Dnia 22 Decembris. Po południu jechaliśmy do Arsenału weneckiego, 30v który jest jakoby miraculum orbis. Tam ma na wodzie bromę, którą otwierają advenientibus i we śrzodek nie wpuszczają z gundułą nikogo wjechać; nasze jednak per favor wszytkie wpuszczono. Aż na dziedziniec gundułami wjechaliśmy i excipiebant księcia JM kilkoro znaczniejszej szlachty et praepositi tego Arsenału cum militibus armatis.
Naprzód sam w sobie jest tak wielki, jako Warszawa w murze, dziedzińców ma trzy, kożdy z nich około sal ma pod dziesiątek, w których różne rzemiosła exercentur do wojny należące.
W tym Arsenale
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 162
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
różne niespodziane w schodach i na innych miejscach niepodobnych.
Stamtąd na nieszporze u mniszek tej św. Franciszki, zakonniczek, kędy nawet i do kościoła żadnym inszym ludziom nie wolno bywać, krom mniszek, które kościołek same napełniają, ponieważ ich podczas bytności mej było w liczbie 106. Nas zasię z księżną IM kilku per favor wpuszczono; gdzie, nawiedziwszy wszytek klasztor, w kościołku muzyki niepodobna jako wybornej słuchaliśmy.
Dnia 10 Martii prywatnemi zabawami dzień minął, 11 zaś rano byłem u św. Piotra, ponieważ piątkowy dzień przypadał. A że pewna, iż Chrystus Dominus w dzień piątkowy miesiąca marca pro nobis passus est, jeno incertum którego
różne niespodziane w schodach i na innych miejscach niepodobnych.
Stamtąd na nieszporze u mniszek tej św. Franciszki, zakonniczek, kędy nawet i do kościoła żadnym inszym ludziom nie wolno bywać, krom mniszek, które kościołek same napełniają, ponieważ ich podczas bytności mej było w liczbie 106. Nas zasię z księżną JM kilku per favor wpuszczono; gdzie, nawiedziwszy wszytek klasztor, w kościołku muzyki niepodobna jako wybornej słuchaliśmy.
Dnia 10 Martii prywatnemi zabawami dzień minął, 11 zaś rano byłem u św. Piotra, ponieważ piątkowy dzień przypadał. A że pewna, iż Christus Dominus w dzień piątkowy miesiąca marca pro nobis passus est, jeno incertum którego
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 234
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
przyjechali posłowie od wojska pod Wiedeń, prosząc o przepuszczenie do cesarza z poselstwem od wojska polskiego. Niepodobne zdało się Niemcom zrazu tak nagłe przyjście wojska polskiego, któregoby nie miała była przynajmniej posła z nowiną uprzedzić. Zaczem rozumiejąc iż to zdradliwe poselstwo było od Węgrów Betlejem Gaborowych, Polakami się czyniących, nie zaraz ich wpuszczono. Tak, że od pół do południa aż do nocy czekać musieli. Zrozumiawszy jednak iż poprawdzie Polacy byli, z godzinę w noc z taką radością przyjęci byli, iż wszystek Wiedeń dla gęstych ogniów zdał się być niebem gwiazdogęstem, i wierni cesarscy znowu narodzonymi, a działa z których całą noc na triumf palono,
przyjechali posłowie od wojska pod Wiedeń, prosząc o przepuszczenie do cesarza z poselstwem od wojska polskiego. Niepodobne zdało się Niemcom zrazu tak nagłe przyjście wojska polskiego, któregoby nie miała była przynajmniej posła z nowiną uprzedzić. Zaczem rozumiejąc iż to zdradliwe poselstwo było od Węgrów Bethlehem Gaborowych, Polakami się czyniących, nie zaraz ich wpuszczono. Tak, że od pół do południa aż do nocy czekać musieli. Zrozumiawszy jednak iż poprawdzie Polacy byli, z godzinę w noc z taką radością przyjęci byli, iż wszystek Wiedeń dla gęstych ogniów zdał się być niebem gwiazdogęstem, i wierni cesarscy znowu narodzonymi, a działa z których całą noc na tryumf palono,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 23
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
. Pokój J.M.
Dalej zacna libraria, Osobna galanteria, W której księgi cudzoziemskie, Różnych języków i ziemskie. Znajdziesz na stole jandziary, Noże z turkusami, czary Złote i kryształy różne: Tych pełne szafy, nie próżne. Widzę pokoje zawarte, Gdzie biała płeć, nie otwarte; Jednak mię do nich wpuszczono, Żebym widział, dopuszczono. Są tam skrzynki z przedziwnego Kamienia, w oczach dziwnego; Mówią, że z gadziny morskich Żółwiów, nie naszych, zamorskich. Obrazy przeciwko sobie. Jakby mówiły ku tobie; W jednym oko zaprószone Widzę u starca, zmrużone, Z którego mu dobywają, Z pilnością się zdobywają,
. Pokój J.M.
Dalej zacna libraryja, Osobna galanteryja, W której księgi cudzoziemskie, Różnych języków i ziemskie. Znajdziesz na stole jandziary, Noże z turkusami, czary Złote i krzyształy różne: Tych pełne szafy, nie próżne. Widzę pokoje zawarte, Gdzie biała płeć, nie otwarte; Jednak mię do nich wpuszczono, Żebym widział, dopuszczono. Są tam skrzynki z przedziwnego Kamienia, w oczach dziwnego; Mówią, że z gadziny morskich Żółwiów, nie naszych, zamorskich. Obrazy przeciwko sobie. Jakby mówiły ku tobie; W jednym oko zaprószone Widzę u starca, zmrużone, Z którego mu dobywają, Z pilnością się zdobywają,
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 51
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
. Masz tam i studnią przy murze Dla wody, o jednej dziurze; Zaś ówdzie, po drugiej stronie, Drzwi piwniczne są w obronie: Obok piechota wartuje, Kto swawolny, nie żartuje. Wyżej wpół laternia czysta, Krata przy wschodzie zamczysta; Prosiłem, chłopek ubogi, Opisując różne drogi, Ażeby mię tam wpuszczono; Z chęcią mi wniść dopuszczono. Prowadzą mię wschodem wzgórę; Jakom tam przyszedł nagórę, Do sale i stanę w kroku, Blask oczom ujmuje wzroku. Zdziwiłem się jej piękności, Z górnych okien ma jasności. Widzę komin, jak źwierciadło; Kto wchodzi, jest w nim widziadło.
Glans od czarnego
. Masz tam i studnią przy murze Dla wody, o jednej dziurze; Zaś ówdzie, po drugiej stronie, Drzwi piwniczne są w obronie: Obok piechota wartuje, Kto swawolny, nie żartuje. Wyżej wpół laternia czysta, Krata przy wschodzie zamczysta; Prosiłem, chłopek ubogi, Opisując różne drogi, Ażeby mię tam wpuszczono; Z chęcią mi wniść dopuszczono. Prowadzą mię wschodem wzgórę; Jakom tam przyszedł nagórę, Do sale i stanę w kroku, Blask oczom ujmuje wzroku. Zdziwiłem się jej piękności, Z górnych okien ma jasności. Widzę komin, jak źwierciadło; Kto wchodzi, jest w nim widziadło.
Glans od czarnego
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 86
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
też do niego przylatując/ aż wszyscy Mniszy Klasztoru onego pomarli. A od słodkości śpiewania onego/ ani jeść/ ani pić/ nie potrzebował. Potym ptaszek odleciawszy/ Mnicha zostawił. On tedy przyszedszy ku sobie/ szedłdo swego Klasztora bo tudzież był/ rozumiejąc że tejże nocy po Jutrzni odszedł. Ządał tedy żeby go wpuszczono. Pytał go Janitor coby zacz był? Odpowiedział: Jestem Zakrystian tego miejsca/ po Jutrzni trochem tu byłodszedł. On rozumiejąc że był jakiś głupi/ jednak pytało imionach braciej/ Opata/ Priora/ i inszych. Powiedział imiona ich którzy byli za czasu jego/ i dziwował się czemuby go nie puszczano/ prosił
też do niego przylátuiąc/ áż wszyscy Mniszy Klasztoru onego pomárli. A od słodkośći śpiewánia onego/ áni ieść/ áni pić/ nie potrzebował. Potym ptaszek odlećiawszy/ Mnichá zostáwił. On tedy przyszedszy ku sobie/ szedłdo swego Klasztorá bo tudźiesz był/ rozumieiąc że teyże nocy po Iutrzni odszedł. Ządał tedy żeby go wpusczono. Pytał go Iánitor coby zacz był? Odpowiedźiał: Iestem Zákrystian tego mieyscá/ po Iutrzni trochem tu byłodszedł. On rozumieiąc że był iákiś głupi/ iednák pytało imionách bráciey/ Opátá/ Priorá/ y inszych. Powiedźiał imioná ich ktorzy byli zá czásu iego/ y dźiwował sie czemuby go nie pusczano/ prośił
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 160
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
pewne pogotowiu być powinne wozy, któreby wszystkie zaraz wywoziły nieczystości, aby tym sposobem Ulice były chędogie, a żeby rano, kiedy Ludzie znowu wychodzić zwykli, wszystko było czyste. Dalej i na to każdy Magistrat powinien dać baczenie, aby nigdzie ani zepsowanej Mąki, ani ryb śmierdzących, ani inszych jakichkolwiek zepsowanych pokarmów nie wpuszczono. Nad to na pilnym mieć trzeba oku Rzeżników, żeby u nich przy cieple mięso zbyt długo nie wisiało, a żeby żadnego niezdrowego nie zabijali Bydła, ani takowego Mięsa Ludziom nie przedawali. Przy każdym mieście i przy każdej wsi, według liczby obywatelów wystawiony być musi budynek odległy ode wsi lub Miasta, a gdyby się
pewne pogotowiu bydz powinne wozy, ktoreby wszystkie zaraz wywoźiły nieczystośći, aby tym sposobem Ulice były chędogie, a żeby rano, kiedy Ludzie znowu wychodzić zwykli, wszystko było czyste. Daley y na to każdy Magistrat powinien dać baczenie, aby nigdzie ani zepsowaney Mąki, ani ryb śmierdzących, ani inszych jakichkolwiek zepsowanych pokarmow nie wpuszczono. Nad to na pilnym mieć trzeba oku Rzeżnikow, żeby u nich przy ćieple mięso zbyt długo nie wisiało, a żeby żadnego niezdrowego nie zabijali Bydła, ani takowego Mięsa Ludziom nie przedawali. Przy każdym mieśćie y przy każdey wśi, według liczby obywatelow wystawiony bydz muśi budynek odległy ode wśi lub Miasta, a gdyby śię
Skrót tekstu: WolfTrakt
Strona: 14
Tytuł:
Traktacik o powietrzu morowym
Autor:
Abraham Emanuel Wolff
Drukarnia:
Michał Wawrzyniec Presser
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1771
Data wydania (nie wcześniej niż):
1771
Data wydania (nie później niż):
1771
dobrze ubrane, na ponie wsiedlismy, i Pegazyńską Krainą jadąc, wszytko nas ów młody Kalauz prowadził, bośmy się go puścić obawiały, aby nas nie wydał. I przebywszy zniemałą pracą Cemeńskie Góry, nocą a więcej niżeli dniem jadąc, i zawsze prawie w gęstwinach popasając, do Miastaćmy Gorgowy przyjachali, gdzie nas łatwo wpuszczono, ponieważ to Miasto do Kuryka Króla Wozogockiego Państwa, należało. Stanąwszy tedy w gospodzie, Bellarys nazajutrz do Arymatna pojachał, któremu się dni te, dość długie zdały, lubo się tak pocieszne ynowiny nie spodziewał. Jam bardzo drogi Pierścien Bellarysowi dała, którym straż Arymantową skorumpować, więcej mu jeszcze obiecująć! nie omieszkał
dobrze ubrane, ná ponie wśiedlismy, y Pegazynską Krainą iádąc, wszytko nas ow młody Kalauz prowadźił, bośmy się go puśćić obáwiały, áby nas nie wydał. Y przebywszy zniemałą pracą Cemenskie Gory, nocą a więcey niżeli dniem iádąc, y zawsze prawie w gęstwinach popasaiąc, do Miastáćmy Gorgowy przyiacháli, gdźie nas łátwo wpuszczono, ponieważ to Miasto do Kuryka Krola Wozogockiego Państwa, náleżało. Stanąwszy tedy w gospodźie, Bellarys nazaiutrz do Arymátná poiachał, ktoremu się dni te, dość długie zdały, lubo się tak pocieszne ynowiny nie spodźiewał. Iam bardzo drogi Pierśćien Bellarysowi dáłá, ktorym straż Arymantową skorumpować, więcey mu ieszcze obiecuiąć! nie omieszkáł
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 172
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741