PIEŚŃ CZTERNASTA. ARGUMENT. Agramant w swojem wojsku, które popisuje, Dwu pułków, od Orlanda zbitych, nie najduje; O czem wiedząc, zazdrością wielką przerażony, Król tatarski jedzie go w różne szukać strony. Ale skoro nadobnej dostał Doraliki, Nie tak go pilnie szuka. Milczenie Angliki I Rynalda po cichu do Paryża wpuszcza, Agramant ludzie swoje do szturmu przypuszcza. AlegORIE. Ta czternasta pieśń kładzie nam przed oczy w osobie cesarza Karła żywy i doskonały obraz mądrego i dzielnego pana, starającego się o całość i bezpieczeństwo ludu swojego, i jako Bóg miłosierny nikogo nie opuszcza, kto się całem sercem do niego udaje.
SKŁAD PIERWSZY.
W bitwach
PIEŚŃ CZTERNASTA. ARGUMENT. Agramant w swojem wojsku, które popisuje, Dwu pułków, od Orlanda zbitych, nie najduje; O czem wiedząc, zazdrością wielką przerażony, Król tatarski jedzie go w różne szukać strony. Ale skoro nadobnej dostał Doraliki, Nie tak go pilnie szuka. Milczenie Angliki I Rynalda po cichu do Paryża wpuszcza, Agramant ludzie swoje do szturmu przypuszcza. ALLEGORYE. Ta czternasta pieśń kładzie nam przed oczy w osobie cesarza Karła żywy i doskonały obraz mądrego i dzielnego pana, starającego się o całość i bezpieczeństwo ludu swojego, i jako Bóg miłosierny nikogo nie opuszcza, kto się całem sercem do niego udaje.
SKŁAD PIERWSZY.
W bitwach
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 295
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
książę weneckie siedzi, z boków zaś senatus integer. W tym Bucentaurze raz w rok, cum maximo totius Reipublice Venete applausu et pompa, w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego na morze wyjeżdża (chorągwie propter signum triumphi wywiesiwszy bogate) in conspectu całego ludu pospolitego, cum summa caeremonia mare desponsat, książę, i pierścień bogaty w morze wpuszcza. Na tę pamiątkę ta desponsatio maris, ponieważ się in situ jego lokowali, aby im tego roku jakowego periculum nawałnością swoją nie uczynił. Jakoż w tym singularem uznawają morza gratiam, że w kanałach stagnans marina aqua musiałaby sordescere (partim z plugastwa , o które w mieście wielkim nie trudno, partim też i sama
książe weneckie siedzi, z boków zaś senatus integer. W tym Bucentaurze raz w rok, cum maximo totius Reipublicae Venetae applausu et pompa, w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego na morze wyjeżdża (chorągwie propter signum triumphi wywiesiwszy bogate) in conspectu całego ludu pospolitego, cum summa caeremonia mare desponsat, książę, i pierścień bogaty w morze wpuszcza. Na tę pamiątkę ta desponsatio maris, ponieważ się in situ jego lokowali, aby im tego roku jakowego periculum nawałnością swoją nie uczynił. Jakoż w tym singularem uznawają morza gratiam, że w kanałach stagnans marina aqua musiałaby sordescere (partim z plugastwa , o które w mieście wielkim nie trudno, partim też i sama
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 163
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
też w kilka dni potym bankiet światu wszytkiemu/ jako Ewangelią dzisiejsza mówi: Et vocauit multos. Ale nie nazwał się królem/ tylko prostym człowiekiem Homo quidam fecit caenam magnãmagnam. Dla tego/ aby ubodzy wszyscy śmiele szli do stołu jego/ nie obawiając się pompy królewskiej/ i gwardyjej jego/ która pospolicie pany tylko wpuszcza do pałacu/ a ubogich chłopków/ i żebraków odartych odpędza ode drzewi zaraz. Chrystus Pan niechciał wiemożnością swoją nikogo odpędzać od siebie/ ale wszytkich ogółem tak wielkich/ jako i małych; tak bogatych jako i ubogich: tak mądrych jako i prostaktów kazał przypuszczać do stołu swojego. I owszem gdyby się kto jeszcze obawiał
też w kilká dni potym bánkiet świátu wszytkiemu/ iáko Ewángelią dźiśieysza mowi: Et vocauit multos. Ale nie názwał się krolem/ tylko prostym człowiekiem Homo quidam fecit caenam magnãmagnam. Dla tego/ áby vbodzy wszyscy śmiele szli do stołu iego/ nie obawiáiąc się pompy krolewskiey/ y gwárdyiey iego/ ktora pospolićie pány tylko wpuszcza do páłacu/ á vbogich chłopkow/ y żebrakow odártych odpądza ode drzewi záraz. Chrystus Pan niechćiał wiemożnośćią swoią nikogo odpądzać od siebie/ ále wszytkich ogułem ták wielkich/ iáko y máłych; ták bogátych iáko y vbogich: ták mądrych iáko y prostaktow kazał przypuszczáć do stołu swoiego. Y owszem gdyby się kto ieszcze obawiał
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 58
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
pospolitej sentencyj. A jeżeli jaki zwierz doskonały, mocą czarta czarowników Inspektóra urodził się, tedy to nasieniem skąd inąd subministrowanym, jako to z czarta inkuba, a białogłowy naturalnej sukkuby, człek nie raz urodził się doskonały, nie syn czartowski, ale owego od którego porwane semen et applicatum debitè. Często czarownik w żołądek ludzki wpuszcza wielkie i ciężkie do zbycia rzeczy, jako to gwoździe żelazne, kamienie, węgle, które pozbyte obracają się w smark, w pleśniznę, w jakiś szpetny ekskrement. Często czarownik domy, Miasta, z pomocą czarta zapala, lasy łamie, zboża ściele wywraca, groble zrywa w stawach etc.
Trzeba też wiedzieć, że
pospolitey sentencyi. A ieżeli iáki zwierz doskonały, mocą czarta czarownikow Inspektora urodził się, tedy to nasieniem zkąd inąd subministrowanym, iako to z czarta inkuba, á białogłowy naturalney sukkuby, człek nie raz urodził się doskonały, nie syn czartowski, ale owego od ktorego porwane semen et applicatum debitè. Często czarownik w żołądek ludzki wpuszcza wielkie y cięsżkie do zbycia rzeczy, iáko to gwozdzie żelazne, kamienie, węgle, ktore pozbyte obracaią się w smark, w pleśniznę, w iakiś szpetny exkrement. Często czarownik domy, Miasta, z pomocą czarta zapala, lasy łamie, zboża sciele wywraca, groble zrywa w stawach etc.
Trzeba też wiedzieć, że
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 241
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
myszy. Nie obiedzą cię, bo raz je nakarmiwszy, ile większe, trwają bez jedzenia dni ośm, a mniejsze dni cztery. Wstodole także mogą się gniezdzić, dla myszy wyjadania. Na PCHłY, które z konfederowawszy się z interesami, spać ludziom niedają. Ródzą się w prochu, w który samica ikrę wpuszcza. Sposób wygubienia ich ten jest: weź garnek, zakopaj równo z ziemią, nalej tłustości wołowej, albo krwie koźlej, tam się będą topić, Item warz wodę z kminem, i piołunem, albo zrutą; jak ostygnie przymieszaj żółci rybiej, i tą skrapiaj pokoje, izby, wodą. Item przez godzin 24 mocz
myszy. Nie obiedzą cię, bo raz ie nakarmiwszy, ile większe, trwaią bez iedzenia dni ośm, á mnieysze dni cztery. Wstodole także mogą się gniezdzić, dla myszy wyiadania. Na PCHłY, ktore z konfederowawszy się z interessami, spać ludziom niedaią. Rodzą się w prochu, w ktory samica ikrę wpuszcza. Sposob wygubienia ich ten iest: weź garnek, zakopay rowno z ziemią, naley tłustości wołowey, albo krwie koźley, tam się będą topić, Item warz wodę z kminem, y piołunem, albo zrutą; iak ostygnie przymieszay żołci rybiey, y tą skrapiay pokoie, izby, wodą. Item przez godzin 24 mocz
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 461
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
miała w sobie jad najszkodliwszy? tak odpowiedział: Jeśli pytasz o dzikich: z tych jest ożuwca: jeśli z domowych/ z tych jest pochlebca. Diogenes ożuwcę a pochlebce rozumiał za jadowity zwierz: jedno w tym ich za różne miał: że ożuwca stawi się srogo w brew: a pochlebca łagodnie jad swój w człowieka wpuszcza/ nie inaczej jako gadziny Aspides. Krótkich Powieści
Mowę łagodną/ która się z sercem nie zgadza/ nazywał sidłem miodowym.
Niejaki Fysikus pytał go/ coby za przyczyna tego była/ że złoto blade. Na to tak rzekł: Dla tego blade/ że wiele ludzi czyha na nie. Kto jest w jakim strachu
miáłá w sobie iad nayszkodliwszy? ták odpowiedźiał: Ieśli pytasz o dźikich: z tych iest ożuwcá: ieśli z domowych/ z tych iest pochlebcá. Diogenes ożuwcę á pochlebce rozumiał zá iádowity źwierz: iedno w tym ich zá rozne miał: że ożuwcá stáwi się srogo w brew: á pochlebcá łágodnie iad swoy w cżłowieká wpuszcża/ nie inácżey iáko gádźiny Aspides. Krotkich Powieśći
Mowę łágodną/ ktora się z sercem nie zgadza/ názywał śidłem miodowym.
Nieiaki Physikus pytał go/ coby zá przycżyná tego byłá/ że złoto bláde. Ná to ták rzekł: Dla tego bláde/ że wiele ludźi cżyha ná nie. Kto iest w iákim stráchu
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 32
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
hufcami zbrojnymi/ ten który Ma mię w ręce ich wydać: już idzie do góry. Domawia Pan: alić się ukażą pochodnie/ Wojsko za wodzem idzie/ szeregami zgodnie. Jedni warują drogi/ i łacne przeskoki: Drudzy zaś opatrują strażą płot wysoki. Ostatek gęstym hurmem rzuci się we wrota: Otwiera Iszkariot/ i wpuszcza niecnota. Wysadzi się przed ludzie/ widząc Pana blisko: Witajże/ pry/ mój Mistrz. A potym się nisko Ukłoniwszy/ śmiele twarz świętą pocałuje; Hasło rycerstwu palcem z tyłu pokazuje. Tak niegdy chytry Joab/ zdradziecką postawą/ Witał Amazę/ ręką obłapiwszy prawą. Przyjacielskim go z przodu zwyczajem całuje:
hufcámi zbroynymi/ ten ktory Ma mię w ręce ich wydáć: iuż idźie do gory. Domawia Pan: álić się vkażą pochodnie/ Woysko zá wodzem idźie/ szeregámi zgodnie. Iedni wáruią drogi/ y łácne przeskoki: Drudzy záś opátruią strażą płot wysoki. Ostátek gęstym hurmem rzući się we wrotá: Otwiera Iszkáryot/ y wpuszcza niecnotá. Wysádźi się przed ludźie/ widząc Páná blisko: Witayże/ pry/ moy Mistrz. A potym się nisko Vkłoniwszy/ śmiele twarz świętą pocáłuie; Hásło rycerstwu pálcem z tyłu pokázuie. Ták niegdy chytry Ioáb/ zdradźiecką postáwą/ Witał Amázę/ ręką obłápiwszy práwą. Przyiaćielskim go z przodu zwyczáiem cáłuie:
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 13.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
tak wielkie jako lis/ ale tak barzo leniwe/ iżby nikt nie wierzył/ ktoby nie obaczył/ i nie ruszy się z swego miejsca/ ani wozom/ ani gwałtowi żadnemu. Tamondoa jest wielkie jako wieprz/ ale z kopytami wielkiemi; pasie się na mrówkach: a namacawszy kopytem ich gniazdo/ abo dziurę/ wpuszcza tam we śrzodek język i potym go wyciąga nabrawszy ich nań: ma ogon tak długi i kosmaty/ iż go nie zakryje pod wszytko ciało. Anty zwierzęta mają coś podobnego z mulicami/ ale nie są tak wielkie: na spodku u wargi niższej mają coś podobnego do trąby/ uszy okrągłe/ ogon krótki: sypiają
ták wielkie iáko lis/ ále ták bárzo leniwe/ iżby nikt nie wierzył/ ktoby nie obaczył/ y nie ruszy się z swego mieyscá/ áni wozom/ áni gwałtowi żadnemu. Támondoá iest wielkie iáko wieprz/ ále z kopytámi wielkiemi; páśie się ná mrowkách: á námácawszy kopytem ich gniazdo/ ábo dźiurę/ wpuscza tám we śrzodek ięzyk y potym go wyćiąga nábrawszy ich nań: ma ogon ták długi y kosmáty/ iż go nie zákryie pod wszytko ćiáło. Anty źwierzętá máią coś podobnego z mulicámi/ ále nie są ták wielkie: ná spodku v wárgi niższey máią coś podobne^o^ do trąby/ vszy okrągłe/ ogon krotki: sypiáią
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 299
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
, że się do niego przymykał Z straszną twarzą i wielką jaskinią odmykał. Lecz więcej miłość mogła, niż strach, niewątpliwie, A wy uznajcie, jeśli miłował prawdziwie. Wprzód przydzie wielki Cyklop i kamień odłoży; Król wchodzi, wmieszawszy się między gęste kozy.
XLIX.
Gdy weszło stado, Cyklop sam się w jamę wpuszcza, Ale pierwej za sobą wielkie drzwi zapuszcza; Chodzi, wszystkich wąchając, na ostatek bierze Dwu naszych towarzyszów do srogiej wieczerze. Gdy mi wspomnieć na jego straszne zęby przydzie, I teraz drżę od strachu i pot przez mię idzie. Król skórę, skoro Cyklop wyszedł precz z jaskinie, Zrzuciwszy, u szyje się uwiesza
, że się do niego przymykał Z straszną twarzą i wielką jaskinią odmykał. Lecz więcej miłość mogła, niż strach, niewątpliwie, A wy uznajcie, jeśli miłował prawdziwie. Wprzód przydzie wielki Cyklop i kamień odłoży; Król wchodzi, wmieszawszy się między gęste kozy.
XLIX.
Gdy weszło stado, Cyklop sam się w jamę wpuszcza, Ale pierwej za sobą wielkie drzwi zapuszcza; Chodzi, wszystkich wąchając, na ostatek bierze Dwu naszych towarzyszów do srogiej wieczerze. Gdy mi wspomnieć na jego straszne zęby przydzie, I teraz drżę od strachu i pot przez mię idzie. Król skórę, skoro Cyklop wyszedł precz z jaskinie, Zrzuciwszy, u szyje się uwiesza
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 13
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Boskiej Kronice wspomniona Rzekła: Twoją miłością ja jestem zraniona. Pokaż mi twarz Twą, spraw, bym Twój była sposobna Słyszeć głos: bo Twój słodki głos, a twarz ozdobna Tą zacniejszą nad mowę pięknością wzbudzeni Chrystusa, a jak ogniem w sercu rozżarzeni Apostołowie święci, Męczenników tłuszcza Temi rzeczami, które świat do wzroku wpuszcza Ludzkiego, zwierzchu pozór, z chucią pogardzili, I świata fortunami, a drożej ważyli Sobie i męki, i śmierć dla ślicznej piękności Chrystusa, ogniem, mówię, zagrzani miłości, Uważając rozumem ludzkim niepojętą, Wyświadczoną ku sobie miłość Jego świętą, Tymże ogniem na sercu więcej, niż zrodzony Na ciele Mąż szlachetny
Boskiey Kronice wspomniona Rzekłá: Twoią miłośćią ia iestem zrániona. Pokaż mi twarz Twą, spraw, bym Twoy byłá sposobna Słyszeć głos: bo Twoy słodki głos, á twarz ozdobna Tą zacnieyszą nád mowę pięknośćią wzbudzeni Chrystusá, á iák ogniem w sercu rozżarzeni Apostołowie święći, Męczennikow tłuszcza Temi rzeczámi, ktore świát do wzroku wpuszcza Ludzkiego, zwierzchu pozor, z chućią pogárdźili, Y świátá fortunámi, á drożey ważyli Sobie y męki, y śmierć dla śliczney pięknośći Chrystusá, ogniem, mowię, zágrzani miłośći, Vważáiąc rozumem ludzkim niepoiętą, Wyświádczoną ku sobie miłość Iego świętą, Tymże ogniem ná sercu więcey, niż zrodzony Ná ciele Mąż szláchetny
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 276
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688