człowieka I chętny Neptun wygodzi mu cale, Póty zdrów będzie, póki jest z daleka;
Ale gdy kończyć napiera się biegu, Rozbije okręt nadzieje u brzegu, Bo port zawarty, latarnia na skale. OBRAZ UKRADZIONY
Nie prę się, panno, znam się do kradzieży, Ale choć jawne przy mnie będzie lice, Nie wrócę, choćby męki, szubienice, Powróz mię czekał i zgnojenie w wieży.
Tobie też tak być ostrą nie należy, Bo więcej kradną twe śliczne źrenice, I ja ich wszytkie wydam tajemnice, Jeśli przewodnia temu nie zabieży.
A też niewielka potkała cię szkoda I łacna tego, com ci wziął, nadgroda, Byle
człowieka I chętny Neptun wygodzi mu cale, Póty zdrów będzie, póki jest z daleka;
Ale gdy kończyć napiera się biegu, Rozbije okręt nadzieje u brzegu, Bo port zawarty, latarnia na skale. OBRAZ UKRADZIONY
Nie prę się, panno, znam się do kradzieży, Ale choć jawne przy mnie będzie lice, Nie wrócę, choćby męki, szubienice, Powróz mię czekał i zgnojenie w wieży.
Tobie też tak być ostrą nie należy, Bo więcej kradną twe śliczne źrenice, I ja ich wszytkie wydam tajemnice, Jeśli przewodnia temu nie zabieży.
A też niewielka potkała cię szkoda I łacna tego, com ci wziął, nadgroda, Byle
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 112
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nieborak pospieszył w zawody. Pan śmiejąc się ozdrowiał; sposób leków nowy: Kto inszy wziął lekarstwo, a kto inszy zdrowy. 76. DO JEDNEGO SENATORA
Nierządem Polska stoi, mówiłeś w senacie. Idźże do Rzymu, a nam wioski zostaw, bracie. Tu umrę, gdziem się rodził: tam się wrócę, skądem; Siedź ty w Rzymie; wytrwam ja w Polsce z tym nierządem. 77 (N). NA SKĄPEGO
Pewnego we Francyjej ten był zwyczaj miasta, Obsyłać się, jeśli kto wieprza zabił z ciasta, To pieczenią, to głową, kiszką, schabem, chrzeptem. Puść na kata złodzieja i z
nieborak pospieszył w zawody. Pan śmiejąc się ozdrowiał; sposób leków nowy: Kto inszy wziął lekarstwo, a kto inszy zdrowy. 76. DO JEDNEGO SENATORA
Nierządem Polska stoi, mówiłeś w senacie. Idźże do Rzymu, a nam wioski zostaw, bracie. Tu umrę, gdziem się rodził: tam się wrócę, skądem; Siedź ty w Rzymie; wytrwam ja w Polszczę z tym nierządem. 77 (N). NA SKĄPEGO
Pewnego we Francyjej ten był zwyczaj miasta, Obsyłać się, jeśli kto wieprza zabił z ciasta, To pieczenią, to głową, kiszką, schabem, chrzeptem. Puść na kata złodzieja i z
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 235
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie kręci. I na to zwykłe przyciśnie pieczęci. Przeczuł onego zdrajca obiecadła, Zwłaszcza kiedy pies wie, że ruszył sadła; Rady by wakansu w skok ustąpił komu Albo z Warszawy umknąć po kryjomu. Potka się z Szwedem a królewskim ziomkiem I pokojowym, tuż przed samym Zamkiem. „Braciszku — rzecze — nim się wrócę z Pragi, Skąd wyprawuję listy wielkiej wagi, Racz się tej, proszę, podjąć robocizny. A odnieś kartkę do marszałka Tryzny.” Poznawszy Walter sygnet z pańską ręką, Z wielką się podjął legacyjej wdzięką. Czyta marszałek, raz w papier, weń drugi Patrząc: „Przez cóżeś do takiej zasługi Przyszedł
nie kręci. I na to zwykłe przyciśnie pieczęci. Przeczuł onego zdrajca obiecadła, Zwłaszcza kiedy pies wie, że ruszył sadła; Rady by wakansu w skok ustąpił komu Albo z Warszawy umknąć po kryjomu. Potka się z Szwedem a królewskim ziomkiem I pokojowym, tuż przed samym Zamkiem. „Braciszku — rzecze — nim się wrócę z Pragi, Skąd wyprawuję listy wielkiej wagi, Racz się tej, proszę, podjąć robocizny. A odnieś kartkę do marszałka Tryzny.” Poznawszy Walter sygnet z pańską ręką, Z wielką się podjął legacyjej wdzięką. Czyta marszałek, raz w papier, weń drugi Patrząc: „Przez cóżeś do takiej zasługi Przyszedł
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 242
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a cóż drwicie, panie? Wżdy miał wam Pretfic oddać to pisanie.” Pretfic bo tam stał i w rzeczy nic nie wie. Rzecze mu z śmiechem uwalanym w gniewie: Oddałżeś kartkę naszym charakterem, Komuć kazano?” „Z panem się Walterem Potkawszy — rzecze — moim lubym bratem, Nim z Pragi wrócę, miał ją oddać za tem. Wszak doszła ręku, Mości dobrodzieju?” A król: „Nie chciałeś, błaźnie, przywileju?” Ten się kłaniając: „Pieczęć twarda — rzecze — Że się do niej wosk przez pargamin wlecze.” Poszło to w żarty; a Walter swą chłostą Został upickim nazajutrz
a cóż drwicie, panie? Wżdy miał wam Pretfic oddać to pisanie.” Pretfic bo tam stał i w rzeczy nic nie wie. Rzecze mu z śmiechem uwalanym w gniewie: Oddałżeś kartkę naszym charakterem, Komuć kazano?” „Z panem się Walterem Potkawszy — rzecze — moim lubym bratem, Nim z Pragi wrócę, miał ją oddać za tem. Wszak doszła ręku, Mości dobrodzieju?” A król: „Nie chciałeś, błaźnie, przywileju?” Ten się kłaniając: „Pieczęć twarda — rzecze — Że się do niej wosk przez pargamin wlecze.” Poszło to w żarty; a Walter swą chłostą Został upickim nazajutrz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 243
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
drogi, a gdy-ć się co zstanie, Byś nie umarł — ojcowskie patrząc na konanie!” Syn na odwrót: „Mój ojcze, miałbyś po tak wiernym Synu do śmierci w żalu zostawać niezmiernym, Lepiej że pierwej pójdziesz. W ostatniej potrzebie Usłużę-ć, choć się po twym nie wrócę pogrzebie. Nie nastarczyłbyś za mną, kiedy bym ja młody
Chyżo prziad tobą pobiegł ma niebieskie gody. A zaś ja was dogonię — to to z syna mało? Dusza za duszą pójdzie jak za ciałem ciało Chodziło za żywota! I na onym świecie, By w największym tumulcie, to mi nie zginiecie
drogi, a gdy-ć się co zstanie, Byś nie umarł — ojcowskie patrząc na konanie!” Syn na odwrót: „Mój ojcze, miałbyś po tak wiernym Synu do śmierci w żalu zostawać niezmiernym, Lepiej że pierwej pójdziesz. W ostatniej potrzebie Usłużę-ć, choć się po twym nie wrócę pogrzebie. Nie nastarczyłbyś za mną, kiedy bym ja młody
Chyżo prziad tobą pobiegł ma niebieskie gody. A zaś ja was dogonię — to to z syna mało? Dusza za duszą pójdzie jak za ciałem ciało Chodziło za żywota! I na onym świecie, By w największym tumulcie, to mi nie zginiecie
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 35
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
grobie zagrzebiesz? bynajmniej! Et iterum post modicum, destructo mortis imperto, vobis intuendus appareo, O nie zabędeć ja kraju mojego, ludu mojego, posesji mojej okupionej, tylko tę potęgę śmierci strząsnę, znowu mię oglądacie. krótko mię w-tym Klasztorze będzie. Modicum in monumenti claustris abscondor, znowu się do was wrócę, z-wami przywitam Vobis intuendus appareo. 6. MODICUM. A nie mógłżeś Bedo grobu inaczej, a nie Klasztorem nazwać? in monumenti claustris, Mógł, ale mądrze nie chciał, boć zakon grób, zakonnik światu umarły ma być. 7. MODICUM. Różnież tam sobie Apostołowie rokowali. Jedni mówili: Pójdzie
grobie zágrzebiesz? bynaymniey! Et iterum post modicum, destructo mortis imperto, vobis intuendus appareo, O nie zábędeć ia kráiu moiego, ludu moiego, posessyi moiey okupioney, tylko tę potęgę śmierći ztrząsnę, znowu mię oglądaćie. krotko mię w-tym Klasztorze będźie. Modicum in monumenti claustris abscondor, znowu się do was wrocę, z-wámi przywitam Vobis intuendus appareo. 6. MODICUM. A nie mogłżeś Bedo grobu ináczey, á nie Klasztorem názwáć? in monumenti claustris, Mogł, ále mądrze nie chćiał, boć zakon grob, zakonnik świátu umárły ma bydź. 7. MODICUM. Rożnież tám sobie Apostołowie rokowáli. Iedni mowili: Poydźie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 89
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
włosy na wiatry rozpuszcza I każdem swem postępkiem zda się skłopotana, Że jest od złych piekielnych duchów opętana, Albo, jako Hekuba, kiedy oszalała, Gdy swego Polidora martwego ujźrzała; Czasem stoi na skale, w morze patrząc, ale I sama skamieniałej jest podobna skale.
XXXV.
Ale niechaj narzeka, aż się nazad wrócę, A teraz do Rugiera znowu się obrócę, Który po długiem brzegu pojeżdżając rączo, Kwapił się w południowe najwiętsze gorąco; W pagórek uderzone nazad się wracały Promienie, od nich wierzchem drobne piaski wrzały Zbroja na niem od słońca tak się rozpaliła, Że się ledwo nie w ogień wszytka obróciła.
XXXVI.
Gdy go tak
włosy na wiatry rozpuszcza I każdem swem postępkiem zda się skłopotana, Że jest od złych piekielnych duchów opętana, Albo, jako Hekuba, kiedy oszalała, Gdy swego Polidora martwego ujźrzała; Czasem stoi na skale, w morze patrząc, ale I sama skamieniałej jest podobna skale.
XXXV.
Ale niechaj narzeka, aż się nazad wrócę, A teraz do Rugiera znowu się obrócę, Który po długiem brzegu pojeżdżając rączo, Kwapił się w południowe najwiętsze gorąco; W pagórek uderzone nazad się wracały Promienie, od nich wierzchem drobne piaski wrzały Zbroja na niem od słońca tak się rozpaliła, Że się ledwo nie w ogień wszytka obróciła.
XXXVI.
Gdy go tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 205
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Awolion i Awin z Duńczykiem Ugierem, Tamże i Otton mężny stał i z Berlingierem
IX.
I inszych mniejszych wiele, swych i cudzoziemców, To Francuzów, to Włochów, to Czechów, to Niemców, Każdy przy swojem panie na śmierć odważony, Między najmężniejszemi chcąc być policzony. Ale się do tej sprawy inszem czasem wrócę; Teraz pióro za wielkiem książęciem obrócę, Który z daleka woła i kiwa rękami, Prosząc, abym go swemi nie mijał rymami.
X.
Już czas, iżbym się też co z Astolfem zabawił, Któregom, jeśli dobrze pomnicie, zostawił, Kiedy po tak wygnaniu długiem, utęskniony, Pragnął się znowu wrócić
Awolion i Awin z Duńczykiem Ugierem, Tamże i Otton mężny stał i z Berlingierem
IX.
I inszych mniejszych wiele, swych i cudzoziemców, To Francuzów, to Włochów, to Czechów, to Niemców, Każdy przy swojem panie na śmierć odważony, Między najmężniejszemi chcąc być policzony. Ale się do tej sprawy inszem czasem wrócę; Teraz pióro za wielkiem książęciem obrócę, Który z daleka woła i kiwa rękami, Prosząc, abym go swemi nie mijał rymami.
X.
Już czas, iżbym się też co z Astolfem zabawił, Któregom, jeśli dobrze pomnicie, zostawił, Kiedy po tak wygnaniu długiem, uteskniony, Pragnął się znowu wrócić
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 332
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Eucherius Papież; Hunc panem cum maximo dolore, et poenitentiae satisfactione accipere debemus. A jako Bernat święty mówi: . Kiedy bowiem Abraham szedł na górę rzeczoną Dominus videt, ofiarować syna swego Izaaka Panu Bogu/ kazał czeladzi zostać na dole z osłem/ na którym sam jachał/ a ja powiada odprawiwszy ofiarę i modlitwy/ wrócę się do was/ wy mnie tu czekajcie. Tak też gdy mamy iść do stołu PaŃskiego/ zostawmy w domu wszytkie myśli o tym ośle ciała naszego/ o czeladzi/ i o pompie tego świata; a odprawiwszy przystojnie nabożeństwo nasze/ wrócimy się też do gospodarstwa naszego. Ale nie tak chciwie/ i nie tak łakomie
Eucherius Papież; Hunc panem cum maximo dolore, et poenitentiae satisfactione accipere debemus. A iáko Bernat święty mowi: . Kiedy bowiem Abráhám szedł ná gorę rzeczoną Dominus videt, ofiárowáć syná swego Izááká Pánu Bogu/ kazał czeládźi zostáć ná dole z osłem/ ná ktorym sam iáchał/ á ia powiáda odpráwiwszy ofiárę y modlitwy/ wrocę się do was/ wy mnie tu czekayćie. Ták też gdy mamy iść do stołu PáNskiego/ zostawmy w domu wszytkie myśli o tym ośle ciáłá nászego/ o czeládźi/ y o pompie tego świátá; á odpráwiwszy przystoynie nabożeństwo násze/ wroćimy się też do gospodárstwá nászego. Ale nie ták chćiwie/ y nie ták łákomie
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 56
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
dał po pięćdziesiąt czerw, zł i drugie sto na różną szlachtę według mojej notacji rozdał. Oprócz tego kazałem, aby Nowicki, mój ekonom, wina, miody, wódki i inne wszystkie na kuchnią potrzeby jako najwięcej do Brześcia sprowadził, ale brat mój pułkownik, rozumiejąc, że mu tych dwustu czerw, zł nie wrócę, nie chciał onych pożyczyć i na szlachtę nie rozdał.
Słowem mówiąc, bracia moje w małej liczbie przyjaciół na sejmik stawili się, a z przeciwnej strony wielki tłum szlachty był sprowadzony. Przecież przy braciach moich nieodstępnie stanęli Piotr Paszkowski, pułkownik przedniej straży, z dwoma bracią swymi, bo Ignacy Paszkowski, brat pułkownika,
dał po pięćdziesiąt czerw, zł i drugie sto na różną szlachtę według mojej notacji rozdał. Oprócz tego kazałem, aby Nowicki, mój ekonom, wina, miody, wódki i inne wszystkie na kuchnią potrzeby jako najwięcej do Brześcia sprowadził, ale brat mój pułkownik, rozumiejąc, że mu tych dwustu czerw, zł nie wrócę, nie chciał onych pożyczyć i na szlachtę nie rozdał.
Słowem mówiąc, bracia moje w małej liczbie przyjaciół na sejmik stawili się, a z przeciwnej strony wielki tłum szlachty był sprowadzony. Przecież przy braciach moich nieodstępnie stanęli Piotr Paszkowski, pułkownik przedniej straży, z dwoma bracią swymi, bo Ignacy Paszkowski, brat pułkownika,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 627
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986