były, Które na ich ozdoby i dzieła patrzyły. Jana, lubo starostę wczas radziejowskiego,Tylko go, rozgościwszy w domu, u wielkiego Córy pięknej marszałka na on czas ze Bnina, W sam kwiat nieubłagana zniosła Próżerpina Ojcem jednej dzieciny; lecz Andrzej gdzie siędzie, I z któremi równany kawalery będzie? Jużli z nieprzyjacielem wręcz się rozprawować, Jużli było fortele jego upatrować I najskrytsze imprezy; czego on rotmistrzem, Z onym, wszystkiej dzielności i wodzem i mistrzem Nie ważył się z Stefanem, które gwałty były, Które ognie, żeby go kiedy ustraszyły? Dniepr twardo ouzdany, Połocki dobyte, Staroduby i same Kamienie pożyte. Wielkołuki, Wieliże
były, Które na ich ozdoby i dzieła patrzyły. Jana, lubo starostę wczas radziejowskiego,Tylko go, rozgościwszy w domu, u wielkiego Córy pięknej marszałka na on czas ze Bnina, W sam kwiat nieubłagana zniosła Prozerpina Ojcem jednej dzieciny; lecz Andrzej gdzie siędzie, I z któremi równany kawalery będzie? Jużli z nieprzyjacielem wręcz się rozprawować, Jużli było fortele jego upatrować I najskrytsze imprezy; czego on rotmistrzem, Z onym, wszystkiej dzielności i wodzem i mistrzem Nie ważył się z Stefanem, które gwałty były, Które ognie, żeby go kiedy ustraszyły? Dniepr twardo ouzdany, Połocki dobyte, Staroduby i same Kamienie pożyte. Wielkołuki, Wieliże
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 113
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
powiedział: Niefrasujcie się/ upewniam was w tym/ iż dnia dzisiejszego ta naświętsza Panna nas wszytkich w tym frasunku pocieszy. Tego domawia: a w tym znać dadzą/ że nasza czeladka do nas resolute przez Moskwę rzekę z żywnością idzie. A my też z chorągwiami w białymur wypadli/ z Moskwą się bić i wręcz i strzelbą: trwała bitwa przed południem aże ku wieczorowi. Pobłogosławił Pan Bóg żeśmy odjęli Moskwie połowicę białychmurów/ i basztę jednę z Moskwą spalili/ w której się było zaparło 150 człowieka/ i takeśmy zwycięsto otrzymali/ i swoich do miasta puścili z żywnością. Nieprzyjaciel widząc iż mu Pan Bóg niedopomaga/ udał
powiedźiał: Niefrásuyćie sie/ vpewniam was w tym/ iż dniá dźiśieyszego tá naświętsza Pánná nas wszytkich w tym frásunku poćieszy. Tego domawia: á w tym znáć dádzą/ że nászá czeladká do nas resolute przez Moskwę rzekę z żywnośćią idźie. A my też z chorągwiámi w biáłymur wypádli/ z Moskwą sie bić y wręcz y strzelbą: trwałá bitwá przed południem aże ku wieczorowi. Pobłogosłáwił Pan Bog żesmy odięli Moskwie połowicę biáłychmurow/ y básztę iednę z Moskwą spalili/ w ktorey sie było zápárło 150 człowieká/ y tákesmy zwyćięsto otrzymáli/ y swoich do miástá puśćili z żywnośćią. Nieprzyiaciel widząc iż mu Pán Bog niedopomaga/ vdał
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Biiij
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
w jednej parze Z okrucieństwem zsforuje; i niemasz tam braku, Gdzie na jednym jest życie i fortuna haku Wszystkich równo poddanych; jedna wszystkich dola, Gdy za prawo, za Statut, jest Monarchy wola. Więc gdy mniej sił niż trzeba, a stać może głowy, By zerwać nieprzyjazne wswych wątkach osnowy, Nie wręcz się, lecz rozumem, z Portą zetrzeć trzeba, A zaz się zagniewane ukołyszą nieba; J które do tąd na nas nastąpiły żwawie, Od tąd przy sprawiedliwszej popiszą się sprawie. Posła wysłać do Turek, zwłaszcza gdy chcą sami, Poufalej przez niego rozmówić się z nami. Tak prywatnie radzono; a uniwersały Do
w iedney parze Z okrucienstwem zsforuie; y niemasz tam braku, Gdzie na iednym iest życie y fortuna haku Wszystkich rowno poddanych; iedna wszystkich dola, Gdy zá prawo, zá Statut, iest Monarchy wola. Więc gdy mniey sił niż trzeba, á stać może głowy, By zerwać nieprzyiazne wswych wątkach osnowy, Nie wręcz się, lecz rozumem, z Portą zetrzeć trzeba, A zaz się zagniewane ukołyszą nieba; J ktore do tąd na nas nastąpiły żwawie, Od tąd przy sprawiedliwszey popiszą się sprawie. Posła wysłać do Turek, zwłaszcza gdy chcą sami, Poufaley przez niego rozmowić się z nami. Tak prywatnie radzono; á uniwersały Do
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 24
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
i zbójca żaden nie uważa, Że im też do komory śmierć węgły podważa: Wybierając po drzewie, co dzień kopie do niej, Kędy skoro ostatnia godzina zadzwoni, Już kat gotowy czeka; gdy czas minie krótki, Każdy nagrodę swojej odniesie robótki. Darmo szczeka stary pies, to będzie miał zyskiem, Że mu się wręcz abo też dostanie pociskiem. Śpią wszyscy na obiedwie uszy jako w lesie; Nikt nie wyńdzie, nie wyjźry; pies szczeka, wiatr niesie. Darmo skomlą szczenięta po sejmikach młodsze: Spowszednie to i w uszu gospodarskich zwiotsze. 151. PO UJĘCIU BRONI Znać SZERMIERZA
Z pazura, nie widząc lwa, dobry malarz mierzą;
i zbójca żaden nie uważa, Że im też do komory śmierć węgły podważa: Wybierając po drzewie, co dzień kopie do niej, Kędy skoro ostatnia godzina zadzwoni, Już kat gotowy czeka; gdy czas minie krótki, Każdy nagrodę swojej odniesie robótki. Darmo szczeka stary pies, to będzie miał zyskiem, Że mu się wręcz abo też dostanie pociskiem. Śpią wszyscy na obiedwie uszy jako w lesie; Nikt nie wyńdzie, nie wyjźry; pies szczeka, wiatr niesie. Darmo skomlą szczenięta po sejmikach młodsze: Spowszednie to i w uszu gospodarskich zwiotsze. 151. PO UJĘCIU BRONI ZNAC SZERMIERZA
Z pazura, nie widząc lwa, dobry malarz mierzą;
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 91
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ posłał/ aby nie mieszkając roty z obozu wywodził/ i pod naniższym je pagórkiem/ z prawego rogu Francuzom stanowił/ żeby ustraszeni wstręt mieli w pogoni/ jeśliby się za naszymi spędzonymi puścili. Sam trochę z tego miejsca/ w którym był stanął/ z zastępem się ruszył/ końca bitwy czekał. Gdy się wręcz przednie mężnie siekli/ a Francuzowie w miejscu i wielkości/ naszy w męstwie nadzieję pokładali/ z nagła ukazali się Edwi/ z boku naszych wolnego i otwartego/ których był Cezar po prawej ręce innym szciem/ dla zabawienia i rozerwania nieprzyjaciela wyprawił. Ci podobieństwem armaty Francuskiej barzo byli naszych strwożyli/ i chociaż prawe ramiona odkryte
/ posłał/ áby nie mieszkáiąc roty z obozu wywodźił/ y pod naniższym ie págorkiem/ z prawego rogu Fráncuzom stánowił/ żeby vstrászeni wstręt mieli w pogoni/ ieśliby sie zá nászymi spędzonymi puśćili. Sam trochę z tego mieyscá/ w ktorym był stánął/ z zastępem sie ruszył/ końca bitwy czekał. Gdy sie wręcz przednie mężnie śiekli/ á Fráncuzowie w mieyscu y wielkośći/ nászy w męstwie nádźieię pokłádáli/ z nagłá vkazáli sie Edwi/ z boku nászych wolnego y otwártego/ ktorych był Cezár po práwey ręce innym szćiem/ dla zábawienia y rozerwánia nieprzyiaćielá wypráwił. Ci podobieństwem ármaty Fráncuskiey bárzo byli nászych strwożyli/ y choćiaż prawe rámioná odkryte
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 183.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
, cesarski syn, swoją osobą.
LXXVII.
I z Białogrodu i z gór, co są za murami, Które rzeka bystremi umywa nurtami, Bułgarowie do Sawy gwałtem wypadali, Aby z końmi dobytek mdlejszy napawali. Nie dopuszczał i prześcia Grek bronił serdecznie, Chcąc most co prędzej długi rozrzucić koniecznie. O to gdy się wręcz siekli, srogie czyniąc rany, Nad spodziewanie Rugier przypadł zagniewany.
LXXVIII.
Na Bułgara, tak Greków siła jest, jednego Czterech z wojska rachować może cesarskiego. Most na powiętszych łodziach mają przyprawiony, Na którem lewej dopaść usiłują strony. Tem czasem chytrą sztuką Leon się ukrada Od swych i w drugiem miejscu most na dole
, cesarski syn, swoją osobą.
LXXVII.
I z Białogrodu i z gór, co są za murami, Które rzeka bystremi umywa nurtami, Bulgarowie do Sawy gwałtem wypadali, Aby z końmi dobytek mdlejszy napawali. Nie dopuszczał i prześcia Grek bronił serdecznie, Chcąc most co prędzej długi rozrzucić koniecznie. O to gdy się wręcz siekli, srogie czyniąc rany, Nad spodziewanie Rugier przypadł zagniewany.
LXXVIII.
Na Bulgara, tak Greków siła jest, jednego Czterech z wojska rachować może cesarskiego. Most na powiętszych łodziach mają przyprawiony, Na którem lewej dopaść usiłują strony. Tem czasem chytrą sztuką Leon się ukrada Od swych i w drugiem miejscu most na dole
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 328
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się w żałobie; Jej/ na Erysychtona/ prosząc o kaźń srogą. Potuszyła/ i głową kinąwszy chędogą/ Ociężałych okwitem zniwem/ ról ruszyła/ I nie miłosierna kaźń na niego zmyśliła. BYle komu litości/ za tak złym dowodem/ Nie zdał się godzien/ ciężkim trybować go głodem. Z którym iże się samej wręcz zewrzeć nie godzi/ (Gdyż na udry/ jak żywo/ z głodem Ceres chodzi) Z nagornych Bogini jednę/ w posługę wprawila/ Oreadę; do której tęrzecz uczyniła. Jest w ostatnich Tatarskich stronach/ miejsce lodne/ Sioło płone/ nie smaczne/ w zboża/ w drzewa głodne: Ma swoje/ tamże drżączka
się w żałobie; Iey/ ná Erysychtoná/ prosząc o kaźń srogą. Potuszyłá/ y głową kinąwszy chędogą/ Oćiężáłych okwitem zniwem/ rol ruszyłá/ Y nie miłośierna kaźń ná niego zmyśliłá. BYle komu litośći/ zá ták złym dowodem/ Nie zdał się godźien/ ćiężkim trybowáć go głodem. Z ktorym iże się sámey wręcz zewrzeć nie godźi/ (Gdyż ná vdry/ iak żywo/ z głodem Ceres chodźi) Z nagornych Bogini iednę/ w posługę wpráwilá/ Oreádę; do ktorey tęrzecz vczyniłá. Iest w ostátnich Tátárskich stronách/ mieysce lodne/ Sioło płone/ nie smáczne/ w zbożá/ w drzewá głodne: Ma swoie/ támze drżąćzka
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 213
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
: nic nie uszło drzewo/ I nie chybnie brzękneło/ o ramię po lewo. Wszakże grot/ jak od muru/ lub skału odskoczył: Kędy jednak wymierzył krew na Cygnie zoczył/ I darmo się Achyles uradował: owa Nie była żadna rana/ lecz krew Maenetowa. Tedy wypadłby wściekły z wozu wysokiego/ I wręcz broniabłyszczącą tnąc na bezpiecznego/ Widzi miecz/ tarcz z szyszakiem na porząd przebijać/ A na stwai działym ciele żelazo się zwijać. NIe zniósł dalej: w przeciwna twarz uwiodszy broni/ Trzy cztery kroć głowićą parzy go po skroni/ Na uchodzącym jedzie/ wali/ szyki myli: Ani się rozpostrzeć da. strach owego
: nic nie vszło drzewo/ Y nie chybnie brzękneło/ o rámię po lewo. Wszakże grot/ iák od muru/ lub skału odskoczył: Kędy iednák wymierzył krew na Cygnie zoczył/ Y dármo się Achyles vradował: owá Nie byłá żadna rána/ lecz krew Maenetowá. Tedy wypadłby wśćiekły z wozu wysokiego/ Y wręcz broniabłyszczącą tnąc na beśpiecznego/ Widźi miecz/ tarcz z szyszakiem ná porząd przebiiáć/ A ná stwai dźiałym ćiele żelazo się zwiiáć. NIe zniosł dáley: w przećiwna twarz vwiodszy broni/ Trzy cztery kroć głowićą párzy go po skroni/ Na vchodzącym iedźie/ wáli/ szyki myli: Ani się rospostrzeć da. strach owego
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 297
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Soli patroni Ad curam proni. Haec Italorum Regula morum.
Włoszy
Włoszy są snażni, Twarzą poważni, Serca chytrego, Języka złego. Daleko widzą, Prędko się brzydzą, Niestali w rzeczy, Lub źle lub grzeczy, Tęsknienie mają Urazów tają. Pełni zazdrości I skrytej złości Zcicha czyhają Zdradę zmyślają. Wręcz nie zawadzą Fortelem zgładzą. Obiad z wetami Lubią z żartami Co smak używają, Lecz nieufają. Twarzą, fochami, Przyjaciółami. Chętni, łaskawi, W rzeczach ciekawi. Gości przyjmują, Hojnie szafują. Przestrog nie lubią A radzi skubią. Gdy ich darują Wdzięcznie przyjmują. W życiu poczciwi, Honorów chciwi Zawsze w
Soli patroni Ad curam proni. Haec Italorum Regula morum.
Włoszy
Włoszy są snażni, Twarzą poważni, Serca chytrego, Języka złego. Daleko widzą, Prędko się brzydzą, Niestali w rzeczy, Lub źle lub grzeczy, Tesknienie mają Urazow tają. Pełni zazdrości I skrytej złości Zcicha czyhają Zdradę zmyślają. Wręcz nie zawadzą Fortelem zgładzą. Obiad z wetami Lubią z żartami Co smak używają, Lecz nieufają. Twarzą, fochami, Przyjaciołami. Chętni, łaskawi, W rzeczach ciekawi. Gości przyjmują, Hojnie szafują. Przestrog nie lubią A radzi skubią. Gdy ich darują Wdzięcznie przyjmują. W życiu poczciwi, Honorow chciwi Zawsze w
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 139
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910