po tych wielu ślinkach darmo połykanych, Poważę się i dalej do ustek rożanych, Przy których są za cyfrę cukry i kanary I same elizejskich poi słodkie nektary. Więc do szyje i lubych pomagranów onych, Nad sam paroski marmur śliczniej ugładzonych, Które choć cienkim rąbkiem zwykły się okrywać, Przecię oczy i usta ważą się tam wrywać. Bo co oko już zajrzy, nieskosztować tego, Gotowa śmierć i jeszcze coś nad śmierć gorszego, Do czego niźli przyjdzie, Hanusienku złota, Tym tylko serdecznego ulżysz mi kłopota, Gdy według słowa będziesz kochać sługę twego A tym samym zwyciężysz rym Kochanowskiego, Który tak brzmi: Co komu rzecze białogłowa, Pisz jej
po tych wielu ślinkach darmo połykanych, Poważę się i dalej do ustek rożanych, Przy ktorych są za cyfrę cukry i kanary I same elizejskich poi słodkie nektary. Więc do szyje i lubych pomagranow onych, Nad sam paroski marmur śliczniej ugładzonych, Ktore choć cienkim rąbkiem zwykły się okrywać, Przecię oczy i usta ważą się tam wrywać. Bo co oko już zajrzy, nieskosztować tego, Gotowa śmierć i jeszcze coś nad śmierć gorszego, Do czego niźli przyjdzie, Hanusienku złota, Tym tylko serdecznego ulżysz mi kłopota, Gdy według słowa będziesz kochać sługę twego A tym samym zwyciężysz rym Kochanowskiego, Ktory tak brzmi: Co komu rzecze białogłowa, Pisz jej
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 232
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
, rozumiałem tylko te niebezpieczeństwa, które zdrowiu trafić się mogą z ustawicznych dysgustów, zgryzienia się bez końca, i nigdy umysłu od kłopotów wolnego nie mając. Alem to napisał, i piszę, że widzę wielkie ubliżenie honorów i substancji Wm. M. M. Pana. Bo trudno tego niewidzieć, kiedy wrywają się inni w Urzędy Wm. M. M. Pana, kiedy to co Wm. M. M. Pan życzyłbyś sobie, nie tylko kto inny, ale nieprzyjaciel Wm. M. M. Pana ma, kiej i nie tają tego cale, że preeminencje, (które wedle zwyczaju, Prawa,
, rozumiałem tylko te niebespieczeństwá, ktore zdrowiu tráfić się mogą z vstáwicznych disgustow, zgryźienia się bez końcá, y nigdy vmysłu od kłopotow wolnego nie máiąc. Alem to nápisał, y piszę, że widzę wielkie vbliżenie honorow y substáncyey Wm. M. M. Páná. Bo trudno tego niewidźieć, kiedy wrywáią się inni w Vrzędy Wm. M. M. Páná, kiedy to co Wm. M. M. Pan życzyłbyś sobie, nie tylko kto inny, ále nieprzyiaćiel Wm. M. M. Páná ma, kiey y nie táią tego cále, że preeminencye, (ktore wedle zwyczáiu, Práwá,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 37
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
I. K. Mości, Konstytucje Namieniłem, że to Rzeczposp: dała w moc Wodzom. Ci tedy Pułkowników, Komendantów, udzielnych Duktórów, wedle potrzeby, posłać powinni kogo rozumieją, ale nietak żeby sami Cyframi byli, abo żeby kto trze- ci, nad uprzywilejowaną i wiekami w Rzeczypospol: utwierdzoną dwóch Hetmanów jurysdykcją wrywać się w powagę i Urząd ich miał, czego Prawo o przyczynieniu abo o umniejszeniu Urzędów napisane zakazuje. Co żeby jaśniej widzieć było, że tak z natury Rzeczyposp: być powinno, krótkim a fundamentalnym z Prawa dokumentem dowodzę. Inquirowac z tych samych co odeszli. Pytać i owszem czemu Wojsko, zawsze rozdzielone mieć chciał.
I. K. Mośći, Constitucye Námieniłem, że to Rzeczposp: dáłá w moc Wodzom. Ci tedy Pułkownikow, Commendántow, vdźielnych Duktorow, wedle potrzeby, posłáć powinni kogo rozumieią, ále nieták żeby sámi Cyfrámi byli, ábo żeby kto trze- ći, nád vprzywileiowáną y wiekámi w Rzeczypospol: vtwierdzoną dwoch Hetmánow iurisdictią wrywáć się w powagę y Vrząd ich miał, czego Práwo o przyczynieniu ábo o vmnieyszeniu Vrzędow nápisáne zákázuie. Co żeby iáśniey widźieć było, że ták z natury Rzeczyposp: bydź powinno, krotkim á fundámentálnym z Práwá documentem dowodzę. Inquirowác z tych sámych co odeszli. Pytáć y owszem czemu Woysko, záwsze rozdźielone mieć chćiał.
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 64
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
o pół mile od Białej do Roskoszy. Tamże nazajutrz, nim się księżna chorążyna i księżna krajczyna ufryzowały, jedliśmy obiad i aż nad wieczór stanęliśmy w Wołczynie. Witał solennie książę kanclerz, na mnie zaś z widoczną złością patrzył. Ja, tego nie zważając, umyślnie dobrą nadstawiałem się miną, w dyskurs wrywałem się, siedziałem z drugimi, choć nie proszony, abym siedział. Nazajutrz po obiedzie nad wieczór wyjechaliśmy z księciem chorążym do Białej i już późno w nocy w Białej stanęliśmy.
Po tej odprawionej wizycie wyjechałem nad wieczór z Białej prosto do Motykał, do brata mego pułkownika, dla oddania mu
o pół mile od Białej do Roskoszy. Tamże nazajutrz, nim się księżna chorążyna i księżna krajczyna ufryzowały, jedliśmy obiad i aż nad wieczór stanęliśmy w Wołczynie. Witał solennie książę kanclerz, na mnie zaś z widoczną złością patrzył. Ja, tego nie zważając, umyślnie dobrą nadstawiałem się miną, w dyskurs wrywałem się, siedziałem z drugimi, choć nie proszony, abym siedział. Nazajutrz po obiedzie nad wieczór wyjechaliśmy z księciem chorążym do Białej i już późno w nocy w Białej stanęliśmy.
Po tej odprawionej wizycie wyjechałem nad wieczór z Białej prosto do Motykał, do brata mego pułkownika, dla oddania mu
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 472
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
przez Tatarzyna Syny wasze zbiera. Wiele podczas rozruchów Braciej zagarniono/ W domach Szlacheckich które jak bydło pędzono Do Ordy/ takeście są niestytysz dbałymi/ Nie macie się czym chlubić wolnościami swymi. Przed laty ORZEL BIALY chociaż był bez zęby/ Lupu mężnie wydzierał Smokom/ Wikom z gęby. Teraz Tatarzy do was często się wrywają/ A Szwedowie zaś Zamki Mojże posiadają. Zgoła wszytko z niezgody/ to się w Polsce dzieje/ Barzo na cienki mwłosie cna się Wolność chwieje. Co jedno Turczyn każe wszystko się tak tanie/ Prosząc grozi strzeż POLKSI wiekuisty Panie. Która przed tym u Obcych Kwitneła w Cnej Sławie. Będąc pewną ucieczką wszem Narodom
przez Tátárzyná Syny wásze zbiera. Wiele podczás rozruchow Bráćiey zágárniono/ W domách Szlácheckich ktore iák bydło pędzono Do Ordy/ tákeśćie są niestytysz dbáłymi/ Nie máćie się czym chlubić wolnośćiámi swymi. Przed láty ORZEL BIALY choćiaż był bez zęby/ Lupu mężnie wydźierał Smokom/ Wikom z gęby. Teraz Tatárzy do was często się wrywáią/ A Szwedowie záś Zamki Moyże pośiadáią. Zgołá wszytko z niezgody/ to się w Polscze dźieie/ Bárzo ná ćienki mwłośie cna się WOLNOSC chwieie. Co iedno Turczyn każe wszystko się ták tánie/ Prosząc groźi strzeż POLKSI wiekuisty Pánie. Ktora przed tym v Obcych Kwitnełá w Cney Sławie. Będąc pewną vcieczką wszem Narodom
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: Gv
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
i napełniło barzo: oblewa je morze ze trzech stron. Ma też jako i Rzym 7. pagórków. Po lewej stronie leży na jednym małym pagórku (który Grecy zowią Chrysocera/ acz inszy zowią tak odnogę/ abo ramię morskie/ które pod nią idzie) Pera abo Galata/ a miedzy nią i Konstantynopolem/ morze wrywając się we śrzodek miasta/ czyni port bardzo osobliwy. Ma wokoło to miasto Pera/ więcej niż 4 mile. Ma morze około siebie wszystko prawie portowe/ z uciesznemi kątami zakolonymi/ i szerzy się im dalej tym barziej/ z wielkim szczęściem Konstantynopolskim. Mieszkają w nim po więtszej części Chrześcijanie/ którzy tam mają Kościoły/
y nápełniło bárzo: oblewa ie morze ze trzech stron. Ma też iáko y Rzym 7. págorkow. Po lewey stronie leży ná iednym máłym págorku (ktory Graecy zowią Chrysocerá/ ácz inszy zowią ták odnogę/ ábo rámię morskie/ ktore pod nię idźie) Perá ábo Gálatá/ á miedzy nią y Constántinopolem/ morze wrywáiąc się we śrzodek miástá/ czyni port bárdzo osobliwy. Ma wokoło to miásto Perá/ więcey niż 4 mile. Ma morze około śiebie wszystko práwie portowe/ z vćiesznemi kątámi zákolonymi/ y szerzy się im dáley tym bárźiey/ z wielkim sczęśćiem Constántinopolskim. Mieszkáią w nim po więtszey częśći Chrześćiánie/ ktorzy tám máią Kośćioły/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 146
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
uciekali do Namiotów nieufając swojej sprawiedliwości, Osobliwie Rotmistrze niektórzy nasi krakowscy.
Kilka razy się tedy za nosiło na rozlanie krwie i postaremu przyszło bo wkilka dni potym stałosię spectaculum Tragiczne kiedy niejaki Firlej Broniowski przyjechawszy do koła Pijany, stanął najpierwej na koniu zanami to jest za Deputatami Województwa krakowskiego. Począł wołać krzyczeć wrywać się wgłosy. Ja rozumiejąc że który Podgorzanin Aż kolegowie moi mówią Nie naszego to Województwa Człowiek. Potym jak wziął co raz to bardziej wrzeszczec. Ja mu mówię Panie Bracie Niepotrzebujemy tu Tywona Jest to tu Miejsce Województwa krakowskiego albo WSC spokojnie stój albo ustąp. Osunął się na mnie. począł fukać. Wolno mi
uciekali do Namiotow nieufając swoiey sprawiedliwosci, Osobliwie Rotmistrze niektorzy nasi krakowscy.
Kilka razy się tedy za nosiło na rozlanie krwie y postaremu przyszło bo wkilka dni potym ztałosię spectaculum Tragiczne kiedy nieiaki Firley Broniowski przyiechawszy do koła Piiany, stanął naypierwey na koniu zanami to iest za Deputatami Woiewodztwa krakowskiego. Począł wołac krzyczeć wrywać się wgłosy. Ia rozumieiąc że ktory Podgorzanin Asz kollegowie moi mowią Nie naszego to Woiewodztwa Człowiek. Potym iak wziął co raz to bardziey wrzeszczec. Ia mu mowię Panie Bracie Niepotrzebuiemy tu Tywona Iest to tu Mieysce Woiewodztwa krakowskiego albo WSC spokoynie stoy albo ustąp. Osunął się na mnie. począł fukać. Wolno mi
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 244
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, niż łupi; Wprzód, niż skórę przedaje, położy niedźwiedzia Strzelec; ani z nią jaja, ani jedzą śledzia. Tamten przegrał w Lublinie, ten nie tylko wiana, Ale i żony nie wziął. Najlepsza wytrwana. 389. KĘDY ZŁOTO MÓWI, NIC NIE WAŻĄ RACJE
Milcz, dziadu w szarej sukni, nie wrywaj w rzecz panu! Więcej u niego wyńdzie do kuchnie szafranu Niż u ciebie do stajnie siana; nie zawiodę, Choćbyś jeszcze przydał tę długą, siwą brodę. On, choć jeszcze bez wąsa na gębie, mniejsza to, Ale wina dostatek, jeść daje bogato. Byś był Katonem w radzie, Cyceronem w
, niż łupi; Wprzód, niż skórę przedaje, położy niedźwiedzia Strzelec; ani z nią jaja, ani jedzą śledzia. Tamten przegrał w Lublinie, ten nie tylko wiana, Ale i żony nie wziął. Najlepsza wytrwana. 389. KĘDY ZŁOTO MÓWI, NIC NIE WAŻĄ RACJE
Milcz, dziadu w szarej sukni, nie wrywaj w rzecz panu! Więcej u niego wyńdzie do kuchnie szafranu Niż u ciebie do stajnie siana; nie zawiodę, Choćbyś jeszcze przydał tę długą, siwą brodę. On, choć jeszcze bez wąsa na gębie, mniejsza to, Ale wina dostatek, jeść daje bogato. Byś był Katonem w radzie, Cyceronem w
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 231
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i zwyczajnie w Klasztorach żywot swój prowadzą/ jako o tym niżej powiem. Rozdział IV.
Mufty nie ma żadnej Jurysdykciej nad Imaniami, w tym co do rządu należy/ gdyż u nich niemasz żadnej starszyny/ ani zwierzchności w Kościele/ każdy jest najstarszy w swojej Parafiej/ i niemoże mu się nikt w rządu wrywać. Co zaś względem świeckich rzeczy/ i występków/ podlegają świeckiej zwierzchności.
Ludzie Duchowni i Prawni/ w wielkim są u Turków poszanowaniu/ jako snadno poznać z tytułów co im Cesarz daje/ kiedy do nich pisze/ albo Ordynans jaki posyła/ takich albowiem słów zażywa: Wy co jesteście sławą Sędziów/ i ludzi mądrych
y zwyczaynie w Klasztorách żywot swoy prowádzą/ iáko o tym niżey powiem. Rozdźiał IV.
Mufty nie ma żadney Iurisdikciey nad Imaniami, w tym co do rządu należy/ gdyż v nich niemász żadney starszyny/ áni zwierzchnośći w Kośćiele/ kożdy iest naystárszy w swoiey Páráfiey/ y niemoże mu się nikt w rządu wrywáć. Co záś względem świeckich rzeczy/ y występkow/ podlegáią świeckiey zwierzchnośći.
Ludźie Duchowni y Práwni/ w wielkim są v Turkow poszánowániu/ iáko snádno poznáć z tytułow co im Cesarz dáie/ kiedy do nich pisze/ álbo Ordináns iáki posyłá/ tákich álbowiem słow záżywá: Wy co iesteśćie słáwą Sędźiow/ y ludźi mądrych
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 137
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
jakich w wojsku swojem Ma hetmanów, bo nieraz dali się znać twojem”.
XLI.
Tak rzekł serdeczny młodzian i jeszcze miał więcej Przydać, ale gniewliwy Agramant co prędzej Przerywa; ogniem mu twarz i skronie pałają, Oczy szczere płomienie na wierzch wymiatają. „Upór - mówi - z głupstwem jest w tobie pomieszany, Wrywasz się w rzecz, do której nie jesteś przyzwany; Bo któż twej rady pragnął? Skądeć to urosło, Że cię politowanie tu jakieś przyniosło? PIEŚŃ LXI.
XLII.
Rada, którą mi dajesz, jeżeli pochodzi Z miłości, co ją w sercu twem życzliwość rodzi, Ja nie wiem; lecz z Orlandem ponieważ cię
jakich w wojsku swojem Ma hetmanów, bo nieraz dali się znać twojem”.
XLI.
Tak rzekł serdeczny młodzian i jeszcze miał więcej Przydać, ale gniewliwy Agramant co pręcej Przerywa; ogniem mu twarz i skronie pałają, Oczy szczere płomienie na wierzch wymiatają. „Upór - mówi - z głupstwem jest w tobie pomieszany, Wrywasz się w rzecz, do której nie jesteś przyzwany; Bo któż twej rady pragnął? Skądeć to urosło, Że cię politowanie tu jakieś przyniosło? PIEŚŃ LXI.
XLII.
Rada, którą mi dajesz, jeżeli pochodzi Z miłości, co ją w sercu twem życzliwość rodzi, Ja nie wiem; lecz z Orlandem ponieważ cię
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 237
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905