złodzieje, by zbojnicy Nie skradli, a złajnicy Niech koło domu biegają A niech darmo nie szczekają,
Tylko szczegolnie na tego, Ktoby chciał dość skarbu mego. Sowo nie hukaj w tym sadzie, Panna moja spać się kładzie.
Twoje noty nieszczęśliwe Przerażą serce lękliwe. Ba i ty stary kogucie, Daj pokoj wrzaskliwej nucie,
Gołąbku nie gruchaj w bani, Snu nie przerywaj mej pani. Odłoż na czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie
złodzieje, by zbojnicy Nie skradli, a złajnicy Niech koło domu biegają A niech darmo nie szczekają,
Tylko szczegolnie na tego, Ktoby chciał dość skarbu mego. Sowo nie hukaj w tym sadzie, Panna moja spać się kładzie.
Twoje noty nieszczęśliwe Przerażą serce lękliwe. Ba i ty stary kogucie, Daj pokoj wrzaskliwej nucie,
Gołąbku nie gruchaj w bani, Snu nie przerywaj mej pani. Odłoż na czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Boćwiny po litewsku, po naszemu ćwikły, Same tylko fijory, sałaty, karczochy. Nie ma nic Kampanija, nic nie mają Włochy. Gdyby obiad bez chleba, wety bez obiadu Uszły, zaraz bym się jął tych panów przykładu.
Nic go we dnie, nic w nocy ze snu nie ocuci, Nie gędzie wrzaskliwa gęś, nie pieją koguci; Bydła nie masz żadnego: precz gnój, precz folwarki! Melodyjne słowiki, cukrowe kanarki (Nie zawszeć się wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi,
Boćwiny po litewsku, po naszemu ćwikły, Same tylko fijory, sałaty, karczochy. Nie ma nic Kampanija, nic nie mają Włochy. Gdyby obiad bez chleba, wety bez obiadu Uszły, zaraz bym się jął tych panów przykładu.
Nic go we dnie, nic w nocy ze snu nie ocuci, Nie gędzie wrzaskliwa gęś, nie pieją koguci; Bydła nie masz żadnego: precz gnój, precz folwarki! Melodyjne słowiki, cukrowe kanarki (Nie zawszeć się wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 334
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na świecie zostały. Świadczę wami, o wierzby, co nad brzegi tymi Stoicie równym rzędem, jeszcze maluchnymi Rączkami żem ja tu z was gałązki łamała, A z nich długie piszczałki sobie wykrącała. I wy, wierzby, byłyście kiedyś boginiami, Teraz wód pilnujecie, stojąc nad brzegami. Żaby tylko koło was wrzaskliwe dukają Abo chłopięta raków pod wami szukają. Sameście sobie winny, niebogi, w tej mierze, Boście wy w Palladzinym były fraucymerze I miedzy przedniejszymi pannami was miała, I śpiewania, i wszelkich muzyk nauczała. Aleście wy darów jej zażyć nie umiały, Boście się przed lada kim sławić nimi chciały.
na świecie zostały. Świadczę wami, o wierzby, co nad brzegi tymi Stoicie równym rzędem, jeszcze maluchnymi Rączkami żem ja tu z was gałązki łamała, A z nich długie piszczałki sobie wykrącała. I wy, wierzby, byłyście kiedyś boginiami, Teraz wód pilnujecie, stojąc nad brzegami. Żaby tylko koło was wrzaskliwe dukają Abo chłopięta raków pod wami szukają. Sameście sobie winny, niebogi, w tej mierze, Boście wy w Palladzinym były fraucymerze I miedzy przedniejszymi pannami was miała, I śpiewania, i wszelkich muzyk nauczała. Aleście wy darów jej zażyć nie umiały, Boście się przed leda kim sławić nimi chciały.
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 81
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
/ i bagnisk/ gdzie przeprawowały się nasze chorągwie obrócił/ aby tak i w oczy i z tyłu wojsko nasze (jakoż i tak uczynili) gromili. Niżeli nieprzyjacielskie wojsko K. I. M. zoczył/ z tyłu to jest z tamtę stronę przeprawy na błotach/ między wozami w taborze/ zgiełk i wołanie wrzaskliwe się wszczęło/ czym przerażona wojska część nie przeprawiona jeszcze/ na drugą stronę za Królem I. M. słysząc nieprzyjaciela nad sobą/ poskoczyła się impetem ku niemu. Tam niewiedzieć jakim nieszczęściem (abowiem różnym ten szwank przypisują) chorągwie nasze od wozów i miasteczka/ już żołnierzem opatrzonego/ odsadżywszy się/ pozostawiwszy do tego
/ y bágnisk/ gdźie przepráwowáły się násze chorągwie obrocił/ áby ták y w ocży y z tyłu woysko násze (iákoż y ták vcżynili) gromili. Niżeli nieprzyiaćielskie woysko K. I. M. zocżył/ z tyłu to iest z támtę stronę przepráwy ná błotách/ między wozámi w taborze/ zgiełk y wołánie wrzaskliwe się wszcżęło/ cżym przeráżona woyská cżęść nie przepráwiona ieszcże/ ná drugą stronę zá Krolem I. M. słysząc nieprzyiaćielá nád sobą/ poskocżyłá się impetem ku niemu. Tám niewiedźieć iákim nieszcżęśćiem (ábowiem rożnym ten szwánk przypisuią) chorągwie násze od wozow y miastecżká/ iuż żołnierzem opátrzonego/ odsádżiwszy się/ pozostáwiwszy do tego
Skrót tekstu: PastRel
Strona: B2
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
z radością czy z trwogą, Nie wiemże, zawsze z krzykiem; cicho ani mogą. Po jednemu łabędzie, po dwu, jako mniszy; Rzadki jednak na świecie śpiewając go słyszy. Przykrzą się kawki ludzkim uszom, kiedy krzyczą; Delektują łabędzie pieśni swych słodyczą. Do czegóż przypodobać mam obu tych ptaków — Tamtych wrzaskliwą kupę, tych dwu, trzech śpiewaków? Maluj, diable, sejmiki, gdzie siadszy w kościele, Sami nie wiedząc przy czym, drą szlachta gardziele: Jako kiedy kto oraz z drzewa kawy w stadzie Spłoszy, porywają się z hałasem na sadzie. Przecież te, choć dobrego nic krzykiem nie sprawią, Wszytkie jednym koncentem
z radością czy z trwogą, Nie wiemże, zawsze z krzykiem; cicho ani mogą. Po jednemu łabędzie, po dwu, jako mniszy; Rzadki jednak na świecie śpiewając go słyszy. Przykrzą się kawki ludzkim uszom, kiedy krzyczą; Delektują łabędzie pieśni swych słodyczą. Do czegóż przypodobać mam obu tych ptaków — Tamtych wrzaskliwą kupę, tych dwu, trzech śpiewaków? Maluj, diable, sejmiki, gdzie siadszy w kościele, Sami nie wiedząc przy czym, drą szlachta gardziele: Jako kiedy kto oraz z drzewa kawy w stadzie Spłoszy, porywają się z hałasem na sadzie. Przecież te, choć dobrego nic krzykiem nie sprawią, Wszytkie jednym koncentem
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 242
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
człeka: Na to godzi, do niego żebyś przerzekł słowo, Mając tysiąc na końcu języka gotowo. Rzeczesz mu: „Pomaga Bóg”, a on tobie każe Całować się w zadnią twarz i figę pokaże. I psa mijaj śpiącego na barłogu cicho: Jeżeli go obudzisz, pewnie na swe licho. Kto ma wrzaskliwą żonę, na jednym szkodować: Abo jej słuchać, abo gorzałki kupować. Inaczej się nie może prócz snu uspokoić, Więc że gorsza podpita, trzeba ją opoić. 451. NA TOŻ DRUGI RAZ
I ten śpiącego ojca budzi, kto mu syna Opłakanego długo co raz przypomina; Kiedy, która na sercu cokolwiek zastrupi,
człeka: Na to godzi, do niego żebyś przerzekł słowo, Mając tysiąc na końcu języka gotowo. Rzeczesz mu: „Pomaga Bóg”, a on tobie każe Całować się w zadnią twarz i figę pokaże. I psa mijaj śpiącego na barłogu cicho: Jeżeli go obudzisz, pewnie na swe licho. Kto ma wrzaskliwą żonę, na jednym szkodować: Abo jej słuchać, abo gorzałki kupować. Inaczej się nie może prócz snu uspokoić, Więc że gorsza podpita, trzeba ją opoić. 451. NA TOŻ DRUGI RAZ
I ten śpiącego ojca budzi, kto mu syna Opłakanego długo co raz przypomina; Kiedy, która na sercu cokolwiek zastrupi,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 270
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
okrutności Dokazujesz, który w niebie Jeszcze z wieków przejźrzał Ciebie?
Nie ta, która Go zrodziła, Ale miłość to sprawiła, Miłość narodu ludzkiego, Ta przyczyna węzłu tego.
A miluchne Dzieczko w żłobie Śpi smaczny sen o tej dobie; Smokce usta swej gębusie, Właśnie jakby ssał Matusię.
Pastuszkowie kołem stoją, Ci wrzaskliwe gajdki stroją, Są multanki, są piszczele, Są i prości skrzypiciele.
Różni różnie służą Bogu, Ten na głośnym trąbi rogu; Którzy kiedy tak śpiewali, Trzej Królowie przyjechali. TRZEJ KRÓLOWIE
Z kraju świata, ode Wschodu, Jadą Mędrcy do narodu Obcej strony, chcąc nowego Witać Króla żydowskiego.
Dniem i nocą pośpieszają
okrutności Dokazujesz, ktory w niebie Jeszcze z wiekow przejźrzał Ciebie?
Nie ta, która Go zrodziła, Ale miłość to sprawiła, Miłość narodu ludzkiego, Ta przyczyna węzłu tego.
A miluchne Dzieczko w żłobie Śpi smaczny sen o tej dobie; Smokce usta swej gębusie, Właśnie jakby ssał Matusię.
Pastuszkowie kołem stoją, Ci wrzaskliwe gajdki stroją, Są multanki, są piszczele, Są i prości skrzypiciele.
Różni różnie służą Bogu, Ten na głośnym trąbi rogu; Którzy kiedy tak śpiewali, Trzej Królowie przyjechali. TRZEJ KRÓLOWIE
Z kraju świata, ode Wschodu, Jadą Mędrcy do narodu Obcej strony, chcąc nowego Witać Krola żydowskiego.
Dniem i nocą pośpieszają
Skrót tekstu: TwarKKolOkoń
Strona: 328
Tytuł:
Kolebka Jezusowa. Pasterze. Trzej królowie
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1632 a 1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1635
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
wyszywają krzyże, Sypią się z kancelarii listy przypowiedne Na żelaznych usarzów i pancernych jedne, Drugie na pieszych albo woluntaryjusze. A że nie zażywano już naonczas kusze, Wszyscy do ręcznej strzelby, do kul i do prochu! A on główny gospodarz, nie dosiawszy grochu, Zdjąwszy z ściany, dziadowskie każe zszywać toki, I wrzaskliwe z szyszaków powygania kwoki, Rzekłbyś, że Lemno drugie, gdzie na poły nadzy Obrzymi, straszne ścierwy ubrukawszy w sadzy, I Brontes, i Styropes z dużym Piragmotem Na przemiany, kowadła ciężkim tłuką młotem. Lecz jeszcze na posiłki wyciągamy oczy: Bo nam tej gry pomogą sąsiedzi ochoczy. Ociec święty obiecał,
wyszywają krzyże, Sypią się z kancellaryi listy przypowiedne Na żelaznych usarzów i pancernych jedne, Drugie na pieszych albo woluntaryjusze. A że nie zażywano już naonczas kusze, Wszyscy do ręcznej strzelby, do kul i do prochu! A on główny gospodarz, nie dosiawszy grochu, Zdjąwszy z ściany, dziadowskie każe zszywać toki, I wrzaskliwe z szyszaków powygania kwoki, Rzekłbyś, że Lemno drugie, gdzie na poły nadzy Obrzymi, straszne ścierwy ubrukawszy w sadzy, I Brontes, i Styropes z dużym Piragmotem Na przemiany, kowadła ciężkim tłuką młotem. Lecz jeszcze na posiłki wyciągamy oczy: Bo nam tej gry pomogą sąsiedzi ochoczy. Ociec święty obiecał,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 55
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
samym ręka mur stawiany; Ten morskie przednie wody wstraca/ i bałwany Wodne najraźniej kruszy. tam ista wbieżała: Dziwna jakby to było? po prostu wzleciała/ I swe zadawszy na wiatr piórka samoródne/ Ptaszek żałosny tarł się o powierzchnie wodne. Który gdy lata/ głosek jakiś żałościwy/ I smutny przechodzi mu przez nosek wrzaskliwy. Ten niemego dopadszy ciała/ i zimnego/ Obłapiwszy nowemi piórki najmilszego/ Twardym noskiem na zimno daremnie całował. Czy czuł? czy poruszane falami skazował Lice Ceiks? wątpiono. aleć czuł jak trzeba. Szli zatym oba w ptaszki za litością nieba. W których przygodom tymże trwa miłość poddana: Anie w ptastwie
samym ręka mur stáwiány; Ten morskie przednie wody wstraca/ y bałwány Wodne nayraźniey kruszy. tám ista wbieżáłá: Dźiwna iákby to było? po prostu wzlećiałá/ Y swe zádawszy ná wiátr piorká samorodne/ Ptaszek żałosny tarł się o powierzchnie wodne. Ktory gdy lata/ głosek iákiś żałośćiwy/ Y smutny przechodźi mu przez nosek wrzaskliwy. Ten niemego dopadszy ćiáłá/ y źimnego/ Obłápiwszy nowemi piorki naymilszego/ Twárdym noskiem na źimno dáręmnie cáłował. Czy czuł? czy poruszane falámi skázował Lice Ceix? wątpiono. aleć czuł iák trzebá. Szli zátym obá w ptaszki zá litością niebá. W ktorych przygodom tymże trwa miłość poddána: Anie w ptastwie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 291
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
łódce zniesc kołyski Którą uchodził; do swej ściągnął wioski I tam spoczywał od Kapuj bliski Uboliwając na powszechne troski. W tym gdy Siepacze, co im przez swe spiski Dał Triumvirat; rozkaz prawie Boski Nad wszytkich innych szukać Cicerona Zbliżą się ku wsi, kruków moc Zjawiona. LXVI. Którzy do jego wlatując pokoju Sen mu wrzaskliwym rozerwą krakaniem, I kołdrę nosem, co był znak zaboju Zwlekając z grzbietu, opadają na niem. Aż słudzy, którzy spali przy podwoju Tym dziwem zdjęci, porwą go z posłaniem, I na lektykę zanioższy hałasem Gęstym ku morzu uwodzą go lasem. LXVII. Ale Oprawcy gdy się wszędzie wrażą I dowodniej się, o
łodce zniesc kołyski Ktorą uchodził; do swey sciągnął wioski I tam spoczywał od Kapuy bliski Uboliwaiąc na powszechne troski. W tym gdy Siepacze, co im przez swe spiski Dał Triumvirat; rozkaz prawie Boski Nad wszytkich innych szukac Cicerona Zbliżą się ku wsi, krukow moc ziawiona. LXVI. Ktorzy do iego wlatuiąc pokoiu Sen mu wrzaskliwym rozerwą krakaniem, I kołdrę nosem, co był znak zaboiu Zwlekaiąc z grzbietu, opadaią na niem. Asz słudzy, ktorzy spali przy podwoiu Tym dziwem zdięci, porwą go z posłaniem, I na lektykę zanioższy hałasem Gęstym ku morzu uwodzą go lasem. LXVII. Ale Oprawcy gdy się wszędzie wrażą I dowodniey się, ó
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 175
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693