dbał/ choć tego masz siła/ Cnota Magnes/ do ciebie ta mię powabiła. Teraz plac/ teraz masz czas/ płacić mi nie chęci: Odległego w miłości mający w pamięci. Jeśli przykra tęsknica zafrasujeć głowę: Masz w ręku Gospodarskie zabawki domowe: Możesz nabiałów dojrzeć. Lecz iż lzejsza pono Cienkim wartkie osnujesz Jedwabiem wrzeciono. Lub Pacierz który miłszy Bogu przy kądzieli Zmowisz; niż maloważny odprawiać w pościeli. Na cóż słowa: Już wdrogę nieodmienną jadę/ W ręce Boskie wraz z tobą/ wszytko dobro kładę. Tym się ciesz/ iże wojna dokończyć się może/ Prędko w Ojczyźnie naszej/ co zdarz mocny Boże. A ja jako
dbał/ choć tego masz śiłá/ Cnotá Mágnes/ do ciebie tá mię powabiłá. Teraz plác/ teraz mász czás/ płáćić mi nie chęći: Odległego w miłośći máiący w pámięći. Ieśli przykra tęsknica záfrásuieć głowę: Masz w ręku Gospodárskie zabawki domowe: Możesz nabiałow doyrzeć. Lecz iż lzeysza pono Cienkim wartkie osnuiesz Iedwabiem wrzećiono. Lub Paćierz ktory miłszy Bogu przy kądźieli Zmowisz; niż máłoważny odprawiać w pośćieli. Ná cosz słowá: Iuż wdrogę nieodmięnną iádę/ W ręce Boskie wraz z tobą/ wszytko dobro kłádę. Tym się ćiesz/ iże woyná dokończyć się może/ Prędko w Oyczyźnie nászey/ co zdarz mocny Boże. A ia iáko
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 183
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Już zapomnieli, gdy w wczasach domowych
Macie rozkoszy i wszelkie dostatki U zacnej matki.
Tam ci byt dobry, tam pieszczoty macie, Których beze mnie, bracia zażywacie. Ale najbarziej niemiło mi na cię, Najstarszy bracie.
Wiem, żeś buzdygan powiesił na ścienie, Karwasz pod ławą, a przy cudzej żenie Dźwigasz wrzeciono i zwijasz osnowy Herkules nowy.
Choć kędykolwiek muzyka krzyknęła, Choć piękna para wprzody się wymknęła, Choć za nią orszak zaczyna wesoło Taneczne koło,
Ty barziej wina, miłością spojony Wzrok w pięknym ciele trzymasz utopiony A cicho puszczasz w ucho ulubione Słówka pieszczone.
Wtym zacny brodus, czeladka życzliwa, Panny służbiste i baba złośliwa
Już zapomnieli, gdy w wczasach domowych
Macie rozkoszy i wszelkie dostatki U zacnej matki.
Tam ci byt dobry, tam pieszczoty macie, Ktorych beze mnie, bracia zażywacie. Ale najbarziej niemiło mi na cię, Najstarszy bracie.
Wiem, żeś buzdygan powiesił na ścienie, Karwasz pod ławą, a przy cudzej żenie Dźwigasz wrzeciono i zwijasz osnowy Herkules nowy.
Choć kędykolwiek muzyka krzyknęła, Choć piękna para wprzody się wymknęła, Choć za nią orszak zaczyna wesoło Taneczne koło,
Ty barziej wina, miłością spojony Wzrok w pięknym ciele trzymasz utopiony A cicho puszczasz w ucho ulubione Słowka pieszczone.
Wtym zacny brodus, czeladka życzliwa, Panny służbiste i baba złośliwa
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 356
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
będziesz, prędko osądzim się sami, Bo ja na jeden z twoich tysiąc ci przywiodę Tych, co wielką od białej płci ponieśli szkodę. Kto, że nie wspomnię starszych Adamów, Samsonów, Od niewiast oszukanych mądrych Salomonów, Kto mężnego Alcyda tak umiał uchodzić, Że się w jego walecznej ręce mogło zgodzić Przy okrutnej buławie wrzeciono strugane A mitra kryła włosy uperfumowane? Kto chytrego Ulissa, co i ulubionej Ojczyzny i cnotliwej zapomniawszy żony Od Kalipsy zmatany, śmiertelny z boginią Mieszkać musiał a potym trafił zaś na inną,
Co władzą i nad samym przyrodzeniem miała I jego mu żołnierze w zwierze obracała. Kto proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę
będziesz, prędko osądzim się sami, Bo ja na jeden z twoich tysiąc ci przywiodę Tych, co wielką od białej płci ponieśli szkodę. Kto, że nie wspomnię starszych Adamow, Samsonow, Od niewiast oszukanych mądrych Salomonow, Kto mężnego Alcyda tak umiał uchodzić, Że się w jego walecznej ręce mogło zgodzić Przy okrutnej buławie wrzeciono strugane A mitra kryła włosy uperfumowane? Kto chytrego Ulissa, co i ulubionej Ojczyzny i cnotliwej zapomniawszy żony Od Kalipsy zmatany, śmiertelny z boginią Mieszkać musiał a potym trafił zaś na iną,
Co władzą i nad samym przyrodzeniem miała I jego mu żołnierze w zwierze obracała. Kto proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 382
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, padwany, ale te subtelne I mądre gadki: a toć jest twojego Własna potrawa rozumu bystrego I wolisz takie rzeczy niż wspomnione, Dla chciwej ludzkiej żądze odłożone, Na marną szczęścia płochego zapłatę, Świetne bławaty i kruszce bogate. Wiadomem dobrze, o zacna matrono! Żeś nie z tych liczby, dla których wrzeciono
I igła tylko; ciebie twój wspaniały Huraor, ciebie twe cnoty porównały Z tymi, którym więc poważniejsze sprawy I dowcipniejsze smakują zabawy. Tegoś ty drzewa roszczka, co w ojczystym Gruncie głęboko wzrosło a krzewistym Wierchem się wznosi, tam kędy ma cnota Między gwiazdami stanowisko złota. Jak dom twój zacny, jako zacne domy
, padwany, ale te subtelne I mądre gadki: a toć jest twojego Własna potrawa rozumu bystrego I wolisz takie rzeczy niż wspomnione, Dla chciwej ludzkiej żądze odłożone, Na marną szczęścia płochego zapłatę, Świetne bławaty i kruszce bogate. Wiadomem dobrze, o zacna matrono! Żeś nie z tych liczby, dla ktorych wrzeciono
I igła tylko; ciebie twoj wspaniały Huraor, ciebie twe cnoty porownały Z tymi, ktorym więc poważniejsze sprawy I dowcipniejsze smakują zabawy. Tegoś ty drzewa roszczka, co w ojczystym Gruncie głęboko wzrosło a krzewistym Wierchem się wznosi, tam kędy ma cnota Między gwiazdami stanowisko złota. Jak dom twoj zacny, jako zacne domy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 392
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Równe miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z bliźnięty, Tylko mi pofortuni umysł przedsięwzięty
moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Rowne miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z bliźnięty, Tylko mi pofortuni umysł przedsięwzięty
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 447
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
co go doznać możesz, nie poważasz sromu; Idź tedy — ale lepiej było siedzieć w domu. O SOBIE
Nie tyle Puszcza Niepołomska zwierza, Nie tyle ordy janczarskie żołnierza, Nie tyle pszczółek ukraińskie ule, Nie tyle włoskich kortegian gondule, Nie tyle babskich strzał krymskie sajdaki, Nie tyle gwoździ indyjskie karaki, Nie tyle wrzecion brabanckie kądziele, Nie tyle kółek młyn, co jedwab miele, Nie tyle śledzi od północy morze, Nie tyle różnych barw tęcza i zorze, Nie tyle Loret toczonych pacierzy, Nie tyle Wiedeń sieci i obierzy, Nie tyle gdański port łasztów tatarki, Nie tyle książek frankfurtskie jarmarki, Nie tyle wiosna kwiatków, lato kłosów
co go doznać możesz, nie poważasz sromu; Idź tedy — ale lepiej było siedzieć w domu. O SOBIE
Nie tyle Puszcza Niepołomska zwierza, Nie tyle ordy janczarskie żołnierza, Nie tyle pszczółek ukraińskie ule, Nie tyle włoskich kortegian gondule, Nie tyle babskich strzał krymskie sajdaki, Nie tyle gwoździ indyjskie karaki, Nie tyle wrzecion brabanckie kądziele, Nie tyle kółek młyn, co jedwab miele, Nie tyle śledzi od północy morze, Nie tyle różnych barw tęcza i zorze, Nie tyle Loret toczonych pacierzy, Nie tyle Wiedeń sieci i obierzy, Nie tyle gdański port łasztów tatarki, Nie tyle książek frankfortskie jarmarki, Nie tyle wiosna kwiatków, lato kłosów
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 7
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na gadki tej wieczornej chwile I na wieśniackie wiedzie krotofile! Szczęśliwa kądziel, którą ty całujesz, I nici, które ustami zwięzujesz! To złote runo, które kolchidzkiego Króla chwaliły gaje i którego Jazon z rycerzów inszych dostał wiela, Byłaby godna ręku twych kądziela; Strzały miłości z żeleźcem złoconem Byłoby godne palców twych wrzecionem. Mogłaby Juno pomóc prząść kądziele, Wszak była babą dla zdrady Semele, I Ceres, wziąwszy babi łupież siny, W jakim szukała zgubnej Próżerpiny; Gdyby za cnoty, którymi ukrócił Herkules dziwy, na świat się powrócił, Snadź by zamienił z tobą z dobrą wolą Broń swą za kądziel prędzej niż z Ijolą;
na gadki tej wieczornej chwile I na wieśniackie wiedzie krotofile! Szczęśliwa kądziel, którą ty całujesz, I nici, które ustami zwięzujesz! To złote runo, które kolchidzkiego Króla chwaliły gaje i którego Jazon z rycerzów inszych dostał wiela, Byłaby godna ręku twych kądziela; Strzały miłości z żeleźcem złoconem Byłoby godne palców twych wrzecionem. Mogłaby Juno pomóc prząść kądziele, Wszak była babą dla zdrady Semele, I Ceres, wziąwszy babi łupież siny, W jakim szukała zgubnej Prozerpiny; Gdyby za cnoty, którymi ukrócił Herkules dziwy, na świat się powrócił, Snadź by zamienił z tobą z dobrą wolą Broń swą za kądziel prędzej niż z Ijolą;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 244
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
czuję w swym błędzie: Nie len-ci ona, nie konopie przędzie, Nie nić, nie przędzę, lecz z tego nawicia Kręcisz, dziewczyno, miarę mego życia. Moje usługi są-ć miasto kądziele Na twej buczności nawite krężele, Które przęślicą łaski twojej wspiera, A członek gniewu, niełaski, rozdziera; Wrzeciono wartkie są twoje odmiany, Którymi bywam jak kłębek miotany, A co-ć do prace przyświeca łuczywo, Są moje ognie, co mię pieką żywo. O, nie piekielna, lecz miłości Parko, Dni moich pani i zdrowia szafarko, Jeśli ratunek myślisz dać gotowy, Prządź jak najdłuższe nici tej osnowy, Bo im
czuję w swym błędzie: Nie len-ci ona, nie konopie przędzie, Nie nić, nie przędzę, lecz z tego nawicia Kręcisz, dziewczyno, miarę mego życia. Moje usługi są-ć miasto kądziele Na twej buczności nawite krężele, Które przęślicą łaski twojej wspiera, A członek gniewu, niełaski, rozdziera; Wrzeciono wartkie są twoje odmiany, Którymi bywam jak kłębek miotany, A co-ć do prace przyświeca łuczywo, Są moje ognie, co mię pieką żywo. O, nie piekielna, lecz miłości Parko, Dni moich pani i zdrowia szafarko, Jeśli ratunek myślisz dać gotowy, Prządź jak najdłuższe nici tej osnowy, Bo im
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 245
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
— panie, Insza książęta, insza szlachta i ziemianie; Szkoda o tym najmniejszej i wam czynić wzmianki, Zawsze większa u księżny niźli u ziemianki. Wszytko wielkie za wielkim iść powinno rodem, Na przykopę z więciorkiem, na Wisłę z niewodem; Wronka według achtela, a gdzie przewiercono Czopowi, darmo wtykasz w tę dziurę wrzeciono. Nie rodzą klacze kotów ani koni kotki; Serca książętom, księżnom przestrzeńsze są spodki.” 418. DYSKURS O KURWACH
W Wiedniu czyli w Paryżu, owo w kraju obcem, Szlachcic polski, z hajdukiem mieszkając i z chłopcem, O dziewkę (bo tam po to, aż mówić sromota, Jeżdżą naszy)
— panie, Insza książęta, insza szlachta i ziemianie; Szkoda o tym najmniejszej i wam czynić wzmianki, Zawsze większa u księżny niźli u ziemianki. Wszytko wielkie za wielkim iść powinno rodem, Na przykopę z więciorkiem, na Wisłę z niewodem; Wronka według achtela, a gdzie przewiercono Czopowi, darmo wtykasz w tę dziurę wrzeciono. Nie rodzą klacze kotów ani koni kotki; Serca książętom, księżnom przestrzeńsze są spodki.” 418. DYSKURS O KURWACH
W Wiedniu czyli w Paryżu, owo w kraju obcem, Szlachcic polski, z hajdukiem mieszkając i z chłopcem, O dziewkę (bo tam po to, aż mówić sromota, Jeżdżą naszy)
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 367
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dobrowolnie padnie.
M. Jako żaden stan ludzki nie wydoła temu, By się odjął gładkości jarzmu przyjemnemu, Niemniej i stan rycerski hołduje miłości Ani się chlubić może z swej doskonałości. Jak rycerz, tak filozof już tu prostakami, Co mogę tysiącznymi dowieść przykładami. Jeżeli i Herkules on niezwyciężony, Porzuciwszy buławę, bawi się wrzeciony I przed którym Asia wielka niegdy drżała, Wielkiego Aleksandra miłość opętała; Nawet jeśli bogowie sami podlegali Miłości i dla niej się rożnie przemieniali: Sam Jowisz władogromy raz w wołu białego Dla Europy, to zasię w łabęcia ślicznego Dla urodziwej Ledy. Nuż sam mistrz mądrości, Apollo, jako szalał dla zbytniej miłości, Jako gonił
dobrowolnie padnie.
M. Jako żaden stan ludzki nie wydoła temu, By się odjął gładkości jarzmu przyjemnemu, Niemniej i stan rycerski hołduje miłości Ani się chlubić może z swej doskonałości. Jak rycerz, tak filozof już tu prostakami, Co mogę tysiącznymi dowieść przykładami. Jeżeli i Herkules on niezwyciężony, Porzuciwszy buławę, bawi się wrzeciony I przed ktorym Asia wielka niegdy drżała, Wielkiego Aleksandra miłość opętała; Nawet jeśli bogowie sami podlegali Miłości i dla niej się rożnie przemieniali: Sam Jowisz władogromy raz w wołu białego Dla Europy, to zasię w łabęcia ślicznego Dla urodziwej Ledy. Nuż sam mistrz mądrości, Apollo, jako szalał dla zbytniej miłości, Jako gonił
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 243
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911