Szelutta pojechawszy do Ossolińskiego, chorążego liwskiego, a o wszystkim i o moich zaręczynach dowiedziawszy się, powrócił do Wołczyna i zaraz z wielkim żalem, i dziwnymi kłamstwami poszedł do księcia kanclerza oskarżając mię. Barzo się książę kanclerz rozgniewał i gdy brat mój pułkownik przyszedł na pokoje, książę go obaczywszy w taką złość wpadł, że wrzeszczał, łając mię i szkalując, i żadnej nie przyjmując justyfikacji. Poszedł odgłos po całej Litwie, że jakobym ja, będąc posłanym od księcia z Szeluttą do domu chorążego liwskiego, zdradziłem Szeluttę i zamiast jego siebie rekomendowałem, a zatem, że z owych wielkich księcia kanclerza faworów w wielką u niego niełaskę wpadł
Szelutta pojechawszy do Ossolińskiego, chorążego liwskiego, a o wszystkim i o moich zaręczynach dowiedziawszy się, powrócił do Wołczyna i zaraz z wielkim żalem, i dziwnymi kłamstwami poszedł do księcia kanclerza oskarżając mię. Barzo się książę kanclerz rozgniewał i gdy brat mój pułkownik przyszedł na pokoje, książę go obaczywszy w taką złość wpadł, że wrzeszczał, łając mię i szkalując, i żadnej nie przyjmując justyfikacji. Poszedł odgłos po całej Litwie, że jakobym ja, będąc posłanym od księcia z Szeluttą do domu chorążego liwskiego, zdradziłem Szeluttę i zamiast jego siebie rekomendowałem, a zatem, że z owych wielkich księcia kanclerza faworów w wielką u niego niełaskę wpadł
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 358
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
był tak dziwny. Plato Filozof nazwał Człeka kurem oskubanym z pierza.
Bo mu nad nosem Nie wisiał z włosem Kosmyk przeciwny:
O próżne mody Pełne niezgody w plecach i w głowie,
Niwczym się zgodzić Ni w równi chodzić Niechcą Lechowie.
Patrz na Sejmiki, Aż tam okrzyki Hałasy, fuki;
Kto wrzeszczał wiele, DUCHOWNE.
Choć o nic śmiele, Dokazał sztuki.
Toż i na Sejmie, Gdy kogo zdejmie Grosz albo pycha,
Wnet całej Radzie Stojąc na zdradzie, z toru ją z pycha,
Nieraz strapiony Polskiej Korony Senat się chwieje,
Gdy dla złych wrzasków, Ojczystych blasków Traci nadzieje: Niesłuszne dla korupcyj albo
był ták dźiwny. Pláto Filozof názwał Człeká kurem oskubánym z pierza.
Bo mu nád nosem Nie wiśiał z włosem Kosmyk przećiwny:
O prożne mody Pełne niezgody w plecach y w głowie,
Niwczym się zgodźić Ni w rowni chodźić Niechcą Lechowie.
Pátrz ná Seymiki, Aż tám okrzyki Háłásy, fuki;
Kto wrzeszczał wiele, DVCHOWNE.
Choć o nic śmiele, Dokazał sztuki.
Toż y ná Seymie, Gdy kogo zdeymie Grosz albo pychá,
Wnet cáłey Rádźie Stoiąc ná zdrádźie, z toru ią z pycha,
Nieraz strapiony Polskiey Korony Senat się chwieie,
Gdy dla złych wrzaskow, Oyczystych bláskow Tráći nádźieie: Niesłuszne dla korrupcyi álbo
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 56
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
znać kiedyś ten to arcybiskup przy dobrej myśli pijąc przez zdrowie królewicza IMci, rzekł: »Bodaj zdrów rósł w łasce Bożej a ja żebym tego doczekał, abym włożył koronę na głowę jego!«. Zaczym nie szło to zatym, aby to miał rozumieć bez wolnej elekcji, boby był pewnie nie wrzeszczał o tej tajemnicy, ale to się rozumiało w ten czas, co się zwykło rozumieć zawsze, gdy owo potomstwu panów naszych życzemy zdrowia, życzemy pewnie zaraz potym i tego, aby było godne za wolną elekcją naszą stolice królestwa naszego. Bo kiedyby nie było tej nadzieje, żeby synowie panów naszych nie mieli być subiecta
znać kiedyś ten to arcybiskup przy dobrej myśli pijąc przez zdrowie królewica JMci, rzekł: »Bodaj zdrów rósł w łasce Bożej a ja żebym tego doczekał, abym włożył koronę na głowę jego!«. Zaczym nie szło to zatym, aby to miał rozumieć bez wolnej elekcyej, boby był pewnie nie wrzeszczał o tej tajemnicy, ale to się rozumiało w ten czas, co się zwykło rozumieć zawsze, gdy owo potomstwu panów naszych życzemy zdrowia, życzemy pewnie zaraz potym i tego, aby było godne za wolną elekcyą naszą stolice królestwa naszego. Bo kiedyby nie było tej nadzieje, żeby synowie panów naszych nie mieli być subiecta
Skrót tekstu: DyskZacCz_II
Strona: 364
Tytuł:
Dyskurs o zawziętych teraźniejszych zaciągach, skąd in Republica urosły, i o postępku sejmu 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
lesie grono Dziewek wodzić/ pamiętasz ty Faunusie ono: Jakom grał gdy był Bachus ukradł Ariadne Były jeśli pamiętasz tam piosnki nie żadne. FAV. Cóż mówisz/ nie pamiętam/ jeszczeć powiem więcej/ Zsiadł był Bachus z kotczego gnałemże co prędzej. Chcąc z nią umknąć tyś mi grał/ ale Bóg brzuchaty Wrzeszczał bieżąc za kotczem bojący się straty. Nibym ja był poczekał/ ale za kopyto Koniowi ciernie wpadło/ stanąłem sowito. Bachus mi to chciał płacić lecz takiej ochronie Maj dał miejsce: skorom rzekł/ wzbiegały się konie. SAT. Już ty poczni Marsja/ mnie już nogi drgają/ Już tylko rychło świśniesz
leśie grono Dziewek wodzić/ pámiętasz ty Faunuśie ono: Iákom grał gdy był Bachus ukradł Aryádne Były iesli pámiętasz tám piosnki nie żadne. FAV. Coż mowisz/ nie pámiętam/ iesczeć powiem więcey/ Zśiadł był Bachus z kotczego gnałemże co prędzey. Chcąc z nią umknąć tyś mi grał/ ále Bog brzucháty Wrzesczał bieżąc zá kotczem boiący sie stráty. Nibym ia był poczekał/ ale zá kopyto Koniowi ćiernie wpádło/ stánąłem sowito. Bachus mi to chćiał płáćić lecz tákiey ochronie May dał mieysce: skorom rzekł/ wzbiegáły sie konie. SAT. Iuż ty pocżni Marsya/ mnie iuż nogi drgáią/ Iuż tylko rychło świśniesz
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: Bv
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630
Wojsku będących criminaliter sądzili: że Hetman z Senatorami temi Kamieniec Turkom przedał, i Bronioskiego regestr tych przedawców himerycznych, w koło niosącego a casu z drugim Szlachcice zwa dzonego zabili, rozsiekali, i trupa jego w Koło Rycerskie przyniozszy, zawołali: tak będzie wszystkim co Kamieniec przedali; zapomniawszy że ten Bronioski na całą gębę wprzód wrzeszczał: Oto mam regestr, i czytać będę tych co Kamieniec przedali, samego Instrygatora żabili. Bóg zaś chciał oczywiście tę potwarz znieść i tych Potwarców z konfundować, co uczynił zaraz, bo gdy Pospolite ruszenie wyprawiło Posłów do Sobieskiego Hetmana pro perduelli go paskwilując. A Sobieski Nurandyna Sułtana palącego koło Lublina i Zamościa począwszy z za
Woysku będących criminaliter sądzili: że Hetman z Senatorami temi Kamieniec Turkom przedał, y Bronioskiego regestr tych przedawcow himerycznych, w koło niosącego a casu z drugim Szlachcice zwa dzonego zabili, rozsiekali, y trupa iego w Koło Rycerskie przyniozszy, zawołali: tak będzie wszystkim co Kamieniec przedali; zapomniawszy że ten Bronioski na całą gębę wprzod wrzeszczał: Oto mam regestr, y czytać będę tych co Kamieniec przedali, samego Instrygatora żabili. Bog zaś chciał oczywiście tę potwarz znieść y tych Potwarcow z konfundować, co uczynił zaraz, bo gdy Pospolite ruszenie wyprawiło Posłow do Sobieskiego Hetmana pro perduelli go paskwiluiąc. A Sobieski Nurandyna Sułtana palącego koło Lublina y Zamoscia począwszy z za
Skrót tekstu: JabłSkrup
Strona: 20
Tytuł:
Skrupuł bez skrupułu w Polszcze
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1730
Data wydania (nie wcześniej niż):
1730
Data wydania (nie później niż):
1730
, w Skierniewicach roku 1759. Odstąpiony od doktorów (których panowie nadaremnie trzymają nadwornych od przypadku śmierci), wezwał zachwalonego w Łowiczu bonifratra; ten się go wyliczyć podjął. Póki rzezał zbolale ciało, prymas, nie czując bólu, wołał: „O, bonus frater!”, gdy mu zaś dojął do żywego, wrzeszczał: „O, malus frater!” — i nie mogąc wytrzymać bólu, nie dał skończyć operacji, i tak, przejęty do serca boleścią, umarł. To o Komorowskim. O ordynacji zaś wyżej namienionej będziesz miał w swoim miejscu.
Tegoż roku 1749 w Łucku, na Wołyniu, odprawiła się koronacja Najświętszej Marii
, w Skierniewicach roku 1759. Odstąpiony od doktorów (których panowie nadaremnie trzymają nadwornych od przypadku śmierci), wezwał zachwalonego w Łowiczu bonifratra; ten się go wyliczyć podjął. Póki rzezał zbolale ciało, prymas, nie czując bolu, wołał: „O, bonus frater!”, gdy mu zaś dojął do żywego, wrzeszczał: „O, malus frater!” — i nie mogąc wytrzymać bolu, nie dał skończyć operacji, i tak, przejęty do serca boleścią, umarł. To o Komorowskim. O ordynacji zaś wyżej namienionej będziesz miał w swoim miejscu.
Tegoż roku 1749 w Łucku, na Wołyniu, odprawiła się koronacja Najświętszej Marii
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 52
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak
mu, przecię jako drewno leżał, I dał umywać, myśląc, że to z mody, I sama Pani nie żałuje wody. Każą na pierwszym miejscu mu zasiadać, Siadł bez ukłonu, nie chcąc się nic badać. Ksantus za każdą potrawą to łajał, To kwaśne, pieprzne, to zbyt słone, bajał. Wrzeszczał, że nic mu nie było do smaku, A chłop bynajmniej nie dając w tym znaku, Z słów lub z dyskursu nic nad potrawami, Zarł całą gębą, wszystkiemi zębami. Na koniec kiedy już i wety dano, Tort specjalny skoro skosztowano, Ksantus zawołał: już też nic gorszego, I nad te ciasto nie
mu, przećię iako drewno leżał, I dał umywać, myśląc, że to z mody, I sama Pani nie żałuie wody. Każą na pierwszym mieyscu mu zaśiadać, Siadł bez ukłonu, nie chcąc śię nic badać. Ksantus za każdą potrawą to łaiał, To kwaśne, pieprzne, to zbyt słone, baiał. Wrzeszczał, że nic mu nie było do smaku, A chłop bynaymniey nie daiąc w tym znaku, Z słow lub z dyskursu nic nad potrawami, Zarł całą gębą, wszystkiemi zębami. Na koniec kiedy iuż i wety dano, Tort specyalny skoro zkosztowano, Ksantus zawołał: iuż też nic gorszego, I nad te ćiasto nie
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: B7
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
Widzisz jak skromnie w kupie leżą obie, Jakby w koszarze spoczywały sobie, Mógłbyś się od nich ty Bestio uczyć Rozumu, a nie tak straszliwie huczyć. Aż wieprz mu rzecze: ty masz za mądrego Z Kozą Barana, a ja za głupiego; Gdyby on wiedział, co się z nim dziś stanie, Wrzeszczałby i on na Boskie skaranie. Baran rozumi, że wełny pozbędzie, Koza, że ją kto doić w mieście będzie, Mniemają, że się mają czym wykupić; Ja zaś wiem pewnie, że mię z skory łupić Będą, zakluwszy, Bo ja wiem że żywy Na nic się nie zdam, w mleku,
Widźisz iak skromnie w kupie leżą obie, Jakby w koszarze zpoczywały sobie, Mogłbyś śię od nich ty Bestyo uczyć Rozumu, a nie tak straszliwie huczyć. Aż wieprz mu rzecze: ty masz za mądrego Z Kozą Barana, a ia za głupiego; Gdyby on wiedźiał, co śię z nim dźiś stanie, Wrzeszczałby i on na Bozkie zkaranie. Baran rozumi, że wełny pozbędźie, Koza, że ią kto doić w mieśćie będźie, Mniemaią, że śię maią czym wykupić; Ja zaś wiem pewnie, że mię z skory łupić Będą, zakluwszy, Bo ia wiem że zywy Na nic śię nie zdam, w mleku,
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 57
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731