co chce nim napisze. Tak też białagłowa:
Ledwie na niej dopytasz, póki dziewką, słowa; Niechaj jedno odnowi mąż jej aperturę, Jakby nigdy nie ona, odmieni naturę. Rzeczesz słówko, końca jej nie będzie i kraju, Cały tydzień przegdacze z kokoszą po jaju. Ta, że po swym, niechżeby już wrzeszczała zdrowa; Ale czemu po cudzym wrzeszczy białagłowa? 33. DO MAMKI
Mówiłem: strzeż się, Fruzynko, Adamka! Teraześ dziewka, będzie z ciebie mamka; Lecz żebyś z mamki znowu była dziewka, Daremne myśli, nie idzie ta siewka. I to też figiel cudowny natury, Gdyś jednym sztychem
co chce nim napisze. Tak też białagłowa:
Ledwie na niej dopytasz, póki dziewką, słowa; Niechaj jedno odnowi mąż jej aperturę, Jakby nigdy nie ona, odmieni naturę. Rzeczesz słówko, końca jej nie będzie i kraju, Cały tydzień przegdacze z kokoszą po jaju. Ta, że po swym, niechżeby już wrzeszczała zdrowa; Ale czemu po cudzym wrzeszczy białagłowa? 33. DO MAMKI
Mówiłem: strzeż się, Fruzynko, Adamka! Teraześ dziewka, będzie z ciebie mamka; Lecz żebyś z mamki znowu była dziewka, Daremne myśli, nie idzie ta siewka. I to też figiel cudowny natury, Gdyś jednym sztychem
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 221
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pokrewność rodowitość, rozrodzenie, woła na mię, i tak, że rodowitego Abla zabito, musiał to ciężko opłacać Kaim. 1. Upatruję tu, jako niesprawiedliwość niepokój przynosi. Grzech Kaimów, zaboistwo, bratoboistwo, był grzech przeciwko sprawiedliwości, cóż ta niesprawiedliwość przyniosła? Niepokój, gęba ziemie pokoju nie mogła mieć, tylko wrzeszczała Clamat de terra, usta, pokoju nie mają, kiedy się otwierają, był ten niepokój w-ziemi, Aperuit os suum otworzyła ziemia gębę swoję. Gwałt musiała mieć ziemia, a zatym wielki niepokój, gdy mówić poczęła, boć nie do ziemie mówić należy. a z kąd ten gwałt? z-niesprawiedliwości
pokrewność rodowitość, rozrodzęnie, woła ná mię, i ták, że rodowitego Ablá zábito, muśiał to ćięszko opłacáć Kaim. 1. Vpátruię tu, iáko niespráwiedliwość niepokoy przynośi. Grzech Kaimow, zaboistwo, brátoboistwo, był grzech przećiwko spráwiedliwośći, coż tá niespráwiedliwość przyniosła? Niepokoy, gębá źięmie pokoiu nie mogłá mieć, tylko wrzeszczałá Clamat de terra, vstá, pokoiu nie máią, kiedy się otwieráią, był ten niepokoy w-źięmi, Aperuit os suum otworzyła źięmiá gębę swoię. Gwałt muśiáłá mieć źięmiá, á zátym wielki niepokoy, gdy mowić poczęłá, boć nie do źięmie mowić należy. á z kąd ten gwałt? z-niespráwiedliwośći
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 9
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię nadzieje mijały I że coraz szedł na mię barziej zapalony, Właśnie tak, jako niedźwiedź, głodem przemorzony, Broniłam się rękami, broniłam nogami, Używałam paznogciów, kąsałam zębami; Twarzem mu podrapała, brodem mu wyrwała, A jakom jedno mogła, nabarziej wrzeszczała.
XXIX.
Lub to szczęście lub moje wołanie sprawiło, Które w on czas daleko usłyszane było, Lubo, że gdy się okręt rozbije i tonie, Zewsząd więc dla korzyści bieżą ku tej stronie: Wielkąm gromadę ludzi na górze ujźrzała, Która prosto do morza i do nas bieżała. Odoryk też, jak skoro z
skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię nadzieje mijały I że coraz szedł na mię barziej zapalony, Właśnie tak, jako niedźwiedź, głodem przemorzony, Broniłam się rękami, broniłam nogami, Używałam paznogciów, kąsałam zębami; Twarzem mu podrapała, brodem mu wyrwała, A jakom jedno mogła, nabarziej wrzeszczała.
XXIX.
Lub to szczęście lub moje wołanie sprawiło, Które w on czas daleko usłyszane było, Lubo, że gdy się okręt rozbije i tonie, Zewsząd więc dla korzyści bieżą ku tej stronie: Wielkąm gromadę ludzi na górze ujźrzała, Która prosto do morza i do nas bieżała. Odoryk też, jak skoro z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 280
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w tym trudności nigdy bym nie miała, bylem się kochankowi swemu spodobała. Już bym się i w zwierciedle wyciągała śmiele, żeby zmarszczku żadnego nie było na czele, i gdyby nie stawało choć włosa jednego w brwi muskaniu, pewnie bym nie zmilczała tego. Jeśliby szpetny kolor oczom moim szkodził, wrzeszczałabym, że wzrok mój chytry kolor zwodził. Czoło namniej zmarszczone gdyby mi się zdało, krzyczałabym: „Co mi to czoło poorało!”. Niczym bym Cię nie chciała gniewać, me Kochanie, gdybyś miał w mej gładkości swe upodobanie. Choćby też jedna była na mej twarzy zmaza,
w tym trudności nigdy bym nie miała, bylem się kochankowi swemu spodobała. Już bym się i w zwierciedle wyciągała śmiele, żeby zmarszczku żadnego nie było na czele, i gdyby nie stawało choć włosa jednego w brwi muskaniu, pewnie bym nie zmilczała tego. Jeśliby szpetny kolor oczom moim szkodził, wrzeszczałabym, że wzrok mój chytry kolor zwodził. Czoło namniej zmarszczone gdyby mi się zdało, krzyczałabym: „Co mi to czoło poorało!”. Niczym bym Cię nie chciała gniewać, me Kochanie, gdybyś miał w mej gładkości swe upodobanie. Choćby też jedna była na mej twarzy zmaza,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 92
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Drugi Diabeł tak skrzętny krzyża się nie boi. Ktoby się ustrzec nie mógł takiej złej przygody/ Weźmi święcone kropidło i kociołek wody. Gdy się będzie pokusa twej żony dzierżała/ Wstaw tę wodę na ogień by dobrze wezwrzała. Pluśnisz jej między oczy zmaczawszy kropidłem/ Trybularzem jej w zęby pospołu z kadzidłem. Będzieć ona wrzeszczała/ cóż/ czy już szalejesz Po wywracasz naczynie/ ogień mi zalejesz. Krop ty przecię tak długo aż się pocznie prosić/ Mój drogi małżoneczku jużci też mam dosyć. Do Księdza Macieja.
MUszę przyznać że dosyć prace za trzy lata/ Dyskurs tak wypisać/ wszytkie kraje świata. To mi się nie podoba nim
Drugi Dyabeł ták skrzętny krzyżá się nie boi. Ktoby się vstrzedz nie mogł tákiey złey przygody/ Weźmi święcone kropidło y koćiołek wody. Gdy się będźie pokusá twey żony dźierżáłá/ Wstaw tę wodę ná ogień by dobrze wezwrzáłá. Pluśnisz iey między oczy zmacżawszy kropidłem/ Trybularzem iey w zęby pospołu z kádźidłem. Będźieć oná wrzeszczáłá/ coż/ czy iuż száleiesz Po wywrácasz nacżynie/ ogień mi záleiesz. Krop ty przecię ták długo áż się pocznie prośić/ Moy drogi małżoneczku iużći też mam dosyć. Do Xiędzá Máćieiá.
MVszę przyznáć że dosyć prace zá trzy látá/ Discurs ták wypisáć/ wszytkie kráie świátá. To mi się nie podoba nim
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: B
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
za wdzięczne to wszytko przyjmować. Trudna, bo nielza było naonczas brakować. Żart wprawdzie nie uraził do śmierci nikogo, To wierę z żartów wyszło: na śmierć zakpić kogo. 628. Nagrobek sroczce.
Kochaną księżny sroczkę mówić nauczoną Jastrząb lecąc po dworze porwał ostrą sponą. A ona, Maćku zagraj, w pazurach wrzeszczała, Ale się jej muzyka biednej nie nadała, Bo Maciek z niej uczynił prędko szałamaje; Wesołej tylko śmierci pamiątka zostaje. 629. Wolny głos.
Pił wolny do wolnego za zdrowie wolnego Głosu w sprawach publicznych. W tym z końca drugiego Ozwał się spodnim głosem: hej, panowie, i ja Mam wolny głos,
za wdzięczne to wszytko przyjmować. Trudna, bo nielza było naonczas brakować. Żart wprawdzie nie uraził do śmierci nikogo, To wierę z żartow wyszło: na śmierć zakpić kogo. 628. Nagrobek sroczce.
Kochaną księżny sroczkę mowić nauczoną Jastrząb lecąc po dworze porwał ostrą sponą. A ona, Maćku zagraj, w pazurach wrzeszczała, Ale się jej muzyka biednej nie nadała, Bo Maciek z niej uczynił prędko szałamaje; Wesołej tylko śmierci pamiątka zostaje. 629. Wolny głos.
Pił wolny do wolnego za zdrowie wolnego Głosu w sprawach publicznych. W tym z końca drugiego Ozwał się spodnim głosem: hej, panowie, i ja Mam wolny głos,
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 323
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zachować, Przybieżał poryżając koń, któremu z głowy Dopiero mu zdjął uzdę Mandrykard surowy, Niosąc babę na sobie, która przez swe zdrady Królewicza na koniec wydała szkarady.
XXXVI.
On koń, widząc z daleka w polu drugie konie, Wielkiem się pędem udał prosto ku tej stronie, Mając babę na grzbiecie, co srodze wrzeszczała I bez skutku żadnego ratunku nie miała. Skoro ją Zerbin ujźrzał, bogom czynił dzięki, Że mu bez wielkiej pracy podali do ręki Onych dwu winowajców którzy go zdradzili I mało go o srogą śmierć nie przyprawili.
XXXVII.
Zerbin babę zatrzymać i wściągnąć rozkazał I jako z nią postąpić, sam w sobie rozważał, Jako
zachować, Przybieżał poryżając koń, któremu z głowy Dopiero mu zdjął uzdę Mandrykard surowy, Niosąc babę na sobie, która przez swe zdrady Królewica na koniec wydała szkarady.
XXXVI.
On koń, widząc z daleka w polu drugie konie, Wielkiem się pędem udał prosto ku tej stronie, Mając babę na grzbiecie, co srodze wrzeszczała I bez skutku żadnego ratunku nie miała. Skoro ją Zerbin ujźrzał, bogom czynił dzięki, Że mu bez wielkiej pracy podali do ręki Onych dwu winowajców którzy go zdradzili I mało go o srogą śmierć nie przyprawili.
XXXVII.
Zerbin babę zatrzymać i wściągnąć rozkazał I jako z nią postąpić, sam w sobie rozważał, Jako
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 239
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wstydził się bardzo ze go w tym poszlakowano ale tez już od tego czasu niewystrzegał się lubo się przed tym wstydził że tak złą pił. Lada kiedy już to zawołał na chłopca Mitiuszka daway ze su Winka Hossudarskiego to Łik czarką inszą to się pomusnął po piersiach kak że ster słaszno a tam przysmak taki że by koza wrzeszczała gdy by jej gwałtem wlał. Mitiuszka Nomen
Potym tedy jakośmy się z Wojskiem rozeszli szedłem Hetmańskiemi Majętnościami ale mając to injunctum od Wojewody że by się wnich nić nie uprzykrzać wszędzie opowiedziałem się tylko Administratorom że czynię ten respekt że mijąm to po staremu przysłano trunków Zwierzyn. etc. Przyszedłem do Chorostowy potym
wstydził się bardzo ze go w tym poszlakowano ale tez iuz od tego czasu niewystrzegał się lubo się przed tym wstydził że tak złą pił. Lada kiedy iuz to zawołał na chłopca Mitiuszka daway ze su Winka Hossudarskiego to Łik czarką inszą to się pomusnął po piersiach kak że ster słaszno a tam przysmak taki że by koza wrzeszczała gdy by iey gwałtem wlał. Mitiuszka Nomen
Potym tedy iakosmy się z Woyskiem rozeszli szedłęm Hetmanskiemi Maiętnosciami ale maiąc to injunctum od Woiewody że by się wnich nić nie uprzykrzać wszędzie opowiedziałęm się tylko Administratorom że czynię ten respekt że miiąm to po staremu przysłano trunkow Zwierzyn. etc. Przyszedłęm do Chorostowy potym
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 166v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Drugi Diabeł tak skrzętny krzyża się nie boi. Ktoby się ustrzec nie mógł takiej złej przygody/ Weźmi święcone kropidło i kociełek wody. Gdy się będzie pokusa twej żony dzierżała/ Wstaw tę wodę na ogień by dobrze wezwrzała. Pluśniesz jej miedzy oczy zmaczawszy kropidłem/ Trybularzem jej w zęby pospołu z kadzidłem. Będzieć ona wrzeszczała/ cóż/ czy już szalejesz/ Po wywracasz naczynie/ ogień mi zalejesz. Krop ty przecię tak długo az się pocznie prosić/ Mój drogi małżoneczku jużci też mam dosyć. Respons na Synod klechów podgorskich.
Z Zyskiemże co Domini po waszym Synodzie/ Czy poszedł ku lepszemu/ czy ku więtszej szkodzie.
Drugi Dyaboł ták skrzętny krzyżá się nie boi. Ktoby się vstrzedz nie mogł takiey złey przygody/ Weźmi święcone kropidło y koćiełek wody. Gdy się będźie pokusa twey żony dźierżałá/ Wstaw tę wodę ná ogień by dobrze wezwrzáłá. Pluśniesz iey miedzy oczy zmaczawszy kropidłem/ Trybularzem iey w zęby pospołu z kadźidłem. Będźieć ona wrzesczáłá/ coż/ czy iuż szaleiesz/ Po wywrácasz naczynie/ ogień mi zaleiesz. Krop ty przećię tak długo az się pocznie prośić/ Moy drogi małżoneczku iużći też mam dosyć. Respons ná Synod klechow podgorskich.
Z Zyskiemże co Domini po wászym Synodźie/ Czy poszedł ku lepszemu/ czy ku więtszey szkodźie.
Skrót tekstu: FraszNow
Strona: E2v
Tytuł:
Fraszki nowe sowizrzałowe
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
, Abyś mię tylko gniewał i turbował. Wiem Ja, że się mną brzydzisz mężu, zdawna, Ze mię chcesz z domu wygnać, teraz jawna. Mąż nie zamilczał, od słowa do słowa, Swarzy się Ksantus, aż zła białagłowa Tak się zajadła, że się rozweść chciała, I o wrocenie posagu wrzeszczała. Tu zaś Filozof cierpiliwą nauką, A Ezop żarty swojemi i sztuką, Pan żonie mądrze poty perswadował, A nowy sługa tak dobrze błaznował; Ze się na koniec tez uspokoiła, I o rozwodzie więcej nie myśliła. Te pierwsze było Ezopa mądrości Dzieło, że umiał ją ugłaskać w złości. Tu Autor życia Ezopowowego,
, Abyś mię tylko gniewał i turbował. Wiem Ja, że śię mną brzydźisz mężu, zdawna, Ze mię chcesz z domu wygnać, teraz iawna. Mąż nie zamilczał, od słowa do słowa, Swarzy śię Ksantus, aż zła białagłowa Tak śię zaiadła, że śię rozweść chćiała, I o wrocenie posagu wrzeszczała. Tu zaś Filozof ćierpiliwą nauką, A Ezop żarty swoiemi i sztuką, Pan żonie mądrze poty perswadował, A nowy sługa tak dobrze błaznował; Ze śię na koniec tez uzpokoiła, I o rozwodzie więcey nie myśliła. Te pierwsze było Ezopa mądrośći Dźieło, że umiał ią ugłaskać w złośći. Tu Autor żyćia Ezopowowego,
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: B3
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731