M. M. Pana prosząc dla cudzoziemskiej piechoty o cokolwiek pieniędzy, przynajmniej żeby te trzydzieści tysięcy, co Franckiewicz ze Gdańska wiezie, były zatrzymane, dotąd responsu nie mam; proszę i powtóre za niemi Wm. M. M. Pana: bo ciężki niedostatek cierpią i dla tego między nich już się choroby wrzucać poczynają: co gdyby, uchowaj Boże, było dłużej, prędkoby nam tak kosztowna piechota powiędła. Pisarza także skarbowego by do wojska wyprawiono, proszę wielce Wm. M. M. P., racz to efficere. Oddaję się zatem i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, w obozie
M. M. Pana prosząc dla cudzoziemskiej piechoty o cokolwiek pieniędzy, przynajmniej żeby te trzydzieści tysięcy, co Franckiewicz ze Gdańska wiezie, były zatrzymane, dotąd responsu nie mam; proszę i powtóre za niemi Wm. M. M. Pana: bo ciężki niedostatek cierpią i dla tego między nich już się choroby wrzucać poczynają: co gdyby, uchowaj Boże, było dłużéj, prętkoby nam tak kosztowna piechota powiędła. Pisarza także skarbowego by do wojska wyprawiono, proszę wielce Wm. M. M. P., racz to efficere. Oddaję się zatem i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, w obozie
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 102
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Powrócili na obiad do pałacu. Nigdzie tego dnia nic jechali.
Wieczór o godzinie siódmej pokojowy jeden, grzeczny barzo, umarł, którego nazajutrz pochowano. Jeno, że w Wenecji nie zwyczajny jest sepeliendi sposób. Jednych (których to siła kosztuje, jako i od tego pokojowego kilkaset złotych dano) w dół jeden bez trun wrzucają, a wapnem potym nasypuja; w tym dole ciał siła barzo było, tak, iż się to ledwie zmieścić mogło. Drugich zaś, minoris conditionis, w morze wpuszczają do pewnego czasu, potym, kości ich dobywszy, na jedno miejsce składają. Wywożą zaś 33v tym sposobem. Pospolicie w nocy w pewna gundułę ciało
Powrócili na obiad do pałacu. Nigdzie tego dnia nic jechali.
Wieczór o godzinie siódmej pokojowy jeden, grzeczny barzo, umarł, którego nazajutrz pochowano. Jeno, że w Wenecjej nie zwyczajny jest sepeliendi sposób. Jednych (których to siła kosztuje, jako i od tego pokojowego kilkaset złotych dano) w dół jeden bez trun wrzucają, a wapnem potym nasypuja; w tym dole ciał siła barzo było, tak, iż się to ledwie zmieścić mogło. Drugich zaś, minoris conditionis, w morze wpuszczają do pewnego czasu, potym, kości ich dobywszy, na jedno miejsce składają. Wywożą zaś 33v tym sposobem. Pospolicie w nocy w pewna gundułę ciało
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 166
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
z oceanu cały, tym barziej, gdy zatapia grzechów fala sroga, wzgórę tonący ręce ma wznosić do Boga, albo jako gdy w ciemną wleci kto jaskinię i tam się jeszcze w skrytym sapisku ochynie, skał się chwyta i ostry marmur tłoczy nogą, żeby mógł jakąkolwiek z bagna wyleźć drogą. Tak właśnie których w przepaść wrzuca zbrodni burza, ledwie się który stamtąd szczęśliwie wynurza. Widzisz, jako ze dwiema wraz muszę certować, gdy i morze, i wiatry chcą mię oprymować. Widzisz, że już tę głowę wnet woda zaleje i stąd śmierci wyglądam, skąd Auster zawieje, gwiazdy żaglom nie świecą – obociętnej kosie już dusza podlec musi, już
z oceanu cały, tym barziej, gdy zatapia grzechów fala sroga, wzgórę tonący ręce ma wznosić do Boga, albo jako gdy w ciemną wleci kto jaskinię i tam się jeszcze w skrytym sapisku ochynie, skał się chwyta i ostry marmur tłoczy nogą, żeby mógł jakąkolwiek z bagna wyleźć drogą. Tak właśnie których w przepaść wrzuca zbrodni burza, ledwie się który stamtąd szczęśliwie wynurza. Widzisz, jako ze dwiema wraz muszę certować, gdy i morze, i wiatry chcą mię oprymować. Widzisz, że już tę głowę wnet woda zaleje i stąd śmierci wyglądam, skąd Auster zawieje, gwiazdy żaglom nie świecą – obociętnej kosie już dusza podlec musi, już
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 59
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
jako Ociec dobrotliwy grzechy i niedostatki moje miłosiernie ogarnął.
Uciekam się także do najświętszych ran Syna Twojego a Zbawiciela mojego, Chrystusa Jezusa, i jego-ć krew, także mękę wszystkę przenadroższą za sobą prezentuję. Udaję się i do przemożnej przyczyny Matki Jezusowej, Panny Przenaświętszej, także świętych Bożych, a osobliwie patronów moich.
Na ostatek wrzucam się w przepaść bezdenną dobroci Twojej, o nałaskawszy Boże, i mam nadzieję mocną i nieodmienną, że mi grzechy odpuścisz, i do wiecznego żywota przyprowadzisz, tak iż choćbym też już był i w samych drzwiach piekielnych, wątpić o miłosierdziu Boskim nie będę ani się strachom i pogróżkom szatańskim względem grzechów moich ustraszyć dopuszczę.
jako Ociec dobrotliwy grzechy i niedostatki moje miłosiernie ogarnął.
Uciekam się także do najświętszych ran Syna Twojego a Zbawiciela mojego, Chrystusa Jezusa, i jego-ć krew, także mękę wszystkę przenadroższą za sobą prezentuję. Udaję się i do przemożnej przyczyny Matki Jezusowej, Panny Przenaświętszej, także świętych Bożych, a osobliwie patronów moich.
Na ostatek wrzucam się w przepaść bezdenną dobroci Twojej, o nałaskawszy Boże, i mam nadzieję mocną i nieodmienną, że mi grzechy odpuścisz, i do wiecznego żywota przyprowadzisz, tak iż choćbym też już był i w samych drzwiach piekielnych, wątpić o miłosierdziu Boskim nie będę ani się strachom i pogróżkom szatańskim względem grzechów moich ustraszyć dopuszczę.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 139
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
szkap jego byli? Tenże to był/ który mostem prędko barzo/ mocnym/ długim/ przewiązał bystre rzeki/ Dunaj/ Dniestr/ Prut? Tenże to Osman/ który ze trzech stron i działa rychtował/ przeciwko Obozom Koronnym; i Jańczary swoje/ których miał na 40. tysięcy/przywodził? Ono go wrzucają do grobu/ i bratowemu trupowi/ bratobójcę ofiarują. Wymkniony jest z Szaraju swego/ jako płonka niepożyteczna/ od czekana skrwawiony/ od powroza udawiony/ wrzucony miedzy drugie/ których takież cięciwy dawiły. Zawyj porto Turecka (mówi do ciebie Prorok) zawyj/ i zawołaj Miasto Carogrodzkie: Obalony Osman przeklęty/ okrutny;
szkap iego byli? Tenże to był/ ktory mostem prędko bárzo/ mocnym/ długim/ przewiązał bystre rzeki/ Dunay/ Dniestr/ Prut? Tenże to Osman/ ktory ze trzech stron y dźiáłá rychtował/ przećiwko Obozom Koronnym; y Iáńczáry swoie/ ktorych miał ná 40. tyśięcy/przywodźił? Ono go wrzucáią do grobu/ y brátowemu trupowi/ brátoboycę ofiáruią. Wymkniony iest z Szaráiu swego/ iáko płonká niepożyteczna/ od czekaná skrwáwiony/ od powrozá vdawiony/ wrzucony miedzy drugie/ ktorych tákież ćięćiwy dawiły. Záwyi porto Turecka (mowi do ćiebie Prorok) záwyi/ y záwołay Miásto Cárogrodzkie: Obálony Osman przeklęty/ okrutny;
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 46
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
/ aż do ranamocno się nasi z nieprzyjacielem uciekali: a lubo częścią zabito/ częścią rażono naszych ośmdziesiąt; nieprzyjaciela jednak siedm set legło: zabito z naszych Vice Pułkownika Letle nazwanego od Pułku P. Soucheza Siódmego i ósmego dnia w samych Kontraskarpach podkopawszy się Nieprzyjaciel/ chciał w okop Rewelinu wody pełny wstąpić/ i dla tego wrzucano w Fosy ziemie/ i wory częścią kamieńmi/ częścia wełną natkane/ a z boku dano przekop/ aby woda z Fosy ściekła/ Turkom przechód uczyniła; nasi jednak/ Bomby i Granaty na nich rzucając/ zaczęte im mieszali zamysły: wory natkane wełną/ w nocy odebrali: także i woda w nagotowane przekopy nie ściekała
/ áż do ránámocno sie náśi z nieprzyiaćielem vćiekáli: á lubo cżęśćią zábito/ cżęśćią ráżono nászych ośmdźiesiąt; nieprzyiaćielá iednák śiedm set legło: zábito z nászych Vice Pułkowniká Letle názwáne^o^ od Pułku P. Souchezá Siodmego y osmego dniá w sámych Contráskárpách podkopawszy sie Nieprzyiaćiel/ chćiał w okop Rewelinu wody pełny wstąpić/ y dla tego wrzucano w Fossy źiemie/ y wory cżęśćią kámienmi/ cżęśćia wełną nátkáne/ á z boku dano przekop/ áby wodá z Fossy śćiekłá/ Turkom przechod vcżyniłá; náśi iednák/ Bomby y Gránaty ná nich rzucáiąc/ zácżęte im mieszáli zamysły: wory nátkáne wełną/ w nocy odebráli: tákże y wodá w nágotowáne przekopy nie śćiekáłá
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: A4
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
, siedm lat na prywatnym swoim przepędził gruncie, te tylko lata za swoje poczytając życie, Teste Tympio.
Piąta racja do ruiny RES-PUBLICAS przywodząca, WYŁAMYWANIE się z poddaństwa, z Jurysdykcyj, posłuszeństwa, Praw egzekucyj. Nie mało tacy Belialowie, to jest sine iúgo: pomagają do zguby, z siebie zrzucając Jarzmo Praw, wrzucają RES-PUBLICAS. Tu należy TyranIA RELIGII, to jest wzięcie wolności, in rebus Fidei, przymuszając, nie zapraszając do Wiary, Orężem nie racjami konwinkując, verberibus non verbis do Zbawiennego napędzając Zrzodła: Ciemnym więzieniem, non Lumine veritatis konwinkując: Nie DUCHA Świętego pomocy, lecz Świeckiej mocy do tego zażywając. Co zapewnie Państwa do
, siedm lat na prywatnym swoim przepędził gruncie, te tylko lata za swoie poczytaiąc życie, Teste Tympio.
Piąta racya do ruiny RES-PUBLICAS przywodząca, WYŁAMYWANIE się z poddaństwa, z Iurysdykcyi, posłuszeństwa, Praw exekucyi. Nie mało tacy Belialowie, to iest sine iúgo: pomagaią do zguby, z siebie zrzucaiąc Iarzmo Praw, wrzucaią RES-PUBLICAS. Tu należy TYRANNIA RELIGII, to iest wzięcie wolności, in rebus Fidei, przymuszaiąc, nie zapraszaiąc do Wiary, Orężem nie racyami konwinkuiąc, verberibus non verbis do Zbawiennego napędzaiąc Zrzodła: Ciemnym więzieniem, non Lumine veritatis konwinkuiąc: Nie DUCHA Swiętego pomocy, lecz Swieckiey mocy do tego zażywaiąc. Co zapewnie Państwa do
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 438
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
siania, bo nie razem ści- O Ekonomice, mianowicie o Roli, Zbożu etc.
gną, te bowiem, co z dołu, z wilgotnego miejsca, będą zielone, a tamte dościgłe. Owies dobry, gdy go sieją na nowiu, a jeszcze lepiej podczas pełni, i gdy wiatr wieje północy. Groch w tedy wrzucaj w ziemię, gdy miesiącowi nowemu jest już trzy dni lub więcej, albo podczas pełni, albo na schodzie Księżyca, udaje się piękny na rzepnisku. Pszenicę siać dobrze w dni trzy po nowiu, albo przed nowiem, w wilią nowiu, żeby jeden wtedy na Niebie świecił luminarz, będzie czysta, plenna, od śnici
siania, bo nie razem sci- O Ekonomice, mianowicie o Roli, Zbożu etc.
gną, te bowiem, co z dołu, z wilgotnego mieysca, będą zielone, á tamte doscigłe. Owies dobry, gdy go sieią na nowiu, á ieszcze lepiey podczas pełni, y gdy wiatr wieie pułnocny. Groch w tedy wrzucay w ziemię, gdy miesiącowi nowemu iest iuż trzy dni lub więcey, albo podczas pełni, albo na schodzie Xiężyca, udaie się piękny na rzepnisku. Pszenicę siać dobrze w dni trzy po nowiu, albo przed nowiem, w wilią nowiu, żeby ieden wtedy na Niebie swiecił luminarz, będzie czysta, plenna, od snici
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 442
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, kamień jeden do nogi, drugi do pasa przywięzują sobie, aby się falom morskim nie dali unosić, i na dno Morskie prędzej się spuszczali: Tam jedni kwadrans, drudzy pułgodziny bez odetchnienia bawiąc się, pomiędzy skały szperają, od skał oddzierają ostrygi, perłowe alias macice: w worek albo w siatkę na szyj wiszący wrzucają: który napełniwszy, sznurem u okrętu, i do siebie przywiązanym szarpiąc, dają znać, aby ich do góry windować. Po 50 bo 500 Ostryg wyrzucają, znowu się spuszczają. Widywają różne straszydła pod wodą, które Chrześcijanie Krzyżem Świętym odpędzają. Łowka ta pereł trwa trzy miesiące. Potym Ostrygi w dół składają aż je
, kamień ieden do nogi, drugi do pasa przywięzuią sobie, aby się falom morskim nie dáli unosić, y na dno Morskie prędzy się spuszczali: Tam iedni kwadrans, drudzy pułgodziny bez odetchnienia bawiąc się, pomiędzy skały szperaią, od skał oddzieraią ostrygi, perłowe alias macice: w worek álbo w siatkę na szyi wiszący wrzucaią: ktory napełniwszy, sznurem u okrętu, y do siebie przywiązanym szarpiąc, daią znać, aby ich do gory windować. Po 50 bo 500 Ostryg wyrzucaią, znowu się spuszczaią. Widywaią rożne straszydła pod wodą, ktore Chrześcianie Krzyżem Swiętym odpędzaią. Łowka ta pereł trwa trzy miesiące. Potym Ostrygi w doł składaią aż ie
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 247
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Tym, co w okopach siedzieli, natenczas się nie spodzieli. Wiktoria chocimska.
Poszczęścił mu Bóg imprezę, kiedy owe zjadłe węże Precz wyrzuca z owej jamy, gdzie przedtym Polacy sami TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
W tych okopach się bronili, kiedy ciż psi ich gonili, - A teraz ich doganiają ci Polacy, w Dniestr wrzucają.
Widzieć było owe męże, kiedy farbują oręże! Niejeden usarz kopije we krwi pogańskiej obmyje. Drudzy, choć pieszo, wpadają, a łby Turkom ucinają. Nie poradzi Usymbasza, gdy mu się wojsko rozprasza. Kto zginął.
Niechaj i po śmierci sławne będzie jego imię jawne, Który poległ na tym polu, leć
Tym, co w okopach siedzieli, natenczas się nie spodzieli. Wiktoryja chocimska.
Poszczęścił mu Bóg imprezę, kiedy owe zjadłe węże Precz wyrzuca z owej jamy, gdzie przedtym Polacy sami TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
W tych okopach się bronili, kiedy ciż psi ich gonili, - A teraz ich doganiają ci Polacy, w Dniestr wrzucają.
Widzieć było owe męże, kiedy farbują oręże! Niejeden usarz kopije we krwi pogańskiej obmyje. Drudzy, choć pieszo, wpadają, a łby Turkom ucinają. Nie poradzi Usymbasza, gdy mu się wojsko rozprasza. Kto zginął.
Niechaj i po śmierci sławne będzie jego imię jawne, Który poległ na tym polu, leć
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 110
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935