Tak uklajstrował gacie? Jako widzę, daj was Hance, Wierę, żeście bliski france! Chodzicie jak w karacynie, Przyjdzie wam myślić o chinie, Mądzie nosicie w zawoju, Już tu nie będzie bez znoju! Widzę, żeście szpetnie ranny, Musi to z wami do wanny, Toć więc jutro od wieczora Wsadzę was w tego gąsiora. Tam zażyjecie szaruchy, Turbitu i z salsą juchy, Krew wam puszczę z medianny. Rzeczesz: Jebał was pies, panny! Zwłaszcza, gdy w smrodliwe wrzody
Nakropię wam smacznej wody I w owe na członku rany, Dzierżcież się zębami ściany! A gdy się wam wrócą siły, Chodź
Tak uklajstrował gacie? Jako widzę, daj was Hance, Wierę, żeście bliski france! Chodzicie jak w karacynie, Przyjdzie wam myślić o chinie, Mądzie nosicie w zawoju, Już tu nie będzie bez znoju! Widzę, żeście szpetnie ranny, Musi to z wami do wanny, Toć więc jutro od wieczora Wsadzę was w tego gąsiora. Tam zażyjecie szaruchy, Turbitu i z salsą juchy, Krew wam puszczę z medyjanny. Rzeczesz: Jebał was pies, panny! Zwłaszcza, gdy w smrodliwe wrzody
Nakropię wam smacznej wody I w owe na członku rany, Dzierżcież się zębami ściany! A gdy się wam wrócą siły, Chodź
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 312
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z sobą i korzenia, Cukry i marcypany pannie dla morzenia. Że to kieszeń przed drugim stała jako pudło, A człowiek sobie mówił: — „Wyjebany kudło, Rozumiesz, iże mnie ty twą garzścią słodkości Przychęcisz i zniewolisz, idź do zabitości. Kata ja o cię stoję, mam ja coś lepszego, A ciebie wsadzę w kociec, abo w co gorszego”. „Miewałam ja od paniąt kosztowne noszenia, Abym im pozwoliła z sobą posiedzenia; Nie z wami, moi mili struzygomołkowie, Co korzeniem pachniecie, jako kęziołkowie”. A toż to nie nowina wszytkim starym babom, Że zawsze ludziom młodym, jako też
z sobą i korzenia, Cukry i marcypany pannie dla morzenia. Że to kieszeń przed drugim stała jako pudło, A człowiek sobie mówił: — „Wyjebany kudło, Rozumiesz, iże mnie ty twą garzścią słodkości Przychęcisz i zniewolisz, idź do zabitości. Kata ja o cię stoję, mam ja coś lepszego, A ciebie wsadzę w kociec, abo w co gorszego”. „Miewałam ja od paniąt kosztowne noszenia, Abym im pozwoliła z sobą posiedzenia; Nie z wami, moi mili struzygomołkowie, Co korzeniem pachniecie, jako kęziołkowie”. A toż to nie nowina wszytkim starym babom, Że zawsze ludziom młodym, jako też
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 171
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Tum ułapił jednego/ tam drugiego/ a dalej jeszcze drugiego. A cóż za ptacy są? Kwiczoły albo Jemiołuchy/ zięby/ wywielgi/ dzięcioły/ sikory/ piegży/ ludarki/ strzyżykowie. Będzie ich na dobrą milę. Tego dutka przyniosę dzieciom na kro- tochwilę. Przepiórka w izbie może biegać. Srokę i soję wsadzę w klatkę miasto papugi. Wleź w gołębiniec/ a dostań parę gołąbiąt albo dwie na dół. Niechaj je nagotują/ abyśmy ziadszy kąsek/ pojachali zasię ku domowi. JANie bądź gotów/ pojedziem do domu. Niewiem jako pojedziem/ dyszla się złamała i jedno koło. Byle tak długo trzymało/ ażbyśmy do domu
Tum ułápił jednego/ tám drugiego/ á dáley jeszcże drugiego. A coż zá ptacy są? Kwicżoły álbo Iemiołuchy/ źięby/ wywielgi/ dźięćioły/ śikory/ piegży/ ludarki/ strzyżykowie. Będźie ich ná dobrą milę. Tego dutká przyniosę dźiećiom ná kro- tochwilę. Przepiorká w izbie może biegáć. Srokę y soję wsádzę w klatkę miásto pápugi. Wleź w gołębiniec/ a dostań parę gołąbiąt álbo dwie ná doł. Niechay je nágotują/ ábysmy ziadszy kąsek/ pojácháli záśię ku domowi. JANie bądź gotow/ pojedźiem do domu. Niewiem jáko pojedźiem/ dyszlá się złamáłá y jedno koło. Byle ták długo trzymáło/ áżbysmy do domu
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 135v
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612