była zmianka o Karolusie i jego powodzeniu w Inflanciech, powiedział, iź to jest sługa CYMci, z którego wolą wszytko czyni. Czego potwierdziło pisanie jednego zacnego człowieka z Rzymu tu do jednego senatora, w którym wyliczając to, co się od domu rakuskiego dzieje WKMci, i to twierdzi, że Karolusa na WKM. wsadził, któremuże wtenczas hetmany, pieniądze i taką informacją CYM. posłał, aby bitwy nie zwodził, ale zamki tylko niektóre osadził, wlokąc wojnę, ażby nam owego poboru nie stało, chcąc i to sprawić, że drugich nie pozwolą, i tak Inflanty wszytkie opanuje. Ten list do nieboszczyka ks. Fogelwedra był
była zmianka o Karolusie i jego powodzeniu w Inflanciech, powiedział, iź to jest sługa CJMci, z którego wolą wszytko czyni. Czego potwierdziło pisanie jednego zacnego człowieka z Rzymu tu do jednego senatora, w którym wyliczając to, co się od domu rakuskiego dzieje WKMci, i to twierdzi, że Karolusa na WKM. wsadził, któremuże wtenczas hetmany, pieniądze i taką informacyą CJM. posłał, aby bitwy nie zwodził, ale zamki tylko niektóre osadził, wlokąc wojnę, ażby nam owego poboru nie stało, chcąc i to sprawić, że drugich nie pozwolą, i tak Inflanty wszytkie opanuje. Ten list do nieboszczyka ks. Fogelwedra był
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 280
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Pełno bigosu w wąsach, pełno kleju w brodzie. I pochwy, i kieszenie próżne, łeb w barłogu: „Chłopcze, kędyżem ja to?” „Mości panie, w brogu.” Nie śmiem się dalej pytać, rad bym usnął znowu, Już będąc pijanego wiadomy narowu; Ale, jakby mi wsadził kto do serca węża, Żal i wstyd, nie tylko sen, żywot mi zwycięża. „Jużci widzę, że w brogu; czy we wsi, czy w mieście?” „Podpiłeś Waszmość sobie na wczorajszym feście, Wadziłeś się, a kto się po pijanu wadzi, Musi się tam i panu
Pełno bigosu w wąsach, pełno kliju w brodzie. I pochwy, i kieszenie próżne, łeb w barłogu: „Chłopcze, kędyżem ja to?” „Mości panie, w brogu.” Nie śmiem się dalej pytać, rad bym usnął znowu, Już będąc pijanego wiadomy narowu; Ale, jakby mi wsadził kto do serca węża, Żal i wstyd, nie tylko sen, żywot mi zwycięża. „Jużci widzę, że w brogu; czy we wsi, czy w mieście?” „Podpiłeś Waszmość sobie na wczorajszym feście, Wadziłeś się, a kto się po pijanu wadzi, Musi się tam i panu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 19
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z niego gorzałka jako z beczki jedzie. A potem, nieczystego wyganiając ducha, Gorzałką go, nim chleba skosztuje, zachucha; Stąd, ledwie cycek z gęby swej puści macierze, W skok się do alembika i kwaterki bierze. Prawieć mu, rzekę sobie sam cicho, poradził: Jednego diabła wygnał, a dziesiąci wsadził. I tak-że to, biskupi, wasz pastorał miałki, Że nie możecie księdzom zabronić gorzałki, Która dosyć przed Bogiem stan duchowny szpeci, Dopieroż, gdy nią małe zarażają dzieci? Wina Turcy, choć grubi, nie piją, poganie, Że go w swoim Mahomet przeklął Alkoranie, Choć go Bóg stworzył; Żydzi
z niego gorzałka jako z beczki jedzie. A potem, nieczystego wyganiając ducha, Gorzałką go, nim chleba skosztuje, zachucha; Stąd, ledwie cycek z gęby swej puści macierze, W skok się do alembika i kwaterki bierze. Prawieć mu, rzekę sobie sam cicho, poradził: Jednego diabła wygnał, a dziesiąci wsadził. I tak-że to, biskupi, wasz pastorał miałki, Że nie możecie księdzom zabronić gorzałki, Która dosyć przed Bogiem stan duchowny szpeci, Dopieroż, gdy nią małe zarażają dzieci? Wina Turcy, choć grubi, nie piją, poganie, Że go w swoim Mahomet przeklął Alkoranie, Choć go Bóg stworzył; Żydzi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 104
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żeby jej kupił koszulę, niewiasta; Ale ten, zostawiwszy pieniądze na szynku, Miasto koszule gęś jej kupił w upominku. Widzący, że się bieli, z wielkiej baba chuci, Rozumiejąc, że płótno, koszulę w piec wrzuci. Proszono ich w kilka dni na bliskie wesele, Tedy ciepłej do beczki nalawszy kąpiele, Wsadził i tak z nią jechał mąż na one gody. Zgadnicież: jako w taniec wychodziła z wody? 130 (N). DEKRET SPRAWIEDLIWY
Gdy już, już swoje miał zalegać mary, Czynił testament jeden ociec stary. A choć miał syna, ale w cudzej stronie Dawno się bawił i o jego zgonie Coś słychać było
żeby jej kupił koszulę, niewiasta; Ale ten, zostawiwszy pieniądze na szynku, Miasto koszule gęś jej kupił w upominku. Widzący, że się bieli, z wielkiej baba chuci, Rozumiejąc, że płótno, koszulę w piec wrzuci. Proszono ich w kilka dni na bliskie wesele, Tedy ciepłej do beczki nalawszy kąpiele, Wsadził i tak z nią jechał mąż na one gody. Zgadnicież: jako w taniec wychodziła z wody? 130 (N). DEKRET SPRAWIEDLIWY
Gdy już, już swoje miał zalegać mary, Czynił testament jeden ociec stary. A choć miał syna, ale w cudzej stronie Dawno się bawił i o jego zgonie Coś słychać było
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 258
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Gdy ta nazbyt wysoka, a wody kęs na dnie. Głowy wprzód, urodzenia, zasług do urzędu, Na ostatek potrzeba substancyjej względu, Miasto czci żebyś nie był okazją śmiechu. Szkoda się czynić świętym, kto się czuje w grzechu. Wszytko do proporcyjej, bo gdzie nie masz kwadry, Jakby też sobie węża wsadził kto w zanadry. I urząd bez intraty szkoda, nie pożytek. Tak kasztelan krakowski Jordan mawiał Spytek: Niechaj mi nikt honoru, proszę, nie smakuje; Kasztelan zje, co sobie szlachcic nagotuje. Daj jeść, kiedyś mnie, królu, chciał posadzić z sobą, Inaczej cię z krzesłową kwituję ozdobą. 512
Gdy ta nazbyt wysoka, a wody kęs na dnie. Głowy wprzód, urodzenia, zasług do urzędu, Na ostatek potrzeba substancyjej względu, Miasto czci żebyś nie był okazyją śmiechu. Szkoda się czynić świętym, kto się czuje w grzechu. Wszytko do proporcyjej, bo gdzie nie masz kwadry, Jakby też sobie węża wsadził kto w zanadry. I urząd bez intraty szkoda, nie pożytek. Tak kasztelan krakowski Jordan mawiał Spytek: Niechaj mi nikt honoru, proszę, nie smakuje; Kasztelan zje, co sobie szlachcic nagotuje. Daj jeść, kiedyś mnie, królu, chciał posadzić z sobą, Inaczej cię z krzesłową kwituję ozdobą. 512
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 411
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Najwięcej tam było Duchownych, co się wiary tej złej uchwyciło. By był kto dał cnotliwy znać wskok biskupowi, Jako to byli w kupie! Bo jako więc łowi Ptasznik gęste sikory, tak by je był chciwy Pomsty biskup połowił za ich zbór fałszywy. I już był ten antystes porwał Krowickiego W Pińczowie i w Lipowcu wsadził bezecnego. Bo i ten był plebanem, miał charakter święty, Ale mu czart zalecił swą wolą przeklęty. Nie rychło Zebrzydowski powstanie takowy! Już były wzięły górę złe luterskie głowy, Już było kilkanaście duchownych na zmowie, Byli tam i opaci, byli biskupowie, Którzy ci posłuszeństwo wypowiedzieć chcieli Papieżowi, a wszyscy zożeniać się
Najwięcej tam było Duchownych, co się wiary tej złej uchwyciło. By był kto dał cnotliwy znać wskok biskupowi, Jako to byli w kupie! Bo jako więc łowi Ptasznik gęste sikory, tak by je był chciwy Pomsty biskup połowił za ich zbór fałszywy. I już był ten antystes porwał Krowickiego W Pińczowie i w Lipowcu wsadził bezecnego. Bo i ten był plebanem, miał charakter święty, Ale mu czart zalecił swą wolą przeklęty. Nie rychło Zebrzydowski powstanie takowy! Już były wzięły górę złe luterskie głowy, Już było kilkanaście duchownych na zmowie, Byli tam i opaci, byli biskupowie, Którzy ci posłuszeństwo wypowiedzieć chcieli Papieżowi, a wszyscy zożeniać się
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 369
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
go miłość zaraz osidliła, Mało u niego płaczem królewna sprawiła; One łzy, ona żałość nic jej nie pomogła, Chocia nad nią smętniejsza żadna być nie mogła. Bo acz się jej z żałością przyszło z swemi dzielić, Tusząc pewnie, że wrychle miała się weselić, Umyślił ją z sobą wziąć i na koń ją wsadził I w przedsięwziętą drogę z sobą ją prowadził.
LIV.
Wszytkich, co z nią z Granaty beli wyjechali, Co się z nią i z niem dalej jechać napierali, Odprawuje ochmistrze, żegna stare panie, Mówiąc, że jej za wszystko towarzystwo stanie. „Ja jej ochmistrz, ja panna, ja jej panią starą
go miłość zaraz osidliła, Mało u niego płaczem królewna sprawiła; One łzy, ona żałość nic jej nie pomogła, Chocia nad nię smętniejsza żadna być nie mogła. Bo acz się jej z żałością przyszło z swemi dzielić, Tusząc pewnie, że wrychle miała się weselić, Umyślił ją z sobą wziąć i na koń ją wsadził I w przedsięwziętą drogę z sobą ją prowadził.
LIV.
Wszytkich, co z nią z Granaty beli wyjechali, Co się z nią i z niem dalej jechać napierali, Odprawuje ochmistrze, żegna stare panie, Mówiąc, że jej za wszystko towarzystwo stanie. „Ja jej ochmistrz, ja panna, ja jej panią starą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 308
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, złej monety nie bić, Tatarów niewołać radziłem, i Wojsko między potwarzami Dworskiemi, a cnotą moją przeyźrzało się. Potym, czemu intractabilis exercitus że Eleccji przez moc nie pomógł; że na Rzeczposp: nienastąpił; że mnie z łaski i Buławy nie zrzucił, a Pana Sobieskiego na moje oba Urzędy nie wsadził, do czego Królowa Jej Mość (jako się niżej pokaże dowodnie) Wojsko kierowała, i co potym, Dekretem na moję niewinność ferowanym, który ja do Boskiej odsyłam sprawiedliwości, wykonano. To to, intractabilis exercitus? Bo choć wielka część factiami, corrupcjami, obietnicami zarażona była z Konfederatów ale Bóg Rzeczyposp: bronił,
, złey monety nie bić, Tátárow niewołáć rádźiłem, y Woysko między potwarzámi Dworskiemi, á cnotą moią przeyźrzáło się. Potym, czemu intractabilis exercitus że Electiey przez moc nie pomogł; że ná Rzeczposp: nienástąpił; że mnie z łáski y Bułáwy nie zrzućił, á Páná Sobieskiego ná moie obá Vrzędy nie wsádźił, do czego Krolowa Iey Mość (iáko się niżey pokaże dowodnie) Woysko kierowáłá, y co potym, Decretem ná moię niewinność ferowánym, ktory ia do Boskiey odsyłam spráwiedliwośći, wykonáno. To to, intractabilis exercitus? Bo choć wielka część factiámi, corrupcyámi, obietnicámi záráżona byłá z Confoederatow ale Bog Rzeczyposp: bronił,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 61
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Marszałek ucierpiał, niech Polska, niech samo Wojsko świadczy. Czemuż Wojsko obróciło afekt do niego, bo jego cnotę, a niecnotę Dworu uznało. Potym czemu Intractabilis exercitus, bo na Elekcją choć oni[...] traktowano, niepozwolił. Bo Pana Marszałka z łaski i Buławy nie zrzucił, a na jego miejsce Pana Sobieskiego niż wsadził, oco z Wojskiem traktowano, i jako po decrecie P. Marszałkowi wydarto, a Sobieskiemu dano. Bo czeladź na wyzabijanie Panów swych w Wojsku butowano. Piąty. Wojsko nowe na stare zaciągano, za rozszarpane pieniądze. Tatarów wołano i pod Zbarasz sprowadzono. 1663. Diuisiej niebył przyczyną P. Marszałek,
Márszałek vćierpiał, niech Polská, niech sámo Woysko świádczy. Czemuż Woysko obroćiło áffekt do niego, bo iego cnotę, á niecnotę Dworu vznáło. Potym czemu Intractabilis exercitus, bo ná Elekcyą choć oni[...] tráctowano, niepozwolił. Bo Páná Márszałká z łáski y Bułáwy nie zrzućił, á ná iego mieysce Páná Sobieskiego niż wsádźił, oco z Woyskiem tráctowano, y iáko po decrećie P. Márszałkowi wydárto, á Sobieskiemu dano. Bo czeladź ná wyzábijánie Pánow swych w Woysku bütowano. Piąty. Woysko nowe ná stáre záciągano, zá rozszarpane pieniądze. Tátárow wołano y pod Zbárász sprowádzono. 1663. Diuisiey niebył przyczyną P. Márszałek,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 63
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Jak Argolskiej uczynił był Foroneownie. Foroneowna, 10, wnuczka Foroneusa, którą był pierwej Jupiter w krowę obrócił, a potym jej znowu postawę białogłowską przywrócił, i Boginią z niej uczynił, przejednawszy żonę. M Wszak już sobie świekrem mieć Likaeona może. Ponieważ córkę Likaonowę zwiódł był, i na niebo Jupiter między gwiazdy onę wsadził. N Ale wy jeśliżeście/ Oceanie i Tety. Bogowie morscy. O Na krzywdę tej/ którąście sami wychowali. Bowiem Juno od Tetydy była wychowana. P Do błękitnego morza zejść nie dopiszczajcie. I dowiodła tego, bo tu Niedzwiedzica, którą wozem po naszemu zowią, nigdy pod wody morskie nie zachodzi, jako
Iák Argolskiey vczynił był Phoroneownie. Phoroneowná, 10, wnuczká Phoroneusá, ktorą był pierwey Iupiter w krowę obroćił, a potym iey znowu postawę białogłowską przywroćił, y Boginią z niey vczynił, przeiednawszy żonę. M Wszák iuż sobie świekrem mieć Likaeoná może. Ponieważ corkę Likáonowę zwiodł był, y ná niebo Iupiter między gwiazdy onę wsádźił. N Ale wy iesliżesćie/ Oceánie y Thety. Bogowie morscy. O Ná krzywdę tey/ ktorąśćie sámi wychowáli. Bowiem Iuno od Thetydy byłá wychowana. P Do błękitnego morzá zeyść nie dopiszczayćie. Y dowiodłá tego, bo tu Niedzwiedźicá, ktorą wozem po nászemu zowią, nigdy pod wody morskie nie záchodźi, iako
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 81
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638