, co się za mężów w niewolą dawały? Gdzie ów biskup, bo matce okupując syna, u Wandalów zań więźniem był u poganina? Me Światło, bramę i te klatki nieużyte otwórz, niechaj w radości niebieskie obfite wnidę! Czy chcesz, żeby mię w triumfie wiedziono lub w klatkę (jak trackiego tyrana) wsadzono? Owo już palce, ręce z dziur się pokazują – czemuż mię jeszcze całą więzienia strzymują? Gdzie wąż głowę tam wemknie i ostatek ciała, mnie czemu śliskiej skóry natura nie dała? Często ptak klatki swojej okna oblatuje, dziurki jakiej, którą by uciec, upatruje, trącając noskiem swoim pręcia poplecione, co w
, co się za mężów w niewolą dawały? Gdzie ów biskup, bo matce okupując syna, u Wandalów zań więźniem był u poganina? Me Światło, bramę i te klatki nieużyte otwórz, niechaj w radości niebieskie obfite wnidę! Czy chcesz, żeby mię w tryumfie wiedziono lub w klatkę (jak trackiego tyrana) wsadzono? Owo już palce, ręce z dziur się pokazują – czemuż mię jeszcze całą więzienia strzymują? Gdzie wąż głowę tam wemknie i ostatek ciała, mnie czemu śliskiej skóry natura nie dała? Często ptak klatki swojej okna oblatuje, dziurki jakiej, którą by uciec, upatruje, trącając noskiem swoim pręcia poplecione, co w
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 159
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
do zamku bardzo prosi, bo mi to już sam donosi, Iże jeszcze niemasz tego, pocom spieszyła dla niego.
I tak swą prośbą usilną tamuje choć drogę pilną. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Bierze w zamek i traktuje, pewnie dobrze bankietuje. Ezopa każdy nie mija, a on też dobrze wypija. Ledwo w karetę wsadzono, a na nocleg zawieziono. Kasztelanic się upił.
Więc nazajutrz w małej chwili zjeżdżamy się o pół mili. Zastajemy tu starego - wygląda Ezopa swego. I tu choć się już zjechali, leć mi nic nie powiadali, Bo też niedługo bawili, gdyż do Lublina spieszyli. Z p. Krakowskim zjechaliśmy się
do zamku bardzo prosi, bo mi to już sam donosi, Iże jeszcze niemasz tego, pocom spieszyła dla niego.
I tak swą prośbą usilną tamuje choć drogę pilną. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Bierze w zamek i traktuje, pewnie dobrze bankietuje. Ezopa każdy nie mija, a on też dobrze wypija. Ledwo w karetę wsadzono, a na nocleg zawieziono. Kastelanic się upił.
Więc nazajutrz w małej chwili zjeżdżamy się o pół mili. Zastajemy tu starego - wygląda Ezopa swego. I tu choć się już zjechali, leć mi nic nie powiadali, Bo też niedługo bawili, gdyż do Lublina spieszyli. Z p. Krakowskim zjechaliśmy się
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 39
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
który nas do drugich ośmiu pojmanych zaprowadził, którzy z nami do Syberyj zawiezieni być mieli, i jakośmy się dowiedzieli z większej części przedni Moskiewscy Panowie, dla buntu w podejrzeniu byli. Rozłączono nas dziesiąciu na dwa wozy, a jam to zaraz miał nieszczęście, że Steleja ode mnie oderwano, a na drugi wóz wsadzono. Już nic więcej do zupełnego mego utrapienia nie dostawało. Jak nas na jednę przywieziono stacją, tak nas zaraz dalej odsyłano: dla tego nigdy do mnie nie przyszedł Stelej, i w całej podroży nic z nim mówić nie mogłem, tylko pojedyńcze słowa. Moi trzej towarzysze Moskale byli, i ich serca były tak
ktory nas do drugich ośmiu poymanych zaprowadził, ktorzy z nami do Syberyi zawiezieni bydź mieli, i iakośmy śię dowiedzieli z większey części przedni Moskiewscy Panowie, dla buntu w podeyrzeniu byli. Rozłączono nas dzieśiąćiu na dwa wozy, a iam to zaraz miał nieszczęście, że Steleia ode mnie oderwano, a na drugi woz wsadzono. Już nic więcey do zupełnego mego utrapienia nie dostawało. Jak nas na iednę przywieziono stacyą, tak nas zaraz daley odsyłano: dla tego nigdy do mnie nie przyszedł Steley, i w całey podroży nic z nim mowić nie mogłem, tylko poiedyńcze słowa. Moi trzey towarzysze Moskale byli, i ich serca były tak
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 104
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
zapomniałem o sobie w ręku mego poczciwego Steleja, aż mię od niego wzywająca Straż oderwała. Popchnął mię, a w tym momencie chciał z nowu za mną biec, lecz drzwi zamkniono, a mój Żyd odprowadził mię aż do sanek, za mną, głosem, pełne przyjaźni czyniąc nażyczenia. HRABINY SZWEDZKIEJ G** PRZYPADKI
Wsadzono mię wraz z inszymi trzema na jedne sanie, którym się nadzieja i radość z oczu błyszczyła. Trudno mi opowiedzieć, co się w pierwszych godzinach owszem niemal w całych dwóch pierwszych dniach w mojej działo duszy. A serce moje tak w zbytkach radosnych, jak na przemian w smętnym opływało poczuwaniu. Nie tak wzgardliwie z nami
zapomniałem o sobie w ręku mego poczciwego Steleia, aż mię od niego wzywaiąca Straż oderwała. Popchnął mię, a w tym momenćie chćiał z nowu za mną biedz, lecz drzwi zamkniono, a moy Zyd odprowadził mię aż do sanek, za mną, głosem, pełne przyiaźni czyniąc nażyczenia. HRABINY SZWEDZKIEY G** PRZYPADKI
Wsadzono mię wraz z inszymi trzema na iedne sanie, ktorym śię nadzieia i radość z oczu błyszczyła. Trudno mi opowiedzieć, co śię w pierwszych godzinach owszem niemal w całych dwoch pierwszych dniach w moiey działo duszy. A serce moie tak w zbytkach radosnych, iak na przemian w smętnym opływało poczuwaniu. Nie tak wzgardliwie z nami
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 128
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Przeto opatrzyć to mają pp. posłowie z inszemi województwy, aby prawu pospolitemu dosyć się działo strony kwarty jako i strony kwarcianego żołnierza.
3. Za rzecz potrzebną rozumiemy dla zabiegania inkursyjom tatarskim upominkami zwyczajnemi temu narodowi nie omieszkiwać i zamki ukrainne żeby beły ludźmi osadzone.
4. Że do Wołoch privata autoritate wtargniono i hospodara inszego wsadzono, opatrzyć to mają pp. posłowie, jakoby takiem rzeczom na potym zabieżeć się mogło.
5. Znieważenie zwierzchności J. K. M. i R. P. od książąt kurlandzkich przez zamordowanie szlachciców inflanckich pod glejtem J. K. M., jakoby miał być pro dignitate J. K. M. poskromiony
Przeto opatrzyć to mają pp. posłowie z inszemi województwy, aby prawu pospolitemu dosyć się działo strony kwarty jako i strony kwarcianego żołnierza.
3. Za rzecz potrzebną rozumiemy dla zabiegania inkursyjom tatarskim upominkami zwyczajnemi temu narodowi nie omieszkiwać i zamki ukrainne żeby beły ludźmi osadzone.
4. Że do Wołoch privata autoritate wtargniono i hospodara inszego wsadzono, opatrzyć to mają pp. posłowie, jakoby takiem rzeczom na potym zabieżeć się mogło.
5. Znieważenie zwierzchności J. K. M. i R. P. od książąt kurlandzkich przez zamordowanie ślachciców inflanckich pod glejtem J. K. M., jakoby miał być pro dignitate J. K. M. poskromiony
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 485
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
zakonnicami zostały, a to ktoś względem Sukcesij. Niechciała wyniść z klasztoru na czas naznaczony wesela Zofija; zebrawszy tedy Aleksander kupę, w nocy cicho przysadziwszy petardę do drzwi klasztornych, (czego się panie Boże pożal!) wyrzucił je, wziął Zofiję, której iż się Dorota puścić niechciała, i tę wzięto: wsadzono w łódź, bo łodzie czekały na Wiśle, uniósł je na dół, gdzie już wozy czekały i kupa ludzi służebnych, jachał z niemi do Koniecpola, i tam brał z nią szlub; zmieszkawszy tam zetrochę, jachał na zamek wieluński, a tam powiła mu syna Jana, po tym połogu wkrótce umarła. Konfederaci
zakonnicami zostały, a to ktoś względem sukcessij. Niechciała wyniść z klasztoru na czas naznaczony wesela Zofija; zebrawszy tedy Alexander kupę, w nocy cicho przysadziwszy petardę do drzwi klasztornych, (czego się panie Boże pożal!) wyrzucił je, wziął Zofiję, której iż się Dorota puścić niechciała, i tę wzięto: wsadzono w łódź, bo łodzie czekały na Wiśle, uniósł je na dół, gdzie już wozy czekały i kupa ludzi służebnych, jachał z niemi do Koniecpola, i tam brał z nią szlub; zmieszkawszy tam zetrochę, jachał na zamek wieluński, a tam powiła mu syna Jana, po tym połogu wkrótce umarła. Konfederaci
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 163
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
się biją tam gdzie krew za słodki Liquor piją Pochwalił mi ten postępek Ociec mój chwalili Iteressanci domu mego i ci wszyscy co dobrze życzą Ojczyźnie prawie cum assecuratione że mi się to jakąs od Ojczyzny miało nadgrodzic wdzięcznością. Alec poczęło się już widzę nagradzać kiedy mi na dobrowolnej drodze wśród Lassa zastąpiono porabowano i do więzienia wsadzono kiedy mię jak do Rzymu afrykańskiego na triumf wprowadzono. O jakaz to sroga viktória jednego wszystkim zwojować wszystkim nad jednym pastwić się i urągać.
Tameno tam gdzie szesdziesiąt tysięcy szabel błysnie w oczach, z tym prezentować się męstwem nie tu nad jedną osobą. Będzie to wiedziało Wojsko jako w mojej osobie poniesionego upominać się kontemptu
się biią tam gdzie krew za słodki Liquor piią Pochwalił mi ten postępek Ociec moy chwalili Iteressanci domu mego y ci wszyscy co dobrze zyczą Oyczyznie prawie cum assecuratione że mi się to iakąs od Oyczyzny miało nadgrodzic wdzięcznoscią. Alec poczęło się iuz widzę nagradzać kiedy mi na dobrowolney drodze wsrod Lassa zastąpiono porabowano y do więzięnia wsadzono kiedy mię iak do Rzymu affrykanskiego na tryumf wprowadzono. O iakaz to sroga viktoryia iednego wszystkim zwoiować wszystkim nad iednym pastwić się y urągać.
Tameno tam gdzie szesdziesiąt tysięcy szabel błysnie w oczach, z tym prezęntować się męstwęm nie tu nad iedną osobą. Będzie to wiedziało Woysko iako w moiey osobie poniesionego upominać się kontemptu
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 134
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
twarzy to do nóg się jego miotające/ drwy robaniemi po głowie po nogach/ i po grzbiecie pobiwszy strudnością od siebie odebnał. Zaledwi godzi szli dwaj siepacze od urzędu/i jako złoczyńcę pojmali go/ i do sędziego prowadzili: który zdaleka obzczywszy go/ niechcąc go słuchać/ rozkazał: był więźnie sadzać/ wsadzono. Płacze nieborak/ nie wiedząc przyczyny nieszczęścia swego/ i nie dni/ przed strażą stwoją/ znarzekaniem przypadek swój niewinny opłakywał: którzy im się pilniej u sędziego o przesłuchanie jego starali. Tym i łajaniem powiedał/ że się tak wielki złoczynca/ i czarownik niecnoty swojej żadnym sposobem zaprzeć/ ani też niewinności swojej pokazować nie
twarzy to do nog sie iego miotáiące/ drwy robániemi po głowie po nogách/ y po grzbiećie pobiwszy strudnośćią od siebie odebnał. Záledwi godźi szli dwáy śiepácże od vrzędu/y iáko złoczyńcę poimáli go/ y do sędźiego prowádźili: ktory zdáleká obzczywszy go/ niechcąc go słuchác/ roskazał: był więźnie sádzáć/ wsádzono. Plácze nieborak/ nie wiedząc przycżyny niescżęścia swego/ y nie dni/ przed strażą stwoią/ znárzekániem przypadek swoy niewinny opłákywał: ktorzy im sie pilniey v sędźiego o przesłuchánie iego stáráli. Tym y łáiániem powiedał/ że sie ták wielki złoczyncá/ y czárownik niecnoty swoiey żadnym sposobem záprzec/ áni też niewinnośći swoiey pokázowáć nie
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 103
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
twym stanąwszy obliczem. Obcięte drzewo, nie traci nadzieje, Bo z nowu kwitnie, z nowu zielenieje, Choć korzeń jego spodem czerw roztoczy, Chociaż się i pień zgniłością zamoczy; Byle co czystej chwyciło wilgoci, Zaraz do pierwszej pory swojej wróci, I kwiat, i liście przynosi i grono, Jakby je właśnie dopiero wsadzono. Ale człek zmarły, i wrzucony w groby, Możeli kiedy przyjść do pierwszej doby? W kształt morza, które brzegi przeskoczyło, Lub rzeki, co ją Słońce wysuszyło. Raz oczy zmarszy, i skróciwszy lata, Nie ocknie pewnie chyba z końcem świata, Ani powstanie ze snu swego, aże Nieba i ziemie
twym stanąwszy obliczem. Obćięte drzewo, nie tráci nadźieie, Bo z nowu kwitnie, z nowu źielenieie, Choć korzeń iego spodem czerw rostoczy, Choćiaż się i pień zgniłośćią zámoczy; Byle co czystey chwyćiło wilgoći, Záraz do pierwszey pory swoiey wroći, I kwiát, i liśćie przynośi i grono, Iákby ie właśnie dopiero wsadzono. Ale człek zmarły, i wrzucony w groby, Możeli kiedy przyiść do pierwszey doby? W kształt morża, ktore brzegi przeskoczyło, Lub rzeki, co ią Słońce wysuszyło. Raz oczy zmarszy, i skroćiwszy látá, Nie ocknie pewnie chyba z końcem świátá, Ani powstánie ze snu swego, áże Niebá i źiemie
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 52
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
znimi byli/ wpadli gwałtem zdobytemi Chandziarami, i rozegnali Eunuchów Cesarzowej. Tak same tylko zastawszy w pokoju/ przydali jej wartę z Eunuchów Cesarskich. Drugich Eunuchów Cesarzowej/ co byli pouciekali/ gdy chcieli wyniść z Saraju/ i zastali go już zamknięty/ zroskazania Soliman Agi pobrano/ i wszytkich inszych jej sług/ i wsadzono na miejsce bezpieczne. Zrobili to wszytko tak cicho/ że namniej hałas ten niedoszedł złożenia Cesarskiego/ lubo się to blisko niego działo. Księga Pierwsza, Rozdział IV.
Skończywszy tak szczęśliwie ten najpierwszy zawód/ poszedł dalej Wezyr/ i Soliman Aga/ do Pokoju gdzie Cesarz leżał. Otworzywszy drzwi powoli/ dali znak Białymgłowom
znimi byli/ wpádli gwałtem zdobytemi Chandziarami, y rozegnáli Evnuchow Cesárzowey. Ták sáme tylko zástawszy w pokoiu/ przydáli iey wártę z Evnuchow Cesárskich. Drugich Evnuchow Cesárzowey/ co byli poućiekáli/ gdy chćieli wyniść z Sáráiu/ y zástáli go iuż zamknięty/ zroskázánia Soliman Agi pobrano/ y wszytkich inszych iey sług/ y wsádzono ná mieysce bespieczne. Zrobili to wszytko ták ćicho/ że namniey háłás ten niedoszedł złożenia Cesárskiego/ lubo się to blisko niego dźiało. Xięgá Pierwsza, Rozdźiał IV.
Skończywszy ták szczęśliwie ten naypierwszy zawod/ poszedł dáley Wezyr/ y Soliman Agá/ do Pokoiu gdźie Cesarz leżał. Otworzywszy drzwi powoli/ dáli znák Białymgłowom
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 19
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678