przeciwko naszym na wzgardę Królowi i Witoldowi posłał dwa Miecze, które z piękną odwagą przyjął Monarcha deklarując Posłom, że mu więcej mieczów przybyło na karki nieprzyjacielskie, tym czasem kiedy Mszy Z. Król słuchał, Wojska Krzyżackie napaści dali naszym do batalii, ale Król lubo przestrzeżony po kilka razy aż po skończonej zupełnie Mszy Z. wsiadł na konia i serca wojsku dodawszy spotkać się skrzydłom Tatarskim kazał, te z początku pierzchać poczęły, i zupełnie uszli Tatarowie przed goniącemi ich Krzyżakami, ale Król z Witoldem z Korpusami swemi dopiero się spotkali, gdzie nieprzyjaciel szwankować musiał, o czym obszerniej historia pisze, dosyć że na tej batalii legło Krzyżaków 50000. a w
przeciwko naszym na wzgardę Królowi i Witoldowi posłał dwa Miecze, które z piękną odwagą przyjął Monarcha deklarując Posłom, że mu więcey mieczów przybyło na karki nieprzyjaćielskie, tym czasem kiedy Mszy S. Król słuchał, Woyska Krzyżackie napaśći dali naszym do batalii, ale Krôl lubo przestrzeżony po kilka razy aż po skończoney zupełnie Mszy S. wśiadł na konia i serca woysku dodawszy spotkać śię skrzydłom Tatarskim kazał, te z początku pierzchać poczéły, i zupełnie uszli Tatarowie przed goniącemi ich Krzyżakami, ale Krôl z Witoldem z Korpusami swemi dopiero śię spotkali, gdźie nieprzyjaćiel szwankować muśiał, o czym obszerniey historya pisze, dosyć że na tey batalii legło Krzyżaków 50000. á w
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 51.
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
okręty z pilnością Rynsztunkami i różną ładuje żywnością. Wtem Rynald do Anglii przyjechał skwapliwy, A król go odprowadzał - tak mu beł życzliwy - Aż do samych Beroik i tak powiedali, Że obadwa płakali, kiedy się żegnali.
XXVI.
Kiedy dobry wiatr powstał i słońce pogody Pewne obiecowało, Rynald szedł do wody. Skoro wsiadł w łódź, żeglarze powrozy zbierali I od brzegów ją w drogę wiosły odpychali. Tak jachali, aż byli tam, gdzie z niewściągnionem Pławem swem piękny Tamis ginie w morzu słonem, Skąd potem łódź przez wielki ustęp morski poszła Do Londru, używając i żaglu i wiosła.
XXVII.
I cesarz i król Otton, który
okręty z pilnością Rynsztunkami i różną ładuje żywnością. Wtem Rynald do Angliej przyjechał skwapliwy, A król go odprowadzał - tak mu beł życzliwy - Aż do samych Beroik i tak powiedali, Że obadwa płakali, kiedy się żegnali.
XXVI.
Kiedy dobry wiatr powstał i słońce pogody Pewne obiecowało, Rynald szedł do wody. Skoro wsiadł w łódź, żeglarze powrozy zbierali I od brzegów ją w drogę wiosły odpychali. Tak jachali, aż byli tam, gdzie z niewściągnionem Pławem swem piękny Tamis ginie w morzu słonem, Skąd potem łódź przez wielki ustęp morski poszła Do Londru, używając i żaglu i wiosła.
XXVII.
I cesarz i król Otton, który
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 154
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, i pływać nie umie. A w tem widzi, że prosto przez bystre powodzi Przeciwko niemu panna jedzie w krzywej łodzi; Która, że chce do niego, ręką znać dawała, Ale łodzi do ziemie przystawić nie chciała.
X.
Nie chciała zgoła na brzeg i z daleka stała, Bo, żeby gwałtem nie wsiadł, podomno się bała. Grabia prosi, aby się z łodzią przybliżyła I żeby go na drugą stronę wysadziła. Ona na to: „Przewozić żadnego nie mogę, Coby jechać nie przysiągł zemną w jednę drogę I któryby się boju nie podjął jednego, Boju barzo słusznego i sprawiedliwego.
XI.
Przeto jeśli ode
, i pływać nie umie. A w tem widzi, że prosto przez bystre powodzi Przeciwko niemu panna jedzie w krzywej łodzi; Która, że chce do niego, ręką znać dawała, Ale łodzi do ziemie przystawić nie chciała.
X.
Nie chciała zgoła na brzeg i z daleka stała, Bo, żeby gwałtem nie wsiadł, podomno się bała. Grabia prosi, aby się z łodzią przybliżyła I żeby go na drugą stronę wysadziła. Ona na to: „Przewozić żadnego nie mogę, Coby jechać nie przysiągł zemną w jednę drogę I któryby się boju nie podjął jednego, Boju barzo słusznego i sprawiedliwego.
XI.
Przeto jeśli ode
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 174
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
o niej dowiedzieć.
XV.
Tak mu ono myślenie głowę pomieszało, Że pierwsze przedsięwzięcie w niem się odmieniało, I umyślił w tem kraju więcej się nie bawić, Ale się do Ebudy co prędzej przeprawić. I jeszcze drugi Febus w morze nie zachodził, Jako mu u świętego Mola się nagodził Jeden okręt, w który wsiadł, i kiedy mijała Piąta noc, minął górę świętego Michała.
XVI.
Briakę i Landrygler w lewo zostawuje I wielkich brzegów żyznych Brytanów zajmuje; Potem do białych piasków jedzie, która strona, Część Anglii, z dawna się zowie Albiona. Ale wiatr południowy nakoniec ustaje, A co między zachodem i północą wstaje,
o niej dowiedzieć.
XV.
Tak mu ono myślenie głowę pomieszało, Że pierwsze przedsięwzięcie w niem się odmieniało, I umyślił w tem kraju więcej się nie bawić, Ale się do Ebudy co prędzej przeprawić. I jeszcze drugi Febus w morze nie zachodził, Jako mu u świętego Mola się nagodził Jeden okręt, w który wsiadł, i kiedy mijała Piąta noc, minął górę świętego Michała.
XVI.
Bryakę i Landrygler w lewo zostawuje I wielkich brzegów żyznych Brytannów zajmuje; Potem do białych piasków jedzie, która strona, Część Angliej, z dawna się zowie Albiona. Ale wiatr południowy nakoniec ustaje, A co między zachodem i północą wstaje,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 175
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przeprawował W bacie starzec, co dobrze o Rugierze wiedział I na łodzi umyślnie, pilnując go, siedział.
XLIV.
Skoro go jedno zajźrzał, poszedł w prędkim biegu W swej łodzi, chcąc go przewieźć do lepszego brzegu; Który baczny i w każdej beł rozumny sprawie, Jeśli serce po wierzchniej znać może postawie. Rugier wsiadł w łódź zarazem i Bogu dziękował, Że w drodze niebezpiecznej zdrowo go zachował; I gadając z żeglarzem bacznem i ćwiczonem, Jechał po morzu cichem i uspokojonem.
XLV.
Chwalił Rugiera, że się tak dobrze postawił, Że się wczas od Alcyny i przedtem wybawił, Niż go uczarowanem kubkiem upoiła, Jako więc miłośnikom wszytkiem
przeprawował W bacie starzec, co dobrze o Rugierze wiedział I na łodzi umyślnie, pilnując go, siedział.
XLIV.
Skoro go jedno zajźrzał, poszedł w prętkim biegu W swej łodzi, chcąc go przewieźć do lepszego brzegu; Który baczny i w każdej beł rozumny sprawie, Jeśli serce po wierzchniej znać może postawie. Rugier wsiadł w łódź zarazem i Bogu dziękował, Że w drodze niebezpiecznej zdrowo go zachował; I gadając z żeglarzem bacznem i ćwiczonem, Jechał po morzu cichem i uspokojonem.
XLV.
Chwalił Rugiera, że się tak dobrze postawił, Że się wczas od Alcyny i przedtem wybawił, Niż go uczarowanem kubkiem upoiła, Jako więc miłośnikom wszytkiem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 207
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na obronę.
LXXVII.
Że tam w on czas nie była, prędko się dowiedział; Lecz jeśli beła przedtem, coby mu powiedział, Nie beł żaden, bo wszytek lud na miecz puszczono I jednego na wyspie nawet nie żywiono. Drugiego dnia armata z portu wyjechała I nazad ku domowi stery obracała; Na którą wsiadł i Orland, myśląc z Irlandiej Znowu się w swoję drogę puścić do Francjej.
LXXVIII.
Nic więcej nad dzień jeden nie chciał się tam bawić, Wielkie królewskie prośby nie mogły nic sprawić; Który go wściągał, na co pozwolić nie chciała Miłość, co go za jego miłą wyprawiała. Olimpią królowi zaleca żegnając, Aby
na obronę.
LXXVII.
Że tam w on czas nie była, prętko się dowiedział; Lecz jeśli beła przedtem, coby mu powiedział, Nie beł żaden, bo wszytek lud na miecz puszczono I jednego na wyspie nawet nie żywiono. Drugiego dnia armata z portu wyjechała I nazad ku domowi sztyry obracała; Na którą wsiadł i Orland, myśląc z Irlandyej Znowu się w swoję drogę puścić do Francyej.
LXXVIII.
Nic więcej nad dzień jeden nie chciał się tam bawić, Wielkie królewskie prośby nie mogły nic sprawić; Który go wściągał, na co pozwolić nie chciała Miłość, co go za jego miłą wyprawiała. Olimpią królowi zaleca żegnając, Aby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 245
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wziął szyszak, co nas wprawił w tę niezgodę?” Cofnie się Orland, patrzy na drzewie, pod drzewem I szyszaka nie widzi: pała wielkiem gniewem.
LV.
I zgodził się z słowami w tem Feratowemi, Że go wziął rycerz, który beł pospołu z niemi; Zaczem się przeciw swemu koniowi zapuścił I wsiadł nań i wodze mu do biegu wypuścił. Widząc Ferat, że z placu pan z Anglantu zjechał, Wpadszy na konie, za niem skwapliwy pojechał; Wtem przybiegli obadwa tam, gdzie beł ślad pewny Na trawie Sakrypanta i gładkiej królewny.
LVI.
Puścił się Orland w lewo ścieżką ku dolinie, Którą Sakrypant jechał,
wziął szyszak, co nas wprawił w tę niezgodę?” Cofnie się Orland, patrzy na drzewie, pod drzewem I szyszaka nie widzi: pała wielkiem gniewem.
LV.
I zgodził się z słowami w tem Feratowemi, Że go wziął rycerz, który beł pospołu z niemi; Zaczem się przeciw swemu koniowi zapuścił I wsiadł nań i wodze mu do biegu wypuścił. Widząc Ferat, że z placu pan z Anglantu zjechał, Wpadszy na konie, za niem skwapliwy pojechał; Wtem przybiegli obadwa tam, gdzie beł ślad pewny Na trawie Sakrypanta i gładkiej królewny.
LVI.
Puścił się Orland w lewo ścieszką ku dolinie, Którą Sakrypant jechał,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 262
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Z tego wszystkiego wniósł, iż deszcz ów nie był krwią jedno tylko na pozór.
Woda w starym kanale rzeki Renu, nad którym leży miasto Lejden albo Lugdun Holen: znagła stawszy się czerwoną, przestraszyła obywatelów mniemających, iż na znak jakiegoś pieszczęścia rzeka w krew się zamieniła. Pan Schyil, chcąc doświadczyć; wsiadł w małą łódkę, i na srzodku zaczerpnowszy wody w szklankę, postrzegł ją napełnioną robaczkami czerwonemi.
Druga przyczyna czerwoności wody deszczowej jest krew, albo humor czerwony motylów. Wiadomo jak płodne są gąsienice. To robactwo, osobliwie w krainach ciepłych, tak się lat niektórych mnoży, iż nie tylko w ogrodach jarzyny, ale też
. Z tego wszystkiego wniosł, iż deszcz ow nie był krwią iedno tylko na pozor.
Woda w starym kanale rzeki Renu, nad ktorym leży miasto Leyden albo Lugdun Hollen: znagła stawszy się czerwoną, przestraszyła obywatelow mniemaiących, iż na znak iakiegoś piesczęścia rzeka w krew się zamieniła. Pan Schyil, chcąc doświadczyć; wsiadł w małą łodkę, y na srzodku zaczerpnowszy wody w szklankę, postrzegł ią napełnioną robaczkami czerwonemi.
Druga przyczyna czerwoności wody deszczowey iest krew, albo humor czerwony motylow. Wiadomo iak płodne są gąsienice. To robactwo, osobliwie w krainach ciepłych, tak się lat niektorych mnoży, iż nie tylko w ogrodach iarzyny, ale też
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 252
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
In tantum teraz crevit, iż in pulchritudine żadne miasto holenderskie mu zrównać nie może, lubo quoad magnitudinem Amsterdam, in duplo aut triplo maior, jeno co do pałaców i różnych ozdób, jako extra tak też intra, tak suppono, że mu Europe równego nie znajdzie we wszytko ochędożności i proporcji. W tym mieście przenocowawszy wsiadłem na barkę.
Dnia 13. Na południe stanąłem w mieście Leyda nazwanym. Wszytką drogę miedzy delikatnemi ogrodami, ślicznymi pałacami i domami z wielkim plezirem jechało się. Miasto Leyda jako jest principales Holandii urbes, tak non immerito, ponieważ jako w wielkości, tak też i piękności aliis non cedit, maximam mając omnium
In tantum teraz crevit, iż in pulchritudine żadne miasto holenderskie mu zrównać nie może, lubo quoad magnitudinem Amsterdam, in duplo aut triplo maior, jeno co do pałaców i różnych ozdób, jako extra tak też intra, tak suppono, że mu Europae równego nie znajdzie we wszytko ochędożności i proporcjej. W tym mieście przenocowawszy wsiadłem na barkę.
Dnia 13. Na południe stanąłem w mieście Leyda nazwanym. Wszytką drogę miedzy delikatnemi ogrodami, ślicznymi pałacami i domami z wielkim plezirem jechało się. Miasto Leyda jako jest principales Holandii urbes, tak non immerito, ponieważ jako w wielkości, tak też i piękności aliis non cedit, maximam mając omnium
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 309
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
się z kim z dobytą bronią/ jeśli dobrze w ten czas natrze Kon/ nie może wątpić w nim że jest śmiały/ bo żelazo dobyte najstraśniejsze jest. Gdzieby też przyszło kupować/ a chciał doznać dzielności jego/ to jest najpewniejsza wiedzieć/ aby cię oczy okazowaniem nie zawiodły w upodobaniu/ jedno abyś wsiadł sam nań/ abo takiego nalazł/ któremu byś tak ufał jako samemu sobie. Bo udatność snadnie udać każdy może. A już doświadczeniem samego siebie/ snadniej będziesz umiał wszystko rozumieć/ abo przez onego przyjaciela. W bieganiu jeślibyś go uznał/ żeby nieraźno szedł/ abo strzegł się/ niżby cię musiała
sie z kim z dobytą bronią/ ieśli dobrze w ten czas nátrze Kon/ nie może wątpić w nim że iest śmiáły/ bo żelázo dobyte naystráśnieysze iest. Gdźieby też przyszło kupowáć/ á chćiał doznáć dźielnośći iego/ to iest naypewnieysza wiedźieć/ aby ćię oczy okázowániem nie záwiodły w vpodobániu/ iedno ábyś wśiadł sam nań/ ábo takiego nálazł/ ktoremu byś ták vfał iáko sámemu sobie. Bo vdátność snádnie vdáć káżdy może. A iuż doświádczeniem sámego śiebie/ snadniey będźiesz vmiał wszystko rozumieć/ abo przez onego przyiaćielá. W biegániu ieślibyś go vznał/ żeby nieráźno szedł/ ábo strzegł sie/ niżby ćie muśiáłá
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 22
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607