była bez broni, Przyprawże ty jej róg nowy, Ale przecie nie do głowy. Tego trudno chwalić, księże,
Kto koniem jelenia sprzęże, A ty ściślejszą kopułą Niźli szla, wiążesz ich stułą. I zwyczaj, i łączyć broni Natura z jeleńmi koni; Lecz i zwyczaj, i natura Z miłością pewnie nie wskóra. 442. NA TOŻ
Nie wolno bić nikomu, prócz króla, jeleni. Dlaczegóż dzisia w Polsce ten statut odmieni, Samże bywszy praw naszych stróżem, podkanclerzy, Kiedy z królem zarówno do jelenia zmierzy? Wierę, jeszcze się tak nikt z panem swym nie bracił. Dlatego i Cikowski Cikowice stracił, Niepotrzebny
była bez broni, Przyprawże ty jej róg nowy, Ale przecie nie do głowy. Tego trudno chwalić, księże,
Kto koniem jelenia sprzęże, A ty ściślejszą kopułą Niźli szla, wiążesz ich stułą. I zwyczaj, i łączyć broni Natura z jeleńmi koni; Lecz i zwyczaj, i natura Z miłością pewnie nie wskóra. 442. NA TOŻ
Nie wolno bić nikomu, prócz króla, jeleni. Dlaczegóż dzisia w Polszczę ten statut odmieni, Samże bywszy praw naszych stróżem, podkanclerzy, Kiedy z królem zarówno do jelenia zmierzy? Wierę, jeszcze się tak nikt z panem swym nie bracił. Dlatego i Cikowski Cikowice stracił, Niepotrzebny
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 194
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przy jej pięknym ciele zawsze się pieściła. Dziś tu za wroty leżę, kiedym na obroty Psie przyszła. Jak nie wszyscy dbają o pieszczoty. Krogulcowi.
Ja com więc pana cieszył, co mną ugonione Przepiorki obciążały wacki napełnione, Od ćwika okrutnego poległem pazura. Takci na świecie z dużym słaby mało wskóra. Królikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce
przy jej pięknym ciele zawsze się pieściła. Dziś tu za wroty leżę, kiedym na obroty Psie przyszła. Jak nie wszyscy dbają o pieszczoty. Krogulcowi.
Ja com więc pana cieszył, co mną ugonione Przepiorki obciążały wacki napełnione, Od ćwika okrutnego poległem pazura. Takci na świecie z dużym słaby mało wskora. Krolikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 481
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz, zalotów niesyty, Końskimi stan swój okryje kopyty, A więcej wskóra, niż gdy boskie stopy Bawolim rogiem okrył dla Europy. A gdy ją będą w bieg różnie ćwiczony Koniuszy z Litwy i drugi z Korony Kawalkowali — o, jakie korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem kapryjole! Bujaj, o cudna klaczo, bujaj sobie
gromady! Godna zaiste ciągnąć i wóz słońca, I stać w królewskiej stajni nie od końca; Godna, żeby jej sam wystrzygał uszy I róg wybierał koronny koniuszy. Teraz niech Neptun kształt na się przybierze Gładkiego konia, jak gwoli Cererze; Teraz niech Jowisz, zalotów niesyty, Końskimi stan swój okryje kopyty, A więcej wskóra, niż gdy boskie stopy Bawolim rogiem okrył dla Europy. A gdy ją będą w bieg różnie ćwiczony Koniuszy z Litwy i drugi z Korony Kawalkowali — o, jakie korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem kapryjole! Bujaj, o cudna klaczo, bujaj sobie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 11
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z wami miłość czyni dziwy:
Wiedząc, że każdy z was do skargi chciwy Na jej surowość, tak jej i w tym chroni, Że w tę pobliższą uszu spiżę dzwoni, Aby jej lament nie doszedł rzewliwy.
Już tedy mówić szkoda i fatygi, Bo któż to sobie sprawi co u głucha I kto z nim wskóra, chybaby na migi;
Jakoż, jeśli nas potka ta otucha, Że figle ręki, chyższej niźli cygi, Pojmie, i oczu — dzwońcie jej do ucha. NA TOŻ
Znam twą, Kupido, zazdrościwą zrzędę: Że-ć się ta panna, zdradliwsza nad wędę, Nie dała prośbą (boś
z wami miłość czyni dziwy:
Wiedząc, że każdy z was do skargi chciwy Na jej surowość, tak jej i w tym chroni, Że w tę pobliższą uszu spiżę dzwoni, Aby jej lament nie doszedł rzewliwy.
Już tedy mówić szkoda i fatygi, Bo któż to sobie sprawi co u głucha I kto z nim wskóra, chybaby na migi;
Jakoż, jeśli nas potka ta otucha, Że figle ręki, chyższej niźli cygi, Pojmie, i oczu — dzwońcie jej do ucha. NA TOŻ
Znam twą, Kupido, zazdrościwą zrzędę: Że-ć się ta panna, zdradliwsza nad wędę, Nie dała prośbą (boś
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 114
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przyjoty, Co musisz, czynić z ochoty.
W żywe oczy Kradnie.
I we Gdańsku cielęta miodu nie piją.
Jeszcze się ten urodzi, co światu dogodzi.
Nie przepieczeć się to. Nie skropisz tego święconą wodą.
Kto niechce dać, wnet najdzie wymówkę.
Wiele złego, dwóch na jednego. Nie wskóra jeden przeciw wielom.
Kto służy złaski, u tego bywa mięszek płski. Kto służy złaski, temu miłosierdziem płacą.
Cnota się sczłekiem rodzi, kto jej szuka wnią ugodzi.
Domowego złodzieja trudno się ustrzec.
Dwiema panom razem służyć trudno.
Karanie nie ma być postą, ale złości hamulec.
Nie żaraz
przyioty, Co musisz, czynić z ochoty.
W żywe oczy Kradnie.
Y we Gdańsku cielęta miodu nie piją.
Jeszcze śię ten urodźi, co światu dogodźi.
Nie przepieczeć śię to. Nie skropisz tego święconą wodą.
Kto niechce dać, wnet naydzie wymowkę.
Wiele złego, dwuch na jednego. Nie wskora jeden przećiw wielom.
Kto służy złaski, u tego bywa mięszek płski. Kto służy złaski, temu miłośierdziem płacą.
Cnota śię zczłekiem rodźi, kto jey szuka wnią ugodźi.
Domowego złodzieja trudno śię ustrzedz.
Dwiema panom razem służyć trudno.
Karanie nie ma być postą, ale złośći hamulec.
Nie źaraz
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 100
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
, Ojczyźnie dobrze ziczący, zechce za samym instinktem poczciwości promovere co najlepszego; niedokaże niczego przy tak wielkim zamieszaniu; nieporządek w traktowaniu materyj nie dopuści felicem eventum jego rady; musi torrente sequi i takim się stać jako drudzy: dum spectant laesos oculi, laeduntur et ipsi; niech także będzie najlepszy wojennik, nie wskóra nic przy swoim odwaźnym męstwie, choćby w samę przepaść chciał skoczyć za Ojczyznę jak sławny Rzymski Curtiusź nie mając wojska licznego, ćwiczonego, i płatnego. Niech na ostatek trafi się Deputat w Trybunale expertus in Jurisprudentia, nieprzykryskuje liczbę tych, którzy żadnej nie mają tej scjencyj notitiam.
Przeto jako najlepszy medyk nie uleczy zepsowanego temperamentu
, Oyczyźnie dobrze źyczący, zechce za samym instinktem poczćiwośći promovere co naylepszego; niedokaźe niczego przy tak wielkim zamieszaniu; nieporządek w traktowaniu materyi nie dopuśći felicem eventum iego rady; muśi torrente sequi y takim się stać iako drudzy: dum spectant laesos oculi, laeduntur et ipsi; niech takźe będźie naylepszy woienńik, nie wskora nic przy swoim odwaźnym męstwie, choćby w samę przepaść chćiał skoćzyć za Oyczyznę iak sławny Rzymski Curtiusź nie maiąc woyska licznego, ćwiczonego, y płatnego. Niech na ostatek trafi się Deputat w Trybunale expertus in Jurisprudentia, nieprzykryskuie liczbę tych, ktorzy źadney nie maią tey scyencyi notitiam.
Przeto iako naylepszy medyk nie uleczy zepsowanego temperamentu
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 60
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Czemuż mnie raczej wyrok nie znaczy z cholery Na krwawe bicze i niewolnicze galery? Czemu na szyki, lwom na przesmyki hirkańskie Albo na zęby Cerbera gęby tyrańskie? Milsze stąd szwanki niż od kochanki, co ślubi, A przecie wiary, w nałogach miary nie lubi. Idą za sztuką i za nauką niedźwiedzie I więcej wskóra człek niż natura, co wiedzie. Lwy straszne rodem za swym powodem prowadzi Posłuszne mile, chociaż im w sile nie radzi Tygrys zażarty, zjadłe lamparty z natury Przed tymi krzywią, którzy ich żywią, pazury. Wszytkie bestyje uznają, czyje w dozorze Ręce ich koją, i tych się boją jak tchórze. Jedna kobita
Czemuż mnie raczej wyrok nie znaczy z cholery Na krwawe bicze i niewolnicze galery? Czemu na szyki, lwom na przesmyki hirkańskie Albo na zęby Cerbera gęby tyrańskie? Milsze stąd szwanki niż od kochanki, co ślubi, A przecie wiary, w nałogach miary nie lubi. Idą za sztuką i za nauką niedźwiedzie I więcej wskóra człek niż natura, co wiedzie. Lwy straszne rodem za swym powodem prowadzi Posłuszne mile, chociaż im w sile nie radzi Tygrys zażarty, zjadłe lamparty z natury Przed tymi krzywią, którzy ich żywią, pazury. Wszytkie bestyje uznają, czyje w dozorze Ręce ich koją, i tych się boją jak tchórze. Jedna kobita
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 260
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
? Nie odpuszcząć tu pieniążka jednego: oddaj rachunek i z słówka próżnego – figle i żarty nie są tu żartami, ale grzechami. Więc tu nie ważą drogie upominki, same przewiodą złe dobre uczynki; nic nie dba Sędzia na żadną dostojność, cesarską godność. Nie sprawi grzesznik nic obietnicami, już nic nie wskóra krwawymi prośbami: schyliwszy głowę, będzie się gotować kaźni kosztować. Sam człowiek rzecze: “Sprawiedliwy Boże, nikt Twoim sądom przyganiać nie może. Słusznie ja będę to cierpiał karanie, bom robił na nie”. Dopiero dusza będzie się żałować, na swoje zmysły rzewno lamentować: ciało swowolne będzie oskarżała, co go
? Nie odpuszcząć tu pieniążka jednego: oddaj rachunek i z słówka próżnego – figle i żarty nie są tu żartami, ale grzechami. Więc tu nie ważą drogie upominki, same przewiodą złe dobre uczynki; nic nie dba Sędzia na żadną dostojność, cesarską godność. Nie sprawi grzesznik nic obietnicami, już nic nie wskóra krwawymi prośbami: schyliwszy głowę, będzie się gotować kaźni kosztować. Sam człowiek rzecze: “Sprawiedliwy Boże, nikt Twoim sądom przyganiać nie może. Słusznie ja będę to cierpiał karanie, bom robił na nie”. Dopiero dusza będzie się żałować, na swoje zmysły rzewno lamentować: ciało swowolne będzie oskarżała, co go
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 17
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Machiawel/ lubo do przewrotnego dyskursu to prowadzi/ ale ja do swej rzeczy zażyje jako gadzinej do driakwie) iż to tak daleko od siebie chodzi/ jako się żyje/ a jakoby żyć potrzeba/ że kto opuszcza to co się dzieje/ dla tego coby się dziać miało/ predży przyspieszy swój upadek/ niż co wskóra. To każdemu w R. P. będącemu brać wrozum należy/ i to nie omylnie wiedzieć/ * eos homines tutissimè agere, qui praesentibus moribus legibusq; etiam si deteriores sint, Rempub administrant. A na racje W. M. szczególnie nie odpowiadając/ boć by to wdlugą poszło/ i w wielu
Máchiáwel/ lubo do przewrotnego dyskursu to prowadzi/ ále ia do swey rzeczy záżyie iáko gadziney do dryakwie) iż to ták dáleko od siebie chodźi/ iako się żyie/ á iakoby żyć potrzebá/ że kto opuszcza to co się dźieie/ dla tego coby się dźiáć miało/ predży przyspieszy swoy vpadek/ niż co wskora. To káżdemu w R. P. będącemu brać wrozum należy/ y to nie omylnie wiedźieć/ * eos homines tutissimè agere, qui praesentibus moribus legibusq; etiam si deteriores sint, Rempub administrant. A ná rácye W. M. szczegulnie nie odpowiadáiąc/ boć by to wdlugą poszło/ y w wielu
Skrót tekstu: OpalŁRoz
Strona: F3v
Tytuł:
Rozmowa plebana z ziemianinem
Autor:
Łukasz Opaliński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
zmożesz. Masz tam w bok cekauz potężny, Na wszelką armatę mężny: W tym muszkiety, świetne zbroje, Namioty, tureckie stroje, Kopije, dzidy porządkiem Od Wisły Altana Cekauz
Te ściany okryły, rządkiem; Działka polne, hakownice, Knoty, zboku śmigownice, Rydle, motyki i skóra Lwice zdechłej: już nie wskóra! Bo tam na pamiątkę leży W cekauzie: nadół nie zbieży! Widzę kuchenkę i wszedłem, Na drugą stronę przeszedłem; Otworzą mi kuchareczki, A w rękach warzącheweczki; Tamże ogień i garnuszki, Rożny, zwierzyna, dzbanuszki, Dość naczynia w miejscu małym, Wysoko, z kosztem niemałym; Zboku śpiżarnia
zmożesz. Masz tam w bok cekauz potężny, Na wszelką armatę mężny: W tym muszkiety, świetne zbroje, Namioty, tureckie stroje, Kopije, dzidy porządkiem Od Wisły Altana Cekauz
Te ściany okryły, rządkiem; Działka polne, hakownice, Knoty, zboku śmigownice, Rydle, motyki i skóra Lwice zdechłej: już nie wskóra! Bo tam na pamiątkę leży W cekauzie: nadół nie zbieży! Widzę kuchenkę i wszedłem, Na drugą stronę przeszedłem; Otworzą mi kuchareczki, A w rękach warzącheweczki; Tamże ogień i garnuszki, Rożny, zwierzyna, dzbanuszki, Dość naczynia w miejscu małym, Wysoko, z kosztem niemałym; Zboku śpiżarnia
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 40
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909