miłości, którą dziś ponoszę.” „Kochaj, miłości miłość jest nadgrodą.” „Czynię to, ale darmo i z swą szkodą.” „Dawaj podarki, co wiążą i bogi.” „Chciałbym, nie masz skąd, mieszek mam ubogi.” „Obiecuj!” — „Słowy nie wskóram gołymi.” „Przysięgaj!” — „Szkoda żartować z świętymi.” „Pisz wiersze!” — „Trudno o miłosne dumy, Gdy wszytkie w głowie szwankują rozumy.” „Więc spróbuj szczęścia, wleź tam oknem w nocy.” „Strach mię od straży kijowej niemocy.”
„Porwijże pannę
miłości, którą dziś ponoszę.” „Kochaj, miłości miłość jest nadgrodą.” „Czynię to, ale darmo i z swą szkodą.” „Dawaj podarki, co wiążą i bogi.” „Chciałbym, nie masz skąd, mieszek mam ubogi.” „Obiecuj!” — „Słowy nie wskóram gołymi.” „Przysięgaj!” — „Szkoda żartować z świętymi.” „Pisz wiersze!” — „Trudno o miłosne dumy, Gdy wszytkie w głowie szwankują rozumy.” „Więc spróbuj szczęścia, wleź tam oknem w nocy.” „Strach mię od straży kijowej niemocy.”
„Porwijże pannę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 64
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
to miejsce gęstymi słudzy za sługami Sypą się do jej progów; ona w nich przebiera, Mając w czym, bo ledwo drzwi przed nimi dowiera. Która mię i dziś tobie wiecznie zniewoliła, Przeto proszę,byś sługą twoim nie gardziła.
P. Trudna sprawa z mądrymi i ja widzę, z tobą Niewiele pono wskóram z tak biegłą osobą. Prędkobyś racjami ty mnie konwinkował, Którymiś swych dyskursów nawę przeładował.
M. Daj Boże, aby moje racje życzliwe Miejsce u ciebie miały, i żebyś tęskliwe Serce moje pocieszyć swoją łaską chciała I między sług swych wiernych poczet zachowała.
P. Nie mojej to intraty sługi takie chować
to miejsce gęstymi słudzy za sługami Sypą się do jej progow; ona w nich przebiera, Mając w czym, bo ledwo drzwi przed nimi dowiera. Ktora mię i dziś tobie wiecznie zniewoliła, Przeto proszę,byś sługą twoim nie gardziła.
P. Trudna sprawa z mądrymi i ja widzę, z tobą Niewiele pono wskoram z tak biegłą osobą. Prędkobyś racyami ty mnie konwinkował, Ktorymiś swych dyskursow nawę przeładował.
M. Daj Boże, aby moje racye życzliwe Miejsce u ciebie miały, i żebyś teskliwe Serce moje pocieszyć swoją łaską chciała I między sług swych wiernych poczet zachowała.
P. Nie mojej to intraty sługi takie chować
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 244
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
mię o długi jej nieboszczyka pozywają, abo, jeśli ma pokrewnych, to na mię dobrze żywi. Sąsiad do mnie ledwie najźrzy, mnich abo ksiądz minie, gość nie stanie, dzieci przed nią ucie- kają. Kto potka, ma sobie za nieszczęście — a cóż ja nieborak, który z nią ustawicznie mieszkam, jako wskóram? O, Boże, skarałeś. Nie dbałbym, choćby mi zdechła. Cóż potem? Kiedy ani tym, ani owym będę. Duchownym się nie godzi, bo to bigamia; żyć też samemu, to jak bestia — jako Arystoteles mówi.
Więc każdy mię pyta: — „Jak się Wmć masz
mię o długi jej nieboszczyka pozywają, abo, jeśli ma pokrewnych, to na mię dobrze żywi. Sąsiad do mnie ledwie najźrzy, mnich abo ksiądz minie, gość nie stanie, dzieci przed nią ucie- kają. Kto potka, ma sobie za nieszczęście — a cóż ja nieborak, który z nią ustawicznie mieszkam, jako wskóram? O, Boże, skarałeś. Nie dbałbym, choćby mi zdechła. Cóż potem? Kiedy ani tym, ani owym będę. Duchownym się nie godzi, bo to bigamia; żyć też samemu, to jak bestya — jako Arystoteles mówi.
Więc każdy mię pyta: — „Jak się Wmć masz
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 188
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wojewodą podlaskim nie widywał się. Potem zaczął bywać i zdarzyło się raz, że na św. Michał, imieniny wojewody, był w Wysokiem, gdzie gdy wszyscy mocno podochocili, przyszło do dyskursu takiego, że mój ociec publicznie powiedział wojewodzie: „Na tym świecie nic z wmć panem, jako z mocnym panem, nie wskóram, ale na sąd boski o moję krzywdę pozwę.” Rozgniewał się o to wojewoda, ociec też mój mocno napiły odjechał do Rasnej. Nazajutrz przysłał wojewoda podlaski pułkownika regimentu swego Lamara, konfidenta ojca mego, z oświadczeniem dobrej przyjaźni swojej i zapraszając ojca mego do siebie. Pojechał ociec mój do Wysokiego. Wymawiał wojewoda
wojewodą podlaskim nie widywał się. Potem zaczął bywać i zdarzyło się raz, że na św. Michał, imieniny wojewody, był w Wysokiem, gdzie gdy wszyscy mocno podochocili, przyszło do dyskursu takiego, że mój ociec publicznie powiedział wojewodzie: „Na tym świecie nic z wmć panem, jako z mocnym panem, nie wskóram, ale na sąd boski o moję krzywdę pozwę.” Rozgniewał się o to wojewoda, ociec też mój mocno napiły odjechał do Rasnej. Nazajutrz przysłał wojewoda podlaski pułkownika regimentu swego Lamara, konfidenta ojca mego, z oświadczeniem dobrej przyjaźni swojej i zapraszając ojca mego do siebie. Pojechał ociec mój do Wysokiego. Wymawiał wojewoda
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 84
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
jechać nie mogę, a to z tych racji, że nie mając nic pierwej przez ich obydwóch ukoncertowanego, a sam jeden będąc bez żadnego przyjaciela z mojej strony, który by nie tak uraźliwie jak mnie samemu facie ad faciem z księciem kanclerzem mówiąc, mógł za mną chociaż za wszelką submisją certo-
wać. Więcej nic nie wskóram, tylko że bardziej księcia kanclerza moją przytomnością i remonstracją urażę, ile gdy tego nie będę mógł czynić, czego książę kanclerz będzie ode mnie pretendować.
Upewniali mnie Dłuski i Sosnowski, że wszelką łatwość u książęcia kanclerza mieć będę, ale ja te dwa punkta założyłem, najprzód, aby książę kanclerz nie pretendował ode mnie
jechać nie mogę, a to z tych racji, że nie mając nic pierwej przez ich obodwoch ukoncertowanego, a sam jeden będąc bez żadnego przyjaciela z mojej strony, który by nie tak uraźliwie jak mnie samemu facie ad faciem z księciem kanclerzem mówiąc, mógł za mną chociaż za wszelką submisją certo-
wać. Więcej nic nie wskóram, tylko że bardzej księcia kanclerza moją przytomnością i remonstracją urażę, ile gdy tego nie będę mógł czynić, czego książę kanclerz będzie ode mnie pretendować.
Upewniali mnie Dłuski i Sosnowski, że wszelką łatwość u książęcia kanclerza mieć będę, ale ja te dwa punkta założyłem, najprzód, aby książę kanclerz nie pretendował ode mnie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 711
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
- a kwituję ze wszytkiego!” Jam już ledwo mówić mogła.
Leć jej nie trzeba dziwować, iże mię nie chce ratować: Bo jak ślepa, tak i głucha! - zaczym pewnie nie usłucha, I jeszcze się tylko śmieje, kiedy w niej kto ma nadzieję. Więc daremna opinija - toć też nie wskóram nic i ja!
U kogóż zasiąc ratunku będzie dalej w mym frasunku?! Wżdy mi to przynamniej dajcie, wyroki, co tym władacie: Jeśli go już śmierć nie minie, niech i ja w tejże godzinie Nie ujdę tego wyroku, złożona przy jego boku!
Zaledwie tam już iść mogę - bezpiecznie wejżreć nie
- a kwituję ze wszytkiego!” Jam już ledwo mówić mogła.
Leć jej nie trzeba dziwować, iże mię nie chce ratować: Bo jak ślepa, tak i głucha! - zaczym pewnie nie usłucha, I jeszcze się tylko śmieje, kiedy w niej kto ma nadzieję. Więc daremna opinija - toć też nie wskóram nic i ja!
U kogóż zasiąc ratunku będzie dalej w mym frasunku?! Wżdy mi to przynamniej dajcie, wyroki, co tym władacie: Jeśli go już śmierć nie minie, niech i ja w tejże godzinie Nie ujdę tego wyroku, złożona przy jego boku!
Zaledwie tam już iść mogę - bezpiecznie wejżreć nie
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 123
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
kosy.
Tę skoro Kupido zajźrzał okiem, Przyleciał ku niej skwapliwym skokiem I z jej warkocza cięciwę ukręcił, Aby mię zasmęcił.
Jakoż latając tak moję nawę Ustrzelało dziecko niełaskawe, Że mi z okrętem towary obfite Wzięto za przemyte.
Przetoż tak długo w Cyprze się bawię Mniemając, że stratę wzad wyprawię, Wskóramli, nie wiem wszak jakie na mycie Prawo, wszyscy wiecie. DWUDZIESTY SIÓDMY: FILORET
Oczy przyjemne, ale niespokojne, Haniebną z sercem mym stoczywszy wojnę, Plac otrzymały; nie dziw, gdyż oboje Na jedno serce nacierały moje.
Do tego zdradą, pod płaszczem przymierza, Gdy się tajemnic oczom serce zwierza, Ostrą
kosy.
Tę skoro Kupido zajźrzał okiem, Przyleciał ku niej skwapliwym skokiem I z jej warkocza cięciwę ukręcił, Aby mię zasmęcił.
Jakoż latając tak moję nawę Ustrzelało dziecko niełaskawe, Że mi z okrętem towary obfite Wzięto za przemyte.
Przetoż tak długo w Cyprze się bawię Mniemając, że stratę wzad wyprawię, Wskóramli, nie wiem wszak jakie na mycie Prawo, wszyscy wiécie. DWUDZIESTY SIÓDMY: FILORET
Oczy przyjemne, ale niespokojne, Haniebną z sercem mym stoczywszy wojnę, Plac otrzymały; nie dziw, gdyż oboje Na jedno serce nacierały moje.
Do tego zdradą, pod płaszczem przymierza, Gdy się tajemnic oczom serce zwierza, Ostrą
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 93
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
ją główkami radze. Iż każda przymiot ma swój Białagłowa, W żołądku byś ją uwarzył, surowa. Trudno z wszytkiemi o Konia przymioty, I o Niewiastę tak przybraną w cnoty: Żeby nie było co w której naganić, Trzeba jej szukać gdzie z dalekich granić. A przeciebym ja ganił co kto lubi, Nie wskóram pewnie, ten najdzie, ów zgubi. Kiedy kto łaknie, smakują potrawy I Młodzianowi Małżeńskie zabawy. NAZIANZENVS.
DYSKURS UWAZNY, Temu, kto chce być Zonatym.
ZRozumiałem Młodzieńcze żeć Zona na myśli/ jako to temu/ którego na Domatorstwo szczęście uknowało/ miłe wprawdzie głowie jednej zamysły/ ale mnie Bachaterowi bezżennemu
ią głowkámi rádze. Iż káżda przymiot ma swoy Białagłowá, W żołądku byś ią uwárzył, surowa. Trudno z wszytkiemi o Koniá przymioty, Y o Niewiástę ták przybráną w cnoty: Zeby nie było co w ktorey nágánić, Trzebá iey szukáć gdźie z dálekich gránić. A przećiebym ia gánił co kto lubi, Nie wskoram pewnie, ten naydźie, ow zgubi. Kiedy kto łáknie, smákuią potráwy Y Młodźianowi Małżeńskie zábáwy. NAZIANZENVS.
DYSKVRS VWAZNY, Temu, kto chce bydź Zonátym.
ZRozumiałem Młodźieńcze żeć Zoná ná myśli/ iáko to temu/ ktorego ná Domatorstwo szczęśćie uknowáło/ miłe wprawdźie głowie iedney zamysły/ ále mnie Báchaterowi bezżennemu
Skrót tekstu: ZłoteJarzmo
Strona: 3
Tytuł:
Złote jarzmo małżeńskie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650