rzeczony od pola. Jego to chuć wrodzona i własna jest dola: Nie w ścisłym miejsc poniewierku, Lecz w Marsowym szeroko uganiać się cyrku. Godne pięknego widoku Męstwo i dzielność piękna. Przy słonecznym oku Wielkim czynom przynależy, Komu żyć wiekopomnie i z sławą należy. Snadź i dzielność mało warta, Kiedy jest murowymi tarasy przywarta, I więzieniem się poczyta, Gdy się blanków, jak podły agrest, płotów chwyta. Wrodzona chuć do wolności I z wolności zrodzona, dzieła w przestroności
Znamienite wykonywa, Zwłaszcza gdy ją piękna czci w godny czyn wyzywa. Lecz ten w sławie nie korzysta I ozdobie, którego obrona troista Kryje, że to z ścian
rzeczony od pola. Jego to chuć wrodzona i własna jest dola: Nie w ścisłym miejsc poniewierku, Lecz w Marsowym szeroko uganiać się cyrku. Godne pięknego widoku Męstwo i dzielność piękna. Przy słonecznym oku Wielkim czynom przynależy, Komu żyć wiekopomnie i z sławą należy. Snadź i dzielność mało warta, Kiedy jest murowymi tarasy przywarta, I więzieniem się poczyta, Gdy się blanków, jak podły agrest, płotów chwyta. Wrodzona chuć do wolności I z wolności zrodzona, dzieła w przestroności
Znamienite wykonywa, Zwłaszcza gdy ją piękna czci w godny czyn wyzywa. Lecz ten w sławie nie korzysta I ozdobie, którego obrona troista Kryje, że to z ścian
Skrót tekstu: SarbGawWierBar_I
Strona: 461
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Tłumacz:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
kadź otworzyć/ aż tam wszytko żaby i gadzina jadowita napełniła. Tu on do Lichwiarza się obróci i rzecze: Jeśli chcesz być o miłosierdziu Boskim i odpuszczeniu grzechów pewny i bezpieczny/ tu się w tę kadź wpuść między tę gadzinę/ a obiecujęć ubłaganego Boga. Tak uczynił ów człowiek szczerze za grzechy skruszony; i tam przywarte nad nim wieko/ i do jutra zapieczętowane/ gdzie nazajutrz tylko kości jego znalezione/ które jako święte na miejscu przystojnym pochować kazał. Przyszedł raz tenże Fulko do Rycharda Króla Angielskiego/ i imieniem Boskim go napominał/ aby trzy córki jak najprędzej za mąż wydał/ żeby go co złego nie potkało. Król mu rzecze
kadź otworzyć/ áż tám wszytko żáby i gádźiná iadowita nápełniłá. Tu on do Lichwiarzá się obroći i rzecze: Ieśli chcesz bydź o miłośierdźiu Boskim i odpuszczeniu grzechow pewny i bespieczny/ tu się w tę kadź wpuść między tę gádźinę/ á obiecuięć ubłagánego Bogá. Ták uczynił ow człowiek szczerze zá grzechy skruszony; i tám przywárte nad nim wieko/ i do iutrá zápieczętowáne/ gdźie názáiutrz tylko kośći iego ználeźione/ ktore iáko święte ná mieyscu przystoynym pochowáć kazał. Przyszedł raz tenże Fulko do Rychárdá Krolá Angielskiego/ i imieniem Boskim go nápominał/ áby trzy corki iák nayprędzey zá mąż wydał/ żeby go co złego nie potkáło. Krol mu rzecze
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 3
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
i pewnie jużby po mnie było, gdyby mię Klaryna, która na ten czas wszedłszy do Izby mojej, a wiedząc że choroba moja z stracenia Arymanta pochodziła, listy mi od niego przyniosła, które tenże co pierwej Posłaniec przyniósł, Ale gdy Pawilonu uchyliła, obaczywszy wszytko we krwi koło mnie, bo okna zle przywarte były dosyć światła do izby wchodzić mogło. O Boże co za wrzask uczyniła! tak dalece, że Ci którzy w Izbie Matki mojej byli, o ścianę od mojej, przestraszeni wszyscy się zbiegli, chcac w jedzieć co się dzieje. Ah Boże! woła ona: Chryzeida umarła! umarła Chryzeida ! i pięściami się póg
y pewnie iużby po mnie było, gdyby mię Kláryná, ktorá ná ten czás wszedłszy do Izby moiey, á wiedząc żę choroba moia z stracenia Arymánta pochodźiła, listy mi od niego przyniosła, ktore tenże co pierwey Posłaniec przyniosł, Ale gdy Pawilonu uchyliła, obáczywszy wszytko we krwi koło mnie, bo okna zle przywarte były dosyć świátłá do izby wchodźić mogło. O Boże co zá wrzásk uczyniła! tak dálece, że Ci ktorzy w Izbie Mátki moiey byli, o śćiánę od moiey, przestraszeni wszyscy się zbiegli, chcac w iedźieć co się dźieie. Ah Boże! woła oná: Chryzeida umárła! umárła Chryzeidá ! y pięśćiami się pog
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 69
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741