ogniem postępuję, Że go nie gaszę, w płaczu opływając?
Ponieważ wszytkie w oczach u dziewczyny Pociechy, czemuż muszę od nich stronić? Czemuż zaś na te narażam się oczy?
Cuda te czyni miłość, jej to czyny, Którym kto by chciał rozumem się bronić, Tym prędzej w sidło z rozumem swym wskoczy. DO STAREGO
Ilekroć w ręku twych tę panią widzę, Że ją całujesz, starcze obrzydliwy, Tylekroć z ciebie jak na urząd szydzę, Żeś stary jak kruk, a jak wróbl jurliwy.
Z tak śliczną twarzą ten twój wąs sędziwy Nie zgadzają się; ja się tobą brzydzę I będę z twego szczęścia żałośliwy,
ogniem postępuję, Że go nie gaszę, w płaczu opływając?
Ponieważ wszytkie w oczach u dziewczyny Pociechy, czemuż muszę od nich stronić? Czemuż zaś na te narażam się oczy?
Cuda te czyni miłość, jej to czyny, Którym kto by chciał rozumem się bronić, Tym prędzej w sidło z rozumem swym wskoczy. DO STAREGO
Ilekroć w ręku twych tę panią widzę, Że ją całujesz, starcze obrzydliwy, Tylekroć z ciebie jak na urząd szydzę, Żeś stary jak kruk, a jak wróbl jurliwy.
Z tak śliczną twarzą ten twój wąs sędziwy Nie zgadzają się; ja się tobą brzydzę I będę z twego szczęścia żałośliwy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 110
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mrozie całą noc przestoi, Dla niego się biała płeć magluje i stroi, A chociaż siła tej płci, przyznać każdy musi: Darmo stworzona, która kusia nie zakusi. On się na żadną przepaść nic nie wzdryga ani Smrodliwej jak Kurcyjusz poważa otchłani; Nurka takiego nie masz, bo że w tyle czuje Dwa pęcherze, wskoczy tam, gdzie i nie zgruntuje. Rycerz to znamienity, a kędy wymierzy, Sztychem kole, czasem też i płazą uderzy, A jak mu wrodzona chęć zatrąbi do koni, Harce zwodzi i z grotem do paiże goni, I lubo podeń wbity nieprzyjaciel krzyczy, Nic miłosierdzia nie ma, wełna drży na piczy.
mrozie całą noc przestoi, Dla niego się biała płeć magluje i stroi, A chociaż siła tej płci, przyznać każdy musi: Darmo stworzona, która kusia nie zakusi. On się na żadną przepaść nic nie wzdryga ani Smrodliwej jak Kurcyjusz poważa otchłani; Nurka takiego nie masz, bo że w tyle czuje Dwa pęcherze, wskoczy tam, gdzie i nie zgruntuje. Rycerz to znamienity, a kędy wymierzy, Sztychem kole, czasem też i płazą uderzy, A jak mu wrodzona chęć zatrąbi do koni, Harce zwodzi i z grotem do paiże goni, I lubo podeń wbity nieprzyjaciel krzyczy, Nic miłosierdzia nie ma, wełna drży na piczy.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 314
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
już na ono porwanie pomniąc/ nie będzie się zasadzał więcej. Druga też do tego jest/ do zasadzania Konia/ ogień zapalają/ i podsadzają podeń słomy brzemię/ abo ze dwie/ który przelęknąwszy się z miejsca pomknąć się musi. Jakoż też a stąd poznawają dotarczywego Konia/ zaś i nie lękliwego/ gdy bezpiecznie wskoczy w on ogień. Potym też śmialego i dotarczywego/ poznać dobywszy broniej/ i ściąć się z kim z dobytą bronią/ jeśli dobrze w ten czas natrze Kon/ nie może wątpić w nim że jest śmiały/ bo żelazo dobyte najstraśniejsze jest. Gdzieby też przyszło kupować/ a chciał doznać dzielności jego/ to
iuż ná ono porwánie pomniąc/ nie będźie sie zásadzał więcey. Drugá też do tego iest/ do zásádzánia Koniá/ ogień zápaláią/ y podsadzáią podeń słomy brzemię/ ábo ze dwie/ ktory przelęknąwszy sie z mieyscá pomknąć sie muśi. Iákoż też á stąd poznawáią dotarczywego Koniá/ záś y nie lękliwego/ gdy bespiecznie wskoczy w on ogień. Potym też śmiálego y dotarczywego/ poznáć dobywszy broniey/ y śćiąć sie z kim z dobytą bronią/ ieśli dobrze w ten czas nátrze Kon/ nie może wątpić w nim że iest śmiáły/ bo żelázo dobyte naystráśnieysze iest. Gdźieby też przyszło kupowáć/ á chćiał doznáć dźielnośći iego/ to
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 21
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
u Maseniusza, iż co miesiąc koci się, (co drudzy negant) i dzieci swe zaraz po różnych różnosi miejscach, aby gdy jedno zginie, zdrugiego miał pociechę. Nigdy prosto nie chodzi drogą, ale wykrętnemi ścieżkami, myśliwych uszukując, a gdy się do swego zbliża legowiska, wielkim susem albo skokiem do niego wskoczy, tropu nie zostawując, tak jest animal ingeniosum. Wzroku jest tępego, ale słuchu ostrego. Żyją zające po lat 8. i po 10. mięso ich zdrowe, owszem nie masz w nich cząstki i członka, któryby nie wchodził in usum medicinae według Jonstona in Historia Quadrupedum, W Astypalei (Pliniusz mówi,
u Maseniusza, iż co miesiąc koci się, (co drudzy negant) y dzieci swe zaraz po rożnych roznosi mieyscach, aby gdy iedno zginie, zdrugiego miał pociechę. Nigdy prosto nie chodzi drogą, ale wykrętnemi scieszkami, myśliwych uszukuiąc, á gdy się do swego zbliża legowiska, wielkim susem albo skokiem do niego wskoczy, tropu nie zostawuiąc, tak iest animal ingeniosum. Wzroku iest tępego, ale słuchu ostrego. Zyią zaiące po lat 8. y po 10. mięso ich zdrowe, owszem nie masz w nich cząstki y członka, ktoryby nie wchodził in usum medicinae według Ionstona in Historia Quadrupedum, W Astypalei (Pliniusz mowi,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 290
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
się, przez coby w niebezpieczeństwie był Egipt. Ta gadzina Ichneu- mon, dwojako Egiptowi pożyteczna: naprzód uważa czasy, kiedy krokodyl się z siedliska swego rusza, i natychmiast jajca kruszy, ale ich niepożera. Potym kiedy krokodyl na brzegu spoczywa Nilowym; śpi pyskiem otwartym, gadzina która się ukrywała w glinie, wskoczy nagle w paszczękę, do samych wnętrzności przenika, gryzie je, i potym się przez dziurę wyżartą, w brzuchu jego, którego skura dość cienka, wyrzyna, i tak śmiało wychodzi, zwyciężca mocy tak strasznej bestii figlem, i podstępem. Diodorus świadczy, że za jego czasu te wydatki wynosiły na 30. m.
się, przez coby w niebespieczeństwie był Egypt. Ta gádziná Ichneu- mon, dwoiáko Egyptowi pożyteczná: naprzod uważa czásy, kiedy krokodyl się z siedliska swego rusza, y natychmiást iayca kruszy, ále ich niepożera. Potym kiedy krokodyl ná brzegu spoczywá Nilowym; śpi pyskiem otwartym, gadziná ktorá się ukrywáła w glinie, wskoczy nágle w paszczękę, do samych wnętrznośći przeniká, gryzie ie, y potym się przez dziurę wyżartą, w brzuchu iego, ktorego skura dość cienká, wyrzyná, y tak śmiáło wychodzi, zwyciężca mocy tak straszney bestyi figlem, y podstępem. Diodorus świadczy, że za iego czasu te wydatki wynośiły ná 30. m.
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 121
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Kto Panem, czyli Panią tego cacka? Co w nim tak śliczna, tak miła przechacka. Rzecze z uśmiechem wdzięcznym dziecko drobne: Oto masz Panią tę rzekę, co płynie Przybliż się tylko na miejsce sposobne, Usłyszysz z szumu, jak daleko słynie Srzeniawa, a sam zatulając oczy W tęż samę wodę, jak Syrena wskoczy, Tuż za nim biegnę, i stanę, nad brzegiem Obaczę kręty potok w dziwnym kursie Wyniosłe drzewa sadzone szeregiem, Tu mi już wątku niestaję w dyskursie, Gdyż zmysły tak mi zamotały drogę Ze z wody na ląd ledwo trafić mogę. Myśląc: o czysty elemencie wodny, Niech w twych zwierciadłach każdy się przegląda
Kto Pánem, czyli Panią tego cacka? Co w nim ták śliczna, ták miła przechacka. Rzecze z uśmiechem wdzięcznym dziecko drobne: Oto masz Panią tę rzekę, co płynie Przybliż się tylko ná mieysce sposobne, Usłyszysz z szumu, iak dáleko słynie Srzeniawa, á sam zátulaiąc oczy W tęż samę wodę, iák Syrena wskoczy, Tuż zá nim biegnę, y stánę, nád brzegiem Obáczę kręty potok w dziwnym kursie Wyniosłe drzewa sadzone szeregiem, Tu mi już wątku niestaię w dyskursie, Gdyż zmysły ták mi zámotały drogę Ze z wody na ląd ledwo tráfić mogę. Myśląc: o czysty elemencie wodny, Niech w twych zwierciadłach każdy się przegląda
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 501
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
ć i ci w twoich już, o cesarzu! ręku; Dzierż się tylko przymierza pisanego dźwięku. Niechaj giaur giaurom za twej łaski darem, Byleć haracz oddawał, będzie hospodarem: Bo wiara najpewniejsze spraw ludzkich ogniwo; Tą żyjemy, to światło, to nasze krzesiwo, Z którego gdy choć w różne iskra serca wskoczy, W lot je wiecznym miłości płomieniem zjednoczy. Choć zła, choć dobra, jaką kto wyssie z macierze, Każdy by w takiej rad żył i umierał wierze. Daj miejsce rozumowi i niesytej żądze, Choć wielkiego umysłu, przytrzymaj wrzeciądze. Patrz, jak siedzisz wysoko, skąd gdybyć, strzeż Boże! Wypaść przyszło
ć i ci w twoich już, o cesarzu! ręku; Dzierż się tylko przymierza pisanego dźwięku. Niechaj giaur giaurom za twej łaski darem, Byleć haracz oddawał, będzie hospodarem: Bo wiara najpewniejsze spraw ludzkich ogniwo; Tą żyjemy, to światło, to nasze krzesiwo, Z którego gdy choć w różne iskra serca wskoczy, W lot je wiecznym miłości płomieniem zjednoczy. Choć zła, choć dobra, jaką kto wyssie z macierze, Każdy by w takiej rad żył i umierał wierze. Daj miejsce rozumowi i niesytej żądze, Choć wielkiego umysłu, przytrzymaj wrzeciądze. Patrz, jak siedzisz wysoko, skąd gdybyć, strzeż Boże! Wypaść przyszło
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 42
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
byłem w duchu w dzień Niedzielny. Joan 1. Apoc: 1. ROZDZIAŁ DWUNASTY.
ALKORAN Powiada: iż klucze Mahometowi do Raju dane na dzień sądny będą/ i w ten czas Mahomet się obróci w barana/ Mahometani zaś wszyscy się w pchły obrócą i w jego wełne wlazą/ i kiedy Mahomet do nieba wskoczy/ wszystkich Mahometanów z sobą na niebo zaniesie.
KOHELET, Nauczyłeś się tej baśni Mahomecie od poganów/ którzy wierzyli/ że Gorgone Meduze ludzie obaczywszy w kamienie się przemienili/ Ajaks obrócony jest w kwiat hyjacyntowy/ Pierydes w sroki są przemienione/ Arachne obrócona jest w pająka/ i wiele takich jest baśniej/ tak i
byłem w duchu w dźień Niedźielny. Ioan 1. Apoc: 1. ROZDZIAŁ DWVNASTY.
ALKORAN Powiáda: iż klucze Máchometowi do Ráiu dáne ná dzień sądny będą/ y w ten czás Máchomet śie obroći w bárána/ Máchometani záś wszyscy śie w pchły obrocą y w iego wełne wlazą/ y kiedy Máchomet do nieba wskoczy/ wszystkich Máchometanow z sobą na niebo zánieśie.
KOHELETH, Nauczyłeś śie tey báśni Máchomećie od pogánow/ ktorzy wierzyli/ że Gorgone Meduze ludźie obáczywszy w kamienie śie przemienili/ Aiax obrocony iest w kwiat hyiacyntowy/ Pierides w sroki są przemienione/ Aráchne obrocona iest w paiąka/ y wiele tákich iest báśniey/ tak y
Skrót tekstu: GalAlk
Strona: 74
Tytuł:
Alkoran Machometów
Autor:
Joannicjusz Galatowski
Drukarnia:
Łazarz Baranowicz
Miejsce wydania:
Czernihów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
im kazał odpowiedzieć: - "Non est bonum sumere panem egenorum et mittere Dominicanibus ad manducandum". BUCCELA
Był to doktor królewski i miał to w zwyczaju kiedy na koń miał wsiadać, tedy zawsze albo z stołka, albo z jakiego kamienia nań właził. Kiedy go pytano: - "Czemu waszmość na konia nie wskoczy tak jako drudzy ludzie?" - odpowiedział: - ,,Napisano: co tobie nie mieło, drugiemu nie czyń. I mnie by to bolało, by miał kto na mię skakać". NABOROWSKI
Miał syna Joela ożenionego. Gdy się żona jego dziatkami pracowała, ten Naborowski przyszedszy do niej cieszył ją: - ,
im kazał odpowiedzieć: - "Non est bonum sumere panem egenorum et mittere Dominicanibus ad manducandum". BUCCELA
Był to doktor królewski i miał to w zwyczaju kiedy na koń miał wsiadać, tedy zawsze albo z stołka, albo z jakiego kamienia nań właził. Kiedy go pytano: - "Czemu waszmość na konia nie wskoczy tak jako drudzy ludzie?" - odpowiedział: - ,,Napisano: co tobie nie mieło, drugiemu nie czyń. I mnie by to bolało, by miał kto na mię skakać". NABOROWSKI
Miał syna Joela ożenionego. Gdy sie żona jego dziatkami pracowała, ten Naborowski przyszedszy do niej cieszył ją: - ,
Skrót tekstu: ApenZawKontr
Strona: 335
Tytuł:
Apendix albo zawieszenie
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Toć i zwyciężyć, i umrzeć jednako nam dobrze i wesoło! Ja wam przy odwagach pokażę, jak miło umierać za ojczyznę. Przywodzcą owo wam będę, i przykładem; rzekł, i skinąwszy na swoich, wskok się rzucił na nieprzyjaciela; a naprzód ze wszystkich armat Moskwie na ów czas nie barzo wiadomych wypaliwszy, wskoczy w śrzód nawału Tatarów; rozproszywszy ich niesforne szyki, z Moskwą się na podziw ściera; mało co szkodziły Rycerzom zbrojnym hartowne nieprzyjaciół strzały, które według zwyczaju wieku owego wypuszczone gęstością swoją słońce zaćmiały; obrotny zaś Hermistrz dogrzewał im, i parzył rzęsistym ogniem, tamci mnóstwem i ogromnością, nasi sercem i odwagą narabiali; cztery
Toć y zwyćiężyć, y umrzeć jednako nam dobrze y wesoło! Ja wam przy odwagach pokażę, jak miło umierać za oyczyznę. Przywodzcą owo wam będę, y przykładem; rzekł, y skinąwszy na swoich, wskok śię rzućił na nieprzyjaćiela; á naprzod ze wszystkich armat Moskwie na ow czas nie barzo wiadomych wypaliwszy, wskoczy w śrzod nawału Tatarow; rosproszywszy ich niesforne szyki, z Moskwą śię na podźiw śćiera; mało co szkodźiły Rycerzom zbroynym hartowne nieprzyjaćioł strzały, które według zwyczaju wieku owego wypuszczone gęstośćią swoją słońce zaćmiały; obrotny zaś Hermistrz dogrzewał im, y parzył rzęśistym ogniem, tamći mnostwem y ogromnośćią, naśi sercem y odwagą narabiali; cztery
Skrót tekstu: HylInf
Strona: 73
Tytuł:
Inflanty w dawnych swych i wielorakich aż do wieku naszego dziejach i rewolucjach
Autor:
Jan August Hylzen
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750