Taż ręka, która do tej suknie przyszywała. A na przystaniu taką kolędę nam dali, Ze się przy niej niektórzy i z duszą rozstali. Moja jakaś rogata, że jeszcze została, Choć dla prędkiego wyjścia tak wiele drog miała.
Gdy nas tak częstowano, podobno był w gachy Ten nasz miły pan zapadł w Wulkanowe gmachy. I jabym go był wtenczas pilnować tam wolał, Prędzejbym go był ostrzegł i prędzej zawołał, Niż jego stróż ospały, że już wschodzi słońce, A takby go przy cudzej nie zastano żonce. Tarczyn w miękkim jedwabiu, w świetnym złotogłowie Pers chodzi a bogaci w złoto Arabowie W złote kanaki, w złote
Taż ręka, ktora do tej suknie przyszywała. A na przystaniu taką kolędę nam dali, Ze się przy niej niektorzy i z duszą rozstali. Moja jakaś rogata, że jeszcze została, Choć dla prędkiego wyszcia tak wiele drog miała.
Gdy nas tak częstowano, podobno był w gachy Ten nasz miły pan zapadł w Wulkanowe gmachy. I jabym go był wtenczas pilnować tam wolał, Prędzejbym go był ostrzegł i prędzej zawołał, Niż jego stroż ospały, że już wschodzi słońce, A takby go przy cudzej nie zastano żonce. Tarczyn w miękkim jedwabiu, w świetnym złotogłowie Pers chodzi a bogaci w złoto Arabowie W złote kanaki, w złote
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 447
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Hannibalu Po utraconej ojczyźnie był z żalu. Jeślić markotno i nie masz swobodnej Cery, połóż je: choć żołądek głodny, Lada gorączka odbierze mu gusty, Że mu i kapłon w tuk nie idzie tłusty; Tak gdy przeciwny afekt zmysły bierze, Jak drwa gryzł, żarty. Choćby przy Wenerze Marsa kto widział w Wulkanowej sieci, Nikt mu i nic mu śmiechu nie zaleci. Wesołej cery i myśli otwartej Chcą, mój kochany czytelniku, żarty. 193. NA GDANSZCZANY
Ktoś Gdańszczany z kredytu chwaląc i z porządku, Życzył też sobie o nich mojego rozsądku.
Krótko ja: Dobrzy, mądrzy, rzekę, z każdej miary, Wszytkie
Hannibalu Po utraconej ojczyźnie był z żalu. Jeślić markotno i nie masz swobodnej Cery, połóż je: choć żołądek głodny, Leda gorączka odbierze mu gusty, Że mu i kapłon w tuk nie idzie tłusty; Tak gdy przeciwny afekt zmysły bierze, Jak drwa gryzł, żarty. Choćby przy Wenerze Marsa kto widział w Wulkanowej sieci, Nikt mu i nic mu śmiechu nie zaleci. Wesołej cery i myśli otwartej Chcą, mój kochany czytelniku, żarty. 193. NA GDANSZCZANY
Ktoś Gdańszczany z kredytu chwaląc i z porządku, Życzył też sobie o nich mojego rozsądku.
Krótko ja: Dobrzy, mądrzy, rzekę, z każdej miary, Wszytkie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 283
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Czarnecki; Bój krwawy, bój pamiętny, jaki drugi ledwie U Ksantu i Termopil, gdy strony obiedwie, Świeżych coraz posiłków sercy pobudzone, Wściekłym gniewem czyniły ślepe i szalone. Stąd moskiewska oblokiem z boku jazda spada, Stąd czołkiem pochylona piechota się skrada, Obiema silni naszy, obu jako który PIon paruje Polifem z Wulkanowej góry, Pan śrzód ognia i mieczów przywodzi, szykuje, Sam jak Argus stooki wszystko upatruje, On przeszedłby Fabiów sercem doświadczonych, Od żartkością po kłosach bieżałby nietknionych. I gdy widzi że naszym, którzy w sprawie stali, Szkodzi z dział nieprzyjaciel, razem się zapali, I razem: Hej na co się
Czarnecki; Bój krwawy, bój pamiętny, jaki drugi ledwie U Xantu i Termopil, gdy strony obiedwie, Świeżych coraz posiłków sercy pobudzone, Wściekłym gniewem czyniły ślepe i szalone. Ztąd moskiewska oblokiem z boku jezda spada, Ztąd czołkiem pochylona piechota się skrada, Obiema silni naszy, obu jako który PIon paruje Polifem z Wulkanowej góry, Pan śrzód ognia i mieczów przywodzi, szykuje, Sam jak Argus stooki wszystko upatruje, On przeszedłby Fabiów sercem doświadczonych, Od żartkością po kłosach bieżałby nietknionych. I gdy widzi że naszym, którzy w sprawie stali, Szkodzi z dział nieprzyjaciel, razem się zapali, I razem: Hej na co się
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 20
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
rządy I na pierwsze zasiada jurysdyczne sądy, Jako ojciec na ręku od wszystkich niesiony, Jednym razem, aż ciężko w serce uderzony, Spuści głowę i kiedy najwięcej wesoły, Między samą ochotą i żyznemi stoły, Wieczór smutny przyniósłszy, ustąpi na łoże, A febra wtem, jako go dopaść tylko może, Porwie, nad Wulkanowe żarliwsza kominy, Że prócz w samych nadziejach zostawiwszy syny, A wszystkich w podziwieniu i serca ciężkości, Śrzód południa i onej zgasł uroczystości, Jeden jeszcze z tej liczby konterfet zostawa, A wdzięk jakiś niebieski i dziwną wydawa Z siebie jasność, ono jak po wspaniałej twarzy Rumieniec się szarłatny Lucyferów żarzy, Włos ozdobny, żywy
rządy I na pierwsze zasiada juryzdyczne sądy, Jako ojciec na ręku od wszystkich niesiony, Jednym razem, aż ciężko w serce uderzony, Spuści głowę i kiedy najwięcej wesoły, Między samą ochotą i żyznemi stoły, Wieczór smutny przyniósłszy, ustąpi na łoże, A febra wtem, jako go dopaść tylko może, Porwie, nad Wulkanowe żarliwsza kominy, Że prócz w samych nadziejach zostawiwszy syny, A wszystkich w podziwieniu i serca ciężkości, Śrzód południa i onej zgasł uroczystości, Jeden jeszcze z tej liczby konterfet zostawa, A wdzięk jakiś niebieski i dziwną wydawa Z siebie jasność, ono jak po wspaniałej twarzy Rumieniec się szarłatny Lucyferów żarzy, Włos ozdobny, żywy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 117
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Ciesząc jako mógł, by się nieturbował: Obaczysz (prawi) prędko dobrą sprawę, Gdy ja z swoimi będę następował: Potem Mars wznieci wnet burzliwą wrzawę, Gdy się wzajemnie obie wojska starły, I ostre na się furyje wywarły.
Było co widzieć, kiedy się sprawione W rozdzielnych pułkach ufce potykały, Gdy z wulkanowych piszczel wystrzelono, I z dział ogromnych kule się mieszały Z straszliwym grzmotem, a z gęstych puszczone Łuków powietrze szypkie ćmiły strzały, I z obu stron się ostre lśniły bronie, A bystre z nozdrzy gniew pryskały konie.
Z obu stron słychać krzyk niezrozumiany, Stękanie rannych i umierających, Zaś widzieć było wiele na przemiany Ciał
Ciesząc jako mógł, by się nieturbował: Obaczysz (prawi) prędko dobrą sprawę, Gdy ja z swoimi będę następował: Potém Mars wznieci wnet burzliwą wrzawę, Gdy się wzajemnie obie wojska starły, I ostre na się furyje wywarły.
Było co widzieć, kiedy się sprawione W rozdzielnych pułkach ufce potykały, Gdy z wulkanowych piszczel wystrzelono, I z dział ogromnych kule się mieszały Z straszliwym grzmotem, a z gęstych puszczone Łuków powietrze szypkie ćmiły strzały, I z obu stron się ostre lśniły bronie, A bystre z nozdrzy gniew pryskały konie.
Z obu stron słychać krzyk niezrozumiany, Stękanie rannych i umierających, Zaś widzieć było wiele na przemiany Ciał
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 346
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
: gdzie się Skały Cjańskie rozwodzą, A znowu w ocemgnieniu ku sobie przychodzą, I ptak lotem nie umknie, takim uderzają W się zapędem i na proch wszystko pokrusząją. Lecz gdy swoją cytarą Orfeus łagodził, Bezpiecznie rączy okręt tamtędy przechodził, Bo góry rozstąpione jako wryte stały I jego złotostronnej muzyki słuchały. Ale ani żelazne Wulkanowe domy, Ani ognistej Etny trzaskające gromy, Ani tak straszna Cyrce, która przyrodzenia Człowiecze w nieme twarzy czarami odmienia I chowa na łańcuchach twardych przykowane Raz w wieprze, raz w niedźwiedzie męże przedziałane, Ani Scylla, co cało połyka okręty, Ani Charybdys, w której wrą bystre zakręty, Nie jest tak pracowitym żeglarzom szkodliwa
: gdzie się Skały Cyjańskie rozwodzą, A znowu w ocemgnieniu ku sobie przychodzą, I ptak lotem nie umknie, takim uderzają W się zapędem i na proch wszystko pokrusząją. Lecz gdy swoją cytarą Orfeus łagodził, Bezpiecznie rączy okręt tamtędy przechodził, Bo góry rozstąpione jako wryte stały I jego złotostronnej muzyki słuchały. Ale ani żelazne Wulkanowe domy, Ani ognistej Etny trzaskające gromy, Ani tak straszna Cyrce, która przyrodzenia Człowiecze w nieme twarzy czarami odmienia I chowa na łańcuchach twardych przykowane Raz w wieprze, raz w niedźwiedzie męże przedziałane, Ani Scylla, co cało połyka okręty, Ani Charybdys, w której wrą bystre zakręty, Nie jest tak pracowitym żeglarzom szkodliwa
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 140
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
miejsca się najdują/ ale też i w Azycy i na nowym świecie/ i w innych krainach to widzieć może. Jest góra którą zowią Cofantus w Tatarskiej ziemi Chama wielkiego/ i Himera w Liciej/ z których gór i we dnie i w nocy zawsze błyszczy i świeci się ogień. Tamże Efesty góry jakobyś rzekł Wulkanowe. Nuż nie daleko Persji przy Babilonie/ kędy ustawiczne ognie przez piętnaście jakoby kominów wypadają na wierzch ziemie. Ale i w Szwecji najduje się Hecla góra w Islandiej/ z której góry u spodku wielkie ognie wybuchywają/ a kraj ten jest barzo zimny/ kędy ledwie nie zawsze śnieg leży. Nie wyliczam na innych miejscach wiele
mieyscá się náyduią/ ále też y w Azycy y ná nowym świećie/ y w innych kráinach to widźieć może. Iest gorá ktorą zowią Cophantus w Tátárskiey źiemi Chámá wielkiego/ y Himera w Liciey/ z ktorych gor y we dnie y w nocy záwsze błyszcży y świeći się ogień. Támże Ephesty góry iákobyś rzekł Wulkanowe. Nuż nie dáleko Persyey przy Bábilonie/ kędy vstáwicżne ognie przez piętnaśćie iákoby kominów wypadáią ná wierzch źiemie. Ale y w Szweciey náyduie się Hecla gorá w Islándiey/ z ktorey gory v spodku wielkie ognie wybuchywáią/ á kray ten iest bárzo źimny/ kędy ledwie nie záwsze śnieg leży. Nie wylicżam ná innych mieyscach wiele
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 102.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
potym jak skoro przyszedł w starsze lata/ Był mężem barzo sławnym i wziętym u świata. Homerus in Hymno quem in Apollinem scripsit. Ipse meus naturs claudus Vulcanus, ego ipsa Hunc peperi, manibus capiens et in aequra ieci. Filia mox cepit NEREI THETIS alma marini Germanasq addit, quibus hunc portauit alendum. O wychowaniu Wulkanowym.
Drudzy piszą/ iż gdy był na Lemn porzucony/ (Prze żadną swą urodę) od matki IVONY. Zego Małpa pospołu z dziećmi które miała W Onym miejscu kędy był porzucon chowała.
A Iż był od JOWISZA a nie od IVNONY, Tak marnie w niewinności/ na Lemn porzucony. Za co potym skoro się
potym iák skoro przyszedł w stársze latá/ Był mężem bárzo sławnym y wźiętym v świátá. Homerus in Hymno quem in Apollinem scripsit. Ipse meus naturs claudus Vulcanus, ego ipsa Hunc peperi, manibus capiens et in aequra ieci. Filia mox cepit NEREI THETIS alma marini Germanasq addit, quibus hunc portauit alendum. O wychowániu Wulkanowym.
Drudzy piszą/ iż gdy był ná Lemn porzucony/ (Prze żádną swą vrodę) od mátki IVONY. Zego Máłpá pospołu z dźiećmi ktore miáłá W Onym mieyscu kędy był porzucon chowáłá.
A Iż był od IOWISZA á nie od IVNONY, Ták márnie w niewinnośći/ ná Lemn porzucony. Zá co potym skoro sie
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: C2
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Spłodził. Drudzy MAJESTAM: a niektórzy MAJę/ Inni zaś jednę z GRATIJ być mienia AGLAJę. Ten t oVulkan wymyślił naprzód z pochodniami/ Na weselach prowadzić tak rozpalonymi Małżonki do ich łożnic: A stąd był nazwany Bóg ognia: i na to miał Lemn konsekrowany. Cicero de natura Deorum Lib. 3. O misterstwie Wulkanowym. Plutarchus in pelopida. Homerus, Virgilius, 8. Aerenidow, Macrobio Lib Saturnal: Piso. Isatius. VUlcanus saci fer in nuptius. Euripides in Troadibus.
In nuptias mortalium Vulcane fers Faces. Ten oto sposób takiego świecenia zmyślony Od Vulkana: jeszcze trwa u nas miedzy stany Zacnymi: którzy tym też kształtem używają
Spłodźił. Drudzy MAIESTAM: á niektorzy MAIę/ Ini záś iednę z GRATIY bydź mienia AGLAIę. Ten t oVulkan wymyślił naprzod z pochodniámi/ Ná weselách prowádźić ták rospalonymi Máłżonki do ich łożnic: A stąd był názwány Bog ogniá: y ná to miał Lemn konsekrowány. Cicero de natura Deorum Lib. 3. O misterstwie Wulkanowym. Plutarchus in pelopida. Homerus, Virgilius, 8. Aerenidow, Macrobio Lib Saturnal: Piso. Isatius. VUlcanus saci fer in nuptius. Euripides in Troadibus.
In nuptias mortalium Vulcane fers Faces. Ten oto sposob tákiego świecenia zmyślony Od Vulkaná: iescze trwa u nas miedzy stany Zacnymi: ktorzy tym też kształtem vżywáią
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: C2v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
ogniowej też byli zmyślili. Wziąwszy w ręce pochodnie do kresu biegali/ A to w dzień uroczysty jego sprawowali. A gyd w biegu zagasła świeca u którego/ Musiał zejść z żelżywością wnet z placu onego. Lecz kto świece nie zgasił przez takową sprawę/ Doskoczywszy od kresu ten otrzymał sławę. Vulcani Lampadophoria. O misterstwie Wulkanowym
Kto też bieżąc po zadu/ jeśliże przedniego Uprzedził z swą pochodnią do kresu onego: Musiał on zwyciężony z twarzą zawstydzoną/ Zwyciężcy swą pochodnią oddać rozświeconą. Lucretius in Libro secundo.
Et quasi cursores vitai Lampadas tradunt. A niektórzy przyczynę zawodu takiego Udają być/ żeby to czynili dla tego/ Iż on ogień wynalazł
ogniowey też byli zmyślili. Wźiąwszy w ręce pochodnie do kresu biegáli/ A to w dzień vroczysty iego spráwowáli. A gyd w biegu zágásłá świecá v ktorego/ Muśiał zeyść z żelżywośćią wnet z plácu onego. Lecz kto świece nie zgásił przez tákową spráwę/ Doskoczywszy od kresu ten otrzymał sławę. Vulcani Lampadophoria. O misterstwie Wulkanowym
Kto też bieżąc po zádu/ iesliże przedniego Vprzedźił z swą pochodnią do kresu onego: Muśiał on zwyćiężony z twarzą záwstydzoną/ Zwyćiężcy swą pochodnią oddać rozświeconą. Lucretius in Libro secundo.
Et quasi cursores vitai Lampadas tradunt. A niektorzy przyczynę zawodu tákiego Vdáią bydź/ żeby to cżynili dla tego/ Iż on ogień wynálazł
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: C3
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612