, Który gdy we zwierciedle obaczyć się nie da, Nie masz dziwu, że co raz o sobie powieda.” 71 (F). POWRÓZ A KIEŁBASA NIEDALEKO SIEBIE
Przywiedziono złodzieja do mnie z wielkim brzuchem. Każę go w poły mocnym opasać łańcuchem. Lecz gdy żyje dyjetą, nie to je, co kradnie, Wyłacniał, że za sadłem łańcuch z niego spadnie. Toż pozbierawszy z żerdzi nad piecem kiełbasy, Żeby się zaś poprawił, poszedł w dutepasy. Mógł ci wytrwać do jutra, usłyszawszy, powiem, Bo się pewnie otruje i przypłaci zdrowiem, Wszak jeszcze świeże były; i to piękna foza: Dać gardło od kiełbasy,
, Który gdy we zwierciedle obaczyć się nie da, Nie masz dziwu, że co raz o sobie powieda.” 71 (F). POWRÓZ A KIEŁBASA NIEDALEKO SIEBIE
Przywiedziono złodzieja do mnie z wielkim brzuchem. Każę go w poły mocnym opasać łańcuchem. Lecz gdy żyje dyjetą, nie to je, co kradnie, Wyłacniał, że za sadłem łańcuch z niego spadnie. Toż pozbierawszy z żerdzi nad piecem kiełbasy, Żeby się zaś poprawił, poszedł w dutepasy. Mógł ci wytrwać do jutra, usłyszawszy, powiem, Bo się pewnie otruje i przypłaci zdrowiem, Wszak jeszcze świeże były; i to piękna foza: Dać gardło od kiełbasy,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 40
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jadał często ze mną, Jadę, żebym chęć chęcią oddał mu wzajemną. Barzo krótki do stołu aparat, atoli Dosyć na gospodarza chleba dać a soli, Byle, rzekę, ochotą półmisków nadstawił. Jednak widząc, że i w tej grubian pokawił, Źre sam, jakby wyssaną z psiarnie wywarł sukę, Jako wilk wyłacniały, piątą mięsa sztukę, Srogie tka w gardziel, zęby minąwszy, kawalce, Po same szpary liżąc w gębę wtyka palce, Gościa rurą odbywszy, kości pod stół ciska; Siągnąłbym, ale nie masz po co, do półmiska. Darmo siedzi i żona, i kilkoro dzieci, A mnie co raz:
jadał często ze mną, Jadę, żebym chęć chęcią oddał mu wzajemną. Barzo krótki do stołu aparat, atoli Dosyć na gospodarza chleba dać a soli, Byle, rzekę, ochotą półmisków nadstawił. Jednak widząc, że i w tej grubijan pokawił, Źre sam, jakby wyssaną z psiarnie wywarł sukę, Jako wilk wyłacniały, piątą mięsa sztukę, Srogie tka w gardziel, zęby minąwszy, kawalce, Po same spary liżąc w gębę wtyka palce, Gościa rurą odbywszy, kości pod stół ciska; Siągnąłbym, ale nie masz po co, do półmiska. Darmo siedzi i żona, i kilkoro dzieci, A mnie co raz:
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 213
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jeśli on pierwej indziej rzadko jadał/ na gęstej karmi zapiekszy się zdechnie O Ogarach Rozbijanie zgonionym psom
KIedy się pies zgoni/ trzeba mu piwem rozbić parzą/ a jeśli nazbyt zgoniony/ i mlekiem/ a nazajutrz mu dać srot słoniny białej nie mały. Czas karmienia.
PSa nigdy nie trzeba karmić/ aż po pierwszym karmieniu wyłacnieje/ bo żadnej rzeczy żywiącej nic nie zdrowszego niemasz/ jako tkać strawę nową na niestrawioną pierwszą.
A kiedy z pola przyjedziesz/ nie karm psów zaraz/ aż poleżą zgodzinę/ bo rad pies czuch traci/ i na nogi upada/ kiedy z prace zaraz się obeżrze.
W drodze psów nie okarmiać/ aż
iesli on pierwey indźiey rzadko iadał/ ná gęstey karmi zápiekszy sie zdechnie O Ogárách Rozbiiánie zgonionym psom
KIedy sie pies zgoni/ trzebá mu piwem rozbić parzą/ á iesli nazbyt zgoniony/ y mlekiem/ á názáiutrz mu dáć srot słoniny białey nie máły. Czás karmienia.
PSá nigdy nie trzebá karmić/ áż po pierwszym karmieniu wyłácnieie/ bo żadney rzecży żywiącey nic nie zdrowszego niemász/ iáko tkáć stráwę nową ná niestráwioną pierwszą.
A kiedy z polá przyiedźiesz/ nie karm psow zaraz/ áż poleżą zgodźinę/ bo rad pies cżuch tráći/ y ná nogi vpada/ kiedy z prace zaraz sie obeżrze.
W drodze psow nie okármiáć/ áż
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 17
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618