jaśnie, Jako przy słońcu drobne gwiazdy gaśnie. Słońce oświeca świat, rozpędza cienie; A twoje jedno, dziewczyno, pojrzenie Wieczne południe w smutnych myślach rodzi I chmury tęsknic moich wypogodzi. Słońce jest zdrojem światła i choć czyste Oblicze jego skryją podczas dżdżyste
Obłoki i mgły, kiedy je zwycięży, Tym z ciemnych zasłon weselsze wybieży; A tyś błyszczącej urody krynica, A chociaż podczas na zgniewane lica Zaciągniesz burze, deszcze z zawieruchą, Tym milszy twój wzrok, ubłagany skruchą. Słońce odżywia i jego promienie Kruszce zlepiają i drogie kamienie; Tyś jest me życie, skutek twej gładkości Są drogie żądze, kosztowne chciwości. Słońce tak rącze,
jaśnie, Jako przy słońcu drobne gwiazdy gaśnie. Słońce oświeca świat, rozpędza cienie; A twoje jedno, dziewczyno, pojrzenie Wieczne południe w smutnych myślach rodzi I chmury tęsknic moich wypogodzi. Słońce jest zdrojem światła i choć czyste Oblicze jego skryją podczas dżdżyste
Obłoki i mgły, kiedy je zwycięży, Tym z ciemnych zasłon weselsze wybieży; A tyś błyszczącej urody krynica, A chociaż podczas na zgniewane lica Zaciągniesz burze, deszcze z zawieruchą, Tym milszy twój wzrok, ubłagany skruchą. Słońce odżywia i jego promienie Kruszce zlepiają i drogie kamienie; Tyś jest me życie, skutek twej gładkości Są drogie żądze, kosztowne chciwości. Słońce tak rącze,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 243
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. 47 (P). Z BOGIEM SPRAWA SZKODA Z BOGIEM IGRAĆ
Z wielkim Jefte triumfem wracając do domu, Chcąc go Bogu zawdzięczyć, ślubuje, że, co mu Najpierwej drogę zajdzie, ofiarą zarżnięte Padnie ku jego chwale na ołtarze święte. Rozumiał, że bydlątko albo co więc z owych Drobiazgów, jako zwykło, wybieży domowych. Aż mu jedyna córka zajdzie przede wrota. Żal, ale że już łomać niepodobna wota, Zarżnął ją i rękę swą w dziewczynie ukrwawił. Sebe, nie Boha okpim, jako nasz pop prawił. Uważnie ślubuj; szkoda ślubu lekko cenić: W twojej mocy ślub czynić, nie w twojej odmienić. 43.
. 47 (P). Z BOGIEM SPRAWA SZKODA Z BOGIEM IGRAĆ
Z wielkim Jefte tryumfem wracając do domu, Chcąc go Bogu zawdzięczyć, ślubuje, że, co mu Najpierwej drogę zajdzie, ofiarą zarżnięte Padnie ku jego chwale na ołtarze święte. Rozumiał, że bydlątko albo co więc z owych Drobiazgów, jako zwykło, wybieży domowych. Aż mu jedyna córka zajdzie przede wrota. Żal, ale że już łomać niepodobna wota, Zarżnął ją i rękę swą w dziewczynie ukrwawił. Sebe, ne Boha okpim, jako nasz pop prawił. Uważnie ślubuj; szkoda ślubu lekko cenić: W twojej mocy ślub czynić, nie w twojej odmienić. 43.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 225
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nocleg mieli, Zajść do wsi, orzechowe w bok drzewo ujźrzeli.
Tam kur na orzech wleciał, a pies obskakował, Pod tymże jednak drzewem w krzaczku noclegował. Wtym z piosnką kur się ozwał, gdy już świtać miało. Liszce, w jamie będącej z dziećmi, tak się zdało, Że kur pieje; wybieży z jamy, słucha pilnie.
Ów znowu, - a ta widząc, żeć ten nieomylnie, Bieży z chęcią i ujźrzy, że go dostać trudno Na orzechu; a w brzuchu czuje, że jej nudno. Nie wiedząc, jak inaczej, wnet miękkimi słowy Mówi k’niemu, chwaląc go od stopy do
nocleg mieli, Zajść do wsi, orzechowe w bok drzewo ujźrzeli.
Tam kur na orzech wleciał, a pies obskakował, Pod tymże jednak drzewem w krzaczku noclegował. Wtym z piosnką kur się ozwał, gdy już świtać miało. Liszce, w jamie będącej z dziećmi, tak się zdało, Że kur pieje; wybieży z jamy, słucha pilnie.
Ów znowu, - a ta widząc, żeć ten nieomylnie, Bieży z chęcią i ujźrzy, że go dostać trudno Na orzechu; a w brzuchu czuje, że jej nudno. Nie wiedząc, jak inaczej, wnet miękkimi słowy Mówi k’niemu, chwaląc go od stopy do
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 27
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
ogień mocny wyrazi się w stronę/ Wskok piaskiem zasypować trzeba dziurę onę. Bo gdy drwa przesuszone rad więc osapuje/ Tak barzo aż do niego i raz odskakuje.
Na ten czas spać nie trzeba a wszytkim zarazem/ Trżeba dobrze osadzać ony miejsca razem. Po tym wskok wszyscy tamże mają piasek nosić/ A gdzie płomień wybieży warstwami te szyć. I tego potrzeba strzec aby ogień w nocy Nie silił sze w milirzu/ nie brał wielkiej mocy/ Przeto trzeba osadzać zwierzchu piaskiem wszędy/ A warszlagą ubijać dzierżeć tęgo zawżdy. Kuznicznym
Nie trzeba też i ognia nazbyt barzo teszyć W mielerzu: mogłoby zaś nazbyt węgle złe być. Niechaj raczej
ogień mocny wyráźi sie w stronę/ Wskok piaskiem zásypowáć trzebá dźiurę onę. Bo gdy drwá przesuszone rad więc osápuie/ Ták bárzo áż do niego y raz odskákuie.
Ná ten czás spáć nie trzebá á wszytkim zárázem/ Trżebá dobrze osádzáć ony mieyscá rázem. Po tym wskok wszyscy támże máią piasek nośić/ A gdźie płomień wybieży warstwámi te szyć. Y tego potrzebá strzedz áby ogień w nocy Nie śilił sze w milirzu/ nie brał wielkiey mocy/ Przeto trzebá osádzáć zwierzchu piaskiem wszędy/ A warszlágą vbiiáć dźierżeć tęgo záwżdy. Kuznicznym
Nie trzebá też y ogniá názbyt bárzo teszyć W mielerzu: mogłoby záś názbyt węgle złe być. Niecháy raczey
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: K4
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
panowie/ Przedawszy krew niewinną. Na to się ozowie Duchowieństwo: A nam co do tego nieboże/ Ty się wiedz jako raczysz: już to nie pomoże. Daremno się kłopocesz: i nam się nie zgodzi Ta moneta/ i tobie, niewiemy ocz chodzi. Co słysząc zatrwoży się; i nie myśląc wiele/ Wybieży porzuciwszy srebrniki w kościele. I stanąwszy pod drzewem/ za łeb się uchwyci Rwijcie przeklęte jędze wieku mego nici. Roztąpcie się przepaści/ a mnie w swoje lochy Pożrzycie; biada/ biada na mój rozum płochy. Zdradziłem Pana swego/ krew niewinna woła Mistrza mojego na mię: chwilo nie wesoła/ Nieszczęśliwa godzino/
pánowie/ Przedawszy krew niewinną. Ná to się ozowie Duchowieństwo: A nam co do tego nieboże/ Ty się wiedz iáko raczysz: iuż to nie pomoże. Dáremno się kłopocesz: y nam się nie zgodźi Tá monetá/ y tobie, niewiemy ocz chodźi. Co słysząc zátrwoży się; y nie myśląc wiele/ Wybieży porzuciwszy srebrniki w kośćiele. I stánąwszy pod drzewem/ zá łeb się vchwyci Rwiyćie przeklęte iędze wieku mego nići. Rostąpćie się przepáśći/ á mnie w swoie lochy Pożrzyćie; biádá/ biádá ná moy rozum płochy. Zdrádźiłem Páná swego/ krew niewinna woła Mistrzá moiego ná mię: chwilo nie wesoła/ Nieszczęśliwa godźino/
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 35.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
tego ziela w szklenicę jadem namazaną/ abo winem z trucizną zmieszanym napełnioną włożył/ zaraz ją rozsadzi. A gdzieby w naczyniu srebrnym/ abo w miedzianym/ w kamiennym/ cynowym/ abo w jakim innym/ tedy ono wino tak będzie wrzało/ jako przy nagwałtowniejszym ogniu/ i tak z onego naczynia do namniejszej krople wybieży. Płód martwy wyciąga z żywota.
Płód martwy/ by też napoły w żywocie zgniły wyrzuca/ przywiązawszy go na żywot/ albo na pępek/ czego się wielekroć doświadczyło. Kaduku.
Od padającej niemocy/ tego dnia zachowywa/ któregoby to ziele surowe było używane. Także na gołym ciele noszone Kręczu.
Gdzieby
tego źiela w szklenicę iádem námázáną/ ábo winem z trućizną zmieszánym nápełnioną włożył/ záraz ią rozsádźi. A gdźieby w naczyniu srebrnym/ ábo w miedźiánym/ w kámiennym/ cynowym/ ábo w iákim innym/ tedy ono wino ták będźie wrzáło/ iáko przy nagwałtownieyszym ogniu/ y ták z onego naczynia do namnieyszey krople wybieży. Płod martwy wyćiąga z żywotá.
Płod martwy/ by też nápoły w żywoćie zgniły wyrzuca/ przywiązawszy go ná żywot/ álbo ná pępek/ czego się wielekroć doświádczyło. Káduku.
Od pádáiącey niemocy/ tego dniá záchowywa/ ktoregoby to źiele surowe było vżywáne. Tákże ná gołym ćiele noszone Kręczu.
Gdźieby
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 331
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
żonę nierówny pojmuje, Fortelem w igrze różnej triumfuje. Fortelem w sądzie złą sprawę wygrajesz, Fortelem sumki na kartę dostajesz, Fortelem panny czystości zbawiłeś, Bliźniego twego fortelem straciłeś, Fortelem szafarz wychodzi z frasunku, Fortelem kupiec nabył sukna, trunku. Fortelem z turmy wyszedł, z ciężkiej wieży, Fortelem często zawody wybieży, Fortelem z części brat brata wysadzi. Fortelem prawny źle wygrać poradzi. Za fortel fortel, za te złe fortele Fortelem diabeł bierze ludzi wiele. Fortelem liszka do ścierwa przychodzi, Fortelem kulą w liszkę chłop ugodzi. NOWE PAŁACE
Jedne pałace już się ruinują, A drugie wielkim kosztem erygują. Erygowane ślicznie — próżne stoją
żonę nierówny pojmuje, Fortelem w igrze różnej tryumfuje. Fortelem w sądzie złą sprawę wygrajesz, Fortelem sumki na kartę dostajesz, Fortelem panny czystości zbawiłeś, Bliźniego twego fortelem straciłeś, Fortelem szafarz wychodzi z frasunku, Fortelem kupiec nabył sukna, trunku. Fortelem z turmy wyszedł, z ciężkiej wieży, Fortelem często zawody wybieży, Fortelem z części brat brata wysadzi. Fortelem prawny źle wygrać poradzi. Za fortel fortel, za te złe fortele Fortelem diaboł bierze ludzi wiele. Fortelem liszka do ścierwa przychodzi, Fortelem kulą w liszkę chłop ugodzi. NOWE PAŁACE
Jedne pałace już się ruinują, A drugie wielkim kosztem erygują. Erygowane ślicznie — próżne stoją
Skrót tekstu: BratŚwiatBar_II
Strona: 202
Tytuł:
Świat po części przejźrzany
Autor:
Daniel Bratkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1697
Data wydania (nie wcześniej niż):
1697
Data wydania (nie później niż):
1697
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Szedł z Teudasem pospołu do budynku swego, Jozafata, a siadszy blisko podle niego, Począł go napominać, i szkalować słowy, Ganiąc w nim twardość serca, i upor surowy. W tym, gdy Jozafat chwalił miłość Jezusową, Nad którą nic droższego, a współ swą wymową Wiarę; niemądry Teudas na czoło wybieży, I tak do Królewicza wszczyna dyskurs świeży. Coś postrzegł Królewiczu, w nieśmiertelnych Bogach, Których czcić z dawnych czasów masz w Ojczystych progach, Za gańbę? żeś porzucił ich cześć, a twojemu Poturbowałeś serce Rodzicu miłemu, Gdyś uwierzył w Chrystusa ukrzyżowanego Sromotnie, i okrutnie zamordowanego? I dla tego
Szedł z Theûdásem pospołu do budynku swego, Iozáphátá, á śiadszy blisko podle niego, Począł go nápomináć, y szkálowáć słowy, Gániąc w nim twárdość sercá, y vpor surowy. W tym, gdy Iozáphát chwalił miłość Iezusową, Nád ktorą nic droższego, á wspoł swą wymową Wiárę; niemądry Theûdás ná czoło wybieży, Y ták do Krolewicá wszczyna dyskurs świeży. Coś postrzegł Krolewicu, w nieśmiertelnych Bogách, Ktorych czćić z dawnych czásow masz w Oyczystych progách, Zá gáńbę? żeś porzućił ich cześć, á twoiemu Poturbowałeś serce Rodźicu miłemu, Gdyś vwierzył w Chrystusá vkrzyżowánego Sromotnie, y okrutnie zamordowánego? Y dla tego
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 236
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
a Marta kucharką. Szczęśliwaś cząstko Pańskiej darowizny, Co frymark czynisz za wieczną niewolą, Miłe swobody Niebieskiej Ojczyzny, Za pustą ziemię, złotych kłosów rolą, Która nad perły droższe zboża rodzi, Bo łzy zbawienne w pożytku wywodzi. Chwalebna modo, z starożytną cnotą, Co nie uważasz Gospodarza miny, Czy przeciw Tobie wybieży z ochotą? Czy wytwornemi wita cię terminy, Dosyć że serce natchnione dyktuje, Twój się Przyjaciel, w tym domu znajduje. Uchodzi taka MAGDALENIE sztuka, Ze nieproszona na Bankiet przybędzie, Wszak nie Pasztetów, lecz JEZUSA szuka, Za stół nie idzie, przy nogach usiądzie; Za cóż ją głupi Faryzeusz łaje, Jeszcze
á Marta kucharką. Szczęśliwaś cząstko Pańskiey dárowizny, Co frymark czynisz zá wieczną niewolą, Miłe swobody Niebieskiey Oyczyzny, Zá pustą ziemię, złotych kłosow rolą, Ktora nád perły droższe zboża rodzi, Bo łzy zbáwienne w pożytku wywodzi. Chwálebna modo, z stárożytną cnotą, Co nie uważasż Gospodarza miny, Czy przeciw Tobie wybieży z ochotą? Czy wytwornemi wita cię terminy, Dosyć że serce nátchnione dyktuie, Twoy się Przyiaciel, w tym domu znáyduie. Uchodzi táka MAGDALENIE sztuka, Ze nieproszona ná Bankiet przybędzie, Wszák nie Pasztetow, lecz JEZUSA szuka, Zá stoł nie idzie, przy nogach usiędzie; Zá coż ią głupi Faryzeusz łaie, Jeszcze
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 201
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
. Już tedy tak wszytko przysobiwszy/ kazać opłotki odemknąć/ z jednego placu przez nie do drugiego konie zlekka przeganiając. A gdy w opłotki wnidzie/ ten którego ułapić trzeba/ niech mu sidło na szyję ten/ który go bliżej będzie/ wrzuci/ i tak ono sidło z długim powrozem upuści. z opłotków gdy wybieży na przestrzenie/ kazać je zamknąć zarazem drągiem/ a wszedszy dwiema dużym do onego placu/ ująć się za on powróz u sidła/ i okręcić go koło słupa prawie dobrze/ a w tym znowu opłotki otworzyć/ aby zasię nazad drugie stado przebieżało/ potym zamknąć. Ten usidlony sam już jeden zostawszy/ tak się długo
. Iuż tedy ták wszytko przysobiwszy/ kázáć opłotki odemknąć/ z iednego plácu przez nie do drugiego konie zlekká przeganiáiąc. A gdy w opłotki wnidźie/ ten ktorego vłápić trzebá/ niech mu śidło ná szyię ten/ ktory go bliżey będźie/ wrzući/ y ták ono śidło z długim powrozem vpuśći. z opłotkow gdy wybieży ná przestrzenie/ kázáć ie zámknąć zárázem drągiem/ á wszedszy dwiemá dużym do onego plácu/ viąć się zá on powroz v śidłá/ y okręćić go koło słupá práwie dobrze/ á w tym znowu opłotki otworzyć/ áby zásię názad drugie stádo przebieżáło/ potym zámknąć. Ten vśidlony sam iuż ieden zostawszy/ ták się długo
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Eiv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603