, Szlichtinku, postrzelon wilczaty.
I twój pleśniwy bez mal nieustanie, Zacny Hermanie.
Lecz nie tylko my, i czeladź ćwiczona Rwie się przykładem panów zajuszona I co wypali, to znowu nabija, Jak rajtaria.
W tych tam największa uczyniona dziura, Kiedy wojsk całych nieprzejrzana chmura, Nas ogarnąwszy cały ich zajęła Szereg wycięła.
Sto i pięćdziesiąt nas się popisało, A pięć czterdzieści tylko się zostało. Żaden nie umarł ani żaden zwinął, Lecz mężnie zginął.
Zgoła równymi trudno wywieść słowy, Jak się ten taniec odprawiał marsowy, Gdzieśmy nie winem pragnienie gasili, Pot ze krwią pili.
Aż wszytko przeszło jako sen, jak mara Ojczyźnie-tylko
, Szlichtinku, postrzelon wilczaty.
I twoj pleśniwy bez mal nieustanie, Zacny Hermanie.
Lecz nie tylko my, i czeladź ćwiczona Rwie się przykładem panow zajuszona I co wypali, to znowu nabija, Jak rajtaria.
W tych tam największa uczyniona dziura, Kiedy wojsk całych nieprzejrzana chmura, Nas ogarnąwszy cały ich zajęła Szereg wycięła.
Sto i pięćdziesiąt nas się popisało, A pięć czterdzieści tylko się zostało. Żaden nie umarł ani żaden zwinął, Lecz mężnie zginął.
Zgoła rownymi trudno wywieść słowy, Jak się ten taniec odprawiał marsowy, Gdzieśmy nie winem pragnienie gasili, Pot ze krwią pili.
Aż wszytko przeszło jako sen, jak mara Ojczyźnie-tylko
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 361
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
szarpała za suknią za nogi równo ze psem którego tez jednego tylko kochała zwał się kapreol Niemiecki, kosmaty i uniego się wszystkiego nauczyła i inszych sztuk, z tym psem tylko swoję miała komitiwę, ze to był Izbedny i w drodze bywał z nią wespół. Inszych psów nielubiła i jak do izby przyszedł zaraz go wycięła choć by był najroślejszy chart.
Przyjechał do mnie Pan Ozarowski Stanisław ba po prostu wespół zemną jadąc wstąpił do mnie byłem mu rad Wydra tez że mię trzy dni nie widziała przyszła do mnie nie mogła się nacieszyć naigrać. Miał z sobą gość Charcicę piękną i rzecze do syna, Samuelu, trzymaj tę charcicę że by
szarpała za suknią za nogi rowno ze psem ktorego tez iednego tylko kochała zwał się kapreol Niemiecki, kosmaty y uniego się wszystkiego nauczyła y inszych sztuk, z tym psem tylko swoię miała komitiwę, ze to był Izbedny y w drodze bywał z nią wespoł. Inszych psow nielubiła y iak do izby przyszedł zaraz go wycięła choc by był nayrosleyszy chart.
Przyjechał do mnie Pan Ozarowski Stanisław ba po prostu wespoł zęmną iadąc wstąpił do mnie byłęm mu rad Wydra tez że mię trzy dni nie widziała przyszła do mnie nie mogła się nacieszyć naigrać. Miał z sobą gość Charcicę piękną y rzecze do syna, Samuelu, trzymay tę charcicę że by
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 252v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
/ z dwojgiem dzieci. I właśnie jak za zwierzem wtrop za żoną wzleci/ I wyrwie z łona matce/ dziecko się śmiejące Learchaa do puca ręczynki wznoszące: Którym raz kilka na kształt zakrażywszy proce/ Roztrącił dziecęcą twarz/ na twardej opoce. Mać zatym zaburzona/ bądź jadu przyczyna Zadanego/ bądź ból parł? wycięła chudzina/ I wzawód uderzyła/ włosy pokudławszy: A ciebie Melicerto maluchny porwawszy/ Na obnażone ręce: o hoj Bache pieje. A Juno pod imieniem Bachowym się śmieje/ Mówiąc: błogosławże cię twój wielmi kochany. Stoi rasa nad morzem/ tej spodek bałwany Dziurawią odkrytych wód dżdżom drogę zaległa: Wierzch ma spiczasty
/ z dwoygiem dźieći. Y właśnie iak zá źwierzem wtrop zá żoną wzleći/ Y wyrwie z łoná mátce/ dźiecko się śmieiące Leárcháá do pucá ręczynki wznoszące: Ktorym raz kilka ná kształt zákrażywszy proce/ Rostrąćił dźiecęcą twarz/ ná twárdey opoce. Mać zátym záburzona/ bądź iádu przyczyná Zadánego/ bądź bol párł? wyćięłá chudźiná/ Y wzawod vderzyłá/ włosy pokudławszy: A ćiebie Melicerto máluchny porwawszy/ Ná obnáżone ręce: o hoy Bache pieie. A Iuno pod imięniem Bachowym się śmieie/ Mowiąc: błogosławże ćię twoy wielmi kochány. Stoi rásá nád morzem/ tey spodek báłwány Dźiuráwią odkrytych wod dzdżom drogę zaległá: Wierzch ma spiczásty
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 95
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
a przecie nie zapomniał brata, Kiedy Pawłowicz miasto Moskwicina Chciał ściąć Morsztyna.
Lecz nie tylko my — i czeladź ćwiczona Rwie się, przykładem panów zajuszona, A co wypali, to znowu nabija Jak rajtaria.
W tychci największa uczyniona dziura, Kiedy ogromnych pułków straszna chmura, Nas ogarnąwszy, cały — jak zajęła — Szereg wycięła.
Sto i pięćdziesiąt nas się popisało, A pięć czterdzieści tylko pozostało; Żaden nie umarł ani żaden zwinął, Lecz każdy zginął.
Zgoła równymi trudno wywieść słowy, Jak się ten taniec odprawił Marsowy, Gdzieśmy nie winem pragnienie gasili, Pot ze krwią pili.
A wszytko-ć przeszło jako cień, jak mara
a przecie nie zapomniał brata, Kiedy Pawłowicz miasto Moskwicina Chciał ściąć Morstyna.
Lecz nie tylko my — i czeladź ćwiczona Rwie się, przykładem panów zajuszona, A co wypali, to znowu nabija Jak rajtaryja.
W tychci największa uczyniona dziura, Kiedy ogromnych pułków straszna chmura, Nas ogarnąwszy, cały — jak zajęła — Szereg wycięła.
Sto i pięćdziesiąt nas się popisało, A pięć czterdzieści tylko pozostało; Żaden nie umarł ani żaden zwinął, Lecz każdy zginął.
Zgoła równymi trudno wywieść słowy, Jak się ten taniec odprawił Marsowy, Gdzieśmy nie winem pragnienie gasili, Pot ze krwią pili.
A wszytko-ć przeszło jako cień, jak mara
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 47
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975