bliskim sąsiedztwie mieszkający Pani, wolantów parę własnej roboty, które jej był od czterech miesięcy obiecał.
Gdyśmy siedli do stołu przyniesiono zaraz na pierwsze danie ofiarowanego szczupaka, co zaraz dało materią dyskursu Panu Wymbłowi jakim sposobem robaczki przygotował, miejsce upatrzył, wędkę zarzucił, rybę przywabił, i pomału już ułowioną na sam piasek przyprowadziwszy wyciągnął z wody. Udziec sarni przy pieczystym był okazją wielkiej dysertacyj o forsowaniu rozmaitego zwierza, i w które dni najlepiej polować.
Gdym przyszedł do stancyj tknięty byłem kompasją nad tym przyjaciela mojego sąsiadem; uwazałem albowiem w nim tyle talentów zakopanych w gnuśności zdatność niepospolitą obróconą na fraszki; serce dobre a nie w stanie dobrze
bliskim sąsiedztwie mieszkaiący Pani, wolantow parę własney roboty, ktore iey był od czterech miesięcy obiecał.
Gdyśmy siedli do stołu przyniesiono zaraz na pierwsze danie ofiarowanego szczupaka, co zaraz dało materyą dyskursu Panu Wymblowi iakim sposobem robaczki przygotował, mieysce upatrzył, wędkę zarzucił, rybę przywabił, y pomału iuż ułowioną na sam piasek przyprowadziwszy wyciągnął z wody. Udziec sarni przy pieczystym był okazyą wielkiey dyssertacyi o forsowaniu rozmaitego zwierza, y w ktore dni naylepiey polować.
Gdym przyszedł do stancyi tknięty byłem kompassyą nad tym przyiaciela moiego sąsiadem; uwazałem albowiem w nim tyle talentow zakopanych w gnusności zdatność niepospolitą obroconą na fraszki; serce dobre a nie w stanie dobrze
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 104
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
jako o sprawiedliwości, dotegoż iż okrutnie karze złych sędziów. Jeśli tedy prawdziwie sprawiedliwość mówicie, prosto sądzcie synowie ludzcy. Abowiem w sercu nieprawości robicie, w ziemi niesprawiedliwości ręce wasze snują, i trochę niżej: Bóg skruszy zęby ich w gębie ich; trzonowe zęby lwów połamie pan. Wniwecz się obrócą jako woda zbiegająca: wyciągnął łuk swój, aż osłabieją. Jako wosk, który płynie, zniesieni będą: napadł ogień, i nieobaczyli słońca.
Bodaj panowie świata tego niedawali krzywd czynić ludziom ubogim; bodaj obrońcami mocnymi sprawiedliwości świętej byli; ale jako widzę zmędrzeli bardzo, nad Karneada sofistę, subtelniejszy, i chwalą sprawiedliwość i okrutnie ją szarpaja
jako o sprawiedliwości, dotegoż iż okrutnie karze złych sędziów. Jeśli tedy prawdziwie sprawiedliwość mówicie, prosto sądzcie synowie ludzcy. Abowiem w sercu nieprawości robicie, w ziemi niesprawiedliwości ręce wasze snują, i trochę niżej: Bóg skruszy zęby ich w gębie ich; trzonowe zęby lwów połamie pan. Wniwecz się obrócą jako woda zbiegająca: wyciągnął łuk swój, aż osłabieją. Jako wosk, który płynie, zniesieni będą: napadł ogień, i nieobaczyli słońca.
Bodaj panowie świata tego niedawali krzywd czynić ludziom ubogim; bodaj obrońcami mocnymi sprawiedliwości świętej byli; ale jako widzę zmędrzeli bardzo, nad Karneada sofistę, subtelniejszy, i chwalą sprawiedliwość i okrutnie ją szarpaja
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 266
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, że był bezpieczny: w-tym zaraził człowieka jednego, o którym macie u Łukasza Świętego. Wysypały się krosty, serca sobie dodawały; niedajmy się Chrystusowi: nie będzie się nas śmiał dotknąć, bo tego prawo Mojżeszowe zakazuje: toć nam nie będzie nic. A Chrystus co czyni? jedno rękę swoję wyciągnął, a trąd w-nogi: i co się miał Panu opierać, co miał go zarażać, albo nań obowiązek oczyszczenia w-prowadzać, uciekł precz, mówi Święta Ewangelia. Confestim lepra discessit ab illo. zarazem trąd od niego ustąpił, ba nie ustąpił, ale raczej pojachał, discessit3. PATRZĆIE JAKA SKUTECZNOŚĆ przytomności
, że był beśpieczny: w-tym záráził człowieká iednego, o ktorym maćie v Łukaszá Swiętego. Wysypáły się krosty, sercá sobie dodawáły; niedaymy się Chrystusowi: nie będźie się nas śmiał dotknąć, bo tego práwo Moyżeszowe zákázuie: toć nąm nie będźie nic. A Christus co czyni? iedno rękę swoię wyćiągnął, á trąd w-nogi: i co się miał Pánu opieráć, co miał go zárażáć, álbo nąń obowiązek oczyśćienia w-prowadzáć, vćiekł precz, mowi Swięta Ewángelija. Confestim lepra discessit ab illo. zárázem trąd od niego vstąpił, bá nie vstąpił, ále ráczey poiáchał, discessit3. PATRZĆIE IAKA SKUTECZNOŚĆ przytomnośći
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 17
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, Po wielkiem oceanie ucieka co prędzej; Sam Neptunus delfiny, do woza zakłada I do Etiopiej chcąc ujeżdżać, wsiada.
XLV.
Ino z swem Melicertą i roztarganemi Włosami Nereidy i z przestraszonemi Glaukami Trytonowie, nagłą zdjęci trwogą, Po morzu uciekają tam i sam, gdzie mogą. Tem czasem zawołany do brzegu straszliwą Rycerz wyciągnął rybę, ale już nieżywą; Bo od bólu i męki wielkiej zwyciężona, Pierwej zdechła, niż na brzeg była wyciągniona.
XLVI.
Gęsty lud, co na wyspie miał swoje mieszkanie, Zbiegł się patrzyć na ono straszliwe potkanie. Ten próżnem nabożeństwem i strachem ujęty, Niepobożny rozumiał uczynek tak święty, Mówiąc, żeby to
, Po wielkiem oceanie ucieka co pręcej; Sam Neptunus delfiny, do woza zakłada I do Etyopiej chcąc ujeżdżać, wsiada.
XLV.
Ino z swem Melicertą i roztarganemi Włosami Nereidy i z przestraszonemi Glaukami Trytonowie, nagłą zdjęci trwogą, Po morzu uciekają tam i sam, gdzie mogą. Tem czasem zawołany do brzegu straszliwą Rycerz wyciągnął rybę, ale już nieżywą; Bo od bolu i męki wielkiej zwyciężona, Pierwej zdechła, niż na brzeg była wyciągniona.
XLVI.
Gęsty lud, co na wyspie miał swoje mieszkanie, Zbiegł się patrzyć na ono straszliwe potkanie. Ten próżnem nabożeństwem i strachem ujęty, Niepobożny rozumiał uczynek tak święty, Mówiąc, żeby to
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na cienkiej nici trzymała się Europa. Na niego tedy los padł przełomania potencji tego Nieprzyjaciela: bo i cała także rządu Hetmańskiego nad Wojskami Polskiemi przyniem zostawała władza; z łaski Bożej nie zawiódł Ojczyzny, dał odpor ciężkiej, i ledwie kiedy widzianej abo słyszanej Nieprzyjaciela onego mocy, opłakaną od postronnych Sąsiadów Ojczyznę, z ostatniej wyciągnął toni. Opuszczam wiele innych Paroksismów na Ojczyznę podobnych, pod czas których, że nie zasypiał Ociec mój, abo sam póki mu zdrowie pozwalało, abo ludźmi swemi służyć Ojczyźnie, wiele żywych jest którzy na to patrzali, widzieli, i dotykali się. Takowymisz i Z Matki mojej Przodków, Książąt Ostrogdkich mógłbym się
ná ćienkiey nići trzymáłá się Europá. Ná niego tedy los padł przełománia potentiey tego Nieprzyiaćielá: bo y cáła tákże rządu Hetmáńskiego nád Woyskámi Polskiemi przyniem zostawáłá władza; z łaski Bożey nie záwiodł Oyczyzny, dał odpor ćiężkiey, y ledwie kiedy widźiáney ábo słyszáney Nieprzyiaćielá onego mocy, opłákáną od postronnych Sąśiádow Oyczyznę, z ostátniey wyćiągnął toni. Opuszczam wiele innych Paroxismow na Oyczyznę podobnych, pod czás ktorych, że nie zásypiał Oćiec moy, ábo sam poki mu zdrowie pozwaláło, abo ludźmi swemi służyć Oyczyznie, wiele żywych iest ktorzy ná to pátrzáli, widźieli, y dotykáli się. Tákowymisz y Z Mátki moiey Przodkow, Kśiążąt Ostrogdkich mogłbym się
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 6
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
/ i wszytko polega Miasto/ w nie nie wrzucą. A tak gdy Rzymianie powątpiwali/ nie mogąc się dorozumieć/ ktoby taki był/ i któregoby przez to rozumieć mieli/ aż wyrwie z pośrzodka ich jeden zacny Młodzian Marcus Curtius nazwiskiem/ ganiąc im te ich nieumiejętność/ który obróciwszy się ku Kapitolium, wyciągnął Rękę/ oświadczając się przed każdym/ że dla miłości Ojczyzny umrzeć gotów i umiera: a tak przygotowany/ osiadł konia/ na którym śmiało i odważnie/ wonę śmierdzacą skoczył Otchłań/ która się zaraz zawarła/ i zapadła. Jeszcze na przeciwko Pałacu zaraz nazwanym Maggior, obaczysz Ciceronowe mieszkanie/ gdzie jeszcze do tych czas/
/ y wszytko polega Miásto/ w nie nie wrzucą. A ták gdy Rzymiánie powątpiwáli/ nie mogąc się dorozumieć/ ktoby táki był/ y ktoregoby przez to rozumieć mieli/ áż wyrwie z pośrzodká ich ieden zacny Młodźian Marcus Curtius názwiskiem/ gániąc im te ich nieumieiętność/ ktory obroćiwszy się ku Capitolium, wyćiągnął Rękę/ oświadczáiąc się przed káżdym/ że dla miłośći Oyczyzny vmrzeć gotow y vmiera: á ták przygotowány/ ośiadł koniá/ ná ktorym śmiáło y odważnie/ wonę śmierdzacą skoczył Otchłáń/ ktora się záraz záwárłá/ y zápádłá. Ieszcze ná przećiwko Páłácu záraz názwánym Maggior, obaczysz Ciceronowe mieszkánie/ gdźie ieszcze do tych czás/
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 172
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
dzony/ lub to jeszcze nie puścił się świata/ który ustawicznie trapi pokusami swoimi. Ale wierzę/ iż miał na oczach swoich i nowego Adama/ Chrystusa Pana/ Adama niebieskiego/ nazwanego także kmieciem od Proroka: Czemuż to Panie, będziesz jako kmieć na ziemi? do tego wzdycha/ aby go z tej mizeriej wyciągnął/ a domieścił radości wiecznych/ jako Pan/ rzekszy nam: Nuże sługo dobry, wnidz do królestwa Pana twego. Gotów to uczynić nowy Adam/ ale my powinnichmy według Pawła ś. słów/ nosić na sobie obraz niebieski/ jakochmy nosili obraz ziemski. Jaki obraz? on który zmalowany jest z farb zacnych
dzony/ lub to ieszcze nie puśćił się świátá/ który vstáwicznie trapi pokusámi swoimi. Ale wierzę/ iż miał ná oczách swoich y nowego Adámá/ Chrystusá Páná/ Adámá niebieskiego/ názwánego tákże kmiećiem od Proroká: Czemuż to Pánie, będziesz iáko kmieć ná ziemi? do tego wzdycha/ áby go z tey mizeryey wyćiągnął/ á domieśćił rádośći wiecznych/ iáko Pan/ rzekszy nam: Nuże sługo dobry, wnidz do krolestwá Páná twego. Gotow to vczynić nowy Adam/ ále my powinnichmy według Páwłá ś. słow/ nośić ná sobie obraz niebieski/ iákochmy nośili obraz źiemski. Iáki obraz? on ktory zmálowány iest z farb zacnych
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 15
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
, jakoto BOBR, ZOŁW, CIELE morskie, HYPPOTAMUS KON morski, KROKODYL, ale ta bestia non est in esu, choć bywa in usu. Te Amfibia wolno jeść w Wielki Post Ecclesia permittente, gdyż to wszystko do Ryb revocatur. Nakoniec z owym Rybakiem, co sieć na Ryby zarzuciwszy, Skarb wyciągnął, i rzekł: Suficit haec piscatio, i ja toż mówię kończąc dyskurs o Rybach. TYTUŁ SIEDMNASTY, Tej KSIĘGI WSKRZESZONA DODONA, De NOVO WSZCZEPIONA HERCINIA, Tojest OSOBLIWYCH DRZEW, DRZEWEK, ZIOŁ Opisanie z wielu Naturalistów.
LASÓW sławnych w Świecie, to DODONY, w której według Poetów Vocales były Arbores, to
, iakoto BOBR, ZOŁW, CIELE morskie, HYPPOTAMUS KON morski, KROKODYL, ale ta bestya non est in esu, choć bywa in usu. Te Amphibia wolno ieść w Wielki Post Ecclesia permittente, gdyż to wszystko do Ryb revocatur. Nakoniec z owym Rybakiem, co sieć na Ryby zarzuciwszy, Skarb wyciągnął, y rzekł: Sufficit haec piscatio, y ia toż mowię kończąc dyskurs o Rybach. TYTUŁ SIEDMNASTY, Tey KSIĘGI WSKRZESZONA DODONA, De NOVO WSZCZEPIONA HERCINIA, Toiest OSOBLIWYCH DRZEW, DRZEWEK, ZIOŁ Opisanie z wielu Naturalistow.
LASOW sławnych w Swiecie, to DODONY, w ktorey według Pòétow Vocales były Arbores, to
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 635
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
musiał na święta zostać.
Przez święta, jako nie mając mię w opinii konkurenta, dobrze akceptowano, a ja nierozmyślny za dobry znak to brałem. Darowałem kasztelance charteczkę brata mego, teraźniejszego pułkownika, w nadzieję łaski — jego charteczkę ekstraordynaryjnie rączą, Lotką nazwaną, która mogła się cudem rączości nazywać. Na resztę wyciągnąłem Eperiaszego do Węgrowa, gdzie go zostawiłem, gdzie on potem i umarł, a sam pojechałem na Nowy Rok do Rasny i na roczki januariowe do Brześcia.
Zaczął się zatem rok 1747. Roczki januariowe były dość liczne, na których i kompromis między Rusieckim, kasztelanicem mińskim, a Antonim Buchowieckim, posesorem Oziat
musiał na święta zostać.
Przez święta, jako nie mając mię w opinii konkurenta, dobrze akceptowano, a ja nierozmyślny za dobry znak to brałem. Darowałem kasztelance charteczkę brata mego, teraźniejszego pułkownika, w nadzieję łaski — jego charteczkę ekstraordynaryjnie rączą, Lotką nazwaną, która mogła się cudem rączości nazywać. Na resztę wyciągnąłem Eperiaszego do Węgrowa, gdzie go zostawiłem, gdzie on potem i umarł, a sam pojechałem na Nowy Rok do Rasny i na roczki januariowe do Brześcia.
Zaczął się zatem rok 1747. Roczki januariowe były dość liczne, na których i kompromis między Rusieckim, kasztelanicem mińskim, a Antonim Buchowieckim, posesorem Oziat
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 261
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
sławie... szkodzić, ma być opisany. Przy tym łaskawa i skuteczna JOKsięcia IMci kanclerza wielkiego W. Ks. Lit. interpozycja pośrednictwo do otrzymania kwitacji od IchMciów Pa-
nów Kurowieckiego i Idzikowskiego, także od IchMciów księży augustianów brzeskich w sprawach z WYMPP. Matuszewicami intentowanych dla tychże WYMPanów Matuszewiców stipulaturjest zaręczona.
Wyciągnął mnie Sosnowski, pisarz lit., asekurując, że to książę kanclerz bez żadnej kwestii wszystko akceptować będzie, na takie ciężkie punkta, nad które już więcej nic postąpić nie mogłem. Musiałem to czynić w nadzieję zakończenia, ile że od braci moich miałem wielką i ustawiczną aklamacją, żem ten proceder niepotrzebnie
sławie... szkodzić, ma być opisany. Przy tym łaskawa i skuteczna JOKsięcia JMci kanclerza wielkiego W. Ks. Lit. interpozycja pośrednictwo do otrzymania kwitacji od IchMciów Pa-
nów Kurowieckiego i Idzikowskiego, także od IchMciów księży augustianów brzeskich w sprawach z WJMPP. Matuszewicami intentowanych dla tychże WJMPanów Matuszewiców stipulaturjest zaręczona.
Wyciągnął mnie Sosnowski, pisarz lit., asekurując, że to książę kanclerz bez żadnej kwestii wszystko akceptować będzie, na takie ciężkie punkta, nad które już więcej nic postąpić nie mogłem. Musiałem to czynić w nadzieję zakończenia, ile że od braci moich miałem wielką i ustawiczną aklamacją, żem ten proceder niepotrzebnie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 715
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986