/ Amorem Patriae na piersiach swych nosił; Ojczyzna też wzajem potrzeba aby wdzięczna była/ i na zasługi syna swego pamiętała. Saeuit albowiem neglecta virtus et magnum aculeum habet contumelia, quàm boni viri difficilè ferunt. Stąd ci powstają burzki/ i śmiertelne Rzeczompospolitym rozruchy. Co mężnego/ dzielnego/ szczęśliwego/ Koriolana/ z Rzymu wygnało/ i potym ojczyznę z śmiałymi junakami oblec przymusiło: honorum atque praemiorum niesprawiedliwy szafunek. Co Katylinę/ aby się tyrańsko z rodzicielką swoją obchodził: Co C. Juliusza rozumu i serca wielkiego człowieka/ aby tędy i owędy/ chwiejąc/ kołysząc/ mieszając Rzecząpospolitą/ a naostatek więcej wycierpieć nie mogąc/ piersiami swymi rozbił
/ Amorem Patriae ná pierśiách swych nośił; Oyczyzná też wzaiem potrzebá áby wdźięczna byłá/ y ná zasługi syná swego pámiętáłá. Saeuit álbowiem neglecta virtus et magnum aculeum habet contumelia, quàm boni viri difficilè ferunt. Stąd ći powstáią burzki/ y śmiertelne Rzeczompospolitym rozruchy. Co mężnego/ dźielnego/ sczęśliwego/ Koryolaná/ z Rzymu wygnáło/ y potym oyczyznę z śmiáłymi iunakámi oblec przymuśiło: honorum atque praemiorum niespráwiedliwy száfunek. Co Káthylinę/ áby się tyráńsko z rodźićielką swoią obchodził: Co C. Iuliuszá rozumu y sercá wielkiego człowieká/ áby tędy y owędy/ chwieiąc/ kołysząc/ mieszáiąc Rzecząpospolitą/ á náostátek więcey wyćierpieć nie mogąc/ pierśiámi swymi rozbił
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: F
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
lekarzu/ ponieważ chora mowę zamknąwszy leżała/ spodkiem odwilżać/ parzyć/ mazać nie wczas: wczas było dawno/ by byli o wodzie gwałtownej przy pierwszym poroniątku wypadnionej powiedali/ i o czym inszym/ aby się wczas a wczas było zabiegało. Przez usta zaś trzeba było rozsądny lekarzu co dać/ coby już zmarły płód wygnało/ i na to czasu ani siły nie było/ gdyż pobożna matrona mowę zamknąwszy/ jak świeca na świtaniu dogorzała/ spodkiem było naparzywszy/ biegły w doświadczeniach lekarzu dobywać/ i to już nie wczas było/ nawet i napewniejszy w tym razie/ i dość roztropny wynalazek/ pół miesięczne żywota rozerznienie/ jakie się stało po
lekárzu/ ponieważ chora mowę zámknąwszy leżáłá/ spodkiem odwilżáć/ párzyć/ mázáć nie wczás: wczás było dawno/ by byli o wodźie gwałtowney przy pierwszym poroniątku wypádnioney powiedáli/ y o czym inszym/ áby się wczás á wczás było zábiegáło. Przez vstá záś trzebá było rozsądny lekárzu co dáć/ coby iuż zmárły płod wygnáło/ y ná to czásu áni śiły nie było/ gdyż pobożna mátroná mowę zamknąwszy/ iák świecá ná świtániu dogorzáłá/ spodkiem było nápárzywszy/ biegły w doświádczeniách lekárzu dobywáć/ y to iuż nie wczás było/ náwet y napewnieyszy w tym ráźie/ y dość rostropny wynálazek/ puł mieśięczne żywotá rozerznienie/ iákie się stáło po
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: F3v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
młodu ćwiczenie miał; przystąpili do tego mistrzowie ab Austro, mistrzowie sztuczni naleźli młodemu panu powabną ponętę, naleźli i munsztuk i ochełznali go tak, że już skacze, jako mu każą. Widziałem ja to dawno i umierałem nieraz, będąc żywym: trudno hamować, trudno zabiec aestuanti furori ad malum. To mię wygnało z świata; odbieżeć ojczyzny, śmiertelnym uśpiony żalem, musiałem. Ozwałem się jednak pierwej, ostatnią łabędzia umierającego zaśpiewałem piosnkę ostrzegłem ojczyznę, na wszystkich, aby czuli, zawołałem, Stróże. Ocknęlić. ale nie do ratunku, raczej do zguby jej ludzie złośliwi, dopinając goręcej, na co
młodu ćwiczenie miał; przystąpili do tego mistrzowie ab Austro, mistrzowie sztuczni naleźli młodemu panu powabną ponętę, naleźli i munsztuk i ochełznali go tak, że już skacze, jako mu każą. Widziałem ja to dawno i umierałem nieraz, będąc żywym: trudno hamować, trudno zabiec aestuanti furori ad malum. To mię wygnało z świata; odbieżeć ojczyzny, śmiertelnym uśpiony żalem, musiałem. Ozwałem się jednak pierwej, ostatnią łabędzia umierającego zaśpiewałem piosnkę ostrzegłem ojczyznę, na wszystkich, aby czuli, zawołałem, Stróże. Ocknęlić. ale nie do ratunku, raczej do zguby jej ludzie złośliwi, dopinając goręcej, na co
Skrót tekstu: PrzestPotrzCz_II
Strona: 150
Tytuł:
Przestroga Rzpltej potrzebna, którą kanclerz on Zamoyski dwiema szlachcicom godnym wiary, ukazawszy się niedawno, in publicum podać i komu należy, odnieść kazał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Wilna precz wygnano, Tak jako mu w Poznaniu świeżo udziałano,
Dopiero by się wszytko starym obyczajem Spełniło i byłby Raj jego prawym rajem. A jako Jadamowi kożuch z Jewą dano, Kiedy ich dla przestempstwa precz z raju wygnano, Toż by się też i temu Jadamowi stało, Gdyby go z swoją Jewą miasto precz wygnało. Musiałby wtenczas chodzić jako nań przystoi, Co się teraz, chłop prosty, w księże szaty stroi, Co drogie tkanki na łeb córce swej sprawuje, I pasamany w kramach dla żonki kupuje. Lepiej by szedł po kożuch do kusznierza sobie, A dał pokój kleryckiej sukni i ozdobie. Owo zgoła we zborze
Wilna precz wygnano, Tak jako mu w Poznaniu świeżo udziałano,
Dopiero by się wszytko starym obyczajem Spełniło i byłby Raj jego prawym rajem. A jako Jadamowi kożuch z Jewą dano, Kiedy ich dla przestempstwa precz z raju wygnano, Toż by się też i temu Jadamowi stało, Gdyby go z swoją Jewą miasto precz wygnało. Musiałby wtenczas chodzić jako nań przystoi, Co się teraz, chłop prosty, w księże szaty stroi, Co drogie tkanki na łeb córce swej sprawuje, I pasamany w kramach dla żonki kupuje. Lepiej by szedł po kożuch do kusznierza sobie, A dał pokój kleryckiej sukni i ozdobie. Owo zgoła we zborze
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 296
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
się nam człowiekiem Dla naszego zbawienia: który mąk tak wiele, I śmierć srogą na Krzyżu w ludźkim poniósł ciele, A nad nieprzyjacielem ludzkiego narodu, Który, on przez zazdrość swą, z Rajskiego ogrodu Wygnał, otrzymał triumf: i nas wyprowadził Z niewolej, i na złotej swobodzie osadził. A skąd nieposłuszeństwo nasze nas wygnało, Tam jego miłosierdzie znowu nam kazało: I zacniejszym honorem człowieka ozdobił W ten czas, a niż kiedy go ręką z gliny zrobił. Więc, który zelżywości wiele dla naszego Zbawienia, i mąk cierpiał a nam dóbr dał, tego Ty prześladujesz, i Krzyż jego, lzysz słowami, Sam zasię uwikłany będąc rozkoszami Doczesnymi
się nąm człowiekiem Dla nászego zbáwienia: ktory mąk tak wiele, Y śmierć srogą ná Krzyżu w ludźkim poniosł ćiele, A nád nieprzyiaćielem ludzkiego narodu, Ktory, on przez zazdrośc swą, z Ráyskiego ogrodu Wygnał, otrzymał tryumf: y nas wyprowádźił Z niewoley, y ná złotey swobodźie osádźił. A zkąd nieposłuszeństwo násze nas wygnáło, Tám iego miłośierdźie znowu nam kazáło: Y zacnieyszym honorem człowieká ozdobił W ten czás, á niż kiedy go ręką z gliny zrobił. Więc, ktory zelżywośći wiele dla nászego Zbáwienia, y mąk ćierpiał á nąm dobr dał, tego Ty prześláduiesz, y Krzyż iego, lzysz słowami, Sąm záśię vwikłány będąc roskoszámi Doczesnymi
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 11
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
/ przeto za naleganiem Orangesa; uczyniony był dekret/ aby wszyscy/ a zwłaszcza duchowni/ byli winni przysięgać/ iż mieli mieć za nieprzyjaciela Jana Rakuszanina: i na insze podobne rzeczy. Czego gdy niechcieli czynić zakonnicy ś. Franciszka i Jezuici/ wygnani byli z Antwerpu i z inszych miast. Miasto też Dwaj/ wygnało było Jezuity; ale ich zaś po kilku dni przyzwali. Stały przy królu statecznie ś. Omarus/ i Grauelinga miasta. Z drugiej strony Kazimierz wprowadził niezbożność Kalwińską do Brukseles/ i do Guanto: ci Guantenczykowie płacili swym żołdatom aparatami i ubiorami kościelnymi. Pod tym czasem ludzie z Artesiej i z Annoniej/ bacząc iż insze
/ przeto zá nálegániem Orángesá; vczyniony był dekret/ áby wszyscy/ á zwłasczá duchowni/ byli winni przyśiegáć/ iż mieli mieć zá nieprzyiaćielá Ianá Rákuszániná: y ná insze podobne rzeczy. Czego gdy niechćieli czynić zakonnicy ś. Fránćiszká y Iezuići/ wygnáni byli z Antwerpu y z inszych miast. Miásto też Dwáy/ wygnáło było Iezuity; ále ich záś po kilku dni przyzwáli. Stały przy krolu státecznie ś. Omárus/ y Gráuelingá miástá. Z drugiey strony Káźimierz wprowádźił niezbożność Kálwińską do Bruxelles/ y do Guánto: ći Guántenczykowie płáćili swym żołdatom áppáratámi y vbiorámi kośćielnymi. Pod tym czásem ludźie z Artesiey y z Annoniey/ bacząc iż insze
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 104
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
w piers cięto berdyszem w łeb i drugi raz w kolano, jeszcze bym go był zazył gdy by nie ta kolanowa rana. Bo ja takie szczęście miałem do koni w Wojsku że Niepamietam że bym którego przedał, kupiwszy go drogo. Ale każdy albo skaleczał albo zdechł albo go zabito i to nie szczęście wygnało mię z wojska bo bym ja był i do tego czasu był żołnierzem ale już i ojca nie stawało kupować koni i mnie tez już było obmirzło to szczęście na które nie raz zapłakac musiałem. Przesiadłem się tedy na ten czas na mego Myszkę kazawszy Pachołkowi co na nim siedział wędrować nazad za przeprawę Alec
w piers cięto berdyszem w łeb y drugi raz w kolano, ieszcze bym go był zazył gdy by nie ta kolanowa rana. Bo ia takie szczęscie miałęm do koni w Woysku że Niepamietam że bym ktorego przedał, kupiwszy go drogo. Ale kozdy albo skaleczał albo zdechł albo go zabito y to nie szczęscie wygnało mię z woyska bo bym ia był y do tego czasu był zołnierzęm ale iuz y oyca nie stawało kupowac koni y mnie tez iuz było obmirzło to szczęscie na ktore nie raz zapłakac musiałęm. Przesiadłęm się tedy na ten czas na mego Myszkę kazawszy Pachołkowi co na nim siedział wędrować nazad za przeprawę Alec
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 94
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
przyściem, Który, choć z Wisłą niemal równo szumi, Jedną kropelką wasz strumień za tłumi. Nie Mnemozyny, lecz z waszej cysterny,
Zbójcy, synowie pijają Lawerny. Niechaj wylewa, niech brzeg łomie krzywy, On go swej rosą zaleje Doliwy. Cóż cię, mój drogi Andrzeju, z Parnazu W dzicz bezludnego wygnało Kaukazu? Co z Helikonu, mój drogi Owidy, Do Tomu, krwawe gdzie dotąd Beskidy, Jako Medea, uchodząc przez Syrty, Ze złotym runem, mordują Absyrty? Lecz tego rymem dowiedziesz uczonem, Że tobie Bieszczad stanie Helikonem, Krępak Parnasem świętych bogiń, że to Tobą, nie miejscem idzie, cny poeto
przyściem, Który, choć z Wisłą niemal równo szumi, Jedną kropelką wasz strumień za tłumi. Nie Mnemozyny, lecz z waszej cysterny,
Zbójcy, synowie pijają Lawerny. Niechaj wylewa, niech brzeg łomie krzywy, On go swej rosą zaleje Doliwy. Cóż cię, mój drogi Andrzeju, z Parnazu W dzicz bezludnego wygnało Kaukazu? Co z Helikonu, mój drogi Owidy, Do Tomu, krwawe gdzie dotąd Beskidy, Jako Medea, uchodząc przez Syrty, Ze złotym runem, mordują Absyrty? Lecz tego rymem dowiedziesz uczonem, Że tobie Bieszczad stanie Helikonem, Krępak Parnasem świętych bogiń, że to Tobą, nie miejscem idzie, cny poeto
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 477
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
oglądać. Weź ty masła garnuszek,
Ja wezmę koszyk gruszek — Panience tej darujemy, Z radością jej winszujemy Miłego Bożego potomka, Która nie znała małżonka.
JENTEK Podźmyż tedy, niech nas sam Pan Bóg prowadzi, Który się nam objawił dziś, swojej czeladzi. Postquam venerunt
KOPERA Waści witam, Dzieciątko! Cóż cię tu wygnało, Tu na tę wielką nędzę na ten świat zesłało? Zaż się nie lepiej bogato narodzić Albo z onych niebieskich krain tu nie schodzić? Leżysz tuta w pieluszki podle uwiniony, Głodem, ubóstwem, zimnem wielkim ściśniony. Przyniósł ci bym był przy tym, kiedy bych był wiedział, Koszuleczkę wyborną, ale
oglądać. Weź ty masła garnuszek,
Ja wezmę koszyk gruszek — Panience tej darujemy, Z radością jej winszujemy Miłego Bożego potomka, Która nie znała małżonka.
JENTEK Podźmyż tedy, niech nas sam Pan Bog prowadzi, Ktory się nam objawił dziś, swojej czeladzi. Postquam venerunt
KOPERA Waści witam, Dzieciątko! Coż cię tu wygnało, Tu na tę wielką nędzę na ten świat zesłało? Zaż się nie lepiej bogato narodzić Albo z onych niebieskich krain tu nie schodzić? Leżysz tuta w pieluszki podle uwiniony, Głodem, ubostwem, zimnem wielkim ściśniony. Przyniosł ci bym był przy tym, kiedy bych był wiedział, Koszuleczkę wyborną, ale
Skrót tekstu: AktPasOkoń
Strona: 180
Tytuł:
Akt Pasterski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1648 a 1656
Data wydania (nie wcześniej niż):
1648
Data wydania (nie później niż):
1656
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
Przeto patrzyć pilno trzeba/ jeśli i kiedy purgować. Jeśli ma być przeczyszczenie/ ma być lekkie i łaskawe/ nie mocne i gwałtowne/ aby natura będąc mocnością lekarstwa zwątlona/ zbytecznie nie puszczała/ sktądby przyszło zbyteczne czyszczenie/ a za niem słabość/ mdłość/ a potym śmierć. A takby duszę samę wyczyściło i wygnało. Gdzie pójdzie w dalszą powietrze morowe/ a nie będzie biegunki/ mocniejszych możemy w ten czas używać purgacij: Bo słabemi mało co da się zaraza wygnać. Jednak w tym nie mamy naśladować Alchimistów doświadczalników/ którzy Antimonium z rożą/ abo Mercuriumcalcinatum dają: Bo te rzeczy są naturze ludzkiej barzo przeciwne i szkodliwe:
Przeto pátrzyć pilno trzebá/ iesli y kiedy purgowáć. Iesli ma być przeczysczenie/ ma być lekkie y łáskáwe/ nie mocne y gwałtowne/ áby náturá będąc mocnością lekárstwa zwątlona/ zbytecznie nie pusczáłá/ sktądby przyszło zbyteczne czysczenie/ á zá niem słábość/ mdłość/ á potym śmierc. A tákby duszę sámę wyczyśćiło y wygnáło. Gdźie poydźie w dálszą powietrze morowe/ á nie będźie biegunki/ mocnieyszych możemy w ten czas vżywáć purgáciy: Bo słábemi máło co da się zarázá wygnáć. Iednák w tym nie mamy náśladowáć Alchimistow doświadczálnikow/ ktorzy Antimonium z rożą/ ábo Mercuriumcalcinatum dáią: Bo te rzeczy są náturze ludzkiey bárzo przećiwne y szkodliwe:
Skrót tekstu: PetrSInst
Strona: C4v
Tytuł:
Instrukcja albo nauka jak się sprawować czasu moru
Autor:
Sebastian Petrycy
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613