odkryła, i marszałka obrano. Z wiosny znowu aż do Nowego Roku, Anno 1717 naznaczony będąc od prowincji w. księstwa lit. plenipotencjariuszem do traktatu z królem jegomością i wojskami saskiemi: to w Lublinie, to w Kazimierzu, to w Warszawie czas strawiłem, doznawszy, że w dzień Nowego Roku kto z domu wyjeżdża, tak jako ja uczyniłem, cały rok w drogach bywa i pojezduszkach.
Anno 1717. Skryte miałem dolegliwości i zmartwienia, które jako Bogu tylko jawne, tak Temuż poruczywszy, żebrzę miłosierdzia Jego; co zaś należy do publicznych interesów: roku tego początek miałem na wypocznieniu w domach po pracy, kosztach
odkryła, i marszałka obrano. Z wiosny znowu aż do Nowego Roku, Anno 1717 naznaczony będąc od prowincyi w. księstwa lit. plenipotencyaryuszem do traktatu z królem jegomością i wojskami saskiemi: to w Lublinie, to w Kazimierzu, to w Warszawie czas strawiłem, doznawszy, że w dzień Nowego Roku kto z domu wyjeżdża, tak jako ja uczyniłem, cały rok w drogach bywa i pojezduszkach.
Anno 1717. Skryte miałem dolegliwości i zmartwienia, ktore jako Bogu tylko jawne, tak Temuż poruczywszy, żebrzę miłosierdzia Jego; co zaś należy do publicznych interesów: roku tego początek miałem na wypocznieniu w domach po pracy, kosztach
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 31
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
zakonu cysterskiego i opat[...] pierwszy zakładał kamień, któremu imksiądz surrogator[...] pachołków in quem finem, non constat. Garnizonu tutejszego latissima pars ubyła, z którego do Lublina poszło 30 ludzi z porucznikiem, do Białej-Cerkwi 1020 z kapitanem. Listy margrabskie informują nas o zgromadzeniu się w różnych miejscach ludzi brandenburgskich, których lustrować pryncypał ich wyjeżdża.
Z Gdańska d. 17 Mai 1721. Koło portów inflanckich i kurlandzkich, jeszcze tak rzęsisto jest lodów, że okręty niektóre wychodzić nie mogą. Ferunt, że Szliszyn graf umarł w Narwie temi dniami. Fregat ruskich stanęło pod insulą Konladem kilka. Książę Goargini gubernator hiberny w Peterburku, in publico foro obwieszony; przeciwko
zakonu cysterskiego i opat[...] pierwszy zakładał kamień, któremu jmksiądz surrogator[...] pachołków in quem finem, non constat. Garnizonu tutejszego latissima pars ubyła, z którego do Lublina poszło 30 ludzi z porucznikiem, do Białéj-Cerkwi 1020 z kapitanem. Listy margrabskie informują nas o zgromadzeniu się w różnych miejscach ludzi brandeburgskich, których lustrować pryncypał ich wyjeżdża.
Z Gdańska d. 17 Mai 1721. Koło portów inflanckich i kurlandzkich, jeszcze tak rzęsisto jest lodów, że okręty niektóre wychodzić nie mogą. Ferunt, że Szliszyn graf umarł w Narwie temi dniami. Fregat ruskich stanęło pod insulą Konladem kilka. Książę Goargini gubernator hiberny w Peterburku, in publico foro obwieszony; przeciwko
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 432
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
zmazy zostawał, Nie wziął z sobą swych zwykłych znaków, ani onej Szachownice tak sławnej, białej i czerwonej; Ale się w czernią ubrał i czarne wziął znaki, Aby się z jego żalem zgadzały i taki Był strój, jako i serce, bo tamtę mężnemu Almontowi beł odjął, świeżo zabitemu.
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie żegna, swojego Towarzysza wiernego i tak kochanego; A skoro Febus złote rozpuścił promienie I pod ziemię wypędził niewesołe cienie, I słońce się po wszystkiem świecie rozświeciło, Postrzegł cesarz, że jego synowca nie było.
LXXXVII.
Z wielkiem swojem na on czas
zmazy zostawał, Nie wziął z sobą swych zwykłych znaków, ani onej Szachownice tak sławnej, białej i czerwonej; Ale się w czernią ubrał i czarne wziął znaki, Aby się z jego żalem zgadzały i taki Był strój, jako i serce, bo tamtę mężnemu Almontowi beł odjął, świeżo zabitemu.
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie żegna, swojego Towarzysza wiernego i tak kochanego; A skoro Febus złote rozpuścił promienie I pod ziemię wypędził niewesołe cienie, I słońce się po wszystkiem świecie rozświeciło, Postrzegł cesarz, że jego synowca nie było.
LXXXVII.
Z wielkiem swojem na on czas
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 169
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Dlatego, że arabskiem strojem beł ubrany. Pomogło mu niemało i to, że cudzemi Umiał się dobrze zmówić języki różnemi, Z których tak afrykański doskonale umiał, Że go drugi z Trypola rodem być rozumiał.
VI.
Tak w obozie mieszkania i swojej zabawy Miał trzy dni całe dla tej tylko samej sprawy. Potem stamtąd wyjeżdża; szukając swej straty, Nie tylko wsi i miasta i bliższe powiaty, Ale i Uwernią obfitą nawiedził I namniejsze miasteczka u Gaszkonów zwiedził. Z Prowence do Brytonów i zaś z Pikardiej Zbiegał wszędzie do samych granic Hiszpaniej.
VII.
Gdy się październik kończy, listopad poczyna, Gdy się już dobrze jesień i zimno zaczyna,
Dlatego, że arabskiem strojem beł ubrany. Pomogło mu niemało i to, że cudzemi Umiał się dobrze zmówić języki różnemi, Z których tak afrykański doskonale umiał, Że go drugi z Trypola rodem być rozumiał.
VI.
Tak w obozie mieszkania i swojej zabawy Miał trzy dni całe dla tej tylko samej sprawy. Potem stamtąd wyjeżdża; szukając swej straty, Nie tylko wsi i miasta i bliższe powiaty, Ale i Uwernią obfitą nawiedził I namniejsze miasteczka u Gaszkonów zwiedził. Z Prowence do Brytonów i zaś z Pikardyej Zbiegał wszędzie do samych granic Hiszpaniej.
VII.
Gdy się październik kończy, listopad poczyna, Gdy się już dobrze jesień i zimno zaczyna,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 173
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
snycerską robotą wyrzynany złocisty, intrinsecus zaś, na górze, ma salę wszytką w oknach barzo wesołą, lamy z materacami jedwabnymi, stoły, majestat kędy książę weneckie siedzi, z boków zaś senatus integer. W tym Bucentaurze raz w rok, cum maximo totius Reipublice Venete applausu et pompa, w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego na morze wyjeżdża (chorągwie propter signum triumphi wywiesiwszy bogate) in conspectu całego ludu pospolitego, cum summa caeremonia mare desponsat, książę, i pierścień bogaty w morze wpuszcza. Na tę pamiątkę ta desponsatio maris, ponieważ się in situ jego lokowali, aby im tego roku jakowego periculum nawałnością swoją nie uczynił. Jakoż w tym singularem uznawają morza
snycerską robotą wyrzynany złocisty, intrinsecus zaś, na górze, ma salę wszytką w oknach barzo wesołą, lamy z materacami jedwabnymi, stoły, majestat kędy książe weneckie siedzi, z boków zaś senatus integer. W tym Bucentaurze raz w rok, cum maximo totius Reipublicae Venetae applausu et pompa, w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego na morze wyjeżdża (chorągwie propter signum triumphi wywiesiwszy bogate) in conspectu całego ludu pospolitego, cum summa caeremonia mare desponsat, książę, i pierścień bogaty w morze wpuszcza. Na tę pamiątkę ta desponsatio maris, ponieważ się in situ jego lokowali, aby im tego roku jakowego periculum nawałnością swoją nie uczynił. Jakoż w tym singularem uznawają morza
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 163
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
na nim, wszytkich panów, pań i panien zgromadzenie i inszych ludzi nacisk wielki będzie, nie moglibyśmy się potem wcisnąć i domieścić sposobności widzenia Pana i poznania w tumulcie. Na pałacu trudno go widzieć przed wartami i rozeznać w archandii panów po cudzoziemsku. W karycie jako ptak lata, na koniu nieznacznie biega i wyjeżdża, najlepiej go tedy obaczymy w kościele i poznamy obadwa, bo i ja tak dalece dobrzem go się nie napatrzył. Nieboszczyka należycie znałem, Pana wielce pobożnego, przykładnego i poważnego, którego nabożeństwa obyczaj, mianowicie w dni solenne i święte, opowiem ci potem. Teraz pójdźmy czym prędzej do kościoła, bo już
na nim, wszytkich panów, pań i panien zgromadzenie i inszych ludzi nacisk wielki będzie, nie moglibyśmy się potem wcisnąć i domieścić sposobności widzenia Pana i poznania w tumulcie. Na pałacu trudno go widzieć przed wartami i rozeznać w archandyi panów po cudzoziemsku. W karycie jako ptak lata, na koniu nieznacznie biega i wyjeżdża, najlepiej go tedy obaczymy w kościele i poznamy obadwa, bo i ja tak dalece dobrzem go się nie napatrzył. Nieboszczyka należycie znałem, Pana wielce pobożnego, przykładnego i poważnego, którego nabożeństwa obyczaj, mianowicie w dni solenne i święte, opowiem ci potem. Teraz pójdźmy czym prędzej do kościoła, bo już
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 237
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
. W wigilią zaś samego koła, gdy hetman wielki koronny przyjeżdża do tego miasta, pod którym stoi obóz, a zwyczajnie hetman konno jedzie z wielką asystencją, bo na te koło regimentarze partii różnych wojska koronnego, którzy bywają senatorowie lub urzędnicy koronni i inni panowie wielcy, zjeżdżają się, tedy regimentarz obozowy z wyborem rycerstwa wyjeżdża konno przeciwko hetmanowi wielkiemu koronnemu dla wzięcia jakiego ordynansu i parolu. Przydaje oraz rezydentów na ordynans hetmanowi z chorągwi husarskich i pancernych, którzy rezydenci we zbrojach być powinni, także przydaje na ordynans oficerów od regimentów i oficerów od przedniej straży. A zatem i sam regimentarz hetmanowi asystuje do jego stancji hetmańskiej. Wieczerzą zatem wielką dają
. W wigilią zaś samego koła, gdy hetman wielki koronny przyjeżdża do tego miasta, pod którym stoi obóz, a zwyczajnie hetman konno jedzie z wielką asystencją, bo na te koło regimentarze partii różnych wojska koronnego, którzy bywają senatorowie lub urzędnicy koronni i inni panowie wielcy, zjeżdżają się, tedy regimentarz obozowy z wyborem rycerstwa wyjeżdża konno przeciwko hetmanowi wielkiemu koronnemu dla wzięcia jakiego ordynansu i parolu. Przydaje oraz rezydentów na ordynans hetmanowi z chorągwi husarskich i pancernych, którzy rezydenci we zbrojach być powinni, także przydaje na ordynans oficerów od regimentów i oficerów od przedniej straży. A zatem i sam regimentarz hetmanowi asystuje do jego stancji hetmańskiej. Wieczerzą zatem wielką dają
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 692
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
kilkoro jednak stai od tej linii, za którą w tyle jest obóz, stawią niedaleko półnamiotu hetmańskiego drugi wielki namiot hetmański jak kościół, dla mszy świętej w nim odprawienia, i za tym kościelnym namiotem drugi rozbijają mniejszy namiot hetmański, w którym różne rzeczy potrzebne składają.
Tandem potem hetman wielki z liczną barzo asystencją i kalwakatą wyjeżdża z stancji swojej z miasta do obozu. Prowadzą przed nim rumaki, pięć lub sześć, bogato ubrane, z kitami, buń-
czukami, koncerzami, pod bogatymi dywdykami, masztalerze pieszo. Potem sam hetman przy dwóch pajukach, za munsztuk konia trzymających, jedzie, za nim idą janczarowie i dragonia, panowie przedniejsi konno z
kilkoro jednak stai od tej linii, za którą w tyle jest obóz, stawią niedaleko półnamiotu hetmańskiego drugi wielki namiot hetmański jak kościół, dla mszy świętej w nim odprawienia, i za tym kościelnym namiotem drugi rozbijają mniejszy namiot hetmański, w którym różne rzeczy potrzebne składają.
Tandem potem hetman wielki z liczną barzo asystencją i kalwakatą wyjeżdża z stancji swojej z miasta do obozu. Prowadzą przed nim rumaki, pięć lub sześć, bogato ubrane, z kitami, buń-
czukami, koncerzami, pod bogatymi dywdykami, masztalerze pieszo. Potem sam hetman przy dwóch pajukach, za munsztuk konia trzymających, jedzie, za nim idą janczarowie i dragonia, panowie przedniejsi konno z
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 692
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
raz z trafunku: ano niewidany Orszak jedzie żołnierzów, więc huk niesłychany
Z trąb, z bębnów, z surm, z piszczałek strachu ich nabawił, Cielę zaledwie iże przy duszy zostawił. Rzecze cielę do osła: „Spieszmy się co prędzej Gdzie na stronę; zda mi się, że ich jeszcze więcej Hajno z lasa wyjeżdża, schrońmy się do domu,
Widziem już łyskawice, nie czekajmy gromu”. Odpowiedział mu osieł: „Kryj się, jako raczysz, Jeśli niebezpieczeństwo ty stąd jakie baczysz. Jakoż i ja tak mniemam: ujźrzyli cię który, Zabije cię i wnetże obłupią cię z skóry, Zaczym na rożnie będziesz; mnie się
raz z trafunku: ano niewidany Orszak jedzie żołnierzów, więc huk niesłychany
Z trąb, z bębnów, z surm, z piszczałek strachu ich nabawił, Cielę zaledwie iże przy duszy zostawił. Rzecze cielę do osła: „Spieszmy się co pręcej Gdzie na stronę; zda mi się, że ich jeszcze więcej Hajno z lasa wyjeżdża, schrońmy się do domu,
Widziem już łyskawice, nie czekajmy gromu”. Odpowiedział mu osieł: „Kryj się, jako raczysz, Jeśli niebezpieczeństwo ty stąd jakie baczysz. Jakoż i ja tak mniemam: ujźrzyli cię który, Zabije cię i wnetże obłupią cię z skóry, Zaczym na rożnie będziesz; mnie się
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 92
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
na kolektę, na rumówki, na stochmal, bo na złość zwykli podawać rumówki, co nie stoi za stochmal.
5-to. Znać roboty, czeladź, bo per favorem dają zjeżdżać, co nic po nich na dole.
6-to. Upatrować, jak prędko z którego miejsca roboty dochodzą i jako może o którym czasie lud wyjeżdża; przy miarkach samemu być albo substytuta mieć.
7-mo. Aby czeladź nie próżnowała, po dole chodzić, jako zwykli, porobiwszy trochę. Ma mieć beczkowego, aby obiegał, aby ekstra beczek nie przedawano, jako zwykli, na miasto kradzioną sól.
8-vo. Na dole będąc, aby bałwanów na kruchy nie psowali.
na kolektę, na rumówki, na stochmal, bo na złość zwykli podawać rumówki, co nie stoi za stochmal.
5-to. Znać roboty, czeladź, bo per favorem dają zjeżdżać, co nic po nich na dole.
6-to. Upatrować, jak prędko z którego miejsca roboty dochodzą i jako może o którym czasie lud wyjeżdża; przy miarkach samemu być albo substytuta mieć.
7-mo. Aby czeladź nie próżnowała, po dole chodzić, jako zwykli, porobiwszy trochę. Ma mieć beczkowego, aby obiegał, aby ekstra beczek nie przedawano, jako zwykli, na miasto kradzioną sól.
8-vo. Na dole będąc, aby bałwanów na kruchy nie psowali.
Skrót tekstu: InsGór_1
Strona: 48
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1615 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963