w Rzymie oprzeć się musi. Descendo ad raritates.
Frescati, miasteczko nie wielkie, mil 3 polskich od Rzymu, miejsce prawdziwie cudowne i naturalnie piękne; tamem 27 Decembris wyjechał z Rzymu dla powietrza, bo tu naprzód miejsca tego qualitas, że jest zdrowe, i ludzie którym wcale nie służy, na kilka niedziel wyjeżdżają do Freskat dla poprawienia zdrowia. Jakoż uważałem, że Rzym (który jak na dłoni widać) rano i w wieczór ustawicznie w takiej mgle, że go za nią nie widać; w Freskatach tych mgły grubych nie masz. Koło miasteczka są różnych książąt i panów pałace; po wsiach, w których na cały świat
w Rzymie oprzeć się musi. Descendo ad raritates.
Frescati, miasteczko nie wielkie, mil 3 polskich od Rzymu, miejsce prawdziwie cudowne i naturalnie piękne; tamem 27 Decembris wyjechał z Rzymu dla powietrza, bo tu naprzód miejsca tego qualitas, że jest zdrowe, i ludzie którym wcale nie służy, na kilka niedziel wyjeżdżają do Freskat dla poprawienia zdrowia. Jakoż uważałem, że Rzym (który jak na dłoni widać) rano i w wieczór ustawicznie w takiéj mgle, że go za nią nie widać; w Freskatach tych mgły grubych nie masz. Koło miasteczka są różnych książąt i panów pałace; po wsiach, w których na cały świat
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 92
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
. Bo iż przed sobą tę tak wielką ziemię mają, I ci i tamci nazad zawżdy się wracają, I widząc ją tak wielką i tak nazbyt długą, Mniemają, że się łączy z hemisferą drugą.
XXI.
Ale za laty widzę, że Argonautowie I sławniejszy, niż dawni, nowi Tyfizowie Od ostatnich zachodnich granic wyjeżdżają I niewiadome dotąd drogi odkrywają; Drudzy krążą Afrykę i bez żadnych tropów Tak długo naśladują ziemię Etiopów, Aż miną kres, skąd słońce do nas wóz kieruje, Kiedy koziorożcowe znaki zostawuje.
XXII.
I najdują już koniec cugu tak długiego, Przez który się dwie morza różne z omylnego Mniemania zdadzą, wszytkie wyspy przebiegają I
. Bo iż przed sobą tę tak wielką ziemię mają, I ci i tamci nazad zawżdy się wracają, I widząc ją tak wielką i tak nazbyt długą, Mniemają, że się łączy z hemisferą drugą.
XXI.
Ale za laty widzę, że Argonautowie I sławniejszy, niż dawni, nowi Tyfizowie Od ostatnich zachodnich granic wyjeżdżają I niewiadome dotąd drogi odkrywają; Drudzy krążą Afrykę i bez żadnych tropów Tak długo naśladują ziemię Etyopów, Aż miną kres, skąd słońce do nas wóz kieruje, Kiedy koziorożcowe znaki zostawuje.
XXII.
I najdują już koniec cugu tak długiego, Przez który się dwie morza różne z omylnego Mniemania zdadzą, wszytkie wyspy przebiegają I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 335
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rodzony księcia weneckiego (bo ex consorcio suo obierają za księcia), nie godzi się więcej nad sześciu sztafierów chować, także nad sześć koni, a nie jeździć jeno parą, i to aby nie w złocistej karecie.
W mieście zaś wszyscy rezydują chyba jeno w lecie causa recreationis do pałacu swego dla ucieszenia się w ogrodach wyjeżdżają i to na krótki czas cum facultate superiorum. W mieście wszyscy gundułami z czarnym nakryciem jeżdżą. Co szlachcic powinien mieć dwóch ludzi u swej gunduły w barwie jako kogo stanie, plebei vero jeno jednym powinni jeździć propter dicrepantiam. Szlachta broni żadnych nie noszą, a żaden, krom tych, którzy są advenae et hospites.
rodzony księcia weneckiego (bo ex consorcio suo obierają za księcia), nie godzi się więcej nad sześciu sztafierów chować, także nad sześć koni, a nie jeździć jeno parą, i to aby nie w złocistej karecie.
W mieście zaś wszyscy rezydują chyba jeno w lecie causa recreationis do pałacu swego dla ucieszenia się w ogrodach wyjeżdżają i to na krótki czas cum facultate superiorum. W mieście wszyscy gundułami z czarnym nakryciem jeżdżą. Co szlachcic powinien mieć dwóch ludzi u swej gunduły w barwie jako kogo stanie, plebei vero jeno jednym powinni jeździć propter dicrepantiam. Szlachta broni żadnych nie noszą, a żaden, krom tych, którzy są advenae et hospites.
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 153
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
z muszkietami, a w muszkietach noże, także konni na dobrych koniech i barzo pięknie przybranych. Piechoty wybornej po królewsku odzianych (bo sukno jako szkarłat na wszytkich) tysiąc i dwieście. Ci się co dzień odmieniają, o godzinie trzeciej po południu, z piękną aparencją, ponieważ ci, którzy odprawili swoję wartę porządnie, wyjeżdżają z pałacu. Wprzód granadierowie uszykowani, przed któremi jadą dobosze w aksamicie, jedni czerwonym, drudzy cetrynowym, barzo pięknie akomodowani; ci, wyjechawszy z pałacu, przed bromą szykiem stoją. Po nich kawaleria, przed któremi praeeunt trębacze w takiejże 92 barwie, jako dobosze, trąbiąc; ciż także locantur suo
z muszkietami, a w muszkietach noże, także konni na dobrych koniech i barzo pięknie przybranych. Piechoty wybornej po królewsku odzianych (bo sukno jako szkarłat na wszytkich) tysiąc i dwieście. Ci się co dzień odmieniają, o godzinie trzeciej po południu, z piękną aparencją, ponieważ ci, którzy odprawili swoję wartę porządnie, wyjeżdżają z pałacu. Wprzód granadierowie uszykowani, przed któremi jadą dobosze w aksamicie, jedni czerwonym, drudzy cetrynowym, barzo pięknie akomodowani; ci, wyjechawszy z pałacu, przed bromą szykiem stoją. Po nich kawaleria, przed któremi praeeunt trębacze w takiejże 92 barwie, jako dobosze, trąbiąc; ciż także locantur suo
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 300
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
otrzeźwiawszy, już więcej nie chciała biesiadować, lecz do wsi co prędzej bieżała, a spojrzawszy z pagórka na mury bogate, rzekła: „Bogdaj przepadły! Wolę swoją chatę”. Me Światło! Już te mury nam się uprzykrzyły, pełno wrzasku, hałasów – na wsi pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają mieszczanie do wsiów, co je blisko miasta mają, i lubo marmurowe w mieście chwalą progi, przecię na wieś dla uciech nie żałują drogi, wielką mając uciechę z powietrza wolnego, lekko ważą okopy zamku potężnego. Nie dadzą kręte ganki tak wiele ochłody smutnym ludziom w myśleniach jak wiejskie ogrody. Ach, me Światło!
otrzeźwiawszy, już więcej nie chciała biesiadować, lecz do wsi co prędzej bieżała, a spojrzawszy z pagórka na mury bogate, rzekła: „Bogdaj przepadły! Wolę swoją chatę”. Me Światło! Już te mury nam się uprzykrzyły, pełno wrzasku, hałasów – na wsi pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają mieszczanie do wsiów, co je blisko miasta mają, i lubo marmurowe w mieście chwalą progi, przecię na wieś dla uciech nie żałują drogi, wielką mając uciechę z powietrza wolnego, lekko ważą okopy zamku potężnego. Nie dadzą kręte ganki tak wiele ochłody smutnym ludziom w myśleniach jak wiejskie ogrody. Ach, me Światło!
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 95
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
ładny i zalotny kawaler, albo porzuciwszy własną za granicą żonę starał się u Polek wszystkich o zupełne afekta. Bardzo im to nie w smak, że po Warszawie nikogo nie publikują przyszłym królem, tylko Stanisława jedną już nogą przed grobem stojącego. Myślą też tam niektórzy i o Sasie, ale z nim na plac jeszcze nie wyjeżdżają, ten cale u dam polskich nie ma estymacji, chybaby u starych, bo przecie dulcis recordatio praeteritorum, młodsze zaś do młodego elektora saskiego pokazują wstręt, że ma żonę Austriaczkę, tetryczkę, zbytnie skrupulatkę, pobożną i lubo niepięknej urody, przecie od elektora saskiego wiernie ukochaną, tak dalece, że go jeszcze nikt
ładny i zalotny kawaler, albo porzuciwszy własną za granicą żonę starał się u Polek wszystkich o zupełne afekta. Bardzo im to nie w smak, że po Warszawie nikogo nie publikują przyszłym królem, tylko Stanisława jedną już nogą przed grobem stojącego. Myślą też tam niektórzy i o Sasie, ale z nim na plac jeszcze nie wyjeżdżają, ten cale u dam polskich nie ma estymacyi, chybaby u starych, bo przecie dulcis recordatio praeteritorum, młodsze zaś do młodego elektora saskiego pokazują wstręt, że ma żonę Austryjaczkę, tetryczkę, zbytnie skrupulatkę, pobożną i lubo niepięknej urody, przecie od elektora saskiego wiernie ukochaną, tak dalece, że go jeszcze nikt
Skrót tekstu: SzlachSasRzecz
Strona: 215
Tytuł:
Rozmowa dwóch szlachty
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Wołczyna, jak pod porę imienin książęcych, nie miał sukursu. Ale moja rada odrzucona była.
Pojechał tedy Starowolski towarzysz do Linowej, a spotkał w Koziobrodzie Rutkowskiego, który przedtem u nas służył, a naówczas służył u Sadowskiego, starosty Słonimskiego, i powiedział Rutkowski Starowolskiemu, że Bystry i pan jego, starosta Słonimski, wyjeżdżają razem na święty Michał do Wołczyna. Czekał zatem Starowolski niemal cały dzień w Koziobrodzie, aż też Bystry z starostą Słonimskim nadjechali, a tak Starowolski powiedział Bystremu, że go brat mój, będąc wyzwanym przez Ignacego Paszkowskiego, wzajemnie wyzywa.
Zmięszał się Bystry tą nowiną i ekskuzowawszy się, że jest w drodze, na dalszy
Wołczyna, jak pod porę imienin książęcych, nie miał sukursu. Ale moja rada odrzucona była.
Pojechał tedy Starowolski towarzysz do Linowej, a spotkał w Koziobrodzie Rutkowskiego, który przedtem u nas służył, a naówczas służył u Sadowskiego, starosty Słonimskiego, i powiedział Rutkowski Starowolskiemu, że Bystry i pan jego, starosta Słonimski, wyjeżdżają razem na święty Michał do Wołczyna. Czekał zatem Starowolski niemal cały dzień w Koziobrodzie, aż też Bystry z starostą Słonimskim nadjechali, a tak Starowolski powiedział Bystremu, że go brat mój, będąc wyzwanym przez Ignacego Paszkowskiego, wzajemnie wyzywa.
Zmięszał się Bystry tą nowiną i ekskuzowawszy się, że jest w drodze, na dalszy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 846
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Starowolskiego do Bystrego do Terebunia, iż go na placu czekamy, i sami wprędce za nim na konie powsiadawszy, na plac jechaliśmy. Zastał Starowolski towarzysz jeszcze niektórych śpiących w Terebuniu. Opowiedział Bystremu o naszym czekaniu. Za czym poczęli się wszyscy prędko wybierać do wyjazdu na plac. Powrócił Starowolski z wiadomością, że zaraz wyjeżdżają, za czym pozsiadawszy z koni, więcej godziny czekaliśmy. Na resztę w wielkiej gromadzie, konno i karetami jadąc, poczęli się pokazywać. Ledwo nas czwarta albo mniej część była, jednak na konie nie wsiadając czekaliśmy, a w tym czasie od Terebunia wielkim pędem przybiegł ksiądz cysters wistycki, do którego plebanii Motykały
Starowolskiego do Bystrego do Terebunia, iż go na placu czekamy, i sami wprędce za nim na konie powsiadawszy, na plac jechaliśmy. Zastał Starowolski towarzysz jeszcze niektórych śpiących w Terebuniu. Opowiedział Bystremu o naszym czekaniu. Za czym poczęli się wszyscy prędko wybierać do wyjazdu na plac. Powrócił Starowolski z wiadomością, że zaraz wyjeżdżają, za czym pozsiadawszy z koni, więcej godziny czekaliśmy. Na resztę w wielkiej gromadzie, konno i karetami jadąc, poczęli się pokazywać. Ledwo nas czwarta albo mniej część była, jednak na konie nie wsiadając czekaliśmy, a w tym czasie od Terebunia wielkim pędem przybiegł ksiądz cysters wistycki, do którego plebanii Motykały
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 848
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
przypomnią. Kościół dość wielki, a dawny; Piszą o nim starodawni. Długa Ulica.
W tej ulice austeryje, A w nich różne materyje Dla koni. Tam znajdziesz piwo, Siano, owies. Stój, co żywo! Przeciwko giełdą nazwany Jest budynek murowany: I tam posłowie stawali Cudzoziemscy, przebywali, Teraz jedni wyjeżdżają, A drudzy zaś przyjeżdżają. W których stajnie dosyć wielkie, W domach są dostatki wszelkie; U Gąsiorka, w Długoszowskim,
U Kaliny, tak w Giżowskim, Znajdziesz łaźnią, z fontanami Ogródeczek za oknami. Tam naprzedniejsze gospody, Wszelkim gościom dla wygody. Dwór Ks.J.M. Radziwiła, Podkomorzego W
przypomnią. Kościół dość wielki, a dawny; Piszą o nim starodawni. Długa Ulica.
W tej ulice austeryje, A w nich różne materyje Dla koni. Tam znajdziesz piwo, Siano, owies. Stój, co żywo! Przeciwko giełdą nazwany Jest budynek murowany: I tam posłowie stawali Cudzoziemscy, przebywali, Teraz jedni wyjeżdżają, A drudzy zaś przyjeżdżają. W których stajnie dosyć wielkie, W domach są dostatki wszelkie; U Gąsiorka, w Długoszowskim,
U Kaliny, tak w Giżowskim, Znajdziesz łaźnią, z fontanami Ogródeczek za oknami. Tam naprzedniejsze gospody, Wszelkim gościom dla wygody. Dwór X.J.M. Radziwiła, Podkomorzego W
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 110
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
obesłani dla opatrzenia w górach mają się stawić pod winą srogą.
Pisarz, od pp. stolników starejszym zalecony, ma przysiąc w sprawach brackich, także i słudzy kopaccy.
Soli 4 ćwiertnie dają kopaczom na każdą robotę, a tamże starejsi dzielą ich dlatego, aby przez robotę nie wynosili wynoszków, a tą solą, którą wyjeżdżają, potrzebę swoją odprawiali. 6. Instrukcja obliczania płacy kopaczy w żupie wielickiej
- - jedno po dwie mierze wszerz i po ćwierci, aby tako tylko miał bałwan 1, tj. dwie partyce mierne, a kopaczowi takiego nie ma za więcej do regestru przyjmować, tylko za 3 bałwany. O których ścianach częste bywają z
obesłani dla opatrzenia w górach mają się stawić pod winą srogą.
Pisarz, od pp. stolników starejszym zalecony, ma przysiąc w sprawach brackich, także i słudzy kopaccy.
Soli 4 ćwiertnie dają kopaczom na każdą robotę, a tamże starejsi dzielą ich dlatego, aby przez robotę nie wynosili wynoszków, a tą solą, którą wyjeżdżają, potrzebę swoją odprawiali. 6. Instrukcja obliczania płacy kopaczy w żupie wielickiej
- - jedno po dwie mierze wszerz i po ćwierci, aby tako tylko miał bałwan 1, tj. dwie partyce mierne, a kopaczowi takiego nie ma za więcy do regestru przyjmować, tylko za 3 bałwany. O których ścianach częste bywają z
Skrót tekstu: InsGór_1
Strona: 23
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1615 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963