najadł ma dość: a już syty/ Wygnał zzołądka chciwe apetyty. To me dostatki; miła moja Zono W Zgodzie żyć/ droższe nad Kolchickie Rono Zamierzonego dopędziwszy wieku Nie ciężka w zgodzie i umrzeć Człowieku. Księgi Trzecie. Pieśń XXXII. Sonet więźnia dobrowolnego w tęskliwych Carceres Sosnowej wieze zastającego.
JAko w drotowym wniku okowany Wykrzyka słowik. Jak w Turskie kajdyny Ubogi braniec/ odymie Ojczyzny Duma muttetę: swe pokrywszy bliżny. Tak i ja lubo Zyżyfowym znoju Suchym Biskokcie i ze drew napoju W ciężkim gąsiorze/ lub za szyję dyszę/ Sonet nie smaczny dumając Rytm piszę. Nietak pałają Etnejskie kominy Kiedy w nich Vulkan swe wygrzewa Szyny/ Nietak
náiadł ma dość: á iuż syty/ Wygnał zzołądká chćiwe áppetyty. To me dostátki; miła moiá Zono W Zgodźie żyć/ droższe nád Kolchickie Rono Zámierzonego dopędźiwszy wieku Nie ćięszka w zgodźie y vmrzeć Człowieku. Kśięgi Trzećie. PIESN XXXII. Sonet więźniá dobrowolnego w tęskliwych Carceres Sosnowey wieze zastáiącego.
IAko w drotowym wniku okowány Wykrzyka słowik. Iák w Turskie káydyny Vbogi brániec/ odymie Oyczyżny Duma muttetę: swe pokrywszy bliżny. Ták y ia lubo Zyżyphowym znoiu Suchym Biskokćie y ze drew napoiu W ćięzkim gąśiorze/ lub zá szyię dyszę/ Sonet nie smáczny dumáiąc Rythm piszę. Nieták pałáią Ethneyskie kominy Kiedy w nich Vulkąn swe wygrzewa Szyny/ Nieták
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 211
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie wszytko śmieje się i lotne Ptastwo piosneczki wykrzyka zalotne. Nie bądźmy, Jago, i my od nich różni, Niech nam wesoły czas głowę wypróżni Z poważnych myśli i ustąpi sprosny Pomruk Wenerze, paniej wdzięcznej wiosny! Każdy-ć bóg w roku ma swój dział właściwy: Zimą Saturnus zawiaduje krzywy, Jesień Bakchowi, a lato Cererze Służy, lecz wiosnę Wenus pod
moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie wszytko śmieje się i lotne Ptastwo piosneczki wykrzyka zalotne. Nie bądźmy, Jago, i my od nich różni, Niech nam wesoły czas głowę wypróżni Z poważnych myśli i ustąpi sprosny Pomruk Wenerze, paniej wdzięcznej wiosny! Każdy-ć bóg w roku ma swój dział właściwy: Zimą Saturnus zawiaduje krzywy, Jesień Bakchowi, a lato Cererze Służy, lecz wiosnę Wenus pod
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 255
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Ze mną do tanu, ze mną do koła, Gdyć sama służy chwila wesoła.
Zbroje, koncyrze, Szable, pancyrze, Dzidy, szyszaki, Strzelby, sajdaki Wynoście. Coć po hałasach? Coć po rynsztunku? Będzie czas do krwie, teraz do trunku! NIE TAK WESOŁO
Nie tak wesoło swe wykrzyka hymny Żuraw, kiedy kraj opuściwszy zimny, Pełen nadziei lepszych dni, tam leci, Kędy cieplejsze światła Febus nieci;
Nie tak przyszedłszy na kontrapunkt twardy, Z ciemnej wyszedłszy więzień kortygardy, Przysłuchiwa się dźwiękom po niewoli Przy wdzięcznomrucznej usiadłszy wijoli;
Jako ja, który oddawszy raz w pęta Serce i każde w westchnieniach momenta Przebywszy
Ze mną do tanu, ze mną do koła, Gdyć sama służy chwila wesoła.
Zbroje, koncyrze, Szable, pancyrze, Dzidy, szyszaki, Strzelby, sajdaki Wynoście. Coć po hałasach? Coć po rynsztunku? Będzie czas do krwie, teraz do trunku! NIE TAK WESOŁO
Nie tak wesoło swe wykrzyka hymny Żuraw, kiedy kraj opuściwszy zimny, Pełen nadziei lepszych dni, tam leci, Kędy cieplejsze światła Febus nieci;
Nie tak przyszedłszy na kontrapunkt twardy, Z ciemnej wyszedłszy więzień kortygardy, Przysłuchiwa się dźwiękom po niewoli Przy wdzięcznomrucznej usiadłszy wijoli;
Jako ja, który oddawszy raz w pęta Serce i każde w westchnieniach momenta Przebywszy
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 609
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wątpliwie zwabiała, sama wszędy zwiadując, wszystkich serca chwyta, sama wszytkich z pilnością o śmierć Pańską pyta. Jako słowik rzewliwy w gniazdku, owdowiały, wyrażając po dziatkach frasunek niemały, po zielonych wierzchołkach skwierczy, narzekając bez przestanku, w gniazdeczko coraz zazierając, póki mu głosu staje, zdradę na ptasznika przed swoim towarzystwem żałośnie wykrzyka, nie z mniejszym i ja żalem wskroś miasto zwiedziła, a nigdziem nie znalazła, com nędzna zgubiła. O obmierzłe dziedziny, o nieszczyre drogi, które często deptały darmo moje nogi! Mniemałam, że w łożnicy już się zguba zjawi, ale się jeszcze kędyś w skrytym kącie bawi. XII
Czy widzieli
wątpliwie zwabiała, sama wszędy zwiadując, wszystkich serca chwyta, sama wszytkich z pilnością o śmierć Pańską pyta. Jako słowik rzewliwy w gniazdku, owdowiały, wyrażając po dziatkach frasunek niemały, po zielonych wierzchołkach skwierczy, narzekając bez przestanku, w gniazdeczko coraz zazierając, poko mu głosu staje, zdradę na ptasznika przed swoim towarzystwem żałośnie wykrzyka, nie z mniejszym i ja żalem wskroś miasto zwiedziła, a nigdziem nie znalazła, com nędzna zgubiła. O obmierzłe dziedziny, o nieszczyre drogi, które często deptały darmo moje nogi! Mniemałam, że w łożnicy już się zguba zjawi, ale się jeszcze kędyś w skrytym kącie bawi. XII
Czy widzieli
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 110
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ który ciebie przemija/ i widzi Z twych grzech/ ów twoich zgiełk/ trosk/ śmiech stroi/ i szydzi Z ciebie jak z nikczemnego/ i podłego człeka. Każdy/ który cię mija z bliska/ lub z daleka/ Urąga na nieszczęście twe/ i na cis kszyka/ Ukazując cię palcem/ a szydząc wykrzyka: Tenże te ów świątoszek/ którego z mądrości Wychwalał wszytek język/ i z światobliwości? Tenże to dylekt Boży/ który bez nagany Był u wszytkich w stanie swym za świętego miany? Tenże to między ludźmi owszem był jedyny Rozumiany u wszytkich bez grzechu/ i winy? Taka zwykła być ludzi niezbożnych nagroda
/ ktory ciebie przemiiá/ y widźi Z twych grzech/ ow twoich zgiełk/ trosk/ smiech stroi/ y szydźi Z ćiebie iák z nikcżemnego/ y ṕodłego cżłeká. Każdy/ ktory ćie miiá z bliská/ lub z dáleká/ Vrąga ná nieszcżęśćie twe/ y na ćis kszyká/ Vkazuiąc cie palcem/ á szydząc wykrzyka: Tenże te ow świątoszek/ ktorego z mądrośći Wychwalał wszytek ięzyk/ y z swiatobliwośći? Tenże to dylekt Boży/ ktory bez nágány Był u wszytkich w stanie swym zá świętego miány? Tenże to między ludźmi owszem był iedyny Rozumiány u wszytkich bez grzechu/ y winy? Taka zwykłá bydź ludźi niezbożnych nágrodá
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 82
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
na Boga składać, Bóg do gotowego. Głupi, dopiero kiedy nie masz, chce dobrego. Tyrsis Bóg przecie nie opuści; czas wszystko przyniesie. Niejedna, powiadają, rózga rośnie w lesie. Morson Co nie szukać, nie szukać! Niech ślinki połyka, Kto zaspał: a kto odniósł, niech ma i wykrzyka! Tyrsis Nie na tośmy zaczęli, abyś nas strofował, Raczej byś to na inszy czas i miejsce schował. Ale o pieśni prosim, bo je wysławiano Aż nazbyt, w czym podobno nas też przegarzano. Morson Było o co przegarzać; i ode mnie macie Toż odnieść, i próżno się o pieśniach
na Boga składać, Bóg do gotowego. Głupi, dopiero kiedy nie masz, chce dobrego. Tyrsis Bóg przecie nie opuści; czas wszystko przyniesie. Niejedna, powiadają, rózga rośnie w lesie. Morson Co nie szukać, nie szukać! Niech ślinki połyka, Kto zaspał: a kto odniósł, niech ma i wykrzyka! Tyrsis Nie na tośmy zaczęli, abyś nas strofował, Raczej byś to na inszy czas i miejsce schował. Ale o pieśni prosim, bo je wysławiano Aż nazbyt, w czym podobno nas też przegarzano. Morson Było o co przegarzać; i ode mnie macie Toż odnieść, i próżno się o pieśniach
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 13
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
czynił; i tym srzodkiem usiłuje Akademii bronić. Rozdział Rozdział PIERWSZY.
NA triumf jego dowodu z Reguły Jezuickiej/ że siję jem w Krakowie uczyć nie godzi/ nie trzeba znowu odpowiadać; bo każdy baczny/ który czytał respons na to już dany/ wpierwszym syszkursie/ widzi na oko/ że po dziecińsku jakoby wygrał wykrzyka/ gdyż Reguła Jeżuicka nie tylko na to samo obwięzuje Jezuity/ aby szli do Pogan naśladując Apostołów/ ale też aby wszkołach młodź nauczali/ naśladując Panów Akademików. To kwita. A radość i triumf P. Plebana z Jezuitów przekonanych tym, argumentem o ziemię. Marzyło się mu gdy to gadał i pisał a nie
czynił; y tym srzodkiem vśiłuie Akádemiey bronić. Rozdzial ROZDZIAL PIERWSZY.
NA tryumf iego dowodu z Reguły Iezuickiey/ że siię iem w Krákowie vcżyć nie godźi/ nie trzebá znowu odpowiádáć; bo káżdy báczny/ ktory czytał respons ná to iusz dány/ wpierwszym syszkurśie/ widźi ná oko/ że po dźiecińsku iákoby wygrał wykrzyka/ gdysz Reguła Ieżuicka nie tylko ná to sámo obwięzuie Iezuity/ áby szli do Pogan náśláduiąc Apostołow/ ále też áby wszkołách młodź náuczáli/ náśláduiąc Pánow Akádemikow. To kwitá. A rádość y tryumf P. Plebaná z Iezuitow przekonánych tym, árgumentem o źięmię. Márzyło się mu gdy to gadał y pisał á nie
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 69
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
pokazując. Rozdział Pietnasty Rozdział Pietnasty Rozdział Rozdział SZESNASTY.
Twierdzi P. Pleban o Jezuitach że się świeżo wRzymie starali/ przez jednego wielkiego Monarchę/ aby per totum imperium Romanum byli supremi Cancelarii, i Iudices tych spraw/ które więc deuoluuntur ab Episcopis ad Nuncios Apostolicos. I zaraz/ jakoby to szczera Euangelia była/ wykrzyka. Magnum et iniiquum postulatum: więc to Humilitas? Ta jest ich obedientia osiodłać już loci ordinarios; przez których tak wiele Kolegia bogato opatrzonych nabyli. Bona verba quaeso P. Plebanie; chwalę zelum wasz za Ich M XX. Biskupy/ sed simpliciter nego, żeby to kiedy nie tylko á parte rei, ale
pokázuiąc. Rozdzial Pietnasty Rozdział Pietnasty Rozdział ROZDZIAL SZESNASTY.
Twierdźi P. Pleban o Iezuitách że się swieżo wRzymie stáráli/ przez iednego wielkiego Monárchę/ áby per totum imperium Romanum byli supremi Cancelarii, y Iudices tych spráw/ ktore więc deuoluuntur ab Episcopis ad Nuncios Apostolicos. I záraz/ iákoby to szcżera Euángelia byłá/ wykrzyka. Magnum et iniiquum postulatum: więc to Humilitas? Tá iest ich obedientia osiodłáć iusz loci ordinarios; przez ktorych ták wiele Collegia bogáto opátrzonych nábyli. Bona verba quaeso P. Plebanie; chwalę zelum wász zá Ich M XX. Biskupy/ sed simpliciter nego, żeby to kiedy nie tylko á parte rei, ále
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 136
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
uszy sfrasowane/ Przystąp się; opowiadam rzeczy niesłychane. Jest ogród nie pojętą rozkoszą sadzony: Od czeladnego Ojca Rajem pomieniony. Paradisus. Pamiątka
Tam są dwie rosłe drzewa. W jednym skryte wrota Do nieodwrotnej śmierci/ w drugim do żywota. Na pierwszym śmiertelną pieśń zdradliwy wąż kszyka: Śliczny łabęć/ na drugim wdzięczną pieśń wykrzyka. Tamże/ rozwiodszy barki/ uderzył na zdrajcę/ Skruszył mu łeb: co widząc (samego za zwajcę Udawszy) zapalczywi Gryfowie zdrapali: Głowę mu/ ręce/ nogi/ i ciało poklwali. Tak iż z okrutnych mordów prędko skonać musi: Jednak/ im go tężej śmierć natarczywa dusi/ Tym wdzięczniej (na pozornym
vszy zfrásowáne/ Przystąp się; opowiádam rzeczy niesłycháne. Iest ogrod nie poiętą roskoszą sádzony: Od czeládnego Oyca Ráiem pomieniony. Paradisus. Pámiątká
Tám są dwie rosłe drzewá. W iednym skryte wrotá Do nieodwrotney śmierći/ w drugim do żywotá. Ná pierwszym śmiertelną pieśń zdrádliwy wąż kszyka: Sliczny łábęć/ ná drugim wdźięczną pieśń wykrzyka. Támże/ rozwiodszy bárki/ vderzył ná zdraycę/ Skruszył mu łeb: co widząc (sámego zá zwaycę Vdawszy) zápálczywi Gryffowie zdrápáli: Głowę mu/ ręce/ nogi/ y ćiáło poklwáli. Ták iż z okrutnych mordow prędko skonáć muśi: Iednak/ im go tężey śmierć nátárczywa duśi/ Tym wdźięczniey (ná pozornym
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 82.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
pięknej młodzi
Z białą czeladzią na poły Zaczyna taniec wesoły.
Każdy z nich czołobitne oddawszy ukłony, Jako głos melodyjej zabrzmi upieszczony, Raz kroczy wolnym szeregiem, Drugi raz pospiesza biegiem.
Lecz tam wszytka uciecha, tam wszytkie są gody, Kędy z kniehinią nową rej wiedzie pan młody. Niechajże wszytka muzyka Dla nich wesoło wykrzyka! DRUGA: TYMORYNNA
Niechaj kto inszy słodką melodią Głośno wysławia rzymską Lukrecyją, Która, na cnocie skoro szwankowała, Krew swą wylała.
Także i Wanda, nie chcąc cudzoziemca W małżeństwie cierpieć, Rotogena Niemca, Nad wiślnym brzegiem pogrzebiona, wszędzie Rymem mu będzie.
Może przypomnieć wiarę Penelopy, Kiedy zdradzała niewstydliwe chłopy, Psując
pięknej młodzi
Z białą czeladzią na poły Zaczyna taniec wesoły.
Każdy z nich czołobitne oddawszy ukłony, Jako głos melodyjej zabrzmi upieszczony, Raz kroczy wolnym szeregiem, Drugi raz pospiesza biegiem.
Lecz tam wszytka uciecha, tam wszytkie są gody, Kędy z kniehinią nową rej wiedzie pan młody. Niechajże wszytka muzyka Dla nich wesoło wykrzyka! DRUGA: TYMORYNNA
Niechaj kto inszy słodką melodyją Głośno wysławia rzymską Lukrecyją, Która, na cnocie skoro szwankowała, Krew swą wylała.
Także i Wanda, nie chcąc cudzoziemca W małżeństwie cierpieć, Rotogena Niemca, Nad wiślnym brzegiem pogrzebiona, wszędzie Rymem mu będzie.
Może przypomnieć wiarę Penelopy, Kiedy zdradzała niewstydliwe chłopy, Psując
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 30
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983