innych nie przywodząc racyj, sama eksperiencja fałsz zadaje, kiedy żadnej góry i pagórka. a nawet kępiny z proszków uformowanej nie widziemy. Takaż to prawda, jak owa w Ezopie, że rozgłoszono, jakoby góry miały rodzić: Ludzi mnóstwo nazbiegało się, chcąc widzieć górny i durny płód, aliści zgóry potężnej, wylazła Myszka śmiechu wielkiego racja, na co napisano:
Parturiunt Montes, nascetur ridiculus Mus.
Pewniej tedy, bo Pismu Świętemu, i zdrowemu rozumowi conformius, że GÓRY były ab Origine Mundi wraz z Elementem Ziemi stworzone od Pana BOGA, i są Terre Tumor, i nierówność. Koniec kreowania ich według Mądrych i mego błahego zdania
innych nie przywodząc racyi, sama experyencya falsz zadaie, kiedy żadney gory y pagorka. a nawet kępiny z proszkow uformowaney nie widziemy. Takaż to prawda, iak owa w Ezopie, że rozgłoszono, iakoby gory miały rodzić: Ludzi mnostwo nazbiegało się, chcąc widzieć gorny y durny płod, aliści zgory potężney, wylazła Myszka śmiechu wielkiego racya, na co napisano:
Parturiunt Montes, nascetur ridiculus Mus.
Pewniey tedy, bo Pismu Swiętemu, y zdrowemu rozumowi conformius, że GORY były ab Origine Mundi wraz z Elementem Ziemi stworzone od Pana BOGA, y są Terrae Tumor, y nierowność. Koniec kreowania ich według Mądrych y mego błahego zdania
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 542
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Tkacza przypisnego człowieka poczciwego u którego po owej chorobie mojej miałem taką wygodę to ja tylko bym był jadał ptaszki to ów człowiek i wszystkich zdomu wysłał naróżne miejsca tak się starając że by zawsze były i wszystkie posługi z wielką odprawował wdzięcznością. Przyszedłem ci był zaś prędko ad perfectionem Zdrowia tylko że Czupryna precz wylazła Ale tak mówię zachowaj mię Boże drugi raz w życiu moim takiej Choroby. Skończylismy tedy Rok Stary Niech będzie Imię Boskie Pochwalonę w Mosinach. 1659. Rok Pański 1660.
Daj Panie Boże Zaczęlismy tam ze w mosinach gdzie lubo nas postawiono było na całą zimę po tak ciężkich pracach i tak dalekiej za Bałtyckie morze ekspedycyjej kiedy
Tkacza przypisnego człowieka poczciwego u ktorego po owey chorobie moiey miałęm taką wygodę to ia tylko bym był iadał ptaszki to ow człowiek y wszystkich zdomu wysłał narozne mieysca tak się staraiąc że by zawsze były y wszystkie posługi z wielką odprawował wdzięcznoscią. Przyszedłęm ci był zas prędko ad perfectionem Zdrowia tylko że Czupryna precz wylazła Ale tak mowię zachoway mię Boze drugi raz w zyciu moim takiey Choroby. Skonczylismy tedy Rok Stary Niech będzie Imię Boskie Pochwalonę w Mosinach. 1659. Rok Pański 1660.
Day Panie Boze Zaczęlismy tam ze w mosinach gdzie lubo nas postawiono było na całą zimę po tak cięzkich pracach y tak dalekiey za Baltyckie morze expedycyiey kiedy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 78v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
. Choć cię też panna ustroi Bynajmniej ci nie przystoi. Szpetne wierę to zawicie Choć trupie włosy nosicie. I kwef na was krzywo leży I muszczka się szpetnie jeży. Kiedyć panna perły wdzieje Każdy się z ciebie naśmieje. Choć gdzie pożyczysz klej nota Jakby weń ustroił kota. Stan jak torba do obroku Koszulać wylazła z boku. Rękawy jako szuflety U pończoch łatane pięty. Fartuch srodze ubrodzony Trzewik stary wyszpocony. I to ladajakie fochy Że chustka starej ciasnochy Na wszystkimeś niedołężna W gorzałeczkę dość potężna. Choćby mi cię zalecali Nie zalecą wielcy mali. Pewnie dla takiej gładkości Nie zwabisz tu siła gości. Nic nie pożyczają Bo o cię
. Choć cię też panna ustroi Bynajmniej ci nie przystoi. Szpetne wierę to zawicie Choć trupie włosy nosicie. I kwef na was krzywo leży I muszczka się szpetnie jeży. Kiedyć panna perły wdzieje Każdy się z ciebie naśmieje. Choć gdzie pożyczysz klej nota Jakby weń ustroił kota. Stan jak torba do obroku Koszulać wylazła z boku. Rękawy jako szuflety U pończoch łatane pięty. Fartuch srodze ubrodzony Trzewik stary wyszpocony. I to ladajakie fochy Że chustka starej ciasnochy Na wszystkimeś niedołężna W gorzałeczkę dość potężna. Choćby mi cię zalecali Nie zalecą wielcy mali. Pewnie dla takiej gładkości Nie zwabisz tu siła gości. Nic nie pożyczają Bo o cię
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 133
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910