czubu. Na przestrogę, młodzieńcy, do tej bożej służby Nie przybierajcie sobie nigdy księdza drużby. 314 (D). DOMA NAJLEPIEJ
Trzy rzeczy gospodarza wyganiają z domu. Pierwsza, kto ma złą żonę. Druga, jeśli komu Za kołnierz z dachu kapie. Niedostatek trzeci. Zamkniesz drzwi, któż przed głodem oknem nie wyleci? A ja bym zaś złą żonę wolał wygnać z gmachu, Wolałbym dziurę gontem załatać na dachu, Niżeli się sam włóczyć, i co się tknie głodu: Nie masz doma, nikędy nie będzie dochodu. Wolno wierzyć, wolno nie: jakie takie śmieci, Najlepsze, kiedy swoje, powiedam waszeci.
czubu. Na przestrogę, młodzieńcy, do tej bożej służby Nie przybierajcie sobie nigdy księdza drużby. 314 (D). DOMA NAJLEPIEJ
Trzy rzeczy gospodarza wyganiają z domu. Pierwsza, kto ma złą żonę. Druga, jeśli komu Za kołnierz z dachu kapie. Niedostatek trzeci. Zamkniesz drzwi, któż przed głodem oknem nie wyleci? A ja bym zaś złą żonę wolał wygnać z gmachu, Wolałbym dziurę gontem załatać na dachu, Niżeli się sam włóczyć, i co się tknie głodu: Nie masz doma, nikędy nie będzie dochodu. Wolno wierzyć, wolno nie: jakie takie śmieci, Najlepsze, kiedy swoje, powiedam waszeci.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 135
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
duchów febowych, już porzućcie swoje Zwykłych zabaw uciechy a żałosne treny (Jakimi kiedyś sławne zabrzmiały Miceny Od żałosnego plonu niewolnic w Koronach) Zacznicie, niech po wszytkich rozlega się stronach Lament i narzekanie. Już wasze ćwiczenie Już ow wasz wychowaniec, między blade cienie Ledwie co nie w dziecinnym wieku policzony Z ziemskich nizin nad górne wyleciał triony. Lecz raczej i prawdziwiej ty, o ludu Boży! Żałuj tak wielkiej straty i niech cię zatrwoży Ten sąd Pański, że mając tak okrutnych zwierzów Pełno około siebie a czułych pasterzów Tak pilno potrzebując, jego w wielkie cnoty Bogatego i świętej pełnego ochoty Jak obiecaną ziemię tylkoć pokazano, A potym się skryć prędko
duchow febowych, już porzućcie swoje Zwykłych zabaw uciechy a żałosne treny (Jakimi kiedyś sławne zabrzmiały Miceny Od żałosnego plonu niewolnic w Koronach) Zacznicie, niech po wszytkich rozlega się stronach Lament i narzekanie. Już wasze ćwiczenie Już ow wasz wychowaniec, między blade cienie Ledwie co nie w dziecinnym wieku policzony Z ziemskich nizin nad gorne wyleciał triony. Lecz raczej i prawdziwiej ty, o ludu Boży! Żałuj tak wielkiej straty i niech cię zatrwoży Ten sąd Pański, że mając tak okrutnych zwierzow Pełno około siebie a czułych pasterzow Tak pilno potrzebując, jego w wielkie cnoty Bogatego i świętej pełnego ochoty Jak obiecaną ziemię tylkoć pokazano, A potym się skryć prędko
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 430
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
.
Prawy dziedzic ojcowskich cnot i majętności, Tu zostawił zewłoki swojej śmiertelności A sam do nieba poszedł. Dzieci jeśli chcecie Za ojcem, także żyjcie, jako on na świecie. Rodzicowi swemu.
Tu równego pobożnym pradziadom ojczyca Ciało troskliwe dzieci zagrzebły rodzica, Lecz i tego nie długie do górnej dziedziny, Kiedy już duch wyleciał, będą przenosiny. Matce własnej.
W tym grobie święta matka nasza pogrzebiona, Godna by była żywo do nieba wzniesiona, Aleć i to chociaż się w popiół rozsypało, Jak słońce lśnić się będzie świątobliwe ciało. Obojgu rodzicom.
Tu szlachetnych rodziców mych ciała złożone, Duchy zaś świątobliwe do raju wzniesione. Panie,
.
Prawy dziedzic ojcowskich cnot i majętności, Tu zostawił zewłoki swojej śmiertelności A sam do nieba poszedł. Dzieci jeśli chcecie Za ojcem, także żyjcie, jako on na świecie. Rodzicowi swemu.
Tu rownego pobożnym pradziadom ojczyca Ciało troskliwe dzieci zagrzebły rodzica, Lecz i tego nie długie do gornej dziedziny, Kiedy już duch wyleciał, będą przenosiny. Matce własnej.
W tym grobie święta matka nasza pogrzebiona, Godna by była żywo do nieba wzniesiona, Aleć i to chociaż się w popioł rozsypało, Jak słońce lśnić się będzie świątobliwe ciało. Obojgu rodzicom.
Tu szlachetnych rodzicow mych ciała złożone, Duchy zaś świątobliwe do raju wzniesione. Panie,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 475
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
gdy rady dodasz na te zdrady, Niż mi do końca zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćbyś się udawiła, już ząb nie wyleci. DO PIOTRA
Widziałem wczora, Piętrzę, twoję panią I wierę, nie wiem, czemu twarz jej ganią;
A widzę, miała bogów chętnych sobie, Że wyrazili gładkość w jej osobie, Tak że gdyby mi nieba tak sprzyjały, Żeby mi takie trzy żony wraz dały, Pewnie bym, niebu nie chcąc
gdy rady dodasz na te zdrady, Niż mi do końca zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćbyś się udawiła, już ząb nie wyleci. DO PIOTRA
Widziałem wczora, Piętrzę, twoję panią I wierę, nie wiem, czemu twarz jej ganią;
A widzę, miała bogów chętnych sobie, Że wyrazili gładkość w jej osobie, Tak że gdyby mi nieba tak sprzyjały, Żeby mi takie trzy żony wraz dały, Pewnie bym, niebu nie chcąc
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 38
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
to, żeśmy dopełnili złości, Ty w ogniu gniewu, ja w ogniu miłości, To miłościwe będzie ciebie piekło W sercu mym, a mnie w oczach twoich piekło. SŁOWIK ZBIEGŁ
Niewdzięczne ptaszę, słowik zimowany, Kiedy mu ręka, ręka bez nagany, Mojej Jagusie daje zwykłą strawę I za muzyczną częstuje zabawę, Wyleciał z klatki i wesołym krzykiem Zaśpiewał: „Jużem nie twym niewolnikiem!” Ale dziewczyna, jak prędko postrzegła, Że jej kochana ptaszyna odbiegła, W płacz i lamenty smutne uderzyła, Jakowych nad swym wróblem nie czyniła Lezbija gładkim piórem swego sługi,
Jakich nie pisał Naso dla papugi: „Dokądże moje opuszczasz pieścidło,
to, żeśmy dopełnili złości, Ty w ogniu gniewu, ja w ogniu miłości, To miłościwe będzie ciebie piekło W sercu mym, a mnie w oczach twoich piekło. SŁOWIK ZBIEGŁ
Niewdzięczne ptaszę, słowik zimowany, Kiedy mu ręka, ręka bez nagany, Mojej Jagusie daje zwykłą strawę I za muzyczną częstuje zabawę, Wyleciał z klatki i wesołym krzykiem Zaśpiewał: „Jużem nie twym niewolnikiem!” Ale dziewczyna, jak prędko postrzegła, Że jej kochana ptaszyna odbiegła, W płacz i lamenty smutne uderzyła, Jakowych nad swym wróblem nie czyniła Lezbija gładkim piórem swego sługi,
Jakich nie pisał Naso dla papugi: „Dokądże moje opuszczasz pieścidło,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 248
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
N). KRÓL ŻYWY ZA MalowANEGO
Grał Zygmunt karty z senatory dwiema, A choć trzeciego króla w garści nie ma, Każe na trynkę; dotrzymują owi: Ten ufa krępej, a tamten flusowi. Pokażą kartę; król pieniądze zobie. Senatorowie, pojrzawszy po sobie: „Trzeba trzeciego.” A ów z tym wyleci: „Albom ja nie król i nie Zygmunt Trzeci?” Pochwalą koncept, choć, że go przypłacą, Większą w nim gustu połowicę tracą. 91. POSŁUSZNY CHŁOPIEC
Często pan mawiał, chcąc to chłopcu w głowę wlepić: „Jak tylko w gębę wezmę, zaraz mi się chce pić.” Do natury
N). KRÓL ŻYWY ZA MALOWANEGO
Grał Zygmunt karty z senatory dwiema, A choć trzeciego króla w garści nie ma, Każe na trynkę; dotrzymują owi: Ten ufa krępej, a tamten flusowi. Pokażą kartę; król pieniądze zobie. Senatorowie, pojźrawszy po sobie: „Trzeba trzeciego.” A ów z tym wyleci: „Albom ja nie król i nie Zygmunt Trzeci?” Pochwalą koncept, choć, że go przypłacą, Większą w nim gustu połowicę tracą. 91. POSŁUSZNY CHŁOPIEC
Często pan mawiał, chcąc to chłopcu w głowę wlepić: „Jak tylko w gębę wezmę, zaraz mi się chce pić.” Do natury
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 241
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przymusi?” Tu diabeł: „W kogóż mam wleźć?” „W mię, kiedy kieliszek Gorzałki — odpowie drab — wyprawię do kiszek.” Stanął kontrakt. Zebrawszy na drogę kobiałki, Rozkaże dać służały kieliszek gorzałki. Już tam szatan zajechał, ale gdy ten krzyżem Świętym żegna kieliszek, lotem zły duch chyżem Wyleciał: „Idźże, drabie, żeś mię nie miał w brzuchu!” A drab: „Idźże, żeś w dupę nie poszedł, zły duchu!” 424. OFERTY
Siedząc panna na stołku, nogi na krzyż złoży. Chcąc z nią jeden młodzieniec zażartować hoży: Wieniec winu, na piwo
przymusi?” Tu diaboł: „W kogóż mam wleźć?” „W mię, kiedy kieliszek Gorzałki — odpowie drab — wyprawię do kiszek.” Stanął kontrakt. Zebrawszy na drogę kobiałki, Rozkaże dać służały kieliszek gorzałki. Już tam szatan zajechał, ale gdy ten krzyżem Świętym żegna kieliszek, lotem zły duch chyżem Wyleciał: „Idźże, drabie, żeś mię nie miał w brzuchu!” A drab: „Idźże, żeś w dupę nie poszedł, zły duchu!” 424. OFERTY
Siedząc panna na stołku, nogi na krzyż złoży. Chcąc z nią jeden młodzieniec zażartować hoży: Wieniec winu, na piwo
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 369
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Owszem, że opak i przeciw naturze, Każdy to w końcu obaczy i w kurze: Póki ma jajca, tamten rże, ten pieje, Tam wnętry, a tu wyjąwszy kurzeje. Wałach i kapłon, chociaż się zawiedzie, Pocznie coś basem, a kwintą dowiedzie. 431 (P). Z PUSTEJ KLECI SOWA WYLECI
Szlachcic jeden, do dworu wyprawując syna, Co też sobie przypomniał, w tym go napomina, A zwłaszcza, młodszym będąc, że się sam nim bawił, Rad by dziecię w wiadomych obyczajach sprawił. Że tu znajdzie do sławy i do cnoty pole, Że się więcej nauczyć może niźli w szkole: Owszem się tam
Owszem, że opak i przeciw naturze, Każdy to w końcu obaczy i w kurze: Póki ma jajca, tamten rże, ten pieje, Tam wnętry, a tu wyjąwszy kurzeje. Wałach i kapłon, chociaż się zawiedzie, Pocznie coś basem, a kwintą dowiedzie. 431 (P). Z PUSTEJ KLECI SOWA WYLECI
Szlachcic jeden, do dworu wyprawując syna, Co też sobie przypomniał, w tym go napomina, A zwłaszcza, młodszym będąc, że się sam nim bawił, Rad by dziecię w wiadomych obyczajach sprawił. Że tu znajdzie do sławy i do cnoty pole, Że się więcej nauczyć może niźli w szkole: Owszem się tam
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 373
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
służbę ściślejszą, przytomniejszą, Pana Boga swego udały się te zwierzęta, wszystkie naturę odmieniły, w-Cherubiny się przemieniły. Przyjdzie czasem pokusa, która przypomni: żeć to w-człowieku jest dusza z-ciałem złączona; pokusa to, jużeś ty nie Człowiek ale Cherubin Cherubim stabant. Wywiodę się ja z-tąd wylecę gdzie z-chcę, Orzełem ja, wolno mi to: nie wolno: Cherubim stabant jużeś ty Cherubin. Ryknę ja na tego rozedrę go, Lew-em ja, nikogo się nie boję: milcz: nie Lew-eś ty, ale Cherub Cherubim autem stabant. Mówi pomieniony odemnie Anastaf. Synaita. Służba
służbę śćiśleyszą, przytomnieyszą, Páná Bogá swego vdáły się te zwierzętá, wszystkie náturę odmieniły, w-Cherubiny się przemieniły. Przyidźie czásem pokusá, ktora przypomni: żeć to w-człowieku iest duszá z-ćiáłem złączona; pokusá to, iużeś ty nie Człowiek ále Cherubin Cherubim stabant. Wywiodę się ia z-tąd wylecę gdźie z-chcę, Orzełem ia, wolno mi to: nie wolno: Cherubim stabant iużeś ty Cherubin. Ryknę ia ná tego rozedrę go, Lew-em ia, nikogo się nie boię: milcz: nie Lew-eś ty, ále Cherub Cherubim autem stabant. Mowi pomieniony odemnie Anastaf. Synaita. Służbá
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 54
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. Czemu się to ci ludzie bogaci wyrażają, ludźmi spiącymi, dormierunt somnum suum viri divitiarum, mówi Kasjodor: Videntes per somnium se habere thesauros, dum evigilant nihil inventunt. Widzą przez sen, że mają skarby, ocknąwszy się nic nie znajdują. Wszystkie bogactwa, są to sen w-śnie rozumiesz, żeś wyleciał nad drugich, nic z-tego niemasz, Nihil invenerunt. Rozumiałeś żeś bogaty, pieniędzmi opływający, osuty dostatkami, nie masz tego, Nihil invenerunt. Śni się wam Panowie żeści wy Panowie, nie jesteście: długoż tych waszych bogactw? Modicum et non videbitis w krótce, i zginą: ale
. Częmu się to ći ludźie bogáći wyrażáią, ludźmi spiącymi, dormierunt somnum suum viri divitiarum, mowi Kássyodor: Videntes per somnium se habere thesauros, dum evigilant nihil inventunt. Widzą przez sen, że máią skárby, ocknąwszy się nic nie znáyduią. Wszystkie bogáctwá, są to sen w-śnie rozumiesz, żeś wylećiał nád drugich, nic z-tego niemász, Nihil invenerunt. Rozumiałeś żeś bogáty, pieniądzmi opływáiący, osuty dostátkámi, nie mász tego, Nihil invenerunt. Sni się wam Pánowie żeśći wy Pánowie, nie iesteśćie: długoż tych wászych bogactw? Modicum et non videbitis w krotce, i zginą: ále
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 80
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681