tak brzydkiego grzechu; Ciałaście znieść nie mogli, a diabła znieść chcecie? Uciekać okazy jej trzeba nam na świecie, Nie tylko się samego, bracia, grzechu chronić, Nie leźć weń dobrowolnie, dopieroż nie gonić.” Tak czego nie mógł słowy, to przykładem sprawi Mądry opat i babę z klasztora wyprawi. 491 (N). NAGRODA MODLITWY ZA UMARŁE
Modlał się za umarłe jeden; jaką za tę Pobożność swoję odniósł, słuchajcie, zapłatę. Miał zaście ze złym człekiem, który mu na zdradzie, Żeby go zabił, w drodze gdzieś zasadzkę kładzie.
Już był jej niedaleko, gdy tudzież gościńca Wisiał na haku
tak brzydkiego grzechu; Ciałaście znieść nie mogli, a diabła znieść chcecie? Uciekać okazy jej trzeba nam na świecie, Nie tylko się samego, bracia, grzechu chronić, Nie leźć weń dobrowolnie, dopieroż nie gonić.” Tak czego nie mógł słowy, to przykładem sprawi Mądry opat i babę z klasztora wyprawi. 491 (N). NAGRODA MODLITWY ZA UMARŁE
Modlał się za umarłe jeden; jaką za tę Pobożność swoję odniósł, słuchajcie, zapłatę. Miał zaście ze złym człekiem, który mu na zdradzie, Żeby go zabił, w drodze gdzieś zasadzkę kładzie.
Już był jej niedaleko, gdy tudzież gościńca Wisiał na haku
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 218
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Skąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na królewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Ktorym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Zkąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na krolewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Linii z Celami potrzebnej do Tablice Mierniczej. AByś mógł używać Tablice Mierniczej na granicach, i w mierzeniu odległości, wysokości, i Głębokości; potrzeba do niej sporządzić Linią z Celami (bez których żaden Instrument mierniczy być nie może,) w ten sposób. Z drewna twardego suchego, gruszkowego abo grabowego, niech Stlarz wyprawi linią CB, długą na półłokcia abo pięć ćwierci, według wielkości Tablice, (im będzie dłuższa tym lepsza,) szeroką na dwa palce abo półtora cala. Miąższą na pół cala. Potym przy jej końcach C, B, blisko, niech przyprawi Cele D, E, wsuwane, jakie opisuje Nauka następująca 7.
Linii z Celámi potrzebney do Tablice Mierniczey. AByś mogł vżywáć Tablice Mierniczey ná gránicách, y w mierzęniu odległośći, wysokośći, y Głębokośći; potrzebá do niey sporządźić Liniią z Celámi (bez ktorych żaden Instrument mierniczy bydź nie może,) w ten sposob. Z drewna twárdego suchego, gruszkowego ábo grábowego, niech Stlarz wypráwi liniią CB, długą ná połłokćiá ábo pięć ćwierći, według wielkośći Tablice, (im będżie dłuższa tym lepsza,) szeroką ná dwá pálce ábo połtorá calá. Miąszszą ná poł calá. Potym przy iey końcách C, B, blisko, niech przypráwi Cele D, E, wsuwáne, iákie opisuie Náuká nástępuiąca 7.
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 9
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
ojcom będzie podobało, Niech bierze, chociaż wiele, chociaż mało. Nie wyszło potem spełna roku ćwierci, Gdy się ten wraca po ojcowskiej śmierci. Aż karmelici jadą z testamentem: „Nie płacz — cieszą go — już twój rodzic świętem. W czyśćcu się pewnie niedługo zabawi, Kto się tak dobrze na on świat wyprawi.”
Ów, skoro smutny testament przeczyta: „Cóż mi wżdy dacie?” — onych ojców pyta. A ci, skoro mu wszytko wprzód rozważą, Jakiś Pogwizdów na piasku ukażą. Że krótko powiem, poszli do sędziego; Słuchajcież sądu i dekretu jego. „Co wam, ojcowie, podoba się bardziej
ojcom będzie podobało, Niech bierze, chociaż wiele, chociaż mało. Nie wyszło potem spełna roku ćwierci, Gdy się ten wraca po ojcowskiej śmierci. Aż karmelici jadą z testamentem: „Nie płacz — cieszą go — już twój rodzic świętem. W czyścu się pewnie niedługo zabawi, Kto się tak dobrze na on świat wyprawi.”
Ów, skoro smutny testament przeczyta: „Cóż mi wżdy dacie?” — onych ojców pyta. A ci, skoro mu wszytko wprzód rozważą, Jakiś Pogwizdów na piasku ukażą. Że krótko powiem, poszli do sędziego; Słuchajcież sądu i dekretu jego. „Co wam, ojcowie, podoba się bardziej
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 258
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
biednej kąlęby Na oborze, gdy stara, wypróchnieją zęby. Tu wprzód każdy szwankuje, potem na żołądku, Na koniec do swojego wraca się początku. Jesny sześćdziesiątego czas dogryza wieku, Spełna i równe zęby ma stalnemu ćwieku. Co było, jest i będzie, wszytko, wszytko strawi, Wszytko w ziemię i wieczną niepamięć wyprawi; Leczy żale, frasunki, rany i choroby. Nie ludzi tylko, nie ich obrazy, nie groby, Zamki, miasta i całe prowincyje świata, Jako słońce gorące śnieg, tak z ziemie zmiata. Czymeśkolwiek kto dziś jest, sto, dwieście lat minie, Proch ciała i pamiątka twojej sławy zginie. Jeżeli się
biednej kąlęby Na oborze, gdy stara, wypróchnieją zęby. Tu wprzód każdy szwankuje, potem na żołądku, Na koniec do swojego wraca się początku. Jesny sześćdziesiątego czas dogryza wieku, Spełna i równe zęby ma stalnemu ćwieku. Co było, jest i będzie, wszytko, wszytko strawi, Wszytko w ziemię i wieczną niepamięć wyprawi; Leczy żale, frasunki, rany i choroby. Nie ludzi tylko, nie ich obrazy, nie groby, Zamki, miasta i całe prowincyje świata, Jako słońce gorące śnieg, tak z ziemie zmiata. Czymeśkolwiek kto dziś jest, sto, dwieście lat minie, Proch ciała i pamiątka twojej sławy zginie. Jeżeli się
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 305
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
drwiąc z ludzi, nie złorzeczcie Bogu!” „A to czemu?” Ów zasię: „Bez szkła okulary.” „Zaś?” i zdjąwszy je z nosa, aż po same szpary Wtyka palec w obiedwie: „Dalibóg ci — prawi — Bez szkła!” Toż w skok po insze pachołka wyprawi. 551. DO JEGOMOŚCI PANA W.M.
Póki w Polsce kopijej, póty było sławy; Skoro się w Kupidyna Mars przemienił krwawy, Skorośmy się sajdaczków albo armatury Cudzoziemskiej chwycili, aż nam idzie z góry: Nie kirys, nie suknia nam, suknia, mówię, cięży, Tak nas zbytki i miękka
drwiąc z ludzi, nie złorzeczcie Bogu!” „A to czemu?” Ów zasię: „Bez szkła okulary.” „Zaś?” i zdjąwszy je z nosa, aż po same szpary Wtyka palec w obiedwie: „Dalibóg ci — prawi — Bez szkła!” Toż w skok po insze pachołka wyprawi. 551. DO JEGOMOŚCI PANA W.M.
Póki w Polszczę kopijej, póty było sławy; Skoro się w Kupidyna Mars przemienił krwawy, Skorośmy się sajdaczków albo armatury Cudzoziemskiej chwycili, aż nam idzie z góry: Nie kirys, nie suknia nam, suknia, mówię, cięży, Tak nas zbytki i miękka
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 427
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wstrzęsły. Zawył w Wiśle Nereusz, i Karpackie skały Daleko się z Satyry swemi odezwały. On wpół żądze widzenia i przyjazdu twego, Niebu ducha wylewał błogosławionego, Jako śliczna lilia rannej pełna rosy, Omdlewa pod południe z razu ostrej kosy.
A do ciebie Tyberli, Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady, Ale jako u Lety paruje gmin blady. Co za los twój był tedy, poseł gdy
wstrzęsły. Zawył w Wiśle Nereusz, i Karpackie skały Daleko się z Satyry swemi odezwały. On wpół żądze widzenia i przyjazdu twego, Niebu ducha wylewał błogosławionego, Jako śliczna lilia rannej pełna rosy, Omdlewa pod południe z razu ostrej kosy.
A do ciebie Tyberli, Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady, Ale jako u Lety paruje gmin blady. Co za los twój był tedy, poseł gdy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 39
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
LXVI.
Ona na to: „Ja myślę sama o tej sprawie, Tuszę, żeć je za dwa dni nadalej wyprawię”. Zaczem chwilę w swej głowie sobie rozbierała, Żeby Rugiera, potem książę ratowała; I zawarła, żeby się pierwszy wrócił zatem Do akwitańskich brzegów na koniu skrzydlatem, Aż drugiego wyprawi; ale mu wędzidła Chce dać pierwej urobić na swawolne skrzydła.
LXVII.
Uczy go, co ma czynić, kiedy się ma puścić W górę na lotnem koniu, co kiedy się spuścić, Co kiedy prędko lecieć, albo chce kołami, Co kiedy ma stać w miejscu, ważąc się skrzydłami; I to, co
LXVI.
Ona na to: „Ja myślę sama o tej sprawie, Tuszę, źeć je za dwa dni nadalej wyprawię”. Zaczem chwilę w swej głowie sobie rozbierała, Żeby Rugiera, potem książę ratowała; I zawarła, żeby się pierwszy wrócił zatem Do akwitańskich brzegów na koniu skrzydlatem, Aż drugiego wyprawi; ale mu wędzidła Chce dać pierwej urobić na swawolne skrzydła.
LXVII.
Uczy go, co ma czynić, kiedy się ma puścić W górę na lotnem koniu, co kiedy się spuścić, Co kiedy prętko lecieć, albo chce kołami, Co kiedy ma stać w miejscu, ważąc się skrzydłami; I to, co
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 213
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przyczynki, I do tąd zatrzymane sobie upominki, Dawno do nas: że pierwej każe się co precy Siedmiom z-nim nagotować Tatarom tysięcy: Toż się sam obiecując jednoby z-Pułnocy Wojska mu nadciągnęły, w-pretkiej być pomocy. Do Tatarów zbiega Część PIERWSZA
A tu Hetman gdy o tym zupełniej się sprawi, Noclegami pretkiemi po nim się wyprawi; Chcąc Hydrę te zatłumić (jako mówił) w zielu, I początkom zabieżeć. Ale z-przyczyn wielu, Nadewszystko dla zimy tedy niestatecznej, Nie mogąc mieć przystepu i drogi bezpiecznej Przyszło mu się zatrzymać cały post w Czerkasiech, I tam czekać ponowy: pókiby w tych czasiech Dniepr roztonął, i
przyczynki, I do tąd zátrzymáne sobie upominki, Dawno do nas: że pierwey każe sie co precy Siedmiom z-nim nagotowáć Tátárom tysiecy: Toż sie sam obiecuiąc iednoby z-Pułnocy Woyska mu nadćiągnęły, w-pretkiey bydź pomocy. Do Tatarow zbiega CZESC PIERWSZA
A tu Hetman gdy o tym zupełniey sie sprawi, Noclegami pretkiemi po nim sie wyprawi; Chcąc Hydrę te zatłumić (iako mowił) w zielu, I początkom zabieżeć. Ale z-przyczyn wielu, Nadewszystko dla źimy tedy niestateczney, Nie mogąc mieć przystepu i drogi bespieczney Przyszło mu sie zatrzymać cały post w Czerkasiech, I tam czekać ponowy: pokiby w tych czasiech Dniepr roztonął, i
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 7
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
-polach tamtych żyły. Pan Krakowski Potocki Hetman tedy Wielki przeciw niemu idzie na Ukrainę z Wojskiem.
Wiec skoro dni chwalebne Wielkanocne miną, A od Słońca zagrzane lody się rozpłyną, Za Porą tą podaną i wdzieczną pogodą Żeby mógł tym sposobniej i ziemią, i wodą, Zbiega swego nagonić wsadziwszy w-Bajdaki, Regestrowe wyprawi Dnieprem wprzód Kozaki. A jednakże i tedy, coś już zrozumiawszy Ponich z-Cery, przysięge od nich odebrawszy. Z-dwiema zaś Ochotnika przebrańszych tysięcy, Każe w-pole Synowi. Sam także co precy Pospieszyć ma za niemi. Lubo się nie zdało To niektórym, ile tak Wojska mając mało
-polách támtych żyły. Pan Krakowski Potocki Hetman tedy Wielki przećiw niemu idzie na Ukrainę z Woyskiem.
Wiec skoro dni chwalebne Wielkanocne miną, A od Slońca zagrzane lody sie rozpłyną, Za Porą tą podaną i wdźieczną pogodą Zeby mogł tym sposobniey i źiemią, i wodą, Zbiega swego nagonić wsadźiwszy w-Baydaki, Regestrowe wyprawi Dnieprem wprzod Kozaki. A iednákże i tedy, coś iuż zrozumiawszy Ponich z-Cery, przysiege od nich odebrawszy. Z-dwiema zaś Ochotnika przebrańszych tysięcy, Każe w-pole Synowi. Sam także co precy Pospieszyć ma za niemi. Lubo sie nie zdáło To niektorym, ile ták Woyska máiąc máło
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 7
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681