/ mógł mi być ku radzie/ I wspustoszałej łozka rządy wiódł osadzie. Sąsiad zły/ prawo ciężkie/ jam poszła na onę/ Kartagińską wzgryźliwych terminach Dydonę. Jedzie kto/ psi szczekają/ lubo skrzeknie sroka/ Pełna nadzieje bieże wyglądać zwysoka. Na odpustli to jadę? na Roki/ i Pryszkę/ Nieszukaną wyraić/ chcąc się Towarzyszkę. Radam zawsze Sąmsiadom/ i co stoją blisko/ Domu mego Żołnierze/ mając stanowisko. Hoduję/ karmię/ raczę/ gdy co było zjedli/ Ofertów zapomnieli/ jak na konie wsiedli. Nie wierzę ale Wiedma/ gdzieś z Tessalskiej kniei/ Złym Wrogiem mej teskliwej przeszkadza nadziei. Psią mię
/ mogł mi bydź ku rádźie/ Y wspustoszáłey łozká rządy wiodł osadźie. Sąsiad zły/ práwo ćięszkie/ iam poszłá ná onę/ Cártágińską wzgryźliwych terminách Dydonę. Iedźie kto/ pśi szczekáią/ lubo skrzeknie sroká/ Pełna nádźieie bieże wyglądać zwysoka. Ná odpustli to iádę? ná Roki/ y Pryszkę/ Nieszukáną wyráić/ chcąc się Towárzyszkę. Rádám záwsze Sąmśiádom/ y co stoią blisko/ Domu mego Zołnierze/ máiąc stánowisko. Hoduię/ karmię/ ráczę/ gdy co było ziedli/ Offertow zápomnieli/ iák ná konie wśiedli. Nie wierzę ále Wiedmá/ gdzieś z Tessalskiey kniei/ Złym Wrogiem mey teskliwey przeszkadza nádźiei. Pśią mię
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 168
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
okrutniejsza Pardy/ Nie z łona Cyterei/ ale wierzę z twardej Urodzona Abnoby/ także mi dogrzewasz: Tak które/ łzy rzekami z oczu mych wylewasz/ Ognia tego nie gasisz/ owszem żarzysz więcej: Jużże choć Oceanem/ wszytkim go co prędzej Zalej przebóg/ a uśmiesz gorącość tę we mnie/ Mogłeś Marsa wyraić Matcę swojej w Limnie/ Mógł chłopca Adonida/ i nieznaną schwalić Dafnę Apollinowi: Czemu i mnie palić Dasz się próżno: Przynamniej jeśli na godzinę Nie zdarzysz Oliwera/ że się w wosk rozpłynę Pozwól w tym upaleniu. Alboli mię w Weny Mokre rozpuść/ i przemień w słodki zdrój Pirheny.
Przecięż się ty
okrutnieysza Párdy/ Nie z łoná Cytherei/ ále wierzę z twárdey Vrodzona Abnoby/ tákże mi dogrzewasz: Ták ktore/ łzy rzekámi z oczu mych wylewasz/ Ogniá tego nie gásisz/ owszem żarzysz więcey: Iużże choć Oceánem/ wszytkim go co pręcey Záley przebog/ á vśmiesz gorącość tę we mnie/ Mogłeś Marsa wyráić Mátcę swoiey w Limnie/ Mogł chłopcá Adonidá/ y nieznáną zchwalić Dáfnę Apollinowi: Czemu y mnie palić Dasz się prożno: Przynamniey ieśli ná godzinę Nie zdárzysz Oliwerá/ że się w wosk rospłynę Pozwol w tym vpaleniu. Alboli mię w Weny Mokre rospuść/ y przemień w słodki zdroy Pirheny.
Przecięż się ty
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 35
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
, będą od ciebie stronić, będą przed tobą uciekać z taką więc usilnością, z jaką więc roztropni ludzie uchodzą przed pewnemi zwierzętami, co je Połmędrkami zowią. Najprzedniejsza zacność, której się domagają w człowieku chcącym się żenić, jest ta, aby miał coś: i gdy powiedzą o jakiej Pannie, którą chcą za mąż wyraić, że jest piękna, roztropna, familii dobrej, na dobitkę ale najlepszą doskonałych jej przymiotów przydają: że jest coś znacznego za nią; gdy więc co chcą rzec dobrego o młodym jakim człowieku, który zaczyna świat poznawać, mówią, ze z niego coś będzie: a jeżeli w nim postrzegą jakie talenta, nie zaniechywają
, będą od ciebie stronić, będą przed tobą uciekać z taką więc usilnością, z iaką więc rostropni ludzie uchodzą przed pewnemi źwierzętami, co ie Połmędrkami zowią. Nayprzednieysza zacność, ktorey się domagaią w człowieku chcącym się żenić, iest ta, aby miał coś: y gdy powiedzą o iakiey Pannie, ktorą chcą za mąż wyraić, że iest piękna, rostropna, familii dobrey, na dobitkę ale naylepszą doskonałych iey przymiotow przydaią: że iest coś znacznego za nią; gdy więc co chcą rzec dobrego o młodym iakim człowieku, ktory zaczyna świat poznawać, mowią, ze z niego coś będzie: a ieżeli w nim postrzegą iakie talenta, nie zaniechywaią
Skrót tekstu: CoqMinNic
Strona: C3v
Tytuł:
Nic francuskie na nic polskie przenicowane
Autor:
Louis Coquelet
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
traktaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
. Żes w miłości oziembły. Więc i tym podobne Których tak długo będzie/ że też zbrzydniesz cale/ Zaczymci w poliweczkę miasto Cukru/ albo Czego słodkiego/ wsypią trąbkę Arseniku. I tak przypłacisz żonki/ przypłacisz posagu. Bowiem i to coś zebrał/ żoneczka pobierze Po twej śmierci i tym się za kogoś wyrai. Moja radą gdyś stary dajże żenie pokoj Lepić tak w stanie Wdowskim/ albo i Młodzieńskim. Kończyć lata zgrzybiałe i wianeczku umrzeć. Zonka bez młodszego niewytrwa. Wymawia staremu. Księgi Pierwszej Na koniec otruje. Zbior jego wniwecz. O babach co za młodych idą.
Powiedziałem o Dziadach:
. Żes w miłośći oźięmbły. Więc y tym podobne Ktorych ták długo będźie/ że tesz zbrzydniesz cale/ Záczymći w poliweczkę miásto Cukru/ álbo Czego słodkiego/ wsypią trąbkę Arseniku. Y ták przypłaćisz żonki/ przypłaćisz posagu. Bowiem y to coś zebrał/ żoneczká pobierze Po twey śmierći y tym się zá kogoś wyrai. Moiá radą gdyś stáry dayże żenie pokoy Lepić ták w stanie Wdowskim/ álbo y Młodźienskim. Konczyć látá zgrzybiałe y wianeczku vmrzeć. Zonka bez młodszego niewytrwa. Wymawia stáremu. Xięgi Pierwszey Ná koniec otruie. Zbior iego wniwecz. O bábách co zá młodych idą.
Powiedźiałem o Dźiádách:
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 14
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
też na kapy dla koni. Każesz miedzy ubóstwo rozsypać kilka set/ Albo ubogim Mnichom/ Szpitałom podzielić. Ej co potym! Święty był mąż mój za żywota. Już on w Niebie króluje/ lepiej to na ucztę Panów gości obrócić/ albo też pachołkom/ Na koniec i Frąncymer siła potrzebuje. Tym ci by się wyraić/ Tymby Trybunały Nie potrzebnie oblecieć/ aby ci co się tam Prawują przypatrzyli Jej Mości: bo teraz Wdowy/ nie dla spraw/ ale dla nabycia gachów/ Lubliny/ i Piotrkowy/ corocznie oblecą. Tłumaczenie różne ostatni woli. Legowane summy na próżności obrócone. SATYRA II. Dziecinna edukacja o Ziemię.
Ale wracam
tesz ná kapy dla koni. Każesz miedzy vbostwo rozsypáć kilka seth/ Albo vbogim Mnichom/ Szpitałom podźielić. Ey co potym! Swięty był mąż moy zá żywota. Iuż on w Niebie kroluie/ lepiey to ná vcztę Panow gośći obroćić/ álbo też pachołkom/ Ná koniec y Frąncymer śiła potrzebuie. Tym ći by się wyraić/ Tymby Trybunały Nie potrzebnie oblećieć/ áby ći co się tam Prawuią przypatrzyli Iey Mośći: bo teraz Wdowy/ nie dla spraw/ ále dla nabyćia gachow/ Lubliny/ y Piotrkowy/ corocznie oblecą. Tłumaczenie rożne ostatni woli. Legowane summy ná proznośći obrocone. SATYRA II. Dźiećinna edukacya o Ziemię.
Ale wracam
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 102
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
tak prawi duchniczek/ Jako Biskupi czasem Biskupstwa kupują/ Symonią przybrawszy w płaszczy donatywny/ I tu o tym przytoczył baikę. Pan diabeł/ Miał na wydaniu Córki/ jednę Symonią A drugą Pannę Lichwę: Że je szpetnie zwano Żaden ich pojąć niechciał. Nazwał tedy szatan Symonią Praesentem/ lichwę Interesem. I tak jednę wyraił Biskupowi/ drugą Szlachcicowi któremuś. To rzekszy prowadzi Dali swą rzecz/ jako swych Synowców bogacą O Kościół mało dbając. Jako intraty ich Na pachołki/ na wina/ na śrebra/ i na psy/ Często się obracają/ a ubodzy głodem Przed wroty umierają. Nuż o pijatykach Bankietach/ i li rozlej/ jak
ták prawi duchniczek/ Iáko Biskupi czásem Biskupstwá kupuią/ Symonią przybrawszy w płaszczy donatywny/ Y tu o tym przytoczył baikę. Pan dyabeł/ Miał ná wydaniu Corki/ iednę Symonią A drugą Pánnę Lichwę: Że ie szpetnie zwano Żaden ich poiąć niechćiał. Nazwał tedy szátan Symonią Praesentem/ lichwę Interessem. Y ták iednę wyraił Biskupowi/ drugą Szláchćicowi ktoremuś. To rzekszy prowadźi Dali swą rzecz/ iáko swych Synowcow bogacą O Kośćioł máło dbáiąc. Iáko intraty ich Ná pachołki/ ná winá/ ná śrebrá/ y ná psy/ Często się obracáią/ á vbodzy głodem Przed wroty vmieráią. Nuż o pijátykách Bánkietách/ y li rozley/ iák
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 127
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650