opatrzone. Tam jeżelić wniść dopuszczą/ obaczysz zaraz naprzeciwko Dziedzińcu/ we Drzwiach albo żelaznych wrotach jedne niezmiernie wielką dziurę/ żelazną wystrzeloną kulą. Albowiem czasu jednego ten Hiszpanowie oblegszy Zamek/ których Francuzowie/ na ten czas w nim zostający/ chcąc odpędzić i odegnać/ jednym z Działa zbyt wielkiego wystrzeleniem/ lecz Działo źle wyrychtowawszy/ że wzad ku nim kula udrzyła/ (miasto obrony) Bramę wybiwszy/ Hiszpanom otwarte do weścia uczyniła miejsce. Przy tejże Fortecy/ jest jeszcze pewna stara Wieża w morzu na kształt Insuły leżąca/ pod tytułem Wincentego świętego/ w tej Francuzowie już po straceniu tego Castelu/ przeciwko Hiszpanom/ całe 6.
opátrzone. Tám ieżelić wniść dopuszczą/ obaczysz záraz náprzećiwko Dźiedźińcu/ we Drzwiách álbo żelaznych wrotách iedne niezmiernie wielką dźiurę/ żelázną wystrzeloną kulą. Albowiem czásu iednego ten Hiszpanowie oblegszy Zamek/ ktorych Fráncuzowie/ ná ten czás w nim zostáiący/ chcąc odpędźić y odegnáć/ iednym z Dźiáłá zbyt wielkiego wystrzeleniem/ lecz Dźiáło źle wyrychtowawszy/ że wzad ku nim kulá vdrzyłá/ (miásto obrony) Bramę wybiwszy/ Hiszpanom otwárte do weśćia vczyniłá mieysce. Przy teyże Fortecy/ iest ieszcze pewna stára Wieża w morzu ná kształt Insuły leżąca/ pod tytułem Wincentego świętego/ w tey Fráncuzowie iusz po stráceniu tego Cástellu/ przećiwko Hiszpanom/ cáłe 6.
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 210
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
Esqvere, który bywa miedziany, żelazny, mosiądzowy, lub drzewiany. Jest nakszfałt krokiewki, z jednym krutszym końcem: miasto banta idzie pół. Szweryczny cyrkuł, z liczbą znaczącą Elevationem Horizontalem, Communem, mediam aż do dwunastu; od węgła albo głowy tej Krokiewki, idzie perpendykuł albo waga na sznurku. Kto tedy chce wyrychtować dobrze ten Instrument Quadrantem, dłuższym końcem ma włożyć w Działo: a tak jeżeli perpendykuł wisi prosto po drugim końcu owej Krokwi, jest Elewacja Horyzontalna, jeżeli pada perpendykuł na pierwszą liczbę onego bantu pał Sferycznego, znaczy Elewacją pospolitą; jeżeli na liczbę drugą, znaczy Elewacją drugą, jeżeli na liczbę szóstą, ma Elewacją srednią
Esqvere, ktory bywa miedziany, żelazny, mosiądzowy, lub drzewiany. Iest nakszfałt krokiewki, z iednym krutszym końcem: miasto banta idzie puł. Szweryczny cyrkuł, z liczbą znaczącą Elevationem Horizontalem, Communem, mediam aż do dwunastu; od węgła albo głowy tey Krokiewki, idzie perpendykuł albo waga na sznurku. Kto tedy chce wyrychtować dobrze ten Instrument Quadrantem, dłuższym końcem ma włożyć w Działo: a tak ieżeli perpendykuł wisi prosto po drugim końcu owey Krokwi, iest Elewacya Horyzontalna, ieżeli pada perpendikuł na pierwszą liczbę onego bantu pał Sferycznego, znaczy Elewacyą pospolitą; ieżeli na liczbę drugą, znaczy Elewacyą drugą, ieżeli na liczbę szostą, ma Elewacyą srednią
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 240
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
z rękami nie poucinali Turcy, ale mężnie stawiła się ta chorągiew, a do tego blisko piechoty nasz regiment stojący wydaniem ognia wsparł ich, a cesarscy w rezerwie naszym zostali. Potym też nasi jak się pomknęli i wsiedli na nich, tak ich jak bydło w Dunaj napędzili. Z początku zaś batalii Król kazał kilkadziesiąt dział wyrychtować do mostu i nadwątlić go. Gdy tedy na most hurmem się Turcy rzucili uciekając, tak się pod niemi załamał w samym środku Dunaju, a który się nie mógł docisnąć do mostu, to wpław w Dunaj puszczał się, ale z rzadka który do brzegu dociągnął, bo się Dunaj od zawojów i mycek tureckich zabielał tak
z rękami nie poucinali Turcy, ale mężnie stawiła się ta chorągiew, a do tego blisko piechoty nasz regiment stojący wydaniem ognia wsparł ich, a cesarscy w rezerwie naszym zostali. Potym też nasi jak się pomknęli i wsiedli na nich, tak ich jak bydło w Dunaj napędzili. Z początku zaś bataliji Król kazał kilkadziesiąt dział wyrychtować do mostu i nadwątlić go. Gdy tedy na most hurmem się Turcy rzucili uciekając, tak się pod niemi załamał w samym środku Dunaju, a który się nie mógł docisnąć do mostu, to wpław w Dunaj puszczał się, ale z rzadka który do brzegu dociągnął, bo się Dunaj od zawojów i mycek tureckich zabielał tak
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
w szafunek wolny panu oddali, jakoście się o wakancyj oddawanie i handlowanie, fontem omnium malorum vestrorum, tanquam pro aris et focis zastawili, exorbitantiarum auctores jakoście je nam od sądu i od prawa wielkim prawie gwałtem wydarli, jakoście naostatek wszędy rzeczy pańskie do tyraństwa, a ojczyzny swej do opresjej barzo dobrze wyrychtowali, to wszytko (mówię) teraz sami na oko widząc, także i w tem nie mniej się bacząc, za co to wam od pana tak pięknie podziękowano i co za wolności, któremi tę posługę waszę nagrodzić wam obiecano: jeśli się tedy na one swoje staroświeckie bez wszelkiej przvsady wolności swe frymarczyć nie chcecie, jeśli
w szafunek wolny panu oddali, jakoście się o wakancyj oddawanie i handlowanie, fontem omnium malorum vestrorum, tanquam pro aris et focis zastawili, exorbitantiarum auctores jakoście je nam od sądu i od prawa wielkim prawie gwałtem wydarli, jakoście naostatek wszędy rzeczy pańskie do tyraństwa, a ojczyzny swej do opresyej barzo dobrze wyrychtowali, to wszytko (mówię) teraz sami na oko widząc, także i w tem nie mniej się bacząc, za co to wam od pana tak pięknie podziękowano i co za wolności, któremi tę posługę waszę nagrodzić wam obiecano: jeśli się tedy na one swoje staroświeckie bez wszelkiej przvsady wolności swe frymarczyć nie chcecie, jeśli
Skrót tekstu: ZebrzApolCz_III
Strona: 252
Tytuł:
Apologia abo sprawota szlachcica polskiego.
Autor:
Zebrzydowski Mikołaj
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
nie rychło przybył, o co się bardzo gniewał. Zbliżony tedy zaraz kazał z armat ognia dać i nieprzyjaciela, majaczącego po górze strychować; zaraz tedy za trzecim strzeleniem powoli ustępował, drudzy dostawali ale i tych gdy kule macały, ustępowali. Dwóch się tylko na mogile zostało i patrzało na wojsko, ale i tych dobrze wyrychtowano, bo śmiertelnie. Z końmi swymi na drugą stronę poszli i tak bella finita. Zaraz tedy król im. z wojskiem wszystkim do obozu taborowego ruszył się z miejsca tego milę wielką do Pereryty za cerkiew, która sklepieniem stoi na górze nad samym Prutem; samym zmrokiem stanęliśmy. Król im. sfatygowany poszedł zaraz spać
nie rychło przybył, o co się bardzo gniewał. Zbliżony tedy zaraz kazał z armat ognia dać i nieprzyjaciela, majaczącego po górze strychować; zaraz tedy za trzecim strzeleniem powoli ustępował, drudzy dostawali ale i tych gdy kule macały, ustępowali. Dwóch się tylko na mogile zostało i patrzało na wojsko, ale i tych dobrze wyrychtowano, bo śmiertelnie. Z końmi swymi na drugą stronę poszli i tak bella finita. Zaraz tedy król jm. z wojskiem wszystkim do obozu taborowego ruszył się z miejsca tego milę wielką do Pereryty za cerkiew, która sklepieniem stoi na górze nad samym Prutem; samym zmrokiem stanęliśmy. Król jm. sfatygowany poszedł zaraz spać
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 6
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
rajtar litewski dwóch razem zabił z swej strzelby. To im nie pomogło, nie przestali infestować i z tyłu, i z boku, ale kiedy dano ognia z polnych działek, jak proch poleciał nazad. Wczora na ostatek przeprawujących napadli byli, ale i tych na odwodzie będące chorągwie zemknęli, osobliwie jednego z działka kor. wyrychtowano tak, aż z konia spadł. I tak z łaski Bożej bez szkody w ludziach dziś przeprawa skończona. Pachołków po trawę jeżdżących jednych zabija, drugich rani, trzecich w niewolą bierze orda bardzo sieła, i mego pachołka bardzo w rękę szablą ranili, ledwo uciekł.
Wczora wieczór praesentibus imp. ruskiego, wileńskiego, kijowskiego
rajtar litewski dwóch razem zabił z swej strzelby. To im nie pomogło, nie przestali infestować i z tyłu, i z boku, ale kiedy dano ognia z polnych działek, jak proch poleciał nazad. Wczora na ostatek przeprawujących napadli byli, ale i tych na odwodzie będące chorągwie zemknęli, osobliwie jednego z działka kor. wyrychtowano tak, aż z konia spadł. I tak z łaski Bożej bez szkody w ludziach dziś przeprawa skończona. Pachołków po trawę jeżdżących jednych zabija, drugich rani, trzecich w niewolą bierze orda bardzo sieła, i mego pachołka bardzo w rękę szablą ranili, ledwo uciekł.
Wczora wieczór praesentibus jmp. ruskiego, wileńskiego, kijowskiego
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 231
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
przypadną srogiem impetem dadzą ognia do siebie zobuch stron tak jako zręcznej strzelby gęściej ognia nie może dać odrzucą się zaraz od siebie najmniej na dziesięć stajan i poczęli lawirowac et interym Armatę nabijać owe tez dwa nasze cofnięły się nazad wport a potym lawirują czekając że tamte nad idą przychodzą tedy drugie dwa stanęły równo z tamtemi wyrychtowawszy żaglów apotym i trzecie dwa tez to czynią jak drugie przyszły w Mieście na gwałt biją w dzwony w bębny lud się sypie na bulwark kto co kolwiek ma umiejętności Okrętnej wsiadają w Barki zwozą się do Okrętów a Szwedzi tym czasem Armują się kiedy się już wymoderowali idą ławą zewrą się blizej niż na stajanie kiedy poczną prazyc do
przypadną srogiem impetem dadzą ognia do siebie zobuch stron tak iako zręczney strzelby gęsciey ognia nie moze dać odrzucą się zaraz od siebie naymniey na dziesiec staian y poczęli lawirowac et interym Armatę nabiiać owe tez dwa nasze cofnięły się nazad wport a potym lawiruią czekaiąc że tamte nad idą przychodzą tedy drugie dwa stanęły rowno z tamtemi wyrychtowawszy żaglow apotym y trzecie dwa tez to czynią iak drugie przyszły w Miescie na gwałt biią w dzwony w bębny lud się sypie na bulwark kto co kolwiek ma umieiętnosci Okrętney wsiadaią w Barki zwozą się do Okrętow a Szwedzi tym czasem Armuią się kiedy się iuz wymoderowali idą ławą zewrą się blizey niz na staianie kiedy poczną prazyc do
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 68v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Miasta koniecznie kazano kozakom że by się starali obiecawszy nadgrodę. Poszło ich kilka w sady ni kogo porwać niemogli bo ostróżni byli i Niewychodzili nic z Miasta znajdują sposób taki zasadzili się wsadach kilkanaście a dwaj poszli pod Miasto i przypatrując się chodzą co raz blizej skoro tam w Mieście zrozumiano że ich może kula do nieść wyrychtowano tam do nich z Chakownice czy z Anczarki strzelono, ów jeden choć mu nic uderzył się oziemię drugi począł go quidem trzezwić podnosić apotym go i rozbierać z sukien widząc to Turcy i do owego dali ognia z kilku sztuk on rozebrawszy go wnogi i Nie obejrzał się a jeszcze gołemi miejscami uciekał że by z Miasta
Miasta koniecznie kazano kozakom że by się starali obiecawszy nadgrodę. Poszło ich kilka w sady ni kogo porwac niemogli bo ostrozni byli y Niewychodzili nic z Miasta znayduią sposob taki zasadzili się wsadach kilkanascie a dway poszli pod Miasto y przypatruiąc się chodzą co raz blizey skoro tam w Miescie zrozumiano że ich moze kula do nieść wyrychtowano tam do nich z Chakownice czy z Anczarki strzelono, ow ieden choc mu nic uderzył się ozięmię drugi począł go quidem trzezwić podnosić apotym go y rozbierać z sukięn widząc to Turcy y do owego dali ognia z kilku sztuk on rozebrawszy go wnogi y Nie obeyrzał się a ieszcze gołemi mieyscami uciekał że by z Miasta
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 268v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
stłukł, szklo ledwie przez tydzień oni więźnie odmietli, dlaczego nie mogli Turcy wychodzić i dla tegoż ani tańcowano, ani gonitwy strojono, jako zwykli. Był tam jeden Polak więzień, rodem z Kromołowa, który chcąc się cesarzowi podobać, prosił o działo, aby mógł z niego o sztukę strzelić. Dozwolono mu, wyrychtowawszy do góry, upatrzył na gałce jednego meczetu komara, co drapał się nóżką w lewe ucho, i tak go z onego działa wymierzył, że mu przepadła kula przez obiedwie oczy, aż spadł na ziemię. Którego zaraz on Polak, skoczywszy, porwał i jeszcze na póły żywego, bez oczu, cesarzowi do stołu przyniósł
stłukł, śklo ledwie przez tydzień oni więźnie odmietli, dlaczego nie mogli Turcy wychodzić i dla tegoż ani tańcowano, ani gonitwy strojono, jako zwykli. Był tam jeden Polak więzień, rodem z Kromołowa, który chcąc sie cesarzowi podobać, prosił o działo, aby mógł z niego o sztukę strzelić. Dozwolono mu, wyrychtowawszy do góry, upatrzył na gałce jednego meczetu komara, co drapał sie nóżką w lewe ucho, i tak go z onego działa wymierzył, że mu przepadła kula przez obiedwie oczy, aż spadł na ziemię. Którego zaraz on Polak, skoczywszy, porwał i jeszcze na póły żywego, bez oczu, cesarzowi do stołu przyniósł
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 313
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
najprzedniejszego z Senatorów burmistrza, który stanąwszy w granicach tych, z któremi miała się zacząć toczyć wojna, rzucał włócznią za granice na pola i grunty Nieprzyjacielskie, i już to był znak nieodmiennie krwawie następujących Ekspedytyj. B. Sposób mój, okazalszy, straszniejszy, ogromniejszy, gdyż ja rozkazuję burżące w czoło samo nieprzyjacielskich Prowincyj działo wyrychtować w której sowitości prochów litrowatych dodawszy, miasto kule żelaznej, sam Rycerskim krokiem wnidę z dobytym pałaszem, tam rozkazawszy wypalić burzącą armatę, równą z hukiem, przypadąm między pułki Nieprzyjacielskie, których zniósłszy, część pierwszą, wtórą, trzecią, daruję czwartą żywotem, rozkazując, aby ogłaszała następującą odemnie Ekspedycją. T. To
nayprzednieyszego z Senatorow burmistrzá, ktory stánąwszy w gránicách tych, z ktoremi miáłá się zácząć toczyć woyná, rzucał włocznią zá gránice ná polá y grunty Nieprzyiaćielskie, y iuż to był znák nieodmiennie krwáwie nástępuiących Expedytyi. B. Sposob moy, okazálszy, strásznieyszy, ogromnieyszy, gdyż ia roskázuię burżące w czoło samo nieprzyiaćielskich Provincyi dźiáło wyrychtować w ktorey sowitośći prochow litrowátych dodawszy, miásto kule żelázney, sąm Rycerskim krokiem wnidę z dobytym páłászem, tám roskazawszy wypalić burzącą ármatę, rowną z hukiem, przypadąm między pułki Nieprzyiaćielskie, ktorych zniozszy, część pierwszą, wtorą, trzećią, dáruię czwartą żywotem, roskázuiąc, áby ogłaszáłá nástepuiącą odemnie Expeditią. T. To
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 53
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695