, cokolwiek Muze mogą moje, Korony za to i nagrody swoje. V.
To gdy się krwawe igrzysko tu toczy, I pan ze swymi dawno nie próżnuje, Stanąwszy prawie Smoleńskowi w oczy, Ugania Moskwę i szańce rumuje. Gdzie Wojewódzki wycieka ochoczy Grozi i mieczem skrwawionym szermuje, A z garścią swoich tęgie dwa ostrogi Wysiekłszy, panu przypada pod nogi. VI.
Życzliwe nieba, które nam żyć dały Przez tyle śmierci, że cię tu widziemy! Jużby niech więcej Jędze nie drzymały, Że w oczach twoich wesoło pomrzemy. Że i z tą wiarą, której przez rok cały Dotrzymaliśmy, do grobu wnijdziemy, Przyjmij odwagi, przyjmij
, cokolwiek Muze mogą moje, Korony za to i nagrody swoje. V.
To gdy się krwawe igrzysko tu toczy, I pan ze swymi dawno nie próżnuje, Stanąwszy prawie Smoleńskowi w oczy, Ugania Moskwę i szańce rumuje. Gdzie Wojewódzki wycieka ochoczy Grozi i mieczem skrwawionym szermuje, A z garścią swoich tęgie dwa ostrogi Wysiekłszy, panu przypada pod nogi. VI.
Życzliwe nieba, które nam żyć dały Przez tyle śmierci, że cię tu widziemy! Jużby niech więcej Jędze nie drzymały, Że w oczach twoich wesoło pomrzemy. Że i z tą wiarą, której przez rok cały Dotrzymaliśmy, do grobu wnijdziemy, Przyjmij odwagi, przyjmij
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 11
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
siebie straciwszy, a trzech postrzelonych mając, wyszło do nich z miasteczka: trzy kornety rajtarów, za którymi i piechota następowała. Z którymi gdy się czeladź Elearska starła i onych, wsparła, poszła na nich przez, piechotę współ ją z nimi zaganiając, aż w. miasto, które i z oną 800 piechoty wysiekłszy, rajtarów też mało, co upuściwszy, siedm chorągwi i jeden kornet zdobyli i miasteczko spalili, bez wszelkiej. swojej, prócz pomienionej szkody. Ciżte potem kilka wsi, tak w Wirtemberskiem, jako i w Badeńskiem księstwie spalili, i nazajutrz z wielką się korzyścią wrócili,, z kilku miejsc opłakane Jeruzalem uczyniwszy. ROZDZIAŁ
siebie straciwszy, a trzech postrzelonych mając, wyszło do nich z miasteczka: trzy kornety rajtarów, za którymi i piechota następowała. Z którymi gdy się czeladź Elearska starła i onych, wsparła, poszła na nich przez, piechotę współ ją z nimi zaganiając, aż w. miasto, które i z oną 800 piechoty wysiekłszy, rajtarów też mało, co upuściwszy, siedm chorągwi i jeden kornet zdobyli i miasteczko spalili, bez wszelkiej. swojej, prócz pomienionej szkody. Ciżte potem kilka wsi, tak w Wirtemberskiem, jako i w Badeńskiem księstwie spalili, i nazajutrz z wielką się korzyścią wrócili,, z kilku miejsc opłakane Jeruzalem uczyniwszy. ROZDZIAŁ
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 90
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
pancerz, pomagranata z kon-
fektami. Ledwie go Tatarowie przez Dniestr przeprawili, ale ich siłą koło niego potonęło. Dziad wmci victor powrócił; na gorączkę pomagranatów zażył, które mu były do zdrowia nie małą pomocą. Z Abazy-Baszą tak stanął pod Kamieńcem, że niewskórawszy powrócić z wielką swych stratą musiał, Studziennicę tylko zameczek wysiekłszy, a co na zamku ich było kilkadziesiąt, Turków kilkaset zabili; tak pan Bóg ich, lubo od pogaństwa wielkością superati, pobłogosławił. Więc Islam-Giraj sułtańczyk, który teraz Hanem, jako musiał uchodzić pod Merłem, w ciężkie mrozy, aż ludzie na koniach umierali. Wypadli byli Tatarowie i zabrali niemało jasyru, pogoniwszy ich
pancerz, pomagranata z kon-
fektami. Ledwie go Tatarowie przez Dniestr przeprawili, ale ich siłą koło niego potonęło. Dziad wmci victor powrócił; na gorączkę pomagranatów zażył, które mu były do zdrowia nie małą pomocą. Z Abazy-Baszą tak stanął pod Kamieńcem, że niewskórawszy powrócić z wielką swych stratą musiał, Studzieńnicę tylko zameczek wysiekłszy, a co na zamku ich było kilkadziesiąt, Turków kilkaset zabili; tak pan Bóg ich, lubo od pogaństwa wielkością superati, pobłogosławił. Więc Islam-Giraj sułtańczyk, który teraz Hanem, jako musiał uchodzić pod Merłem, w ciężkie mrozy, aż ludzie na koniach umierali. Wypadli byli Tatarowie i zabrali niemało jasyru, pogoniwszy ich
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 179
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842