: Musić jeden do wody, drugi do balwierza. 493 (P). MA RACJĄ PO SOBIE
Widząc jedzących owce pasterzów wilk z lasu: Gdyby ja tak, jakiegoż byłoby hałasu! Miły Boże, obory mając i owczarnie, Nie dać pokoju w lesie zającom i sarnie. Kiedy się to przed wami nie wysiedzi w borze, Nie dziwujcież się, wilka widzący w oborze. 494. NAJWIĘKSZY BÓL OCZU, ZAZDROŚĆ
Powiedają, że nie masz bólu okrom oczu. Jam świadek, bom doznawał tego po półroczu. Nie dokuczą tak miejscy, jak żywo, siepacze: Skoro w nich pocznie rzezać, najcierpliwszy płacze. Zgadni
: Musić jeden do wody, drugi do balwierza. 493 (P). MA RACJĄ PO SOBIE
Widząc jedzących owce pasterzów wilk z lasu: Gdyby ja tak, jakiegoż byłoby hałasu! Miły Boże, obory mając i owczarnie, Nie dać pokoju w lesie zającom i sarnie. Kiedy się to przed wami nie wysiedzi w borze, Nie dziwujcież się, wilka widzący w oborze. 494. NAJWIĘKSZY BÓL OCZU, ZAZDROŚĆ
Powiedają, że nie masz bólu okrom oczu. Jam świadek, bom doznawał tego po półroczu. Nie dokuczą tak miejscy, jak żywo, siepacze: Skoro w nich pocznie rzezać, najcierpliwszy płacze. Zgadni
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 403
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, według artykułu o odprawach rzeczy sądzonej uczynionego, a zapłaciwszy te pięćdziesiąt kop groszy, przecie mu urząd ma listem swoim rok złożyć za cztery niedziele od położonego listu, aby za tę winę sześć niedziel wysiedział, a za każde
nie dosyć uczynienie siedzenia ma winę wyżej opisaną płacić i nie ma to mu być odpuszczono, aż wysiedzi.
§ A o zaoczną przymówkę nikt się brać nie ma, gdyż to przy tym zostawać ma, kto zaocznie mówi o człowieku poczciwym, bo dobremu człowiekowi nie godzi się źle mówić o poczciwym.
Te niespodziane dla Bohusza tej decyzji dyktowanie nie pozwoliło czasu do uważniejszego dyktowania tej decyzji, bo mógł być i ten artykuł
, według artykułu o odprawach rzeczy sądzonej uczynionego, a zapłaciwszy te pięćdziesiąt kop groszy, przecie mu urząd ma listem swoim rok złożyć za cztery niedziele od położonego listu, aby za tę winę sześć niedziel wysiedział, a za każde
nie dosyć uczynienie siedzenia ma winę wyżej opisaną płacić i nie ma to mu być odpuszczono, aż wysiedzi.
§ A o zaoczną przymówkę nikt się brać nie ma, gdyż to przy tym zostawać ma, kto zaocznie mówi o człowieku poczciwym, bo dobremu człowiekowi nie godzi się źle mówić o poczciwym.
Te niespodziane dla Bohusza tej decyzji dyktowanie nie pozwoliło czasu do uważniejszego dyktowania tej decyzji, bo mógł być i ten artykuł
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 596
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
w pancerzach z pułhaki. Przy Sądziech pełno krzyku huku i wołania/ Jako w karczmie poswarków dziwnego mieszania. Prokuratorowie się jako białegłowy Swarzą: jedne drugiego hańbiac złymi słowy. Strony zaś co Aktie swe na sądziech mają/ Wszetecznie przed Urzędem sobie przymawiąją. Porywają się silnie: czasem za złą sprawą/ I Urzędnik ledwie się wysiedzi pod ławą. Czasem dwu/ trzech zabiją pod onymi Sądy/ Odsądzili ich zdrowia wasze Polskie rządy. A to wszystko przez zły rząd: przez spawy zuchwałe/ Gdy widzą Senatory i Sędzie niedbałe Zuchwalej: wten czas górna presumtia broi/ Zwierzchność depcząc swowolnie czeste kłotnie stroi. Nie zna jużpowinności przysięgłej Królowi/ Broń nieszczęsną
w páncerzách z pułhaki. Przy Sądźiech pełno krzyku huku y wołánia/ Iáko w kárczmie poswarkow dźiwnego mieszánia. Prokuratorowie się iáko białęgłowy Swárzą: iedne drugiego háńbiac złymi słowy. Strony záś co Actie swe ná sądźiech máią/ Wszetecznie przed Vrzędem sobie przymawiąią. Porywáią się śilnie: czásem zá złą spráwą/ Y Vrzędnik ledwie się wyśiedźi pod łáwą. Czásem dwu/ trzech zábiią pod onymi Sądy/ Odsądźili ich zdrowia wásze Polskie rządy. A to wszystko przez zły rząd: przez spáwy zuchwáłe/ Gdy widzą Senatory y Sędźie niedbáłe Zuchwáley: wten czás gorna presumtia broi/ Zwierzchność depcząc swowolnie czeste kłotnie stroi. Nie zna iużpowinnośći przysięgłey Krolowi/ Broń niesczęsną
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: F4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Rozdział Dziewiąty. Rozdział Dziewiąty. Nauki które trzeba zachować po wyszciu z wanny.
POdawszy nauki i przestrogi/ które mają zachować kąpiąc się w tej wodzie; przystojna rzecz nauczyć jako się mają sprawiać po wyszciu z wanien; tak mieszkając jeszcze u tej wody/ jako też odjechawszy potym do domów swoich od niej. Gdy tedy wysiedzi pacjent godzinę abo pułtory w wannie/ napierwej wychodząc niechaj go posługacz zetrze chustami miekkiemi co niesurowemi: potym uwinąwszy się w botuch/ abo w prześcieradło/ zaraz niechaj się położy w pościeli; i nakryć go potrzeba dobrze: kiedy poleży godzinę mniej abo więcej/ i będzic się pocił; i po starciu poleży znowu aż sobie
Rozdźiał Dźiewiąty. Rozdźiał Dźiewiąty. Náuki ktore trzebá záchowáć po wyszćiu z wánny.
POdawszy náuki y przestrogi/ które máią záchowáć kąpiąc się w tey wodźie; przystoyna rzecż naucżyć iáko się máią spráwiáć po wyszćiu z wánien; ták mieszkaiąc ieszcże v tey wody/ iáko też odiechawszy potym do domów swoich od niey. Gdy tedy wyśiedzi pacyent godźinę abo pułtory w wánnie/ napierwey wychodząc niechay go posługácż zetrze chustámi miekkiemi co niesurowemi: potym vwinąwszy się w botuch/ ábo w prześćieradło/ záraz niechay się położy w pośćieli; y nákryć go potrzebá dobrze: kiedy poleży godzinę mniey ábo więcey/ y będźic się poćił; y po stárćiu poleży znowu áż sobie
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 162.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
wybrano, nie karmię, niechaj nakoniec i żołnierskie imię zginie, sam się niechaj nieprzyjacielowi bronię, od którego gdy mię co takiego potka, mniejszy żal mieć będę, niż gdy mię co potka od swego. W rycerskim człowiecze potrzebniejsze jest posłuszeństwo, niż męstwo, bo za posłuszeństwem i czasu wojny każdy się w pokoju wysiedzi, a męstwem kilka osób wojska nieprzyjacielskiego nie zwalczyć, ale sprawą dobrą, radą, hetmańską wygrana bitwa bywa, a sprawa w wojsku być nie może, gdzie posłuszeństwa niemasz. Piszą historykowie, iż syn Manlii Rzymianina wielką kiedyś uczynił R. P. swojej posługę, ale iż uczynił przeciw ojca swego rozkazaniu, hetmana
wybrano, nie karmię, niechaj nakoniec i żołnierskie imię zginie, sam się niechaj nieprzyjacielowi bronię, od którego gdy mię co takiego potka, mniejszy żal mieć będę, niż gdy mię co potka od swego. W rycerskim człowiecze potrzebniejsze jest posłuszeństwo, niż męstwo, bo za posłuszeństwem i czasu wojny każdy się w pokoju wysiedzi, a męstwem kilka osób wojska nieprzyjacielskiego nie zwalczyć, ale sprawą dobrą, radą, hetmańską wygrana bitwa bywa, a sprawa w wojsku być nie może, gdzie posłuszeństwa niemasz. Piszą historykowie, iż syn Manlii Rzymianina wielką kiedyś uczynił R. P. swojej posługę, ale iż uczynił przeciw ojca swego rozkazaniu, hetmana
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 188
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
Gada człowiek, co ślina do gęby przyniesie. Ptacyć nikomu swoim nie zaszkodzą głosem, Bo się rodzi w gardzielu, a wychodzi nosem; Lecz kiedy usty idzie, co się w sercu lągnie, Czemuż człowiek, jako gęś, bez uwagi gągnie? Bierze też często nazad w gębę swoje słowa, Czasem się nie wysiedzi w pokoju i głowa. Lepiej by z marnym słowem na ziemię tę ślinę Wyplunąć niż turbować niewinną czuprynę. 36. OBMOWCY NIE WYGODZI
Bożkiem starzy poganie uczynili Moma, Który, sam próżno siedząc, nie robiąc nic doma, Cudze, choć nieproszony gość, często nawiedzał, Wszędzie znalazł, co zganił, wysysał, przecedzał
Gada człowiek, co ślina do gęby przyniesie. Ptacyć nikomu swoim nie zaszkodzą głosem, Bo się rodzi w gardzielu, a wychodzi nosem; Lecz kiedy usty idzie, co się w sercu lągnie, Czemuż człowiek, jako gęś, bez uwagi gągnie? Bierze też często nazad w gębę swoje słowa, Czasem się nie wysiedzi w pokoju i głowa. Lepiej by z marnym słowem na ziemię tę ślinę Wyplunąć niż turbować niewinną czuprynę. 36. OBMOWCY NIE WYGODZI
Bożkiem starzy poganie uczynili Moma, Który, sam próżno siedząc, nie robiąc nic doma, Cudze, choć nieproszony gość, często nawiedzał, Wszędzie znalazł, co zganił, wysysał, przecedzał
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 26
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
człecza: Żadne miejsce, żaden go czas nie ubezpiecza Od śmierci; nie ma w gębie kłów, uciec nie zdole, Czoło bez rogów, palce bez pazurów gołe, Wszytkim drapieżnym zwierzom, wszytkim ptakom łupem; Jeśli nie jeden, dwu, trzech kłaść go mogą trupem. A przed którym się zając i gołąb wysiedzi, Ma diabła na się, co z nim chodzi w odpowiedzi: Zwierza widząc z daleka, uchronić się może; Niewidziane ten stawia na człeka poroże. Zwierzowi dość na ciele, ale diabłu mało, Bo i na duszę oraz strzeże, i na ciało. Zwierz krótką barzo kończy życie męką; człecze Diabeł i śmierć
człecza: Żadne miejsce, żaden go czas nie ubezpiecza Od śmierci; nie ma w gębie kłów, uciec nie zdole, Czoło bez rogów, palce bez pazurów gołe, Wszytkim drapieżnym zwierzom, wszytkim ptakom łupem; Jeśli nie jeden, dwu, trzech kłaść go mogą trupem. A przed którym się zając i gołąb wysiedzi, Ma diabła na się, co z nim chodzi w odpowiedzi: Zwierza widząc z daleka, uchronić się może; Niewidziane ten stawia na człeka poroże. Zwierzowi dość na ciele, ale diabłu mało, Bo i na duszę oraz strzeże, i na ciało. Zwierz krótką barzo kończy życie męką; człecze Diabeł i śmierć
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 69
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czasem do koszule, Ja chodzę jak kośnica, dzieci jako kule. Mógłby się już zły człowiek tych nałogów chronić, Widzi, żeby po domu mógł z kopiją gonić. Nie masz niczym omaścić, ani co uwarzyć, Dlatego się z nim muszę ustawicznie swarzyć. Gniewa się o lada co, zawadzi mu mucha, Wysiedzi się na kartach, zjadłby złego ducha. Dziwno mi, że wisielca kędy nie zabiją, Bogdaj diabła wypieli ci, którzy z nim piję. Temu się nie dziwuję, który ma w towarze, Ale my ledwo iże chodzimy o parze. Miałam się ja was dawno, sąsiadeczki, radzić, Ledwie mi się
czasem do koszule, Ja chodzę jak kośnica, dzieci jako kule. Mógłby się już zły człowiek tych nałogów chronić, Widzi, żeby po domu mógł z kopiją gonić. Nie masz niczym omaścić, ani co uwarzyć, Dlatego się z nim muszę ustawicznie swarzyć. Gniewa się o leda co, zawadzi mu mucha, Wysiedzi się na kartach, zjadłby złego ducha. Dziwno mi, że wisielca kedy nie zabiją, Bogdaj diabła wypieli ci, którzy z nim piję. Temu się nie dziwuję, który ma w towarze, Ale my ledwo iże chodzimy o parze. Miałam się ja was dawno, sąsiadeczki, radzić, Ledwie mi się
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 67
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
przed wszytkimi łapać. Drugim tkwi chleb Królewski zgęby/ i obfite Dobrodziejstwa/ a przecię nie wdzięczni ku Panu Złym za dobre oddają. Świadkiem przeszły rokosz W którym ci na Majestat najwięcej bili I nań następowali/ którzy łaskę znali. To pod czas boju. Cóż zaś rzekę o pokoju? I w tym się nie wysiedzi Król/ Senatorowie/ Dyfidentie w Polsce siła złego robią Gdy miedzy Szlachtą/ Pany/ i Królem panują. Kiedy Ordo Equestris swoim Senatorom I Królowi nie ufa/ nie mając przyczyny. Szkaluje i rady ich i wszelkie zamysły Opak szpoci. Jakoby i Królowi na tym I wszystkim Senatorom nic nie należało/ Aby się wszystko
przed wszytkimi łapáć. Drugim tkwi chleb Krolewski zgęby/ y obfite Dobrodźieystwá/ á przećię nie wdźięczni ku Pánu Złym zá dobre oddáią. Swiadkiem przeszły rokosz W ktorym ći ná Maiestat naywięcey bili Y nąń nástępowali/ ktorzy łaskę ználi. To pod czás boiu. Coż záś rzekę o pokoiu? Y w tym się nie wyśiedźi Krol/ Senatorowie/ Dyffidentie w Polszcze śiła złego robią Gdy miedzy Szlachtą/ Pány/ y Krolem panuią. Kiedy Ordo Equestris swoim Senatorom Y Krolowi nie vfa/ nie máiąc przyczyny. Szkaluie y rady ich y wszelkie zamysły Opak szpoći. Iákoby y Krolowi ná tym Y wszystkim Senatorom nic nie należało/ Aby się wszystko
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 73
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
/ a swojej nie baczysz Którać na grzbiecie wisi/ ale baczą druzy. Postrzeżesz zdzbła w bliźniego oku/ a w swym własnym Srogi balki nie widzisz/ jako Chrystus mówi/ Hypokrito wyjmi wprzód balkę z oka twego A dopirosz wyjmi zdzbło bliźniemu twojemu. SATYRA IV. Jacy bywają obmowcy plotliwi. Przed którymi się nikt niewysiedzi In aliena vitia Lynees, in nostra ralpae. Czy miłoćby też było gdyby kto o tobie gadał.
Spytam cię o małą rzecz/ kiedybyś tam kędy W kącie zakryty słyszał a ono o tobie Powiadał kto żeś złodzi/ ultaj/ marnotrawca Wszetecznik/ i niewiem co; czybyś się niewyrwał
/ á swoiey nie baczysz Ktorać ná grzbiećie wiśi/ ále baczą druzy. Postrzeżesz zdzbła w bliźniego oku/ á w swym własnym Srogi balki nie widźisz/ iáko Christus mowi/ Hypokrito wyimi wprzod balkę z oká twego A dopirosz wyimi zdzbło bliźniemu twoiemu. SATYRA IV. Iacy bywáią obmowcy plotliwi. Przed ktorymi się nikt niewysiedźi In aliena vitia Lynees, in nostra ralpae. Czy miłoćby też było gdyby kto o tobie gadał.
Spytam ćię o małą rzecz/ kiedybyś tam kędy W kąćie zakryty słyszał á ono o tobie Powiadał kto żeś złodźi/ vltay/ marnotrawcá Wszetecznik/ y niewiem co; czybyś się niewyrwał
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 143
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650