Wbok altany stoi zołdat, W ręce pika, rapier, kordat. W gwardyjej nogi postawił, Jednę wzad, drugą wystawił, W ręce drugiej rapier trzyma, Jakby rzekł, placu dotrzyma. Wkoło niego liczba własna, Nakształt kompasu, rzecz jasna: Patrzę na cień, ta zniknęła, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A
Wbok altany stoi zołdat, W ręce pika, rapier, kordat. W gwardyjej nogi postawił, Jednę wzad, drugą wystawił, W ręce drugiej rapier trzyma, Jakby rzekł, placu dotrzyma. Wkoło niego liczba własna, Nakształt kompasu, rzecz jasna: Patrzę na cień, ta zniknęła, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 70
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
: „Boże zdarz”, zacznie komplementy; Na zdrowie naprzód pańskie tak dobrym, tak starem Do mnie półkwaterkowym obieca pucharem. Wypiwszy, nic nie marszczy i wąs zawiesisty Osysa, choćby tylko dzieciom pić na glisty. Wezmę w usta, szczyry kwas; w uszu mi zadzwoni, Świerczki w oczach, ledwie krew nie wysiknie z skroni. Postawię, aż gospodarz: „Pewnie żołądkowe.” Przyznaję, ale oraz i wielkopiątkowe: Przypomina-ć od Żydów Pańskie dyscypliny; Jednak się żadną miarą nie godzi na krzciny. Że gęś stała na zimno przyniesiona z dworu, Naleję tego wina w nią miasto saporu. 54. RYCHLEJ SĄSIEDZI WIEDZĄ NIŻ
: „Boże zdarz”, zacznie komplementy; Na zdrowie naprzód pańskie tak dobrym, tak starem Do mnie półkwaterkowym obieca pucharem. Wypiwszy, nic nie marszczy i wąs zawiesisty Osysa, choćby tylko dzieciom pić na glisty. Wezmę w usta, szczyry kwas; w uszu mi zadzwoni, Świerczki w oczach, ledwie krew nie wysiknie z skroni. Postawię, aż gospodarz: „Pewnie żołądkowe.” Przyznaję, ale oraz i wielkopiątkowe: Przypomina-ć od Żydów Pańskie dyscypliny; Jednak się żadną miarą nie godzi na krzciny. Że gęś stała na zimno przyniesiona z dworu, Naleję tego wina w nię miasto saporu. 54. RYCHLEJ SĄSIEDZI WIEDZĄ NIŻ
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 37
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bardzo na górze wysokiej i skale, miasto zaś na dole dokoła zamku. Było w ręku tureckich lat sto czterdzieści minęło w auguście. Tu wszystek stek ludzi rycerskich i pogranicznych i niby Kudak kiedyś nasz polski, około którego bywały ustawiczne bitwy, tak że gdyby ścisnął garść tej tu ziemi, tedyby krew z niej wysiknęła. Dopieroć teraz jeszcze zjednałem sobie przyjaźń turecką, którzy mię zowią katem tureckim, że z mojej okazji tak wiele ich już naginęło; a z tym wszystkim wolą się przecię spuszczać na moje słowo i dyskrecję niżeli na czyje insze. Tak tedy Sławnie i pożytecznie dnia dzisiejszego tę tak trudną, krwawą i śmiertelną kończymy
bardzo na górze wysokiej i skale, miasto zaś na dole dokoła zamku. Było w ręku tureckich lat sto czterdzieści minęło w auguście. Tu wszystek stek ludzi rycerskich i pogranicznych i niby Kudak kiedyś nasz polski, około którego bywały ustawiczne bitwy, tak że gdyby ścisnął garść tej tu ziemi, tedyby krew z niej wysiknęła. Dopieroć teraz jeszcze zjednałem sobie przyjaźń turecką, którzy mię zowią katem tureckim, że z mojej okazji tak wiele ich już naginęło; a z tym wszystkim wolą się przecię spuszczać na moje słowo i dyskrecję niżeli na czyje insze. Tak tedy Sławnie i pożytecznie dnia dzisiejszego tę tak trudną, krwawą i śmiertelną kończymy
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 573
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962