osierocony, Strzeże korony.
Poszedł w też sławy kawalerskiej drogi Oberszterlejtnant Aswerus, u nogi Straciwszy palec i połowę stopy, Gdy wiodł fortropy.
Ciężki Ciężkowski, porucznik wsławiony Męstwem, szwank odniósł z działa postrzelony, Cieszy się zato, nim odniesie drugą Sławy wysługą.
A Konarskiemu, gdy odważnie skoczy Na wał, obiedwie wystrzelono oczy. Już słońca nie zna, sława wieczny nieci Blask, co mu świeci.
Tamże i drugi brat jego rodzony Wpoł już w dobytych wałach postrzelony, Rogata dusza, choć dwie drogi miała, Jeszcze została.
Major Mierzeński odniósł trzy postrzały, A potym godne swych odwag pochwały I tych dwu Turków, których wziął
osierocony, Strzeże korony.
Poszedł w też sławy kawalerskiej drogi Oberszterlejtnant Asswerus, u nogi Straciwszy palec i połowę stopy, Gdy wiodł fortropy.
Ciężki Cieszkowski, porucznik wsławiony Męstwem, szwank odniosł z działa postrzelony, Cieszy się zato, nim odniesie drugą Sławy wysługą.
A Konarskiemu, gdy odważnie skoczy Na wał, obiedwie wystrzelono oczy. Już słońca nie zna, sława wieczny nieci Blask, co mu świeci.
Tamże i drugi brat jego rodzony Wpoł już w dobytych wałach postrzelony, Rogata dusza, choć dwie drogi miała, Jeszcze została.
Major Mierzeński odniosł trzy postrzały, A potym godne swych odwag pochwały I tych dwu Turkow, ktorych wziął
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 494
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
świętym, A my teraz u pogan w więzieniu przeklętym. Teraz papież rozsyła lato miłościwe, Nam dla grzechów odjęte dary świętobliwe". Rzecze Niemiec, że papież Antychryst jest dawny, I ci, co z nim trzymają, jest to lud niesławny. A wtem mu Polak pięścią tak pomacał gęby, Aże mu trzy trzonowe wystrzeliły zęby. Dano znać Baszy, a on kazał przywieść obu, Pytał z jakiego zwada przyszła im sposobu: - "To tu w nędzy i w ciężkim więzieniu siedzicie, Przecie się tą karnością zgoła nie skromicie!" Rzecze Polak: - ,,Panie mój, lży mi wiarę moję, A ja dla niej gotowem
świętym, A my teraz u pogan w więzieniu przeklętym. Teraz papież rozsyła lato miłościwe, Nam dla grzechów odjęte dary świętobliwe". Rzecze Niemiec, że papież Antychryst jest dawny, I ci, co z nim trzymają, jest to lud niesławny. A wtem mu Polak pięścią tak pomacał gęby, Aże mu trzy trzonowe wystrzeliły zęby. Dano znać Baszy, a on kazał przywieść obu, Pytał z jakiego zwada przyszła im sposobu: - "To tu w nędzy i w ciężkim więzieniu siedzicie, Przecie się tą karnością zgoła nie skromicie!" Rzecze Polak: - ,,Panie mój, lży mi wiarę moję, A ja dla niej gotowem
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 371
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
jest takich na to miejsce.
XXVII.
Zda się, że straszne ognie z tak wielką pożogą Tak wielkiej nienawiści nasycić nie mogą: Gdzie się ujmie rękami, z wielkiem podziwieniem Dom obali, a tylko za jednem trząśnieniem. Wierzcież mi, żeście jeszcze działa nie widzieli Tak wielkiego, któreby, kiedy je wystrzeli, Tak uderzone mury i ściany waliło, Jako tam jego jedno trząśnienie czyniło.
XXVIII.
Kiedy tam król okrutny wewnątrz jednem razem Tak wielką szkodę czynił ogniem i żelazem, By się było powiodło spół Agramantowi, Szedłby beł Paryż na łup nieprzyjacielowi. Ale nie mógł, bo nalazł wstręty i zawady Od Rynalda, który
jest takich na to miejsce.
XXVII.
Zda się, że straszne ognie z tak wielką pożogą Tak wielkiej nienawiści nasycić nie mogą: Gdzie się ujmie rękami, z wielkiem podziwieniem Dom obali, a tylko za jednem trząśnieniem. Wierzcież mi, żeście jeszcze działa nie widzieli Tak wielkiego, któreby, kiedy je wystrzeli, Tak uderzone mury i ściany waliło, Jako tam jego jedno trząśnienie czyniło.
XXVIII.
Kiedy tam król okrutny wewnątrz jednem razem Tak wielką szkodę czynił ogniem i żelazem, By się było powiodło spół Agramantowi, Szedłby beł Paryż na łup nieprzyjacielowi. Ale nie mógł, bo nalazł wstręty i zawady Od Rynalda, który
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 364
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tedy nosem. Naprzód wziąwszy od ziemi muszkiet różne czyni z nim figle, jako sołdat wyćwiczony. Potym chorągiew tok owym nosem wywija, jakoby nigdy żaden człowiek lepiej uczynić nie mógł, a potem ją z wielką ceremonią i ukłonem oddaje przy nim będącemu. Muszkiet potem z lontem zapalonym, na ziemi położony, podejmie i podjawszy wystrzeli, a potym znowu położy. Potym urobiony jako zamek z drzewa, z działkami na nim wyprowadzą, i ludzie we środku, którzy tam strzelają z owych działek, a ta bestia immobilis, jakoby żadnego ciężaru nie dźwigała.
W drugiej budzie tamże widziałem wiele a natura odmiennych rzeczy. Primo, ptak jakowyś zamorski,
tedy nosem. Naprzód wziąwszy od ziemi muszkiet różne czyni z nim figle, jako sołdat wyćwiczony. Potym chorągiew tok owym nosem wywija, jakoby nigdy żaden człowiek lepiej uczynić nie mógł, a potem ją z wielką ceremonią i ukłonem oddaje przy nim będącemu. Muszkiet potem z lontem zapalonym, na ziemi położony, podejmie i podjawszy wystrzeli, a potym znowu położy. Potym urobiony jako zamek z drzewa, z działkami na nim wyprowadzą, i ludzie we środku, którzy tam strzelają z owych działek, a ta bestia immobilis, jakoby żadnego ciężaru nie dźwigała.
W drugiej budzie tamże widziałem wiele a natura odmiennych rzeczy. Primo, ptak jakowyś zamorski,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 306
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
pokrył tamto pole. O! takli oduczywszy w-ostrej się tej szkole Marsowego zwyczaju, tylkożem Poczęli Wojnę widzieć pierwszy raz, dobrą plagę wzięli Ziemscy Kawalerowie! Z-kąd możem się sprawić, Co jest na te Partią ostateczna stawić Siebie samych? i wszytek (jeźli nawet dzielić Wojny się tej nie godzi) razem grom wystrzelić, Obnażywszy Jowisza. Przed laty to było Jakoby urodzone Przodkom naszym dzieło, Pokośmy gotowymi swe zastepowali Sobą Wojny, i zawsze w-obrotach bywali Długo nie konsultując: teraz-em nie więcej Na kilka się zacieznych spuściwszy tysięcy. Straż od Pogan, Pokoju, i złotej Wolności Barzo jeli? dla której i tu
pokrył tamto pole. O! takli oduczywszy w-ostrey sie tey szkole Marsowego zwyczáiu, tylkożem poczeli Woyne widźieć pierwszy raz, dobrą plagę wźieli Ziemscy Káwálerowie! Z-kąd możem sie sprawić, Co iest na te Partyą ostateczna stawić Siebie samych? i wszytek (ieźli nawet dźielić Woyny sie tey nie godźi) razem grom wystrzelić, Obnazywszy Iowisza. Przed laty to było Iákoby urodzone Przodkom naszym dzieło, Pokośmy gotowymi swe zastepowali Sobą Woyny, i zawsze w-obrotach bywali Długo nie konsultuiąc: teraz-em nie wiecy Na kilka sie zaćieznych spuśćiwszy tyśiecy. Straż od Pogan, Pokoiu, i złotey Wolnośći Bárzo ieli? dla ktorey i tu
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 84
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
obległ był Wenecyją/ przysiągł gdy Miasta dostanie że miał Kościół ś. Marka w stajnie końską/ a smętarz albo płacz/ wrolą jednę obrócić. W tym Syna Cesarzkiego/ Venetowie żywczem dostawszy zobozu/ zaraz oznajmują Cesarzowi i w skazują/ że jeżeli/ nieodstąpi/ że Syna jego w działo wbiwszy do niego wystrzelą. Na co poturbowany Cesarz/ upraszał Venetów ponieważ przysiągł/ aby się dosyć stało jego przysiędze/ aby Płacz świętego Marka/ roli na kształt wyrownawszy kamieniem położyli. Znaczą tedy te cztytry konie stajnię/ Białe zaś marmury strychem mieszane co w Kościele/ rzekę pławiących koni. I tak przecie Venetowie/ na jego Instanczyją/ zezwolili
obległ był Wenecyią/ przyśiągł gdy Miástá dostánie że miał Kośćioł ś. Márká w stáynie końską/ á smętarz álbo plácz/ wrolą iednę obroćić. W tym Syná Cesárzkiego/ Venetowie żywczem dostáwszy zobozu/ záraz oznáymuią Cesárzowi y w skázuią/ że ieżeli/ nieodstąpi/ że Syná iego w dźiáło wbiwszy do niego wystrzelą. Ná co poturbowány Cesarz/ vpraszał Venetow poniewasz przyśiągł/ áby się dosyć stáło iego przyśiędze/ áby Plácz świętego Márka/ roli ná kształt wyrownawszy kámieniem położyli. Znáczą tedy te cztytry konie stáynię/ Białe záś mármury strychem mieszáne co w Kośćiele/ rzekę płáwiących koni. I ták przećie Venetowie/ ná iego Instánczyią/ zezwolili
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 24
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
zażywają.
KOLUBRYNA cała, albo SERPENTINA, czyli Wąż długa jest regularyter na stop 14 waży funtów 500. niesie kulę ponderys 12 funtów, koni potrzebuje. 13. o ARMATACH
PUŁKOLUBRYNY, albo ZMia, długą jest na stop 10 wagi ma w sobie funtów, 200. Kula tej ma być funtów, 5. wystrzelić z niej może na godzinę 13 razy. Koni 9 potrzebuje do ciągnienia siebie. Innych nie specyfikuję, bo Cekwartem nikogo niechcę uczynić, tylko cokolwiek i w tej materyj rozumiejącym; żeby usłyszawszy o Kartaunach nie rozumiał przez to kantary, na których wiążą konie: przez Falkonetty nie rozumiał Falcones Krogulce, ale Species dział;
zażywaią.
KOLUBRYNA cała, albo SERPENTINA, czyli Wąż długa iest regulariter na stop 14 waży funtow 500. niesie kulę ponderis 12 funtow, koni potrzebuie. 13. o ARMATACH
PUŁKOLUBRYNY, albo ZMIIA, długą iest na stop 10 wagi ma w sobie funtow, 200. Kula tey ma bydź funtow, 5. wystrzelić z niey może na godzinę 13 razy. Koni 9 potrzebuie do ciągnienia siebie. Innych nie specyfikuię, bo Cekwartem nikogo niechcę uczynić, tylko cokolwiek y w tey materyi rozumieiącym; żeby usłyszawszy o Kartaunach nie rozumiał przez to kantary, na ktorych wiążą konie: przez Falkonetty nie rozumiał Falcones Krogulce, ale Species dział;
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 239
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
znalazłem przypadek, że książę Mikołaj Radziwiłł, teraźniejszy ordynat kiecki, naówczas będący w Słucku, w opiece księcia Radziwiłła, chorążego wielkiego W. Ks. Lit., jako był myśliwy ze strzelbą, tak gdy z polowania powracał, a szedł za nim unteroficer księcia chorążego, także myśliwy z fuzją, tedy owemu unteroficerowi wystrzeliła fuzja i tak postrzelił księcia ordynata w plecy — w sam garb jego, który garb księciu ordynatowi życie zachował, bo na garbie kości jedna na drugą kość zachodzące nie dopuściły, aby postrzał grubym śrzotem dalej w niego poszedł. Był jednak książę ordynat z tego postrzału barzo słaby i w życiu niebezpieczny.
Książę hetman, zawsze
znalazłem przypadek, że książę Mikołaj Radziwiłł, teraźniejszy ordynat kiecki, naówczas będący w Słucku, w opiece księcia Radziwiłła, chorążego wielkiego W. Ks. Lit., jako był myśliwy ze strzelbą, tak gdy z polowania powracał, a szedł za nim unteroficer księcia chorążego, także myśliwy z fuzją, tedy owemu unteroficerowi wystrzeliła fuzja i tak postrzelił księcia ordynata w plecy — w sam garb jego, który garb księciu ordynatowi życie zachował, bo na garbie kości jedna na drugą kość zachodzące nie dopuściły, aby postrzał grubym śrzotem dalej w niego poszedł. Był jednak książę ordynat z tego postrzału barzo słaby i w życiu niebezpieczny.
Książę hetman, zawsze
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 555
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
?” Takiż to gniew w sercach niebian (Wergiliusz, Eneida, I, 11, przeł. T. Kubiak).
Powiedże przynajmniej, Mci Panie surogatorze, usty ministrowskimi na mnie fulminujący piorunujący, com księciu IMci kanclerzowi winien? Czym na tak zapalczywą zasłużyłem opresją? Wszak tak wiele Peryklesowych na mnie wystrzeliwszy piorunów, nie ochronisz mnie ani mi sfolgujesz. Wyrzuć mi, jaką przeciwko księciu IMci kanclerzowi akcją, abym się jej przed tym najwyższym sądem, przed całym Księstwem Litewskim wstydzić musiał.
Książę planet, słońce, nie ćmi drugich i owszem innych planet diaphanis corporibusprzejrzystym ciałom swojej udziela światłości, i jeżeli bez chluby mówić
?” Takiż to gniew w sercach niebian (Wergiliusz, Eneida, I, 11, przeł. T. Kubiak).
Powiedże przynajmniej, Mci Panie surogatorze, usty ministrowskimi na mnie fulminujący piorunujący, com księciu JMci kanclerzowi winien? Czym na tak zapalczywą zasłużyłem opresją? Wszak tak wiele Peryklesowych na mnie wystrzeliwszy piorunów, nie ochronisz mnie ani mi sfolgujesz. Wyrzuć mi, jaką przeciwko księciu JMci kanclerzowi akcją, abym się jej przed tym najwyższym sądem, przed całym Księstwem Litewskim wstydzić musiał.
Książę planet, słońce, nie ćmi drugich i owszem innych planet diaphanis corporibusprzejrzystym ciałom swojej udziela światłości, i jeżeli bez chluby mówić
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 583
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
swoich były, tedy po obiedzie Ksawery Ciechanowiecki, starościc mścisławski, brat trzeci młodszy starosty opeskiego, z fuzją na jezioro, które pod Brasławiem jest, w kilku osobach mimo stancją szedł Strutyńskiego. Tedy Strutyński, gdy mu powiedziano, że Ciechanowiecki — nie mówiąc który — mimo stancją jego idzie, kazał do niego strzelać. Wystrzelono raz z kilku strzelb. Postrzelono w nogę, ale nieszkodliwie Szłaboszewicza, towarzysza petyhorskiego, tego, który był delatorem w sądach hetmańskich przeciwko Sosnowskiemu, pisarzowi lit., o knowanie konfederacji w wojsku litewskim. Ciechanowiecki zatem Ksawery, jak był wielkiego młodzian serca, porwał się do szabli, biegł ku dworowi Strutyńskiego, ale gdy
swoich były, tedy po obiedzie Ksawery Ciechanowiecki, starościc mścisławski, brat trzeci młodszy starosty opeskiego, z fuzją na jezioro, które pod Brasławiem jest, w kilku osobach mimo stancją szedł Strutyńskiego. Tedy Strutyński, gdy mu powiedziano, że Ciechanowiecki — nie mówiąc który — mimo stancją jego idzie, kazał do niego strzelać. Wystrzelono raz z kilku strzelb. Postrzelono w nogę, ale nieszkodliwie Szłaboszewicza, towarzysza petyhorskiego, tego, który był delatorem w sądach hetmańskich przeciwko Sosnowskiemu, pisarzowi lit., o knowanie konfederacji w wojsku litewskim. Ciechanowiecki zatem Ksawery, jak był wielkiego młodzian serca, porwał się do szabli, biegł ku dworowi Strutyńskiego, ale gdy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 709
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986