sobie, a za rękę mię prowadzi, kompania perswadują. Tys gospodarz powinien byś był te rzeczy mediować nieczyń tego żadnym sposobem perswadować sobie nieda prowadzi mię. A tym czasem szablę mu chłopiec przyniósł. Poprostu Bałem się go, Bo woczach całej Chorągwie przed kilką niedziel Pawła kossowskiego naszego Towarzysza posiekł. Wyszarpnę mu tedy rękę stanę osobno i mówię Com ci winien? Zaniechaj mię! Towarzystwo go trzymają jak pchnie Drozdowskiego puściligo idze az cię zabiją Była tedy rzeczka wąska przez którą trzeba było przechodzić i kładki przez nią wąskie położone. Tam eno tam przejdziewa sobie az pod on las, kto kogo położy że by się już nie
sobie, a za rękę mię prowadzi, kompania perswaduią. Tys gospodarz powinięn bys był te rzeczy medyować nieczyń tego zadnym sposobęm perswadować sobie nieda prowadzi mię. A tym czasem szablę mu chłopiec przyniosł. Poprostu Bałęm się go, Bo woczach całey Chorągwie przed kilką niedziel Pawła kossowskiego naszego Towarzysza posiekł. Wyszarpnę mu tedy rękę stanę osobno y mowię Com ci winien? Zaniechay mię! Towarzystwo go trzymaią iak pchnie Drozdowskiego pusciligo idze az cię zabiią Była tedy rzeczka wąska przez ktorą trzeba było przechodzić y kładki przez nię wąskie połozone. Tam eno tam przeydziewa sobie az pod on las, kto kogo połozy że by się iuz nie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 88v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
że, postrzegszy ja pospolite ruszenie z górnych Prowincyj, że się wsprawie poczyna sporo taborem ku osobie mojej przymykać, com uczynił. nanąjem w miejscu sposobnym. Mając łuk w ręku, z którego wymknąwszy Piramidę z kolczanu w nos właśnie między oczy ugodziłem galanto Jowisza. Jowisz krwią zbroczony, onę Piramidę z nosa wyszarpnie, i przemieni ją swą Jowiszowską władzą w ognisty piorun którym ku mnie woczymgnieniu wypali. Ja niechcąc zostać rannym, prawą wypuszczony piorun porwałem ręką, tym w błękitnych murach niebieskich obaliwszy przedniejszą basztę szturmem, z dobytym w padszy pałaszem, w krew a popiół obracałem wszystko, ten tylko mógł się nazwać szczę-
że, postrzegszy ia pospolite ruszenie z gornych Prowinciy, że się wspráwie poczyna sporo taborem ku osobie moiey przymykáć, com vczynił. nánąiem w mieyscu sposobnym. Máiąc łuk w ręku, z ktorego wymknąwszy Pirámidę z kolczánu w nos właśnie między oczy vgodźiłem gálánto Iowiszá. Iowisz krwią zbroczony, onę Pirámidę z nosá wyszárpnie, y przemieni ią swą Iowiszowską władzą w ognisty piorun ktorym ku mnie woczymgnieniu wypali. Ia niechcąc zostáć ránnym, práwą wypusczony piorun porwałem ręką, tym w błękitnych murách niebieskich obáliwszy przednieyszą básztę szturmem, z dobytym w padszy páłászem, w krew á popioł obracałem wszystko, ten tylko mogł się nazwáć szczę-
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 6
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
na to nie mógłby znaleźć miejsca nigdy. B. Skoro się ten Zdrajca nagi, postrzegł się być między Gwardyą Matki swej Wenery, porwawszy łuk, strzeli ku dołowi, w takowej szybkości, iż strzała przniknąwszy powietrze, i ziemię, wpadszy do piekła w zrenicę samego ugodziła Plutona Monarchy zatraconego narodu, który krwią zbroczony wyszarpnie strżałę i poda Nesussowi Centaurowi, rozkazując aby ją wzgórę na świat wystrżelił sławny Centaurus tknąwszy zeleżcem majdanu strzeli, gdzie za jakimś jako to Diabeł pierzy nieszczęściem obraził mię w piętę z którego razu po wtóre zostawszy niewolnikiem miłości i Więżniem, cięzsze ponosić utrapienia, musiałem nędznik niż przedtym. T. Miłość wrodzona swą władzą,
ná to nie mogłby ználeść mieysca nigdy. B. Skoro się ten Zdraycá nági, postrzegł się być między Gwárdyą Mátki swey Wenery, porwawszy łuk, strzeli ku dołowi, w tákowey szybkośći, iż strzáłá przniknąwszy powietrze, y źiemię, wpadszy do piekłá w zrenicę sámego vgodźiłá Plutoná Monárchy zátráconego narodu, ktory krwią zbroczony wyszárpnie strżáłę y poda Nesussowi Centaurowi, roskázuiąc áby ią wzgorę ná świát wystrżelił sławny Centaurus tknąwszy zeleżcem máydánu strzeli, gdźie zá iákimś iáko to Diabeł pierzy nieszcześćiem obráźił mię w piętę z ktorego rázu po wtore zostáwszy niewolnikiem milośći y Więżniem, ćięzsze ponośić vtrapienia, muśiałem nędznik niż przedtym. T. Miłość wrodzona swą władzą,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 24
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Obaczywszy, zrozumiawszy, i pojąwszy wszystkie cyrkumferentie, ciężaru, honoru, mojego subtelnością dowcipu ad centrum własności koncipowawszy, upraszałem Jowisza, aby wagę sławy mej stwierdził wiecznym swym Boskim przywilejem. Jowisz, któryby i zdrowia swego na szańc ostatniego niebezpieczeństwa nie żalował stawić dla wygody mojej, zaraz porwawszy się z złocistego krzeszła, wyszarpnął z lewego skrzydła Kupidynowe pióro, który drabował Kupieckie Regestra w pobocznej izdebce, i utemperował je bronią Marsową, potym usiadszy i napisawszy porządnie Przywilej, tak się podpisał. Ja Jowisz niebieski, Jowisz morski, Ja Jowisz piekielny, confirmuję cokolwiek w tym dołożonego jest Przywileju. T. Jam rozumiał że się miał podpisać jako
Obaczywszy, zrozumiawszy, y poiąwszy wszystkie circumferentie, ćiężaru, honoru, moiego subtelnośćią dowćipu ad centrum własnośći concipowawszy, vpraszałem Iowiszá, áby wagę sławy mey stwierdźił wiecznym swym Boskim przywileiem. Iowisz, ktoryby y zdrowia swego ná szanc ostátniego niebespieczeństwá nie żálował stawić dla wygody moiey, záraz porwawszy się z złoćistego krzeszłá, wyszárpnął z lewego skrzydłá Cupidinowe pioro, ktory drábował Kupieckie Regestrá w poboczney izdebce, y vtemperował ie bronią Marsową, potym vśiadszy y nápisawszy porządnie Przywiley, ták się podpisał. Ia Iowisz niebieski, Iowisz morski, Ia Iowisz piekielny, cõfirmuię cokolwiek w tym dołożonego iest Przywileiu. T. Iam rozumiał że się miał podpisać iáko
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 30
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
mi postrzałem serca, gdzie miasto zadania mi, rozstania się dusze z Ciałem ostatniego, ona strzałą Kupidynową sprawiła to, żem się serdecznie, cudownie, niewymownie, żartko, chciwie, niepojęcie, niesłychanie szelonie, zakochać musiał w Królowej Amazońskiej, która z pałacu swego oknem, na przechadzającą się Osobę moję Bohaterską poglądała. Wyszarpnąwszy potym, z pośrzodku piersi strzałę, rzuciłem w łono kościstej śmierci, skąd miłości własnością wtymże momencie ku mnie zostawszy z niewolą, w uśmiechającej się postawie wyszczerzywszy zęby, od tych słów śmierć wstrzymać się nie mogła, mówiąc: O Bohatyrze waleczny! duszo moja jedyna, serce ulubione, pociecho moja, ochłodo moja
mi postrzałem sercá, gdźie miásto zádánia mi, rozstánia się dusze z Ciáłem ostátniego, ona strzáłą Cupidinową spráwiłá to, żem się serdecznie, cudownie, niewymownie, zartko, chćiwie, niepoięćie, niesłychánie szelonie, zákocháć muśiał w Krolowey Amázonskiey, ktora z páłácu swego oknem, ná przechádzáiącą się Osobę moię Boháterską poglądałá. Wyszárpnąwszy potym, z pośrzodku pierśi strzałę, rzućiłem w łono kośćistey śmierći, zkąd miłośći własnośćią wtymże momenćie ku mnie zostáwszy z niewolą, w vśmiecháiącey się postáwie wyszczerzywszy zęby, od tych słow śmierć wstrzymáć się nie mogłá, mowiąc: O Bohátyrze waleczny! duszo moiá iedyna, serce vlubione, poćiecho moiá, ochłodo moiá
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 47
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
w przód, to ksobie, to od siebie czofać się poczęły. T. Wej tych psich obiadów, wej jakoć się lękają, gdybym ja forrytował, nie pomogłyby sięrc Pyrrohowi złotawa, ani Eoowi biała, ani połuskująca się Etoowi, ani Flegonowi sierć kara, nie dbając na re ich płaszczyki, wyszarpnąwszy złocistą kłonicę takbym ich okładał, żeby musieli wpadać radzi nie radzi w należący sobie cirkuł, bodaj ich psi targali. B. Tym tak niezwyczajnym dziwowiskiem, niezwyczajnym grzmotem. strachem, hukiem, halasem, wrzaskiem, przestraszone sznaki Zodiackie, pouciekały z swych Sontillen, nie słysząc nawet i bębna Bohatyrskiego, tam do
w przod, to ksobie, to od śiebie czofáć się poczęły. T. Wey tych pśich obiádow, wey iákoć się lękáią, gdybym ia forrytował, nie pomogłyby śięrc Pyrrohowi złotáwa, áni Eoowi biała, áni połuskuiąca się AEthoowi, ani Phlegonowi śierć kára, nie dbáiąc ná re ich płaszczyki, wyszarpnąwszy złoćistą kłonicę tákbym ich okładał, żeby muśieli wpadáć radźi nie rádźi w należący sobie cirkuł, boday ich psi tárgáli. B. Tym ták niezwyćzáynym dźiwowiskiem, niezwyczáynym grzmotem. stráchem, hukiem, hálásem, wrzaskiem, przestrászone sznáki Zodyáckie, pouciekáły z swych Sontillen, nie słysząc náwet y bębná Bohátyrskiego, tam do
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 108
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Obrazów niebieskich, i Planety i Fatum obrzezał do nieszczęścia. T. Uważę co za Summett, to jest Obrzezanie. B. Po Obrzezaniu onym, gdy sięgwałtem przy mnóstwie Janczarwo, on Baptasi z brzytwą począł przymykać do mojej kiełbasy, w sile i zapalczywości zwyczajnej, ktrorami przez czas nie mały wypadła była z pamięci. wyszarpnąwszy żartko bystro wyostrzoną brzytwę, z ręku mówię onego Bapaszego Fatowi, Planetom, Ottomanowi, Wezyrom Baszom Bevlerbejom i Janczarom wszystkim popryskowałem do samych uszu gęby, Oniż zbroczeni krwiąszli co Cyrulika, a ja wsiądszy na Okręt Kupca Aleksandryjskiego naładowany, w rozpięte począłem dać furią tak potężnie żagle, iż czwartego dniaszczęśliwie przypadłem do
Obrázow niebieskich, y Plánety y Fátum obrzezał do nieszczęśćia. T. Vważę co zá Summett, to iest Obrzezanie. B. Po Obrzezániu onym, gdy sięgwáłtem przy mnostwie Iánczárwo, on Bápptási z brzytwą począł przymykáć do moiey kiełbásy, w śile y zápálczywośći zwyczáyney, ktrorami przez czás nie máły wypádłá byłá z pámieći. wyszárpnąwszy zártko bystro wyostrzoną brzytwę, z ręku mowię onego Báppászego Fátowi, Plánetom, Ottománowi, Wezyrom Bászom Bevlerbejom y Iánczárom wszystkim popryskowałem do samych uszu gęby, Oniż zbroczeni krwiąszli co Cyruliká, á ia wśiądszy ná Okręt Kupcá Alexandryiskiego nałádowány, w rospięte począłem dać furyą ták potężnie zagle, iż czwartego dniászczęśliwie przypadłem do
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 110
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
a wierę żeś Wmść o tym nie wiedział? tośmy już doma Panie mój. B. Dopiero poczynąm wyrozumiewac, niezmierną i niepojętą przedtym urodę Osoby mojej, a wyrozumiawszym zaraz, zaraz, wyciagąm tę ciężką nie lekką rękę moję ku ośmej Sferze, zktórej tysiąc ośm set i ośm gwiazd, jako rachują Astrologowie najroślejszych wyszarpnąwszy z wichrami rozkażę przyszyć do żupana swego na powszedne chodzeni miasto guzików. T. Bym ja tymże Syllogismem pokazał że Bochatyr straszny Pygmaejczyk, toby gwiazd miasto guzów nie przyszywano do zupanów. Ale wnet sprawię że Pan mój zbędzie i poniecha tego honoru, nie odbierające Sferze ozdobnej splendecy. Panie mój, chociażeś
á wierę żeś Wmść o tym nie wiedział? tośmy iuż domá Pánie moy. B. Dopiero poczynąm wyrozumiewác, niezmierną y niepoiętą przedtym vrodę Osoby moiey, á wyrozumiawszym záraz, záraz, wyćiagąm tę ćięzką nie lekką rękę moię ku osmey Sphaerze, zktorey tyśiąc ośm set y ośm gwiazd, iáko ráchuią Astrologowie nayrośleyszych wyszárpnąwszy z wichrámi roskażę przyszyć do żupaná swego ná powszedne chodzeni miásto guzikow. T. Bym ia tymże Syllogismem pokazał że Bochátyr strászny Pygmaeyczyk, toby gwiazd miásto guzow nie przyszywano do zupanow. Ale wnet spráwię że Pan moy zbędźie y poniecha tego honoru, nie odbieráiące Spherze ozdobney splendecy. Pánie moy, choćiażeś
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 129
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
dokazania jakiego. B. Nietylko w Niemczech, ale i w inszym dokazowałem Pogańskich Prowincjach, dziwnych Aktów Rycerskich. T. Czegoli proszę? B. Gdy Gottowie przy Hetmanie swym Boerqbistą nazwany, wszystek prawie świat pustosząc w Krew apopioł obracając, burząc i Kościół Diany Efaesiej, tedym ja tą moją ręką waleczną wyszarpnąwszy Boerabiście brodę rozkazałem, aby in instanti zburzony restaurował Kościół, co skoro uczynił, zarazem mu uciął szyję, łeb jego nanajwyzszą kładąc Kopułę onego restarowanego Kościoła, aby wszyscy widzieli, jako Złoczynców umiałem i umiem karać. T. tak mają stawać, tak ludzie nieustraszonego serca Wmci samemu słusznie należa, i mają
dokazánia iákiego. B. Nietylko w Niemczech, ále y w inszym dokázowałem Pogánskich Prowinciách, dźiwnych Aktow Rycerskich. T. Czegoli proszę? B. Gdy Gottowie przy Hetmánie swym Boerqbistą názwány, wszystek práwie świát pustosząc w Krew ápopioł obracáiąc, burząc y Kośćioł Diány Ephaesiey, tedym ia tą moią ręką waleczną wyszárpnąwszy Boerábiśćie brodę roskazałem, áby in instanti zburzony restaurował Kośćioł, co skoro vczynił, zárázem mu ućiął szyię, łeb iego nánaywyzszą kłádąc Kopułę onego restarowánego Kośćiołá, áby wszyscy widźieli, iáko Złoczyncow umiałem y umiem karáć. T. ták máią stawáć, ták ludźie nieustrászonego sercá Wmći sámemu słusznie należa, y máią
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 139
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
oświadczało. Pod nim Driady w święta rady tancowały/ Lokci piętnaście ca łych/ było go opasem/ Pod nim las wszytek inszy/ jak trawa pod lasem. Nie obejźrzał się na to Tiopej przeklęty: Siekierą/ sługom kazał/ w dąb zawadzić święty. czego gdy wszyscy czynić niechcieli przezdzięki/ Siekierę/ rzekłiednemu/ wyszarpnąwszy z ręki: Nie boginiej kochanek/ lecz niech sama będzie/ Lub bogini/ czołem mi wnet ziemie dosiędzie. Rzekł: i jak się zamierzyłsiekierą złośliwie/ Zadrżał/ i jakoby dąb stęknął żałobliwie. Żołądź sięj natychmiast listy mienić jęły; Pogotowiu i długie gałęzia bladnęły. Którego pnia jak ręka przeklęta nacięła/ Krew z przestrzygnionej
oświádczáło. Pod nim Driády w święta rady táncowáły/ Lokći piętnáśćie cá łych/ było go opasem/ Pod nim lás wszytek inszy/ iák trawá pod lásem. Nie obeyźrzał się ná to Tiopey przeklęty: Siekierą/ sługom kazał/ w dąb záwadźić święty. czego gdy wszyscy czynić niechćieli przezdźięki/ Siekierę/ rzekłiednemu/ wyszárpnąwszy z ręki: Nie boginiey kochánek/ lecz niech sáma będźie/ Lub bogini/ czołem mi wnet źiemie dośiędźie. Rzekł: y iák się zámierzyłśiekierą złośliwie/ Zádrżał/ y iákoby dąb stęknął żałobliwie. Zołądź sięy nátychmiast listy mięnić ięły; Pogotowiu y długie gáłęźia bládnęły. Ktorego pniá iák ręká przeklęta náćięłá/ Krew z przestrzygnioney
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 212
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636