mierzi, kogo zdrowie boli, Niech się u Czopka cyrulika goli: Niż się rozgości i niż zgrzeje wody, Połowa włosów przybędzie do brody, I niż drugą część namydli, oskrobie, Już ogolona poroście w tej dobie. Jak pocznie skrobać i włosów przerzedzi, Nie wie, co jest ból, ten, co mu dosiedzi. Nie tak się rzężą opili masłokiem, Nie takim ciągną bańkami krew stokiem, Nie tak zawłoki, nie tak apertury, Jak jego bolą po jagodach dziury. Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie
mierzi, kogo zdrowie boli, Niech się u Czopka cyrulika goli: Niż się rozgości i niż zgrzeje wody, Połowa włosów przybędzie do brody, I niż drugą część namydli, oskrobie, Już ogolona poroście w tej dobie. Jak pocznie skrobać i włosów przerzedzi, Nie wie, co jest ból, ten, co mu dosiedzi. Nie tak się rzężą opili masłokiem, Nie takim ciągną bańkami krew stokiem, Nie tak zawłoki, nie tak apertury, Jak jego bolą po jagodach dziury. Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 14
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Nuż kiedy też będzie człowiekiem Homo, Humanista, i ten nie będzie Cherubinem. Cóż to Humanista? prawda żeć to bywa czasem, iż Humanistowie wielcy, niechcą się nazbyt do wysokich nauk składać, czasem nie mogą: to Humanista nie Cherub: ale raczej to uważam, kiedy to będzie Humanista, z-kożdym gościem dosiedzieć, jakiego takiego przywitać, nawiedzić, pożegnać: mówią wszyscy: ej Humanista, już ja obiecuję, że z-tego nie będzie Cherub, nie będzie plenitudo sapientiae. A któż z-Cherubinieje? kto będzie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek pracowity: zawsze w-szkole jak w-iarzmie, to to będzie Cherub. Wszak
Nuż kiedy też będźie człowiekiem Homo, Humánistá, i ten nie będźie Cherubinem. Coż to Humánistá? prawdá żeć to bywa czásem, iż Humánistowie wielcy, niechcą się názbyt do wysokich náuk zkładáć, czásem nie mogą: to Humánistá nie Cherub: ále raczey to vważam, kiedy to będźie Humánistá, z-kożdym gośćiem dośiedźieć, iákiego tákiego przywitáć, náwiedźić, pożegnáć: mowią wszyscy: ey Humánistá, iuż ia obiecuię, że z-tego nie będźie Cherub, nie będźie plenitudo sapientiae. A ktoż z-Cherubinieie? kto będźie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek prácowity: zawsze w-szkole iák w-iárzmie, to to będźie Cherub. Wszák
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 53
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
że też dano jaja, Które kiedy chce wypić, zamieszawszy całkiem, Człek żartowny, upluskał czarną brodę białkiem; Aż siedząc przeciw niemu: „Chłopcze, podaj w skoki Ptaszynkę moję, zmierzę we krzu do tej sroki.” Postrzegł się przy gotowej i ów odpowiedzi: „Darmo to, Panie Bracie, pewnie nie dosiedzi.” A oraz brodą trząśnie i „sio!” rzecze sroce, A ta przez stół w półczoła owemu jak z proce. „Dajże teraz rucznicę, bo na polu siadła Z gęstwiny; choćby miała sto skrzydeł, przepadła.” Wszyscy w śmiech, potem w wino, że na onę srokę Już ich
że też dano jaja, Które kiedy chce wypić, zamieszawszy całkiem, Człek żartowny, upluskał czarną brodę białkiem; Aż siedząc przeciw niemu: „Chłopcze, podaj w skoki Ptaszynkę moję, zmierzę we krzu do tej sroki.” Postrzegł się przy gotowej i ów odpowiedzi: „Darmo to, Panie Bracie, pewnie nie dosiedzi.” A oraz brodą trząśnie i „sio!” rzecze sroce, A ta przez stół w półczoła owemu jak z proce. „Dajże teraz rucznicę, bo na polu siadła Z gęstwiny; choćby miała sto skrzydeł, przepadła.” Wszyscy w śmiech, potem w wino, że na onę srokę Już ich
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 536
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
(D). KAZANIE TERAŹNIEJSZE
Święto było; prosiłem zakonnika na nie, Chcąc oraz przy spowiedzi słyszeć i kazanie. Jako Chrystus po morzu suchą nogą chodzi, Ewangelia; aż on Śreniawę wywodzi. Że to herb mój, pierwej się od kogoś dowiedział. I wstyd, i gniew mnie ruszy, żem ledwie dosiedział. Ganiłem to u stołu i przed nim się żalił, Że co miał Pana Boga chwalić, człeka chwalił. Szkoda by, księże, z Piotrem z Chrystusowej łódki Wyskakować, czego nas nauczył tekst krótki, Niepotrzebnym konceptem swojej głowy, bo w niej Z inszymi apostoły do brzegu warowniej. Śmieciami nasze herby, hańbą
(D). KAZANIE TERAŹNIEJSZE
Święto było; prosiłem zakonnika na nie, Chcąc oraz przy spowiedzi słyszeć i kazanie. Jako Chrystus po morzu suchą nogą chodzi, Ewangelija; aż on Śreniawę wywodzi. Że to herb mój, pierwej się od kogoś dowiedział. I wstyd, i gniew mnie ruszy, żem ledwie dosiedział. Ganiłem to u stołu i przed nim się żalił, Że co miał Pana Boga chwalić, człeka chwalił. Szkoda by, księże, z Piotrem z Chrystusowej łódki Wyskakować, czego nas nauczył tekst krótki, Niepotrzebnym konceptem swojej głowy, bo w niej Z inszymi apostoły do brzegu warowniej. Śmieciami nasze herby, hańbą
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 618
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Z Bracią sieść/ a czasem też zażyć i Bandory Tam raz drugi/ chyżo się obszedszy koleją Zgadniemy/ czemu z Marsa Bogowie się śmieją? Czemu suka Junona zgryźliwa tak śmiele? Przyścignąwszy Jowisza/ u pięknej Semele Dane/ choć ją kryje Wieza/ z twardej miedzi. Zgoła i ta przed nami/ w cale niedosiedzi Kto czytasz/ masz to wiedzieć/ ze też Bachus puszy Wieszczków/ a rzadko wirsze wiodą się na suszy. Fraszek. Wymówka Krótkości:
PRzy krótkich Wirszów Stylu/ ten pożytek wiąze/ Naprzód/ ze Czytelnika niemi nieobciąze Lub są dobre/ lub złe/ ze krótkie. z tej Cnoty/ Mogą mieć u Lektórów
Z Bráćią śieść/ á czásem tesz záżyć y Bándory Tám raz drugi/ chyzo się obszedszy koleią Zgádniemy/ czemu z Marsá Bogowie się śmieią? Czemu suka Iunoná zgryźliwa tak śmiele? Przyśćignąwszy Iowiszá/ v piękney Semele Danáè/ choć ią kryie Wieza/ z twárdey miedźi. Zgołá y tá przed námi/ w cále niedośiedźi Kto czytasz/ masz to wiedźieć/ ze tesz Bacchus puszy Wieszczkow/ á rzadko wirsze wiodą sie ná suszy. Frászek. Wymowká Krotkośći:
PRzy krotkich Wirszow Stylu/ ten pożytek wiąze/ Naprzod/ ze Czytelniká niemi nieobćiąze Lub są dobre/ lub złe/ ze krotkie. z tey Cnoty/ Mogą mieć v Lektorow
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 2
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Stąd wam języki milczenie poplecie, Ze co z nim dalej rzecz wszyscy niewiecie. Czego ponieważ i jam czekał długo Zdanie me przy was wynurżę; i to go Według dostatku rozumu,który mam W dyskursach jego jak wpęcie utrzymam. Albowiem i ja znajdę co powiedzieć, I ci w mym sercu nie może dosiedzieć, Które wkształt wina, dla ciasnego szpuntu, Gdy luftu nie ma, dno wysadza z gruntu. Rzeknę; i co w mej myśli, to opowiem, Co też u kogo w głowie, to się dowiem, Od tego jednak pragnę dalekiem, Od tego jednak BOGA porownywać z człekiem. Gdyż niewiem;
Ztąd wam ięzyki milczenie poplećie, Ze co z nim dáley rzecz wszyscy niewiećie. Czego ponieważ i iam czekał długo Zdanie me przy was wynurżę; i to go Według dostatku rozumu,ktory mam W dyskursách iego iák wpęćie utrzymam. Albowiem i ia znaydę co powiedźieć, I ci w mym sercu nie może dośiedźieć, Ktore wkształt winá, dla ćiasnego szpuntu, Gdy luftu nie ma, dno wysádza z gruntu. Rzeknę; i co w mey myśli, to opowiem, Co też u kogo w głowie, to się dowiem, Od tego iednák pragnę dalekiem, Od tego iednák BOGA porownywáć z człekiem. Gdyż niewiem;
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 121
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
mi cyfrę i tak bez cyfry z niepojętą pracą przyszło mi te listy tłumaczyć, bo i naszego posła już od granicy naszej znowu nazad zawrócili. To ledwom skończył, aż też poczta przyszła, którąm przeczytać chciał przed przyjazdem książęcym; i takem się spracował i głowę sturbował, że kiedy książę przyjechał, ledwom dosiedział (bo racz Wć uważyć, jaki wczas z takim gościem!) i jenom się tego obawiał, żeby mię był paraliż nie naruszył w oczach jego, do czego było bardzo blisko. Głowy bolenie tak ciężkie, a właśnie w samym tyle, że kiedy p. starosta grabowiecki stał za mną, tedy go ta
mi cyfrę i tak bez cyfry z niepojętą pracą przyszło mi te listy tłumaczyć, bo i naszego posła już od granicy naszej znowu nazad zawrócili. To ledwom skończył, aż też poczta przyszła, którąm przeczytać chciał przed przyjazdem książęcym; i takem się spracował i głowę sturbował, że kiedy książę przyjechał, ledwom dosiedział (bo racz Wć uważyć, jaki wczas z takim gościem!) i jenom się tego obawiał, żeby mię był paraliż nie naruszył w oczach jego, do czego było bardzo blisko. Głowy bolenie tak ciężkie, a właśnie w samym tyle, że kiedy p. starosta grabowiecki stał za mną, tedy go ta
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 304
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
liberum veto wykroczyli, co tu za scelus morte piandum, dla którego nas niektórzy od poczciwości i honoru publicè chcieliby odsądzić? Jak zaś insi Posłowie z kontradykcjami wyszli negando reditum, pókiby się tamci Posłowie nie wrócili, którzy Sejm przed zagajeniem zerwali, do ostatniego dnia Pan Dyrektór i wszyscy benè sentientes chcieli in passivitate dosiedzieć, spe solâ reditûs inszych Ichmościów Protestantów. Przegadaliśmy czas cały, utrzymując Sejmowania porządek, ganiąc abusus przeciw Prawu, a takie in passivitate głosy każdy Sejm tolerat, bo cóż darmo sub tristi silentio siedzieć. Teraz na ostatek wyznam W. Panu najśmiertelniejszy grzech na siebie, ale razem wyznam perpetuam et immutabilem peccandi voluntatem,
liberum veto wykroczyli, co tu za scelus morte piandum, dla ktorego nas niektorzy od poczćiwośći y honoru publicè chćieliby odsądźić? Iak zaś inśi Posłowie z kontradykcyami wyszli negando reditum, pokiby śię tamći Posłowie nie wroćili, ktorzy Seym przed zagaieniem zerwali, do ostatniego dnia Pan Dyrektor y wszyscy benè sentientes chćieli in passivitate dośiedźieć, spe solâ reditûs inszych Ichmośćiow Protestantow. Przegadaliśmy czas cały, utrzymuiąc Seymowania porządek, ganiąc abusus przećiw Prawu, a takie in passivitate głosy każdy Seym tolerat, bo coż darmo sub tristi silentio śiedźieć. Teraz na ostatek wyznam W. Panu nayśmiertelnieyszy grzech na śiebie, ale razem wyznam perpetuam et immutabilem peccandi voluntatem,
Skrót tekstu: KonSRoz
Strona: 27
Tytuł:
Rozmowa pewnego ziemianina ze swoim sąsiadem
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Aoniej prorockiemi dary Kto potrzebował/ dawał wyrok nie zganiony. Pierwsze go doświadczała/ aczby nie był płony? Liriopa błękitna; czasów ją nie dawnych/ W swych był wodach Caefysus strefnił cichopławnych. Po nim nadobna Nimfa synaczka powiła/ Co zaraz mógł być lubion/ Narcyssem go krzciła. O którego pytany/ jeśliby dosiedział Lat sędziwych/ dordzałych? prorok odpoiwedział: Byle sam się nie zaznał. szło to za błazeństwo: Aż dał znać skutek/ i śmierć/ i nowe szaleństwo. Bo po dwudziestym roku/ gdy pierwszy zachodził/ A być się pacholęciem/ i młodzianem godził; Wiele panien/ młodzieńców ważyło nań wiele. Lecz taka
Aoniey prorockiemi dáry Kto potrzebował/ dawał wyrok nie zgániony. Pierwsze go doświádczáłá/ aczby nie był płony? Lyriopá błękitna; czásow ią nie dawnych/ W swych był wodách Caephysus strefnił cichopławnych. Po nim nadobna Nymphá synaczká powiłá/ Co záraz mogł być lubion/ Nárcyssem go krzćiłá. O ktorego pytány/ ieśliby dośiedźiał Lat sędźiwych/ dordzáłych? prorok odpoiwedźiał: Byle sam się nie zaznał. szło to zá błazeństwo: Aż dał znáć skutek/ y śmierć/ y nowe szaleństwo. Bo po dwudźiestym roku/ gdy pierwszy záchodźił/ A być się pácholęćiem/ y młodźiánem godźił; Wiele pánien/ młodźieńcow ważyło nań wiele. Lecz taka
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 65
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636