że prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem, Druga, druga, co lepiej macać będzie sadła: Wytchnieć mu, rzekę, gałek i smacznego jadła, Gdy na węglistym różnie siarką miasto soli Posypie, miasto masła mazią go osmoli; A oni chudzi, którzy chociaż ciała trudzą, Piejąc we dnie i w nocy, ludzi z grzechów budzą, Ogłaszając dzień, żadną nie przerwany nocą, W białe się orły nagłe z kapłonów
że prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem, Druga, druga, co lepiej macać będzie sadła: Wytchnieć mu, rzekę, gałek i smacznego jadła, Gdy na węglistym różnie siarką miasto soli Posypie, miasto masła mazią go osmoli; A oni chudzi, którzy chociaż ciała trudzą, Piejąc we dnie i w nocy, ludzi z grzechów budzą, Ogłaszając dzień, żadną nie przerwany nocą, W białe się orły nagłe z kapłonów
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się dojźrałe rumienią jagody. Wraca praca do ludzi i otwiera domy; Murowane kominy kurzy Wulkan chromy; Pasterz, swe trzody szronem w siwolite łąki I przestrone obszary wegnawszy, dmie bąki, Ciesząc się niesłychanie, kiedy mu po rosie Jego dumy w odbitym echo wraca głosie; Młody cielec gomołym łbem i karkiem ciska, Ale wytchnieć mu kiedy pod jarzmem igrzyska; Pasą matki zdojone, w należytej dani Chcąc pełne mlekiem przynieść wymiona swej pani; A zuchwały koziołek biega jako cyga, Co wyborniejsze ziółka ząbkami przystrzyga; Na co wilka z krzewiny patrząc oczy bolą, Gdyby nie psi, już by mu zganił tę swawolą. Słowik we dnie i w nocy
się dojźrałe rumienią jagody. Wraca praca do ludzi i otwiera domy; Murowane kominy kurzy Wulkan chromy; Pasterz, swe trzody szronem w siwolite łąki I przestrone obszary wegnawszy, dmie bąki, Ciesząc się niesłychanie, kiedy mu po rosie Jego dumy w odbitym echo wraca głosie; Młody cielec gomołym łbem i karkiem ciska, Ale wytchnieć mu kiedy pod jarzmem igrzyska; Pasą matki zdojone, w należytej dani Chcąc pełne mlekiem przynieść wymiona swej pani; A zuchwały koziołek biega jako cyga, Co wyborniejsze ziółka ząbkami przystrzyga; Na co wilka z krzewiny patrząc oczy bolą, Gdyby nie psi, już by mu zganił tę swawolą. Słowik we dnie i w nocy
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 289
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Poteszytelów/ których Jeburones vocant. Tak i starego młoda Małżonka upewniam Bez nich się nie obeidzie. Wolałaby jedno Oko tylko mieć w głowie i rękę i nogę I ucho/ nisz się jednym Mężem kontentować. Cóż na to odpowiadasz? Wziąłem dobry posag A przy tym młode lata/ za co mi to stoi? Wytchnieć upewniam tego/ gdy co raz wymówki Potykać cię więc będą. Żeś ustał chudzina Że śmierdzisz trupem zgniłym/ i żeć z nosa czecze. Że oczy oparzyste ustawicznie płaczą. Że zębów w gembie nie masz/ żeś grzyb napół zgniły. Żes w miłości oziembły. Więc i tym podobne Których tak długo
Poteszytelow/ ktorych Ieburones vocant. Ták y stárego młodá Małżonká vpewniam Bez nich się nie obeidźie. Wolałáby iedno Oko tylko mieć w głowie y rękę y nogę Y vcho/ nisz się iednym Mężem kontentowáć. Cosz ná to odpowiadasz? Wźiąłem dobry posag A przy tym młode látá/ zá co mi to stoi? Wytchnieć vpewniam tego/ gdy co raz wymowki Potykáć ćię więc będą. Żeś vstał chudźiná Że śmierdźisz trupem zgniłym/ y żeć z nosá czecze. Że oczy oparzyste vstáwicznie płaczą. Że zębow w gembie nie masz/ żeś grzyb napoł zgniły. Żes w miłośći oźięmbły. Więc y tym podobne Ktorych ták długo
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 13
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650