. Gdy Rusin siedzi w prawie/ Szkodliwy wszystkiej ławie. Sądzić mu przydzie snadnie/ Sam przysięga/ a kradnie. Jeśli na cię nie wsiądzie/ Szczęście od Boga będzie. Żydzi.
Żydowie gamratliwi/ Tak młodzi jako i siwi. Jako obłapi Sarę/ Wnet będzie dzieci parę. Ona za nim z gratnicą/ By wytrykus z tablicą: Aż oni za trzy lata/ Mają dzieci do kata. A już ich jako gnoju/ A nie mają pokoju. Kupują go upanów/ Wydarszy z Chrześcijanów/ Znajdowali Cła/ myta/ Już i młyny dla żyta. Bo im pieprzu nie stało/ A dzieci jest niemało: Trzeba żuru/ i
. Gdy Ruśin śiedźi w práwie/ Szkodliwy wszystkiey łáwie. Sądźić mu przydźie snádnie/ Sam przyśięga/ á krádnie. Ieśli ná ćię nie wśiędźie/ Sczęśćie od Bogá będźie. Zydźi.
ZYdowie gámrátliwi/ Ták młodźi iáko y śiwi. Iáko obłápi Sarę/ Wnet będźie dźieći parę. Oná zá nim z gratnicą/ By wytrykus z tablicą: Aż oni zá trzy látá/ Máią dźieći do kátá. A iuż ich iáko gnoiu/ A nie máią pokoiu. Kupuią go vpánow/ Wydárszy z Chrześćiiánow/ Znáydowáli Cłá/ mytá/ Iuż y młyny dla żytá. Bo im pieprzu nie sstáło/ A dźieći iest niemáło: Trzebá żuru/ y
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: C
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
mnie samemu niedawno trafiło, A żem do was nie pisał, to przeszkodą było. Co, jako się tam działo, posłuchajcie pilnie, I każcie to przeczytać wszytkim sasom w Wilnie. Lucyper sprawił bankiet dla gościa nowego, Mikołaja Burcharda, ministra waszego. Nas też tam co przedniejszych wezwał łapiduszów,
Nacelniejszych kościoła swego wytrykusów: Filipa Melantona i Roterodama, Była też tam i moja Katryneczka sama, Przyszedł Kalwin (i) z Bezą, ów dumna poczwara, Niepospolitych łgarzów na tym świecie para. Była i inszych mózgów różnych tam drużyna, Która mnie naśladuje, abo też Kalwina. Wtem pod pijany wieczór, jakoś strony wiary Wszczęły się
mnie samemu niedawno trafiło, A żem do was nie pisał, to przeszkodą było. Co, jako się tam działo, posłuchajcie pilnie, I każcie to przeczytać wszytkim sasom w Wilnie. Lucyper sprawił bankiet dla gościa nowego, Mikołaja Burcharda, ministra waszego. Nas też tam co przedniejszych wezwał łapiduszów,
Nacelniejszych kościoła swego wytrykusów: Filipa Melantona i Roterodama, Była też tam i moja Katryneczka sama, Przyszedł Kalwin (i) z Bezą, ów dumna poczwara, Niepospolitych łgarzów na tym świecie para. Była i inszych mózgów różnych tam drużyna, Która mnie naśladuje, abo też Kalwina. Wtem pod pijany wieczór, jakoś strony wiary Wszczęły się
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 298
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
uczyniła spowiedź nabożną/ i podług swej potrzeby.
W pierwszym moim kazaniu do Indian/ gdym powiedział żem opuścił ojczyznę/ matkę/ ojca/ i inne rzeczy/ żebym im dopomógł/ i na drogę zbawienną zaprowadził/ ledwie mi mówić dopuścili/ pokazowaniem znaków wdzięczności i uczciwości które czynili: i nazajutrz powie mi Wytrykusz/ że jedna Indianka płakała dla tego/ żem ja dla zbawienia dusze jej/ ojca i matkę opuścił. To co mię pocieszyło barzo/ miedzy inszymi rzeczami jest/ żem nie nalazł na spowiedziach którzy są mojemi staraniu poruczeni/ a słuchałem ich cały Miesiąc/ i jednego grzechu ciężkiego/ i powiadam to W
uczyniłá spowiedź nabożną/ y podług swey potrzeby.
W pierwszym moim kazániu do Indyan/ gdym powiedźiał żem opuśćił oyczyznę/ mátkę/ oycá/ y inne rzeczy/ żebym im dopomogł/ y ná drogę zbáwienną záprowádźił/ ledwie mi mowić dopuśćili/ pokázowániem znákow wdźięcznośći y uczćiwośći ktore czynili: y názáiutrz powie mi Wytrykusz/ że iedná Indyánká płákáłá dla tego/ żem ia dla zbáwienia dusze iey/ oycá y mátkę opuśćił. To co mię poćieszyło bárzo/ miedzy inszymi rzeczámi iest/ żem nie nálazł ná spowiedźiách ktorzy są moiemi stárániu poruczeni/ á słuchałem ich cáły Mieśiąc/ y iednego grzechu ćieszkiego/ y powiádam to W
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 27.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
uchu sztychową ranę/ od której umarł/ czasu do spowiedzi nie mając.
Nie daleko tegoż miasta jedna Indianka Katoliczka/ na każdą Niedzielę i święto zapowiedziane/ chodziła na pewne skryte miejsce/ Boską cześć bałwanowi oddawać/ i bydło mu ofiarować/ a potym Mszej słuchała. Gdy jednej Niedziele późno się do domu wróciła; Wytrykusz co ma staranie te przyprowadzać do kościoła/ którzy nie bywają/ abo późno przychodzą/ szedł ją upominać: ona widząc się w kościele przed naświętszym Sakramentem z rękami jeszcze pomazanemi krwią bydlęcą/ które mało przedtym czartu ofiarowała/ zawstydzi się/ i postanowiła u siebie więcej się temu bałwanowi nie kłaniać/ prosząc odpuszczenia za grzech tak
uchu sztychową ránę/ od ktorey umárł/ czásu do spowiedźi nie máiąc.
Nie dáleko tegoż miástá iedná Indyánká Kátholiczká/ ná káżdą Niedźielę y święto zápowiedźiáne/ chodźiłá ná pewne skryte mieysce/ Boską cześć báłwánowi oddáwáć/ y bydło mu ofiárowáć/ á potym Mszey słucháłá. Gdy iedney Niedźiele pozno się do domu wroćiłá; Wytrykusz co ma stáránie te przyprowádzáć do kośćiołá/ ktorzy nie bywáią/ ábo pozno przychodzą/ szedł ią upomináć: oná widząc się w kośćiele przed naświętszym Sákrámentem z rękámi ieszcze pomázánemi krwią bydlęcą/ ktore máło przedtym czártu ofiárowáłá/ záwstydźi się/ y postánowiłá u śiebie więcey się temu báłwánowi nie kłániáć/ prosząc odpuszczenia zá grzech ták
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 38.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Ruszy/ jenoby skrzypce Orfea zagrały. Nawet mądrzy (czy wierzyć) tak nam powiadają/ Ze nieba po Muzyce obracać się mają. Stypa Cras non dabit.
CHcąc zadusznym obiadem pomoc do wieczności Zmarłym/ na niem kościelnych inuitował Gości. Przydzie różna Drużyna Pleban/ i Wikary/ I z Bakałarzem/ Dzwonnik/ i Wytrykus stary/ Siędą za stół/ aż Klecha/ (patrzaj Polityki) Raz w gębę włoży/ a zaś dziesięć do mantyki. Gniewno mi/ ażem potym się rekolligował/ Dziś obmyśla/ żeby się jutro niefrasował. Już ci trudno mieć za złe/ opatrzny Filipie/ Bierz dzisiaj/ jutro u mnie nie bendziesz
Ruszy/ ienoby skrzypce Orphea zágráły. Náwet mądrzy (czy wierzyć) ták nąm powiádáią/ Ze niebá po Muzyce obracáć się máią. Stypá Cras non dabit.
CHcąc zadusznym obiádem pomoc do wiecznośći Zmárłym/ ná niem kośćielnych inuitował Gośći. Przydźie rożna Drużyná Plebąn/ y Wikáry/ Y z Bákáłarzem/ Dzwonnik/ y Wytrykus stáry/ Siędą zá stoł/ ász Klechá/ (pátrzay Polityki) Raz w gębę włoży/ á záś dźieśięć do mántyki. Gniewno mi/ áżem potym sie rekolligował/ Dźiś obmyśla/ żeby się iutro niefrásował. Iusz ći trudno mieć zá złe/ opátrzny Philipie/ Bierz dźiśiay/ iutro v mnie nie bęndźiesz
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 64
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
kusza spadła/ jednym ciosem Ocięła jej gębę wespół z nosem: A baba już pewny odpust czując/ Wędrowała znowu na zad plując. Kunszt prawdziwy.
W Jednej wsi na Boże Narodzenie. Czapla Mszą miała Ksiądz. Zięba śpiewała klecha. Dudek ministrował/ dzwonnik był z miasta przyszedł. Niedźwiedź z tablicą po Kościele murczał. Wytrykusz/ Wilk/ z Baranem pospołu na ofiarę chodzili/ chłopi obadwa. O Niemcu.
W Jednym mieście robił Niemiec Organy/ i już ich dorabiał/ w tym sklepienie się oberwało/ i potłukło organy. Kazali mu je znowu robić/ on niechciał/ mówiąc/ że mnie powinien: ale go przyniewolono/ mówiąc/
kuszá spádłá/ iednym ćiosem Oćięła iey gębę wespoł z nosem: A bába iuż pewny odpust czuiąc/ Wędrowáłá znowu ná zad pluiąc. Kunszt prawdziwy.
W Iedney wśi ná Boże Národzenie. Czáplá Mszą miałá Xiądz. Ziębá śpiewáłá klechá. Dudek ministrował/ dzwonnik był z miástá przyszedł. Niedźwiedź z tablicą po Kośćiele murczał. Wytrykusz/ Wilk/ z Báránem pospołu ná ofiárę chodźili/ chłopi obádwá. O Niemcu.
W Iednym mieśćie robił Niemiec Orgány/ y iuż ich dorabiał/ w tym sklepienie się oberwáło/ y potłukło orgány. Kazáli mu ie znowu robić/ on niechćiał/ mowiąc/ że mnie powinien: ále go przyniewolono/ mowiąc/
Skrót tekstu: FraszNow
Strona: B2v
Tytuł:
Fraszki nowe sowizrzałowe
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
szkło? Ale ja swój ołów przyłożył. A nie widział nikt moich kluczy? Nie widzielim. Tomci je pewnie zgubił/ albo zamknął (zgubiła albo zamkła.) Niewiem jako mam przyść do szafy/ skrzyni/ komory/ musisz mi bieżeć po szlosarza/ żeby mi otworzył. Panie ten zamek nie da się otworzyć wytrykuszem/ musi go odedrzeć. Jabych temu nie rad (rada) boję się/ byś mi i zamku i skrzyni nie skaził. Nie bójcie się/ nie będzie mu nic. Weźmisz zsobą do domu/ a urób mi do niej klucz nowy/ jedno rychło/ bobych nie rad (rada) żeby
szkło? Ale ja swoy ołow przyłożył. A nie widźiał nikt moich klucży? Nie widźielim. Tomći je pewnie zgubił/ álbo zámknął (zgubiłá álbo zámkłá.) Niewiem jáko mam przyść do száfy/ skrzyni/ komory/ muśisz mi bieżeć po szlosárzá/ żeby mi otworzył. Pánie ten zamek nie da się otworzyć wytrykuszem/ muśi go odedrzeć. Iabych temu nie rad (rádá) boję się/ byś mi y zámku y skrzyni nie skáźił. Nie boyćie się/ nie będźie mu nic. Weźmisz zsobą do domu/ á urob mi do niey klucż nowy/ jedno rychło/ bobych nie rad (rádá) żeby
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 70
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612