, jako więc na Turki, Mieli u trojga strzelby odłożone kurki. A w tym, nie uważając wielmożny pan, czy to Szkoda, czy nie, jak ślepy, jedzie ze psy w żyto; I ledwie wysforują, ledwie wkoło gaju Opędzą szczwacze, zaraz kota trafią w kraju. Łoskot za nim zwyczajny, pan wytrzeszcza oczy, Żeby jako najlepiej mógł poszczwać z uboczy. Aż mój żołnierz, kazawszy sługom w miejscu zostać
(Chyba jeżeliby sam nie mógł kupie sprostać; Lecz żaden nie stał blisko z tych, co charty wodził: Łajał, gniewał się bardzo, gdy mu kto przeszkodził), Leci ku niemu i mniej niźli o
, jako więc na Turki, Mieli u trojga strzelby odłożone kurki. A w tym, nie uważając wielmożny pan, czy to Szkoda, czy nie, jak ślepy, jedzie ze psy w żyto; I ledwie wysforują, ledwie wkoło gaju Opędzą szczwacze, zaraz kota trafią w kraju. Łoskot za nim zwyczajny, pan wytrzeszcza oczy, Żeby jako najlepiej mógł poszczwać z uboczy. Aż mój żołnierz, kazawszy sługom w miejscu zostać
(Chyba jeżeliby sam nie mógł kupie sprostać; Lecz żaden nie stał blisko z tych, co charty wodził: Łajał, gniewał się bardzo, gdy mu kto przeszkodził), Leci ku niemu i mniej niźli o
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 207
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ i niezbożne jego bluźnierstwa odrzuciła. A samego od społeczności swej oddaliwszy/ przeklęctwu wespół i z nauką jego oddała. Rzeczesz snać nie o powszechnej Cerkwi/ która jedna we wszystkim świecie jest/ ale o partikularnej jest mowa. O marna obłudo i niezbędna ślepoto/ na cudzy w oku proszek ostrowidziowe (jako mówią) oczy wytrzeszczasz/ a na twego bielma bierzmo pomnieć niechcesz Jeśli bowiem w ten czas kiedy przez Ariusza Cerkiew Wschodnia zaburzona była/ do Zachodniej odstąpiła. Nierównali i jednaka konsekwentia będzie/ że gdy Kościół zachodni/ przez niezbożnego Nouata był turbowany/ od Wschodniej odstąpił/ którego odszczepieństwo podług twego sądu dla uprzedzenia czasu pierwsze będzie.
/ y niezbożne iego bluźnierstwá odrzućiłá. A sámego od społecżnośći swey oddaliwszy/ przeklęctwu wespoł y z náuką iego oddáłá. Rzecżesz snać nie o powszechney Cerkwi/ ktora iedná we wszystkim świećie iest/ ále o pártikulárney iest mowá. O márna obłudo y niezbędna slepoto/ ná cudzy w oku proszek ostrowidźiowe (iáko mowią) ocży wytrzeszcżasz/ á ná twego bielmá bierzmo pomnieć niechcesz Iesli bowiem w ten czás kiedy przez Ariuszá Cerkiew Wschodnia záburzona byłá/ do Zachodniey odstąpiłá. Nierownali y iednáka consequentia będźie/ że gdy Kośćioł zachodni/ przez niezbożnego Nouatá był turbowány/ od Wschodniey odstąpił/ ktorego odszcżepieństwo podług twego sądu dla vprzedzenia cżásu pierwsze będźie.
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 87v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
żeś nie miał żony): nie wiadomy. Bo co mówisz że gdy dwaj grają/ trzeci z boku lepiej widzieć i sądzić może/ gdzie który jedzie źle/ przyznawam; alę taki może sądzić który grę rozumie dobrze/ i co w nie grawał; lecz ten co gry niewiadomy/ choćby on oczy by najbardziej wytrzeszczał/ tak będzie siedział jak na Niemieckim Kazaniu. Jakoż tedy ty możesz sądzić o tym czegoś nie wiadom? Stąd że tedy Bracie naucz się wprzód/ co to jest Stan Małżeński/ i doświadcz go/ dopiero ze mną wdaj się w rozmowę. VALE.
żeś nie miał żony): nie wiádomy. Bo co mowisz że gdy dway gráią/ trzeći z boku lepiey widźieć y sądźić może/ gdźie ktory iedźie źle/ przyznawam; alę táki może sądźić ktory grę rozumie dobrze/ y co w nie grawał; lecz ten co gry niewiádomy/ choćby on oczy by naybárdźiey wytrzeszczał/ tak będźie śiedźiał iák ná Niemieckim Kazániu. Iákosz tedy ty możesz sądźić o tym czegoś nie wiádom? Ztąd że tedy Braćie náucz się wprzod/ co to iest Stan Małżeński/ y doświádcz go/ dopiero ze mną wday się w rozmowę. VALE.
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 92
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
się tego nie domyślił.
LVI.
Potem mię na przestroną salę prowadziła Kędy beła rycerzów i białych głów siła, Którzy się nam kłaniali zwyczajem dworowem Tak, jako się kłaniają księżnom i królowem. O jakom z wielu szydził, którzy z podziwieniem, Nie wiedząc, że pod onem niewieściem odzieniem Mężczyzna beł potężny, oczy wytrzeszczali I chciwe wzroki we mnie ustawnie trzymali!
LVII.
Skoro było chwilę w noc - a już się też była Dobrze przedtem wieczerza bogata skończyła I potem po wieczerzy stół beł poprzątniony, Przedniemi potrawami wszytek zastawiony - Nie czeka, abym prosił o to, Fiordyspina, Po com do niej przyjechał, ale co siostrzyna
się tego nie domyślił.
LVI.
Potem mię na przestroną salę prowadziła Kędy beła rycerzów i białych głów siła, Którzy się nam kłaniali zwyczajem dworowem Tak, jako się kłaniają księżnom i królowem. O jakom z wielu szydził, którzy z podziwieniem, Nie wiedząc, że pod onem niewieściem odzieniem Mężczyzna beł potężny, oczy wytrzeszczali I chciwe wzroki we mnie ustawnie trzymali!
LVII.
Skoro było chwilę w noc - a już się też była Dobrze przedtem wieczerza bogata skończyła I potem po wieczerzy stół beł poprzątniony, Przedniemi potrawami wszytek zastawiony - Nie czeka, abym prosił o to, Fiordyspina, Po com do niej przyjechał, ale co siestrzyna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 274
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie śmiała Prócz świadomszej tajemnic. Tam, gdy rzucił okiem, Ujrzał karła, dybiącem co wszedł cicho krokiem; Który wziąwszy się w pasy dość ścisło z królową, Pod się ją chyżo rzucił jakąś fodzą nową.
XXXV.
Jokond mniema, widząc to, iż go sny bawiły: Tak rozerwane wtenczas jego zmysły były. Wytrzeszcza oczy: „Co to - mówi - prze Bóg żywy! Śpięż ja, czyli na jawie widzę takie dziwy?” Potem ledwie samemu uwierzywszy sobie, Na pojedynek, w trefnem co się wszczął sposobie, Patrząc, rzekł: „Takżeś i ty brzydką uwiedziona Miłością, choć to króla przedniejszego żona?
XXXVI
nie śmiała Prócz świadomszej tajemnic. Tam, gdy rzucił okiem, Ujrzał karła, dybiącem co wszedł cicho krokiem; Który wziąwszy się w pasy dość ścisło z królową, Pod się ją chyżo rzucił jakąś fodzą nową.
XXXV.
Jokond mniema, widząc to, iż go sny bawiły: Tak rozerwane wtenczas jego zmysły były. Wytrzeszcza oczy: „Co to - mówi - prze Bóg żywy! Śpięż ja, czyli na jawie widzę takie dziwy?” Potem ledwie samemu uwierzywszy sobie, Na pojedynek, w trefnem co się wszczął sposobie, Patrząc, rzekł: „Takżeś i ty brzydką uwiedziona Miłością, choć to króla przedniejszego żona?
XXXVI
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 365
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Nie patrząc na Cnoty. tylko kto ma ochotę do wywrotnej roboty. Skąd tedy promocja dotąd wszystkie twoje regulantur Qualitates . Nominowano cię teraz Prymasem to jest Najwyższym Pasterzem w królestwie naszym Nis przed tym owce pasał. Przecięs ich jak wilk płaszał. O wielkasz to Owczarnia na twoje jedno Oko. Trzebasz to obiedwie oczy dobrze wytrzeszczać kto chce należycie owieczki upaść i obchodzić się z nimi Łaskawie Pewnie tak wielkiego stada nie upasiesz albo na drugie oko musisz olsnąc Chyba żebyś się na tych psów spuszczał których wedle siebie masz dostatkiem Ale i ci od Owieczek tobie zleczonych wilka nie odpędzą i owszem bardziej je sami pokąsają bo są takiej jako i ty Fantazyjej.
, Nie patrząc na Cnoty. tylko kto ma ochotę do wywrotney roboty. Zkąd tedy promocyia dotąd wszystkie twoie regulantur Qualitates . Nominowano cię teraz Prymasem to iest Naywyszszym Pasterzem w krolestwie naszym Nis przed tym owce pasał. Przecięs ich iak wilk płaszał. O wielkasz to Owczarnia na twoie iedno Oko. Trzebasz to obiedwie oczy dobrze wytrzeszczać kto chce nalezycie owieczki upaść y obchodzić się z nimi Łaskawie Pewnie tak wielkiego stada nie upasiesz albo na drugie oko musisz olsnąc Chyba zebys się na tych psow spuszczał ktorych wedle siebie masz dostatkiem Ale y ci od Owieczek tobie zleczonych wilka nie odpędzą y owszęm bardziey ie sami pokąsaią bo są takiey iako y ty Fantazyiey.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 196
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Jaszczurkę zieloną/ a spal ją w garncu przyłożywszy część Arsenicum do tego/ a stłukszy na subtelny proch/ zasypuj tym nogieć/ zakrywając oko póki łza wyciecze. O Słoneczniku abo o kaduku. Rozdział 7.
SLonecznik abo kaduk jest/ kiedy koń idąc w drodze/ abo stojąc na miejscu/ głową pocznie trząść/ oczy wytrzeszczać/ nogami tąpać/ i wszytkim ciałem tak drżeć/ że aż na ziemię upadnie/ nogi wszytkie rozciąga/ i wszytek się miece/ a czasem też i piana mu z nozdrza i z gęby płynie/ ta choroba nie tylko jest szkodliwa samemu bydlęciu/ ale i jeźdźcowi niebezpieczna czasu potrzeby jakiej abo drogi prędkiej: temu tedy
Iászczurkę źieloną/ á spal ią w gárncu przyłożywszy część Arsenicum do tego/ á stłukszy ná subtelny proch/ zásypuy tym nogieć/ zákrywáiąc oko poki łzá wyćiecze. O Słoneczniku ábo o káduku. Rozdział 7.
SLonecznik ábo káduk iest/ kiedy koń idąc w drodze/ ábo stoiąc ná mieyscu/ głową pocznie trząść/ oczy wytrzeszczáć/ nogámi tąpáć/ y wszytkim ćiáłem ták drżeć/ że áż ná źiemię vpádnie/ nogi wszytkie rośćiąga/ y wszytek się miece/ á czásem też y piáná mu z nozdrzá y z gęby płynie/ tá chorobá nie tylko iest szkodliwa sámemu bydlęćiu/ ále y ieźdźcowi niebespieczna czásu potrzeby iákiey ábo drogi prędkiey: temu tedy
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Miijv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Obaczym, co też będą umieli tam młodzi, Jeżeli się początek kiedy z końcem zgodzi? Kozakom by wprzód trzeba zastąpić od spasi. Także nas na każdą noc ta smoła hałasi, I nigdy nie zemszczona; a tej przeszłej nocy, Jako słyszę, już i most mieli w swojej mocy. Byśmy jedno do nieba wytrzeszczając oczy Nie padli przez kretówkę, którą ten gad toczy; Przeto albo wał sypać i gęste reduty, Albo w polu nocną straż stawiać, zwłaszcza u tej Ściany, gdzie to plugastwo, jako w kojcu ptaki, Na każdą noc co lepsze bierze nam junaki. Szturm do nich odwlec radzę i zrozumieć wprzódy, Co ma
Obaczym, co też będą umieli tam młodzi, Jeżeli się początek kiedy z końcem zgodzi? Kozakom by wprzód trzeba zastąpić od spasi. Także nas na każdą noc ta smoła hałasi, I nigdy nie zemszczona; a tej przeszłej nocy, Jako słyszę, już i most mieli w swojej mocy. Byśmy jedno do nieba wytrzeszczając oczy Nie padli przez kretówkę, którą ten gad toczy; Przeto albo wał sypać i gęste reduty, Albo w polu nocną straż stawiać, zwłaszcza u téj Ściany, gdzie to plugastwo, jako w kojcu ptaki, Na każdą noc co lepsze bierze nam junaki. Szturm do nich odwlec radzę i zrozumieć wprzódy, Co ma
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 260
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
CZĘŚĆ DZIEWIĄTA
Kto zaś smak we psich gonach i swoje ma gusty, Wywrze ze sfor ogary w najgęstsze zapusty, Którzy pojętnym cuchem dotąd zwierza śledzą, Że go na koniec w miejscu trafią i popędzą: Toż straszny rozgardias, kiedy coraz klucze Składa, a w szczwaczu serce z wielkiej się zatłucze Chęci, gdy chciwe oczy wytrzeszczając czeka, Rychło nań albo zając, albo sarna lekka, Albo też lis rumiany, albo wilk ponury Wypadnie; toż ze smyczy charty, jako z chmury Piorun, zmyka, więc i sam szalenie na szkapie Pędzi i często szyję łomie przy herapie, Albo się cieszy, jeśli z kręconych konopi Z wielkim triumfem zwierza
CZĘŚĆ DZIEWIĄTA
Kto zaś smak we psich gonach i swoje ma gusty, Wywrze ze sfor ogary w najgęstsze zapusty, Którzy pojętnym cuchem dotąd zwierza śledzą, Że go na koniec w miejscu trafią i popędzą: Toż straszny rozgardyjas, kiedy coraz klucze Składa, a w szczwaczu serce z wielkiej się zatłucze Chęci, gdy chciwe oczy wytrzeszczając czeka, Rychło nań albo zając, albo sarna lekka, Albo też lis rumiany, albo wilk ponury Wypadnie; toż ze smyczy charty, jako z chmury Piorun, zmyka, więc i sam szalenie na szkapie Pędzi i często szyję łomie przy herapie, Albo się cieszy, jeśli z kręconych konopi Z wielkim tryumfem zwierza
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 291
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, jaki jest w sobie szerokiemu, Prócz morza, które świat ten wkoło opasało I niezmierne swe wody daleko rozlało.
LXX.
Im dalej rącze konie w lunę ich prowadzą, Tym większe przestrzeństwa jej grofowi się zdadzą; Nie może wzrokiem objąć srogiej okrągłości, Choć się widzi, jak jakie dno, z naszych niskości. Wytrzeszcza oczy, ledwie z miejsca wysokiego Poznawa ziemię na kształt punkcika małego; Wydziwić się nie może, patrząc w onej dobie Na to wszystko, co okrąg dolny nasz ma w sobie.
LXXI.
Inszą wodę, jeziora, rzeki, źrzódła, morze Ma sfera, gdzie miesięczne zawsze świecą zorze; Insze pola, równiny,
, jaki jest w sobie szerokiemu, Prócz morza, które świat ten wkoło opasało I niezmierne swe wody daleko rozlało.
LXX.
Im dalej rącze konie w lunę ich prowadzą, Tym większe przestrzeństwa jej grofowi się zdadzą; Nie może wzrokiem objąć srogiej okrągłości, Choć się widzi, jak jakie dno, z naszych nizkości. Wytrzeszcza oczy, ledwie z miejsca wysokiego Poznawa ziemię na kształt punkcika małego; Wydziwić się nie może, patrząc w onej dobie Na to wszystko, co okrąg dolny nasz ma w sobie.
LXXI.
Inszą wodę, jeziora, rzeki, źrzódła, morze Ma sfera, gdzie miesięczne zawsze świecą zorze; Insze pola, równiny,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 79
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905