go to korciło; nieraz przestrzeżony, Albo się z nią pokłócił, czasem też i znaszał Dla hańby, albo oknem importunów płaszał. Odprawując ustawnie w domu swym szylwachy, Nie miał się jak wychylić przed onymi gachy. Każdy mu satyrowe pokazował rogi. Więc gdy raz obu zbieży, powróciwszy z drogi, Kazawszy ich pachołkom wywlec spod zasłonki, Temu oczy wyłupi, a drugiemu dzwonki, I oboje powiesi żenie za pektorał. Zgadnicież, który lepiej na Wenerze wskórał? Satyr bogów porobił niezwyczajnym czynem, Kiedy wałach Saturnem, ślepy Kupidynem. 111 (P). Nie MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj,
go to korciło; nieraz przestrzeżony, Albo się z nią pokłócił, czasem też i znaszał Dla hańby, albo oknem importunów płaszał. Odprawując ustawnie w domu swym szylwachy, Nie miał się jak wychylić przed onymi gachy. Każdy mu satyrowe pokazował rogi. Więc gdy raz obu zbieży, powróciwszy z drogi, Kazawszy ich pachołkom wywlec spod zasłonki, Temu oczy wyłupi, a drugiemu dzwonki, I oboje powiesi żenie za pektorał. Zgadnicież, który lepiej na Wenerze wskórał? Satyr bogów porobił niezwyczajnym czynem, Kiedy wałach Saturnem, ślepy Kupidynem. 111 (P). NE MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 55
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
należałoby Królestwo względem żony; bo był zięciem Tankreda/ Króla Sycylijskiego. Ucieszyła ta śmierć Markualdowa/ Sycylią i Kościół Rzymski. Może się tu opisać/ jak wielkie pokuty za niektóre grzechy od Papieża tegoż/ były niktórym zbrodniom nakazane. Naprzód że niejaki Lumberd/ Biskupowi Kataneńskiemu od drugich na to namówiony/ śmiał język wywlec i urznąć/ gdy grzech swój wyznał/ po rozgrzeszeniu naznaczył mu Papież/ aby boso/ i bez rekawów/ napuł nagi/ z językiem nieco wywieszonym/ z rozgami w ręku/ przez dni piętnaście z Ojczyzny swojej na miejsce/ gdzie znieważył Biskupa/ chodził/ i aby przed Kościołem na ziemi leżąc/ owemi rozami był
należáłoby Krolestwo względem żony; bo był źięćiem Tánkredá/ Krolá Sycyliyskiego. Vćieszyłá tá śmierć Márkuáldowá/ Sycylią i Kośćioł Rzymski. Może się tu opisáć/ iák wielkie pokuty zá niektore grzechy od Papieżá tegoz/ były niktorym zbrodniom nákazáne. Naprzod że nieiáki Lumberd/ Biskupowi Kátáneńskiemu od drugich ná to námowiony/ śmiał ięzyk wywlec i urznąć/ gdy grzech swoy wyznał/ po rozgrzeszeniu náznáczył mu Papież/ áby boso/ i bez rekawow/ nápuł nági/ z ięzykiem nieco wywieszonym/ z rozgámi w ręku/ przez dni piętnaśćie z Oyczyzny swoiey ná mieysce/ gdźie znieważył Biskupá/ chodźił/ i áby przed Kośćiołem ná źiemi leżąc/ owemi rozámi był
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 13.
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
w nogi. Mój wyrostek po nim powalił się znowu w owych chwastach Cian go kilka razy azem zawołał stój. Ostatek tez w droszkę a ja do izby do swoich koni. Ów obuchem uderzonu już był wylazł i uciekł a ten od konia uderzony leży we mdłości rozumiałem że już niezywy, kazałem go za nogi wywlec az ów stęknął. Dopiero rzeką żyje żyje trzezwić go obaczył się, wstał i poszedł A owych tez tam po pokrzywach pozbirano i poprowadzono łając groząc. Myślę co tu czynić zemknąc się niema czym az z Godzina w noc idzie kupa Ludzi z 50 albo z 60. Zawoła mój Czeladnik nieprzystępuj bo strzelę czego potrzebujesz
w nogi. Moy wyrostek po nim powalił się znowu w owych chwastach Ciąn go kilka razy azem zawołał stoy. Ostatek tez w droszkę a ia do izby do swoich koni. Ow obuchęm uderzonu iuz był wylazł y uciekł a ten od konia uderzony lezy we mdłosci rozumiałęm że iuz niezywy, kazałęm go za nogi wywlec az ow stęknął. Dopiero rzeką zyie zyie trzezwić go obaczył się, wstał y poszedł A owych tez tam po pokrzywach pozbirano y poprowadzono łaiąc groząc. Myslę co tu czynic zemknąc się niema czym az z Godzina w noc idzie kupa Ludzi z 50 albo z 60. Zawoła moy Czeladnik nieprzystępuy bo strzelę czego potrzebuiesz
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 181
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Skoczył Dziad jako sarn pod Marszałka. Marszałek woła piechoty piechoty, Tu Piechoty zaraz 600 za Marszałkiem stoi muszkiety im wrękach drzą. Oficjerowie mówią jak my się tu porywać mamy, Skoczyli Biskupi, skoczyli senatorowie ledwie ujęto My tez wkole ścisnęlismy się tak żeby się do niego nieprzedarli, bo go nam koniecznie napiralisię wywlec skoła i rozsiekac. Ci tez o których było to rozumienie że są eiusdem spiritus Panowie Malkontenci byli pro tunc niektórzy u koła Generalnego kiedy się Tumult zaczął po uciekali do Namiotów nieufając swojej sprawiedliwości, Osobliwie Rotmistrze niektórzy nasi krakowscy.
Kilka razy się tedy za nosiło na rozlanie krwie i postaremu przyszło bo wkilka dni
Skoczył Dziad iako sarn pod Marszałka. Marszałek woła piechoty piechoty, Tu Piechoty zaraz 600 za Marszałkięm stoi muszkiety im wrękach drzą. Officyerowie mowią iak my się tu porywać mąmy, Skoczyli Biskupi, skoczyli senatorowie ledwie uięto My tez wkole scisnęlismy się tak zeby się do niego nieprzedarli, bo go nąm koniecznie napiralisię wywlec zkoła y rozsiekac. Ci tez o ktorych było to rozumienie że są eiusdem spiritus Panowie Malkontenci byli pro tunc niektorzy u koła Generalnego kiedy się Tumult zaczął po uciekali do Namiotow nieufając swoiey sprawiedliwosci, Osobliwie Rotmistrze niektorzy nasi krakowscy.
Kilka razy się tedy za nosiło na rozlanie krwie y postaremu przyszło bo wkilka dni
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 243v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
. Pytam myśliwca, siłu zajęcy dziś troczy, Aż gość kieliszkiem wina zaleje mi oczy. Bić choć miał kto i było o co gościa pewnie, Ale trudno zniewagi mścić na martwym drewnie. Choć mu łają, nie słyszy; niemym siedzi kołem, Jakby go ćwiekiem przybił do ściany za stołem. Kazawszy jegoż sługom wywlec go z zastola, Drzwi zamknąć swym, niech że śpi, kędy jego wola. Nie wiemże, kto miał większą urazy przyczynę, Czy gospodarz za oczy, czy ów za gościnę. Mój drogi gościu, raczże drugi raz mię mijać: Nie piwszy z młodu, ciężko na starość w lot pijać; Abo
. Pytam myśliwca, siłu zajęcy dziś troczy, Aż gość kieliszkiem wina zaleje mi oczy. Bić choć miał kto i było o co gościa pewnie, Ale trudno zniewagi mścić na martwym drewnie. Choć mu łają, nie słyszy; niemym siedzi kołem, Jakby go ćwiekiem przybił do ściany za stołem. Kazawszy jegoż sługom wywlec go z zastola, Drzwi zamknąć swym, niech że śpi, kędy jego wola. Nie wiemże, kto miał większą urazy przyczynę, Czy gospodarz za oczy, czy ów za gościnę. Mój drogi gościu, raczże drugi raz mię mijać: Nie piwszy z młodu, ciężko na starość w lot pijać; Abo
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 198
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i biorą je w ręce tak bezpiecznie/ jako my insze bestie jadu niemające. Ale ta cnota/ jakom z dobrego miejsca dowiedział/ nie jest przywłaszczona samym tylko Deruisom w Egipcie/ znajdują się i inszy ludzie/ którym nieszkodzi żadna gadzina/ i tak ich ręką dobywają z woru/ jakoby kto ledwie glistę chciał wywlec. Są tacy co jednym słowem węża zaklnie/ i zastanowi czołgającego się po wyspach Rzeki Nilu/ jedni z nich udają że mają tę moc Dziedziczną w domach swoich/ i że przechodzi od Ojca na Syny: drudzy zaś/ że im Bóg ten dar daje za cnoty i świątobliwość ich. Deruisowie Egipscy kanonizowali Konia świętego Jerzego
y biorą ie w ręce ták bespiecznie/ iáko my insze bestie iádu niemáiące. Ale tá cnotá/ iákom z dobrego mieyscá dowiedźiał/ nie iest przywłaszczona sámym tylko Deruisom w Egipćie/ znayduią się y inszi ludźie/ ktorym nieszkodźi żadna gádźina/ y ták ich ręką dobywáią z woru/ iákoby kto ledwie glistę chćiał wywlec. Są tácy co iednym słowem węża záklnie/ y zástánowi czołgáiącego się po wyspách Rzeki Nilu/ iedni z nich vdáią że máią tę moc Dźiedźiczną w domách swoich/ y że przechodźi od Oycá ná Syny: drudzy záś/ że im Bog ten dar dáie zá cnoty y swiątobliwość ich. Deruisowie Egipscy kánonizowáli Koniá świętego Ierzego
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 173
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Sadowskiego nadeszły/ Katolika dobrego/ w którym wozie sześć woźników grzecznych było/ skoczyły one woźniki i zwoznicami wszytka sześć na Ministra onego/ którego z wielką furią/ nogami biły/ z osobna szarpały/ okrutne morderstwo czyniły/ czego żadną miarą uhamować/ ani go bronić możono/ cisnęli się ludzie gwałtem pod konie chcąc go jako wywlec/ a przecię nikogo one konie nie obraziły/ jedno tak długo Ministra kąsały a biły/ aż go zabieły/ a kiedy już baczyły nie żywego/ konie na swym miejscu stanęły/ jakoby jako żywo nic nie czyniły/ tam był wielki cud u wszytkich ludzi/ zemścił się Pan Bóg znacznie swojej krzywdy/ i Matki swej
Sadowskiego nádeszły/ Kátholiká dobrego/ w ktorym woźie sześć woznikow grzecznych było/ skoczyły one wozniki y zwoznicámi wszytká sześć ná Ministrá onego/ ktorego z wielką furyą/ nogámi biły/ z osobná szárpáły/ okrutne morderstwo czyniły/ czego żadną miárą vhámowáć/ áni go bronić możono/ ćisnęli się ludzie gwałtem pod konie chcąc go iáko wywlec/ á przećię nikogo one konie nie obráziły/ iedno ták długo Ministrá kąsáły á biły/ áż go zábieły/ á kiedy iuż baczyły nie żywego/ konie ná swym mieyscu stánęły/ iákoby iáko żywo nic nie czyniły/ tám był wielki cud v wszytkich ludźi/ zemśćił się Pan Bog znácznie swoiey krzywdy/ y Mátki swey
Skrót tekstu: MirJon
Strona: 45
Tytuł:
Jonathas zmartwychwstał
Autor:
Florian Mirecki
Drukarnia:
wdowa Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
im nie może/ ale i ni takoj ich siła/ i za to wywieziono/ bo co pierwej wywiozł złotych sto/ to gdy mi musiał dać wszystko tani/ nie wywiozłby tylko złotych pięćdziesiąt/ a ostatek pieniędzy toby się u nas tu w Koronie zostało/ boby nam ich przez financerską sztukę nie mógł nikt wywlec/ jako to teraz. Item octavo. Rozumieją to niektórzy/ że pokoi Czeską/ i w Niemczech wojna trwa/ to nam trudno temu zabieżeć/ gdyż tam pieniądze tak idą wysoko. Ja na zaś mówię. Ze nam nic do Czechów/ ani do Ślężaków w tej mierze/ bo że tam oni pieniądze podnoszą
im nie może/ ále y ni tákoy ich siłá/ y zá to wywieźiono/ bo co pierwey wywiozł złotych sto/ to gdy mi muśial dáć wszystko táni/ nie wywiozłby tylko złotych pięćdźieśiąt/ á ostátek pieniędzy toby się v nas tu w Koronie zostáło/ boby nam ich przez fináncerską sztukę nie mogł nikt wywlec/ iáko to teraz. Item octavo. Rozumieią to niektorzy/ że pokoi Czeską/ y w Niemczech woyná trwa/ to nam trudno temu zábieżeć/ gdyż tám pieniądze ták idą wysoko. Ia ná záś mowię. Ze nam nic do Czechow/ áni do Slężakow w tey mierze/ bo że tám oni pieniądze podnoszą
Skrót tekstu: GostSpos
Strona: 29
Tytuł:
Sposob jakim góry złote, srebrne, w przezacnym Królestwie Polskim zepsowane naprawić
Autor:
Wojciech Gostkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
ekonomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622