łez nie wspomnieć) przychodził, Czy dobry anioł coraz go przywodził Jemu na pamięć? czyli też duch jego Czuł rozwiązanie od ciała swojego?
Że w samych jeszcze początkach choroby Nie tak recepty, lekarstw i sposoby Zwykłe ratunku zdrowia, jako leki Z niebieskiej sobie wypraszał apteki. I możną ręką będąc przyciśniony Do niej że wzdychał a mając wiadomy Znać już swój termin, wszech zastępów pana Wzywał schorzały: O wszakci odmiana Wszechmocny stwórco, i dekretów twoich Na całe państwa i miasta, gdy swoich Grzechów przed tobą płakały, nie nowa! Niechajże, Panie, i ta biedna głowa Jeszcze w podziemne nie wstąpi podwoje, Która najświętsze sławi imię
łez nie wspomnieć) przychodził, Czy dobry anioł coraz go przywodził Jemu na pamięć? czyli też duch jego Czuł rozwiązanie od ciała swojego?
Że w samych jeszcze początkach choroby Nie tak recepty, lekarstw i sposoby Zwykłe ratunku zdrowia, jako leki Z niebieskiej sobie wypraszał apteki. I możną ręką będąc przyciśniony Do niej że wzdychał a mając wiadomy Znać już swoj termin, wszech zastępow pana Wzywał schorzały: O wszakci odmiana Wszechmocny stworco, i dekretow twoich Na całe państwa i miasta, gdy swoich Grzechow przed tobą płakały, nie nowa! Niechajże, Panie, i ta biedna głowa Jeszcze w podziemne nie wstąpi podwoje, Ktora najświętsze sławi imię
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 428
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. ŁZY A SIMILI
Jako drzewo surowe na ogień włożone Sapi naprzód i dmucha, potem otoczone Nieprzyjacielem wkoło, przez kryjome oczy Wszytkę wilgotność z siebie i wszytek sok toczy, Na koniec, kiedy mu już obrony nie staje, W wągiel gore, a potem w szczery popiół taje, Tak ja opanowany będąc twą miłością, Wzdychałem naprzód, srogą ściśniony tęsknością, Potem sobie i łzami serce ulżywało, Teraz, gdy mi obojga tego już nie stało, Tleję w wągiel, a jeśli nie pojrzysz wesołym Okiem, w małej się chwili rozsypię popiołem; I jako kiedy lecie zajmie się przędziwo W piekarni lub w świetlicy, kiedy śpi co żywo,
. ŁZY A SIMILI
Jako drzewo surowe na ogień włożone Sapi naprzód i dmucha, potem otoczone Nieprzyjacielem wkoło, przez kryjome oczy Wszytkę wilgotność z siebie i wszytek sok toczy, Na koniec, kiedy mu już obrony nie staje, W wągiel gore, a potem w szczery popiół taje, Tak ja opanowany będąc twą miłością, Wzdychałem naprzód, srogą ściśniony tęsknością, Potem sobie i łzami serce ulżywało, Teraz, gdy mi obojga tego już nie stało, Tleję w wągiel, a jeśli nie pojrzysz wesołem Okiem, w małej się chwili rozsypię popiołem; I jako kiedy lecie zajmie się przędziwo W piekarni lub w świetlicy, kiedy śpi co żywo,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 31
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w sobie:
Raz pokój, jedność, miłość — stąd ci nowe stadło Naprzód prosi, żeby w nich ten ptak miał swe siadło; Drugi raz zaś niezgodę i różnicę znaczy, Gdy w nim dwanaście mówi, a każdy inaczej. W jakim kształcie był Gołąb, gdy pod nim król Michał Z pospolitym ruszeniem na Kamieniec wzdychał? Ja mówię, że w obojem, i mam te sposoby: Bo Turkom życzył wojny, a Polakom zgody; Aleć nań, nie na Turki, omyłką się grubą Rychlej zgodzą, kiedy go odrą, nie oskubą. 555. SCJATYKA
Mając potrzebę z jednym widzieć się prałatem (Już słońce trzy godziny
w sobie:
Raz pokój, jedność, miłość — stąd ci nowe stadło Naprzód prosi, żeby w nich ten ptak miał swe siadło; Drugi raz zaś niezgodę i różnicę znaczy, Gdy w nim dwanaście mówi, a każdy inaczej. W jakim kształcie był Gołąb, gdy pod nim król Michał Z pospolitym ruszeniem na Kamieniec wzdychał? Ja mówię, że w obojem, i mam te sposoby: Bo Turkom życzył wojny, a Polakom zgody; Aleć nań, nie na Turki, omyłką się grubą Rychlej zgodzą, kiedy go odrą, nie oskubą. 555. SCJATYKA
Mając potrzebę z jednym widzieć się prałatem (Już słońce trzy godziny
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 429
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
A teraz się jej zdrowszej zastać spodziewając I piękniejszej i z nią się cieszyć zamyślając, Słyszy nędznik, że jako skoro ozdrowiała, Z swem do Antiochii gamratem jechała, Bo będąc w takich leciech młodych, jakie miała, Bez towarzysza sypiać tak długo nie chciała.
CIII.
Odtąd, jako tej Gryfon dostał wiadomości, Ustawnie wzdychał, pełny nieznośnej żałości; Wszytkie uciechy, które inszem smakowały, Jemu samemu gwałtem do serca nie chciały - Niech to sobie uważy każdy, który czuje, Że miłość w jego szkodach strzał swoich próbuje - A to mu jeszcze więtszej przydawało męki, Że swego złego odkryć wstydził się przez dzięki
CIV.
Dlatego, że Akwilant
A teraz się jej zdrowszej zastać spodziewając I piękniejszej i z nią się cieszyć zamyślając, Słyszy nędznik, że jako skoro ozdrowiała, Z swem do Antyochiej gamratem jechała, Bo będąc w takich leciech młodych, jakie miała, Bez towarzysza sypiać tak długo nie chciała.
CIII.
Odtąd, jako tej Gryfon dostał wiadomości, Ustawnie wzdychał, pełny nieznośnej żałości; Wszytkie uciechy, które inszem smakowały, Jemu samemu gwałtem do serca nie chciały - Niech to sobie uważy każdy, który czuje, Że miłość w jego szkodach strzał swoich próbuje - A to mu jeszcze więtszej przydawało męki, Że swego złego odkryć wstydził się przez dzięki
CIV.
Dlatego, że Akwilant
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 356
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Nie widziałem, by lepszy dział wziął; też mu mole Głowę gryzą, taż troska smutne serce kole. Smętni budownym dworom swe imiona dają, W smutku pałace wielkim kosztem wystawiają, A z nich jeśli nie drugi, śmierć ich sroga zwlecze, I obłudna cześć w tropy za duszą uciecze. Częstom wzdychał dość w młodym jeszcze wieku moim, Na trzech królów wygnanie patrząc okiem swoim, Na kilkudziesiąt książąt, co państwa zgubili I bez powagi potem z chudymi służyli. Tak, jako bywszy, padły monarchije dawne, Jako w ziemię przepadły fortece przesławne. Jak po Rzymie walecznym już i język zginął, Choć po jego władaniu ledwo
, Nie widziałem, by lepszy dział wziął; też mu mole Głowę gryzą, taż troska smutne serce kole. Smętni budownym dworom swe imiona dają, W smutku pałace wielkim kosztem wystawiają, A z nich jeśli nie drugi, śmierć ich sroga zwlecze, I obłudna cześć w tropy za duszą uciecze. Częstom wzdychał dość w młodym jeszcze wieku moim, Na trzech królów wygnanie patrząc okiem swoim, Na kilkudziesiąt książąt, co państwa zgubili I bez powagi potem z chudymi służyli. Tak, jako bywszy, padły monarchije dawne, Jako w ziemię przepadły fortece przesławne. Jak po Rzymie walecznym już i język zginął, Choć po jego władaniu ledwo
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 383
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Most na Wiśle, podczas elekcji postawiony, zrzucono, a zatem po otwartej księcia Wiśniowieckiego, regimentarza lit., przeciwności do kreowania innego regimentarza lit. król imć Stanisław przystąpił.
Powiedają, że książę Wiśniowiecki, pan wielkiego rozumu, chwalebnych sentymentów i w przeszłych rewolucjach eksperiencji, kilka razy, ile z rana ocknąwszy się, wzdychał, zważając następujące ruiny i swoje do przeciwnej strony królowi imci Stanisławowi, bliskiemu krewnemu swemu, z którym cała Rzplta była, przywiązanie się; zważając oraz, że aparencjalnego przynajmniej wchodzącemu do Litwy wojsku moskiewskiemu jako regimentarz wstrętu nie uczynił, ile gdy powiedano, że generał Lesse miał taki od imperatorowej swojej ordynans, aby jeżeli znajdzie
Most na Wiśle, podczas elekcji postawiony, zrzucono, a zatem po otwartej księcia Wiśniowieckiego, regimentarza lit., przeciwności do kreowania innego regimentarza lit. król jmć Stanisław przystąpił.
Powiedają, że książę Wiśniowiecki, pan wielkiego rozumu, chwalebnych sentymentów i w przeszłych rewolucjach eksperiencji, kilka razy, ile z rana ocknąwszy się, wzdychał, zważając następujące ruiny i swoje do przeciwnej strony królowi jmci Stanisławowi, bliskiemu krewnemu swemu, z którym cała Rzplta była, przywiązanie się; zważając oraz, że aparencjalnego przynajmniej wchodzącemu do Litwy wojsku moskiewskiemu jako regimentarz wstrętu nie uczynił, ile gdy powiedano, że generał Lesse miał taki od imperatorowej swojej ordynans, aby jeżeli znajdzie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 58
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
wojsko Elearów, po trzy a trzy chorągwie za nimi tańcem także następując, Turki w ich obóz wparli, i tamże im pod nosem cały dzień kurzyli. A przesławny hetman nieboszczyk Chodkiewicz mąż nienieśmiertelnej sławy, a wieczna zacnych Chodkiewiczów ozdoba, siadłszy sobie na dziale aby się ich napatrzył, do Bogu o większą liczbę takich hersztowników wzdychał, a drugim ich na przykład pokazował, jako w mężnem onem dokazowaniu. choć sławnego rotmistrza Stanisława Jędrzejowskiego, i nadto porucznika z chorągwie Moisławskiego i kilku inszych zabitych pozbyli, na drugich też postrzelonych, jako rotmistrza Moisławskiego w rękę, chorążego z chorągwie Strojnowskiego także w rękę, inszego towarzystwa kilka i czeladzi kilkanaście między sobą widzieli
wojsko Elearów, po trzy a trzy chorągwie za nimi tańcem także następując, Turki w ich obóz wparli, i tamże im pod nosem cały dzień kurzyli. A przesławny hetman nieboszczyk Chodkiewicz mąż nienieśmiertelnej sławy, a wieczna zacnych Chodkiewiczów ozdoba, siadłszy sobie na dziale aby się ich napatrzył, do Bogu o większą liczbę takich hersztowników wzdychał, a drugim ich na przykład pokazował, jako w mężnem onem dokazowaniu. choć sławnego rotmistrza Stanisława Jędrzejowskiego, i nadto porucznika z chorągwie Moisławskiego i kilku inszych zabitych pozbyli, na drugich też postrzelonych, jako rotmistrza Moisławskiego w rękę, chorążego z chorągwie Strojnowskiego także w rękę, inszego towarzystwa kilka i czeladzi kilkanaście między sobą widzieli
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 48
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
/ Pokaż łaskę twą Panie winowajcy twemu: Ciebie o odpuszczenie grzechów nisko proszę/ I o twe miłosierdzie Tobie prośbę w noszę. Król Dawid tak/ jak i ja Boga śmiertelnemi Obraziwszy grzechami/ acz nie tak ciężkiemi/ I nie tak wiele razy uznawając swoje Nieprawości/ wylewał łez z oczu swych zdroje; A jęczał/ wzdychał/ i łkał/ i zdał się że dzikiem Głosem wył/ abo ryczał/ jak zwierze swym rykiem. Czym dał mi znać/ że trzeba za grzechy żałować W smutku/ a przy hojnych łżach ciężko pokutować/ Jęcząc/ łkając/ i rycząc/ jak zwierzu jakiemu Między lasami w kniejach głuchych leżącemu Nie ludzkim głosem/
/ Pokaż łaskę twą Panie winowáycy twemu: Ciebie o odpuszcżenie grzechow nisko proszę/ Y o twe miłośierdźie Tobie prośbę w noszę. Krol Dáwid tak/ iák y iá Bogá smiertelnemi Obraźiwszy grzechámi/ acż nie ták ćięszkiemi/ Y nie ták wiele rázy uznáwáiąc swoie Niepráwośći/ wylewáł łez z ocżu swych zdroie; A ięcżał/ wzdycháł/ y łkáł/ y zdáł się że dźikiem Głosem wył/ ábo rycżał/ iák zwierze swym rykiem. Czym dał mi znáć/ że trzebá zá grzechy żałowáć W smutku/ á przy hoynych łżách ćięszko pokutowáć/ Ięcżąc/ łkáiąc/ y rycżąc/ iák zwierzu iákiemu Między lasami w knieiách głuchych leżącemu Nie ludzkim głosem/
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 66
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Boga ratunku/ Kiedy go żadna moja modlitwa nie ruszy/ Ponieważ od grzechów mych ma zamknione uszy/ Od wszytkich mych daleko pociech odstrychniony/ Niewiem/ co w tej biedzie mam czynić utrapiony? To wiem tylo/ abym padł rzucony na ziemię/ A podparszy me łokciem utroskane ciemię/ Abym jęczał/ i wzdychał/ a złe szczęście moje Łzami oblewał/ z oczu mych tocząc łez zdroje. Lamentu dzień drugi.
Mizerna kreaturo/ nieszczęszne stworzenie/ Jak ja twoje opisac z mogę utrapienie. Któremi twoje słowy nieszczęście żałosne Wyrazić mogę jaśnie/ i troski nieznosne? Któremu utrapieniu utrapienia twego Wielkość przyrównam? bowiem nie obejmie tego Myśl moja.
Bogá rátunku/ Kiedy go żádná moiá modlitwá nie ruszy/ Ponieważ od grzechow mych ma zámknione uszy/ Od wszytkich mych daleko poćiech odstrychniony/ Niewiem/ co w tey biedźie mám cżynić utrapiony? To wiem tylo/ ábym ṕadł rzucony na źiemię/ A podparszy me łokćiem utroskáne ćiemię/ Abym ięcżał/ y wzdycháł/ á złe szcżęśćie moie Łzámi oblewáł/ z ocżu mych tocżąc łez zdroie. Lámentu dźień drugi.
Mizerna kreaturo/ nieszcżęszne stworzenie/ Iák ia twoie oṕisac z mogę utrapienie. Ktoremi twoie słowy nieszcżęśćie żałosne Wyraźić mogę iaśnie/ y troski nieznosne? Ktoremu vtrapieniu vtrápienia twego Wielkość przyrownam? bowiem nie obeymie tego Myśl moia.
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 81
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Niebieskie łaski darowane/ Które jako kamienie nieoszacowane; Diamenty/ Szafiry/ szmaragdy/ rubiny Zdobiły tę świątnicę/ przyszły do ruiny I wzgardy/ tak dalece/ że on cny przybytek Boski/ który jak jasne słońce świecił/ wszytek W okropną/ i ciemną noc jakąś przemieniony Został/ a ciemnościami zewsząd ogarniony. Któżby nie wzdychał patrząc na one przymioty Duszy mej pięknej/ że się w szkodliwe niecnoty/ One święte natchnienia/ i niebieskie rady/ W chytre Machiawela obróciły zdrady/ Widząc wspaniałe cnoty od Nieba zrządzone/ Ze są w różne występki sprosne obrócone? Na koniec Dusza moja/ która utworzoną Będąc od onych wiecznych dóbr/ i przeznaczoną Do wieczności
Niebieskie łaski dárowáne/ Ktore iako kamienie ńieoszácowáne; Dyamenty/ Sżáfiry/ szmáragdy/ rubiny Zdobiły tę świątnicę/ przyszły do ruiny Y wzgárdy/ ták dálece/ że on cny przybytek Boski/ ktory iak iásne słońce świećił/ wszytek W okropną/ y ćiemną noc iakąś przemieniony Został/ á ćiemnośćiami zewsząd ogárniony. Ktożby nie wzdychał pátrząc ná one ṕrzymioty Duszy mey ṕiękney/ że się w szkodliwe niecnoty/ One święte nátchnienia/ y niebieskie rády/ W chytre Machiawelá obroćiły zdrady/ Widząc wspániałe cnoty od Niebá zrządzone/ Ze są w rożne występki sprosne obrocone? Ná koniec Dusza moiá/ ktorá utworzoną Będąc od onych wiecżnych dobr/ y przeznacżoną Do wiecżnośći
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 89
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694