nad kontradykcjami w tej mierze umysłu ludzkiego. Krótkość życia obchodzi nas, pragniemy jednak w tymże samym czasie aby się sceny jego jak najprędzej odprawiały. W młodości wyglądamy lat dojrzałych; przyszedłszy do tej, pory pragniemy aby jak najprędzej dojść honorów i prerogatyw; te mając, skrzetność o dostatki następuje, tęsknimy w ich dzierżeniu wzdychając ku miłej spokojności. Chcielibyśmy wszyscy czas przedłużyć w powszechno- ści, a w szczególności jego rozmiary skrócić. Lichwiarz schnie w oczekiwaniu terminu wyciągnionej nad słuszność prowizyj; Polityk dałby lat kilka życia swojego, żeby mu się udały intrygi, z taką niecierpliwością czeka skutku rozpoczętego Machiawelstwa. Amant nadgrodziłby sowicie skrócenie zwłoki
nad kontradykcyami w tey mierze umysłu ludzkiego. Krotkość życia obchodzi nas, pragniemy iednak w tymże samym czasie aby się sceny iego iak nayprędzey odprawiały. W młodości wyglądamy lat doyrzałych; przyszedłszy do tey, pory pragniemy aby iak nayprędzey doyść honorow y prerogatyw; te maiąc, skrzetność o dostatki następuie, tęsknimy w ich dzierżeniu wzdychaiąc ku miłey spokoyności. Chcielibyśmy wszyscy czas przedłużyć w powszechno- ści, á w szczegulności iego rozmiary skrocić. Lichwiarz schnie w oczekiwaniu terminu wyciągnioney nad słuszność prowizyi; Polityk dałby lat kilka życia swoiego, żeby mu się udały intrygi, z taką niecierpliwością czeka skutku rozpoczętego Machiawelstwa. Amant nadgrodziłby sowicie skrocenie zwłoki
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 69
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
. Pan Bóg dał/ Pan Bóg wziął. Niech ime pańskie będzie pochwalone. Co on w młodym wieku cnym Rodzicom i starszym swym oddawać miał/ to jemu młodemu starszy wostatniej tej usłudze oddawać (ach niestetyż) musimy. Skąd wszytkich rozrzewnione serca promienie łez obfitych oddawać (ach z jakim żalem) wypuszczają. Rzewliwie wzdychając. Mam zato/ że i Ich Mć Pokrewni/ z których niektórzy przytomni/ niektórzy dla odległości miejsca nie będący/ z zacnymi rodzicami usilnie żałują. Nuż i ci pozostali przyjaciele serdeczną żałobę/ żałobą powierzchnią/ i nieutulim płaczem i łkaniem jak najrzetelniej wyrażają/ któż z nas nie baczy: któż zacnych pokrewnych przyjaciół przyjaciół
. Pan Bog dáł/ Pan Bog wźiął. Niech ime páńskie będźie pochwalone. Co on w młodym wieku cnym Rodźicom y stárszym swym oddáwáć miał/ to iemu młodemu stárszy wostátniey tey vsłudze oddáwáć (ách niestetyż) muśimy. Zkąd wszytkich rozrzewnione sercá promienie łez obfitych oddáwáć (ách z iákim zalem) wypuszcżáią. Rzewliwie wzdycháiąc. Mam záto/ że y Ich Mć Pokrewni/ z ktorych niektorzy przytomni/ niektorzy dla odległośći mieyscá nie będący/ z zacnymi rodźicámi vśilnie żáłuią. Nuż y ci pozostáli przyiaciele serdeczną żałobę/ żáłobą powierzchnią/ y nieutulym płácżem y łkániem iák nayrzetelniey wyrażáią/ ktoż z nas nie baczy: ktoż zacnych pokrewnych przyiaćioł przyiaćioł
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E4
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
o tej dobie.
Już wszędzie ogromne dzwony Roznoszą dźwięk w rożne strony. Już i kościelne chorały Śpiewają święte hejnały.
Już się waleczni hetmani Między dzielnymi pułkami Dodawając im ochoty Do gradywowej roboty
Przejeżdżają a wesoło Mężnego rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem złotym
Wesołe słońce świeciło Ani się za chmury kryło, Gdy szalone akwilony Zaniosą go w obce strony
Albo kiedy morskie wały Tłuc będą o brzeżne skały, Kiedy wicher okręt ciska, A śmierć przed oczyma błyska.
Już rybitw na chybkiej łodzi, Lata po wierzchu powodzi. Już pono niejednę
o tej dobie.
Już wszędzie ogromne dzwony Roznoszą dźwięk w rożne strony. Już i kościelne chorały Śpiewają święte hejnały.
Już się waleczni hetmani Między dzielnymi pułkami Dodawając im ochoty Do gradywowej roboty
Przejeżdżają a wesoło Mężnego rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem złotym
Wesołe słońce świeciło Ani się za chmury kryło, Gdy szalone akwilony Zaniosą go w obce strony
Albo kiedy morskie wały Tłuc będą o brzeżne skały, Kiedy wicher okręt ciska, A śmierć przed oczyma błyska.
Już rybitw na chybkiej łodzi, Lata po wierzchu powodzi. Już pono niejednę
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swój żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa żona, Wzdychając: o gdybyż mój boju niewiadomy Mąż nie napadł na tego, co to zajuszony I niepohamowany jako lew srożeje A nieuchronną ręką krwie potoki leje. Pięknać rzecz i przystojna za ojczyznę miłą Polec i własną jej być przykryty mogiłą. Zwłaszcza, że też lękliwy przed nią nie uciecze, Tak w grzbiet tchorza, jak w
się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swoj żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa żona, Wzdychając: o gdybyż moj boju niewiadomy Mąż nie napadł na tego, co to zajuszony I niepohamowany jako lew srożeje A nieuchronną ręką krwie potoki leje. Pięknać rzecz i przystojna za ojczyznę miłą Polec i własną jej być przykryty mogiłą. Zwłaszcza, że też lękliwy przed nią nie uciecze, Tak w grzbiet tchorza, jak w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 438
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
swym podobajcie/ nie obamwiajcie/ nie oszukiwajcie/ ale we wszech sprawach dobrą wierność pokazujcie. Przełożonym waszym duchownym którzy na Chrystusowym stolcu usiadszy/ tegoż was/ czego i Chrystus/ uczą/ bądźcie posłuszni/ abowiem oni czują/ jako ci którzy o ws liczbę dać mają/ żeby to czynili z radością/ a nie wzdychając. Znajcie i szanujcie ich tym więcej w miłości/ prze ich robotę. Gdyż to jest wola Boża/ abyście dobrze czyniąc zatkali gębę niewiadomości ludzi niemądrych/ jako wolni a niejakoby mając wolność zasłoną złości/ ale jako słudzy Boży/ wszystkich czcicie/ Bratstwo miłujcie/ Boga się bójcie/ Królowi cześć wyrządzajcie. Słudzy
swym podobayćie/ nie obamwiaycie/ nie oszukiwayćie/ ále we wszech spráwách dobrą wierność pokázuycie. Przełożonym wászym duchownym ktorzy ná Chrystusowym stolcu vśiadszy/ tegoż was/ cżego y Chrystus/ vcżą/ bądźćie posłuszni/ ábowiem oni cżuią/ iáko ći ktorzy o ws licżbę dáć máią/ żeby to cżynili z rádośćią/ á nie wzdycháiąc. Znayćie y szánuyćie ich tym więcey w miłośći/ prze ich robotę. Gdyż to iest wola Boża/ ábyśćie dobrze cżyniąc zátkáli gębę niewiádomosći ludźi niemądrych/ iáko wolni á nieiákoby máiąc wolność zasłoną złośći/ ále iáko słudzy Boży/ wszystkich cżćićie/ Brátstwo miłuycie/ Bogá się boyćie/ Krolowi cżeść wyrządzayćie. Słudzy
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 9
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca na bok zawsze drugi, a wtym na dusze, czarty jak na swoje sługi ściąga ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza, a zaś w różne strony rzuca dusze na ogień on nieugaszony. A tu nowe płomienie po piekle powstają, co – jakom rzekł – smrodliwe z studnie wypadają. A gdy znowu dech wraca od siebie puszczony, pożera wszytkie dusze smok nienasycony, które z ogniem do jego paszczęki wpadają. Te zaś
, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca na bok zawsze drugi, a wtym na dusze, czarty jak na swoje sługi ściąga ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza, a zaś w różne strony rzuca dusze na ogień on nieugaszony. A tu nowe płomienie po piekle powstają, co – jakom rzekł – smrodliwe z studnie wypadają. A gdy znowu dech wraca od siebie puszczony, pożera wszytkie dusze smok nienasycony, które z ogniem do jego paszczeki wpadają. Te zaś
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 100
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
nigdy nic nie widać, gdzie radość zawsze przebywa, gdzie się żadnego złego nie boją, albowiem tam Najwyższe Dobro mają, co jest widzieć zawsze twarz Pana Zastępów.
Szczęśliwi tedy, którzy z potopu życia tutecznego do takiego wesela sobie przyjść zasłużyli. Ach, my nędzni, nieszczęśliwi, jeszcze w pośrzodku nawałności zostajemy, wzdychając do brzegu morskiego. O ojczyzno nasza, ojczyzno bezpieczna, z daleka cię widziemy, z tego cię morza witamy, z tego padołu do ciebie wzdychamy i usiłujemy z płaczem, żebyśmy jako do ciebie przyść mogli. Ś Augustyn, Soliloq 35 § I Przedmieście Nieba jako ozdobne i wdzięczne
Co jest, człowiecze od Boga
nigdy nic nie widać, gdzie radość zawsze przebywa, gdzie się żadnego złego nie boją, albowiem tam Najwyższe Dobro mają, co jest widzieć zawsze twarz Pana Zastępów.
Szczęśliwi tedy, którzy z potopu życia tutecznego do takiego wesela sobie przyjść zasłużyli. Ach, my nędzni, nieszczęśliwi, jeszcze w pośrzodku nawałności zostajemy, wzdychając do brzegu morskiego. O ojczyzno nasza, ojczyzno bezpieczna, z daleka cię widziemy, z tego cię morza witamy, z tego padołu do ciebie wzdychamy i usiłujemy z płaczem, żebyśmy jako do ciebie przyść mogli. Ś Augustyn, Soliloq 35 § I Przedmieście Nieba jako ozdobne i wdzięczne
Co jest, człowiecze od Boga
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 103
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
sobą przyprowadziwszy, Paprocki. I to w Polsce contigit, że Stefana CZARNIECKIEGO Prodigium Fortitudinis, Wojewodę Ruskiego, niedaleko Dubna w Sokołowce Wiosce na Wołyniu znagła osłabionego, i u chłopa leżącego, koń jego kochany, który go wyniósł z okazji wielu, czując Pana słabego, nic jeść niechciał, ziemię nogami kopiąc, wzdychając. A gdy śmierć Pana nastąpiła, na ziemię się rzucił, prawie jęcząc, Teste Kochowski, EQVUS SEIANUS był fatalny, stąd poszedł in Proverbium, kiedy co continuo nieszczęśliwego jest: Bo Sejus Pan jego stracony: Dolabella kupiwszy go, na nim zabity w Syryj: Cassius go wziąwszy w zdobyczy, mizernie na Wojnie zginął
sobą przyprowadziwszy, Paprocki. Y to w Polszcze contigit, że Stefana CZARNIECKIEGO Prodigium Fortitudinis, Woiewodę Ruskiego, niedaleko Dubna w Sokołowce Wiosce na Wołyniu znagła osłabionego, y u chłopa leżącego, koń iego kochany, ktory go wyniosł z okazyi wielu, czuiąc Pana słabego, nic ieść niechciał, ziemię nogami kopiąc, wzdychaiąc. A gdy śmierć Pana nastąpiła, na ziemię się rzucił, prawie ięcząc, Teste Kochowski, EQVUS SEIANUS był fatalny, ztąd poszedł in Proverbium, kiedy co continuo nieszczęśliwego iest: Bo Seius Pan iego stracony: Dolabella kupiwszy go, na nim zabity w Syryi: Cassius go wziąwszy w zdobyczy, mizernie na Woynie zginął
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 579
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Z, Wacław Syn przeniąsł ją do Pragi Stolicy Czeskiej, i w Kościele Z. Jerzego de novo fundowanym od siebie złożył solennie.
LUDWIKI Albertonii Wdowy Tercianki Zakonu Z. Franciszka 5. Lutego. Była na ubogich tak miłosierna, że w bochny chleba O SS. Relikwiach.
to srebrną, to złotą, kładła monete wzdychając do BOGA, aby temu droższa dostała się w chlebie moneta, który potrzebniejszy. W ukrzyżowanym Jezusie zanurzała się z wielkim płaczem, Umarła Roku 1533. lat mając 60. Leży w Rzymie w Kościele Z. Franciszka ad Ripas przy Tybrze rzece. M.
MACIEJA Apostoła 24 Lutego, a Roku przybyszowego 25 To słówko Mathias
S, Wacław Syn przeniąsł ią do Pragi Stolicy Czeskiey, y w Kościele S. Ierzego de novo fundowanym od siebie złożył solennie.
LUDWIKI Albertonii Wdowy Tercianki Zakonu S. Franciszka 5. Lutego. Była na ubogich tak miłośierná, że w bochny chleba O SS. Relikwiach.
to srebrną, to złotą, kładła monete wzdycháiąc do BOGA, áby temu droższa dostałá się w chlebie moneta, ktory potrzebnieyszy. W ukrzyżowanym Iezusie zánurzałá się z wielkim płaczem, Umarłá Roku 1533. lat maiąc 60. Leży w Rzymie w Kościele S. Franciszka ad Ripas przy Tybrze rzece. M.
MACIEIA Apostoła 24 Lutego, à Roku przybyszowego 25 To słowko Mathias
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 176
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Zaczym Sędzio Najwyższy/ jednak dobrotliwy/ Idę wlepiwszy w ziemię oczy nieszczęśliwy Jawnogrzesznik do ciebie lamentem skruszony/ Niosąc wstyd na twarzy/ wzrok wełżach zanurzony/ Usty łkanie. Już Krzyżem przed twemi się ściele Ołtarzami/ i na twarz padam w twym Kościele/ Na występki me przeszłe ciężko narzekając/ A z głębokiego serca żałośnie wzdychając/ Powstawam przeciw grzechom/ z których skarżąc siebie/ Biję się w piersi/ wielkim wołając do ciebie Głosem: Bądź mi miłościw Boże grzesznikowi/ A nie patrz na mój grzech/ lecz przebacz złośnikowi/ Matt: 18.
Jestem bowiem od dłuznik/ sługa niecnotliwy/ O którym mówi pismo/ a Tyś Pan cierpliwy
Zácżym Sędźio Naywyższy/ iednák dobrotliwy/ Idę wlepiwszy w źiemię ocży nieszcżęśliwy Iáwnogrzesznik do ćiebie lamentem skruszony/ Niosąc wstyd ná twarzy/ wzrok wełżách zánurzony/ Vsty łkánie. Iuż Krzyżem przed twemi się śćiele Ołtárzámi/ y ná twarz pádam w twym Kośćiele/ Ná występki me przeszłe ćięszko nárzekáiąc/ A z głębokiego sercá żáłośnie wzdycháiąc/ Powstawam przećiw grzechom/ z ktorych skárżąc siebie/ Biię się w pierśi/ wielkim wołáiąc do ćiebie Głosem: Bądź mi miłośćiw Boże grzesznikowi/ A nie patrz ná moy grzech/ lecż przebácż złośnikowi/ Matt: 18.
Iestem bowiem od dłuznik/ sługá niecnotliwy/ O ktorym mowi pismo/ á Tyś Pán ćierpliwy
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 11
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694