to nam nieprzydawało.) Jednak za łaską Bożą szatan więcej stracił w tym igrzysku niżeli nabył. Niektóre abowiem skrzętniejsze zakonniczki/ których pobożność i wprawienie w rezę obyczajów klasztornych nie mogła poprawić/ ta potwora tak przestraszyła/ że spowiedzi czyniły Sakramentalną żywota swego wszytkiego: szaty z siebie dawne złożyły/ a nowe według zwyczaju zakonnego wzdziały/ i zgoła inszy nowy na się żywot przyoblekły. co gdy szatan obaczył/ za łąską Bożą zaniechał ich/ i niewiedzieć gdzie się obrócił. Gdy się Synod Konstantyeński odprawował/ we dworze mniszek klasztoru nazwanego Pilluruet blisko Noremberku w Biskupstwie Zysteteńskim/ duch jakiś w nocy wielom ludzi przenagabanie zwykł był czynić/ jednak klasztora panieńskiego
to nam nieprzydawáło.) Iednák zá łáską Bożą szátan więcey strácił w tym igrzysku niżeli nábył. Niektore ábowiem skrzętnieysze zakonnicżki/ ktorych pobożność y wpráwienie w rezę obyczáiow klasztornych nie mogłá popráwić/ tá potworá ták przestrászyłá/ że spowiedźi czyniły Sákrámentálną żywotá swego wszytkiego: száty z śiebie dawne złożyły/ á nowe według zwycżáiu zakonnego wzdźiały/ y zgołá inszy nowy ná się żywot przyoblekły. co gdy szátan obacżył/ zá łąską Bożą zániechał ich/ y niewiedźieć gdźie sie obroćił. Gdy sie Synod Konstántyeński odpráwował/ we dworze mniszek klasztoru názwánego Pilluruet blisko Noremberku w Biskupstwie Zysteteńskim/ duch iákiś w nocy wielom ludźi przenágábánie zwykł był czynić/ iednák klasztorá pánieńskiego
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 305
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
RAZY JEDNO MUSI ROBIĆ
Chciałem rano wyjechać z domu w pilną drogę. Kwapię się, ubierając, aż ja prawą nogę W lewy bot, lewą w prawy omyliwszy wzuję; Dopiero kiedy mię ten uciska, poczuję. Więc nim znowu odmienię, gdzie który należy, Nim podwiążę, kwatera na zegarku zbieży. Co chcę wzdziać, wszytko opak, wszytko z ręku leci; Zapinam się, aż krzywo, aż przez guzik trzeci. Rozumiejąc, żem skończył, trzeci raz poczynam; To tego, to owego w drogę zapominam. Znowu do izby, znowu do szkatuły wracam, A czas, któregom drodze chciał przyczynić, skracam. 430.
RAZY JEDNO MUSI ROBIĆ
Chciałem rano wyjechać z domu w pilną drogę. Kwapię się, ubierając, aż ja prawą nogę W lewy bot, lewą w prawy omyliwszy wzuję; Dopiero kiedy mię ten uciska, poczuję. Więc nim znowu odmienię, gdzie który należy, Nim podwiążę, kwatera na zegarku zbieży. Co chcę wzdziać, wszytko opak, wszytko z ręku leci; Zapinam się, aż krzywo, aż przez guzik trzeci. Rozumiejąc, żem skończył, trzeci raz poczynam; To tego, to owego w drogę zapominam. Znowu do izby, znowu do szkatuły wracam, A czas, któregom drodze chciał przyczynić, skracam. 430.
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 256
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nakarmił cię chlebem I szczęśliwości większych był powodem Niebyło, niemasz, niebędzie, nad JANA Z żadnymi i w przód, i na potym Pana. 114. Już ci wychodzi na strażnicę twoję Poufawszy cię swej własnej fortunie By z tej błoccady; jako drugą Troję W czterdziesto letniej pracującą łunie, Priam szczęśliwszy, wzdziawszy na się zbroję Wybił, złamawszy kark Greckiej szarszunie I zachował cię w twej wolności złoty Którą dziś kwitniesz, z swymi Patrioty. 115. Niewątp bynamniej, zeć go Niebo dało Upadków twoich snadź ulitowane Podobnoby cię już dłużej niestało Gdyś tak od Pogan w koło obegnane Gdyby nie jego męstwo zasłaniało Herbowne przy
nákarmił ćię chlebem Y szczęśliwośći większych był powodem Niebyło, niemász, niebędźie, nád IANA Z zádnymi y w przod, y ná potym Páná. 114. Iuż ći wychodźi ná strażnicę twoię Poufawszy ćię swey własney fortunie By z tey bloccády; iáko drugą Troię W czterdźiesto letniey prácuiącą łunie, Pryám szczęśliwszy, wzdźiawszy ná się zbroię Wybił, złamawszy kárk Greckiey szárszunie Y záchował ćię w twey wolnośći złoty Ktorą dźiś kwitniesz, z swymi Pátrioty. 115. Niewątp bynamniey, zeć go Niebo dáło Vpadkow twoich snadź vlitowáne Podobnoby ćię iuż dłużey niestáło Gdyś ták od Pogan w koło obegnáne Gdyby nie iego męstwo zásłániáło Herbowne przy
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: E2
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684