I czemu się tak to jej chłopię usajdaczy? Bogini to miłości, w morskiej kiedyś spumie Z Saturna urodzona. A miłość co umie? Zaraza i serc ludzkich okrutna wścieklina: Komu w nie ta zawiedzie strzałkę chłopięcina, Naprzód wzroku pozbędzie, potem go ślepota Rozumu, na ostatek zbawi i żywota. To go nie może złapać? Kiedyć by nie skrzydła. To nie znajdzie pancerza na te jego szydła? I myśleć o tym szkoda; same tylko nogi Wyzwolić człeka mogą od tak wielkiej trwogi, Lub się czym dobrym bawić. Ma przecie te cnoty: Kto ucieka, nie goni; kto robi roboty, Nie przeszkadza; ale cóż,
I czemu się tak to jej chłopię usajdaczy? Bogini to miłości, w morskiej kiedyś spumie Z Saturna urodzona. A miłość co umie? Zaraza i serc ludzkich okrutna wścieklina: Komu w nie ta zawiedzie strzałkę chłopięcina, Naprzód wzroku pozbędzie, potem go ślepota Rozumu, na ostatek zbawi i żywota. To go nie może złapać? Kiedyć by nie skrzydła. To nie znajdzie pancerza na te jego szydła? I myśleć o tym szkoda; same tylko nogi Wyzwolić człeka mogą od tak wielkiej trwogi, Lub się czym dobrym bawić. Ma przecie te cnoty: Kto ucieka, nie goni; kto robi roboty, Nie przeszkadza; ale cóż,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 290
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Płachta, Maj, Kozy.
Psów species do Myślistwa się regulujących: Brytani, Charty, Psy gończe, Legawe, Wyżły pod Ptaka gończego. Chartów Smycz, gończych psów Sfora a nie para mówi się: alias między Myśliwemi, albo śmiechem, albo smyczą byłbyś ukarany. Zająca uszczwać, ugonić, nie złapać: Ptaka unosić, a nie nauczyć, łowić. Sarna, i Zająć, Skromne się mówi, a nie Tłuste: Kuropatwa Pyszna, albo Zyrowna, Przepiórka Zyrowna. Cietrzewie, Głuszce, Pardwy, Jarząbki, Chruściele Bekasy, Pyszne, albo Zyrowne. Zwierza z Kniei ruszyć wystawić a nie wygnać, mówi się Wtroczyć
, Płachtà, May, Kozy.
Psow species do Myślistwa się reguluiących: Brytani, Charty, Psy gończe, Legawe, Wyżły pod Ptaka gończego. Chartow Smycz, gończych psow Sfora a nie para mowi się: alias między Myśliwemi, albo śmiechem, albo smyczą byłbyś ukarany. Zaiąca uszczwać, ugonić, nie złapać: Ptaka unosić, a nie nauczyć, łowić. Sarna, y Zaiąć, Skromne się mowi, a nie Tłuste: Kuropatwa Pyszna, albo Zyrowna, Przepiorka Zyrowna. Cietrzewie, Głuszce, Pardwy, Iarząbki, Chruściele Bekasy, Pyszne, albo Zyrowne. Zwierza z Kniei ruszyć wystawić á nie wygnać, mowi się Wtroczyć
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 80
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
ż ryby drugie przez jakiś respekt od tego oddalają się miejsca, gdzie ten rodzaj ryb zwykł się bawić. Stej racyj, tu nurki i ryby na pożarcie innym eksponowane, tu są bezpieczne. AElianus l. 8. c. 28. Jeśli w rybackie wpadnie ręce, płaczliwym wrzaskiem o wolność prosi; ale ciężko je złapać, bo ostremi swemi piórami sieć przecinają, albo drugie towarzyszki widząc je w niewoli, też sieci przecinają według Pliniusza.
ATTILUS ryba Padewska, iz się pod Padwą miastem Włoskim w rzece Padus poławia: która że jest gnuśna, do takiej przy- O Rybach Historia naturalna.
chodzi otyłości i tlustości, że na tysiąc funtów jej
ż ryby drugie przez iakiś respekt od tego oddalaią się mieysca, gdzie ten rodzay ryb zwykł się bawić. Ztey racyi, tu nurki y ryby na pożarcie innym exponowane, tu są bespieczne. AElianus l. 8. c. 28. Ieśli w rybackie wpádnie ręce, płaczliwym wrzaskiem o wolność prosi; ale cięszko ie złapać, bo ostremi swemi piorami sieć przecinaią, albo drugie towarzyszki widząc ie w niewoli, też sieci przecinaią według Pliniusza.
ATTILUS ryba Padewska, iz się pod Padwą miastem Włoskim w rzece Padus poławia: ktora że iest gnusna, do takiey przy- O Rybach Historia naturalna.
chodzi otyłości y tlustości, że na tysiąc funtow iey
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 306
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
kary nie odnoszą, jak w Warszawie.
STARUSZKIEWICZ. A tenże Imć co mi miał posag z gardła wyrwać?
BYWALSKA. Już on za to dobrze jest ukarany.
STARUSZKIEWICZ. Zgardła wydrę! wydrę!
BYWALSKA. Wszakem ja i w ten czas ostrzegała Wm Pana.
STARUSZKIEWICZ. Oj żebtm go mógł teraz złapać, wydarłbym ja jemu Duszę z gardła.
BYWALSKA. Jeszcze Wm P. tego nie zapomniał. Co się już stało, tego odrobić nie można. Próżno tedy Wm Pan tym sobie głowę zaprzątasz, i zdrowie psujesz, co Wm Panu żdanego nie przyniesie pożytku. Masz Wm Pan o czym teraz myślić. Nie
kary nie odnoszą, iak w Warszawie.
STARUSZKIEWICZ. A tenże Imć co mi miał posag z gardła wyrwać?
BYWALSKA. Iuż on za to dobrze iest ukarany.
STARUSZKIEWICZ. Zgardła wydrę! wydrę!
BYWALSKA. Wszakem ia y w ten czas ostrzegała Wm Pana.
STARUSZKIEWICZ. Oy żebtm go mogł teraz złapać, wydarłbym ia iemu Duszę z gardła.
BYWALSKA. Ieszcze Wm P. tego nie zapomniał. Co się iuż stało, tego odrobić nie można. Prożno tedy Wm Pan tym sobie głowę zaprzątasz, y zdrowie psuiesz, co Wm Panu żdanego nie przyniesie pożytku. Masz Wm Pan o czym teraz myślić. Nie
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 12
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
głowę być powinien karany, prawo jednak uważając, że nie czekając sprawiedliwości przed prawo nie stanął, więc jako zbiega garłem daruje, a do wolniejszej kary przystąpiwszy nakazuje: Aby jeżeliby kiedykolwiek do ojczyzny swojej pomieniony s. 224 Petro Barniak chciał się powrócić, żeby wójt za najpierwszym dowiedzeniem się o nim tegoż Petra Barniaka złapać kazał i wziąwszy w sekwestr tak długo trzymał, póki tej kary, którą się naznacza, nie wypełni. To jest, nakazuje prawo, żeby tej Maryjannie Ciekleniaczce matce i bratu nieboszczyka zabitego dał grzywien dwadzieścia siedm; potym żeby przez siedm mszy alias służb krzyżem w cerkwi leżał i po każdej służbie żeby dał ojczenkowi grzywnę jednę
głowę być powinien karany, prawo jednak uważając, że nie czekając sprawiedliwości przed prawo nie stanął, więc jako zbiega garłem daruje, a do wolniejszej kary przystąpiwszy nakazuje: Aby jeżeliby kiedykolwiek do ojczyzny swojej pomieniony s. 224 Petro Barniak chciał się powrócić, żeby wójt za najpierwszym dowiedzeniem się o nim tegoż Petra Barniaka złapać kazał i wziąwszy w sekwestr tak długo trzymał, póki tej kary, którą się naznacza, nie wypełni. To jest, nakazuje prawo, żeby tej Maryjannie Ciekleniaczce matce i bratu nieboszczyka zabitego dał grzywien dwadzieścia siedm; potym żeby przez siedm mszy alias służb krzyżem w cerkwi leżał i po każdej służbie żeby dał ojczenkowi grzywnę jednę
Skrót tekstu: KsKlim_1
Strona: 365
Tytuł:
Księga sądowa kresu klimkowskiego_1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1702 a 1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwik Łysiak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wywiadując się, co się dzieje. Królowi im. zdało się, żeby najlepszy sukurs mógł być per diversionem: posłać z półtrzecia tysięcy komunikiem do Jass, stamtąd pójdzie do hospodara i Wołochów na Budziaki, że się Polacy nazad znowu wrócili, pewnie ich to zmiesza, a nadto się ten podjazd przydać może, że mogą złapać hospodara, bojarów nabrać i dwie rzeczy uno ictu zrobić. Znużone wojsko na to nie pozwoliło, z głosu imp. wojewody wileńskiego w tej pustyni zostające. 17
Ruszyliśmy się do Baji, milę dobrą polską uszliśmy przez pięć przeprawek głębokich, lgnących, deszcz cały dzień padał; pod Bają zaraz nocowaliśmy.
wywiadując się, co się dzieje. Królowi jm. zdało się, żeby najlepszy sukurs mógł być per diversionem: posłać z półtrzecia tysięcy komunikiem do Jass, stamtąd pójdzie do hospodara i Wołochów na Budziaki, że się Polacy nazad znowu wrócili, pewnie ich to zmiesza, a nadto się ten podjazd przydać może, że mogą złapać hospodara, bojarów nabrać i dwie rzeczy uno ictu zrobić. Znużone wojsko na to nie pozwoliło, z głosu jmp. wojewody wileńskiego w tej pustyni zostające. 17
Ruszyliśmy się do Baii, milę dobrą polską uszliśmy przez pięć przeprawek głębokich, lgnących, deszcz cały dzień padał; pod Bają zaraz nocowaliśmy.
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 21
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
i królewiczowa im.
Z poczty krakowskiej pisano też tu rem curiosam, że tam w tłusty czwartek według zwyczaju swego owe baby, co wątroby smażone, pieczone na rynku przedają, poubierały się w srebrne łańcuchy i złociste suknie bławatne i bon tempo sobie wpół rynku krakowskiego z naporu czyniły, wina mając w konwiach, i kogokolwiek złapać mogły, jakiegokolwiek człowieka podobnego do tej kompanijej, i księdzom non parcendo, gwałtem brali onych i poili. Zowie się ta ich biesiada babi czomber, na którą kilkadziesiąt hultajstwa skupiwszy się wpół dnia owe łańcuchy i ubiór z bab gwałtem zdyjmowali, aż piechota zamkowa i ludzie ci, których poili i częstowali, potężną bronią odegnali
i królewicowa jm.
Z poczty krakowskiej pisano też tu rem curiosam, że tam w tłusty czwartek według zwyczaju swego owe baby, co wątroby smażone, pieczone na rynku przedają, poubierały się w srebrne łańcuchy i złociste suknie bławatne i bon tempo sobie wpół rynku krakowskiego z naporu czyniły, wina mając w konwiach, i kogokolwiek złapać mogły, jakiegokolwiek człowieka podobnego do tej kompanijej, i księdzom non parcendo, gwałtem brali onych i poili. Zowie się ta ich biesiada babi czomber, na którą kilkadziesiąt hultajstwa skupiwszy się wpół dnia owe łańcuchy i ubiór z bab gwałtem zdyjmowali, aż piechota zamkowa i ludzie ci, których poili i częstowali, potężną bronią odegnali
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 337
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
i Magistratom łaskawą i przychylną sprawując inklinacją. Pod Jesień Mars diametralnym sprzeciwia się promieniem, w Wrześniu osobliwie cholerę i ogień pobudzający:
Czytają dekret na śmierć skazanemu, A wyliczywszy niecnoty onemu, Konkludują iż za takowe sprawy, Godzieneś wiecznej na haku niesławy. Odpowie: gorszą zasłużyłem winę, Cóż? żem się złapać dał wam na drabinę. WIELKA POLSKA Gniezno i Poznań.
LUbo te Horyzonty przez cały Rok łaskawe mają dla siebie influencje, zdrowe, pożyteczne i wesołe czasy: w Jesieni jednak dla oziębłego promienia Saturna mnoży się melancholia, smutek i choroby, po wielu miejscach. Od trzeciej Części Kwietnia, przez Maj aże do trzeciej Części
y Mágistratom łáskawą y przychylną sprawuiąc inklinacyą. Pod Jeśień Mars diametralnym sprzećiwia się promieniem, w Wrześniu osobliwie cholerę y ogień pobudzaiący:
Czytaią dekret ná śmierć zkazánemu, A wyliczywszy niecnoty onemu, Konkluduią iż zá tákowe spráwy, Godźieneś wieczney na haku niesławy. Odpowie: gorszą zásłużyłem winę, Coż? żem się złápáć dał wam ná drábinę. WIELKA POLSKA Gniezno y Poznań.
LUbo te Horyzonty przez cáły Rok łáskáwe máią dla siebie influencye, zdrowe, pozyteczne y wesołe czásy: w Jesieni iednák dla oźiębłego promienia Saturná mnoży się meláncholia, smutek y choroby, po wielu mieyscách. Od trzećiey Częśći Kwietniá, przez May aże do trzećiey Częśći
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: Gv
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
, Więc w triumfalny wóz dwa Orły sprzęgę. Acz jeden czarny jest dwoistej głowy, Lecz jednogłowny ciągnąć z nim gotowy, By też i w nagłym lotu swego pędzie Nic mu na silach, ni na skrzydłach zbędzie. I już pod Wiedeń Orzeł polski leci. Gdzie Turczyn swoje pozastawiał sieci,
W sidła dwu Orłów chcąc złapać zdradliwie, Lecz sam w swej sieci uwiązł nam szczęśliwie. Ledwo pod Wiedniem Turczyn się stanowi, Aż janczarowie do szturmu gotowi, Których generał Szteremberg przywitać Był gotów; więc jak zapoczęło świtać, O pierwszym szturmie myślą w gotowości, Ochotnik stoi w ognistej czerstwości, Których południe gdy dobrze rozgrzało, Do szturmu bando gorące wydało
, Więc w tryumfalny wóz dwa Orły sprzęgę. Acz jeden czarny jest dwoistej głowy, Lecz jędnogłowny ciągnąć z nim gotowy, By też i w nagłym lotu swego pędzie Nic mu na silach, ni na skrzydłach zbędzie. I już pod Wiedeń Orzeł polski leci. Gdzie Turczyn swoje pozastawiał sieci,
W sidła dwu Orłów chcąc złapać zdradliwie, Lecz sam w swej sieci uwiązł nam szczęśliwie. Ledwo pod Wiedniem Turczyn się stanowi, Aż janczarowie do szturmu gotowi, Których generał Szteremberg przywitać Był gotów; więc jak zapoczęło świtać, O pierwszym szturmie myślą w gotowości, Ochotnik stoi w ognistej czerstwości, Których południe gdy dobrze rozgrzało, Do szturmu bando gorące wydało
Skrót tekstu: BoczPióroBar_II
Strona: 155
Tytuł:
Pióro orła polskiego ...
Autor:
Jakub Boczyłowic
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
z bronią złapi, bez żadnego respektu da obiesić. Jednak wszystkie te jego pogroszki, i okrucieństwa inne, nie ustraszyły żadnego. Voluntariusze niemniej dokazowali, jako i przedtym, i z nieśli jego Wojsko na różnych wypadkach; Tak, że Generał, widząc, że ich nie mógł bojaźliwemi uczynić, resolwawał ich przez zasadzkę złapać, dla który imprezy, wybrał podjazd najlepszych swego Wojska, sam ich Wodzem będąc, i posłał nieco Kawalerii pod Obóz nieprzyjacielski jakoby dla żywności, a ostatek podjazdu zasadził z wszelką ostróżnością. Voluntariuszowie do koni się rzucili, żeby ich znieść, owi, niby w konfujjej będący, poczęli uciekać. Voluntariuszowie ich dojeżdżali, ze
z bronią złapi, bez żadnego respektu da obieśić. Iednák wszystkie te iego pogroszki, y okrućieństwá inne, nie ustrászyły żadnego. Voluntáryusze niemniey dokázowáli, iáko y przedtym, y z nieśli iego Woysko ná rożnych wypadkách; Ták, że Generał, widząc, że ich nie mogł boiáźliwemi uczynić, resolwawał ich przez zasadzkę złápáć, dla ktory imprezy, wybrał podiazd naylepszych swego Woyská, sam ich Wodzem będąc, y posłał nieco Káwáleriey pod Oboz nieprzyiaćielski iakoby dla żywnośći, á ostátek podiázdu zásadźił z wszelką ostrożnośćią. Voluntáryuszowie do koni się rzućili, żeby ich znieść, owi, niby w konfuyiey będący, poczęli ućiekáć. Voluntáryuszowie ich doieżdżáli, ze
Skrót tekstu: PrechDziałKaw
Strona: 26
Tytuł:
Kawaler polski z francuskiego przetłumaczony
Autor:
Jean de Prechac
Tłumacz:
Jan Działyński
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1722
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1722