Simeona cudownie z pet, z Galery z Morza, Wyprowadza nad gwiazdy wyborniejsza zorza. BOsforanie lubo nędzą naszą wiadomy naród Tatarowie/ żyjąc łupem/ onego po różnych Państwach zasiągają; Trafiło się/ że wtargnęli i w Królestwo Polskie/ gdzie wiele ludzi z dobrami ich w plon zagrabiwszy/ miedzy nimi Simeona Michajłowicza Chodorowskiego z Chodorowa załapili; ta majętność leży na Podlaszu/ sąsiadka Surazowi; Agarenom go za pewną cenę oddali: u których lat trzydzieści cierpiąc nieucieszne okowy/ a czasu nawigatii ciężkie na Galerach łopaty/ aż do ostatniego uprzykrzenia. Ten czasu jednego wsiadszy w Galerę z Carogrodu/ pomyślił jakoby się z tej niewoli klatki wyzwolić/ lub przez śmierć/
Simeoná cudownie z pet, z Gálery z Morzá, Wyprowadza nád gwiazdy wybornieysza zorzá. BOsphoránie lubo nędzą nászą wiádomy narod Tátárowie/ żyiąc łupem/ onego po roznych Páństwách záśiągáią; Tráfiło się/ że wtárgnęli y w Krolestwo Polskie/ gdźie wiele ludźi z dobrámi ich w plon zágrábiwszy/ miedzy nimi Simeoná Micháyłowiczá Chodorowskiego z Chodorowá záłápili; tá máiętnośc leży ná Podlászu/ sąśiádká Surázowi; Agárenom go zá pewną cenę oddáli: v ktorych lat trzydźieśći ćierpiąc nieućieszne okowy/ á czásu náuigátii ćiężkie ná Gálerách łopáty/ áż do ostátniego vprzykrzenia. Ten czásu iednego wśiadszy w Gálerę z Cárogrodu/ pomyślił iákoby się z tey niewoli klatki wyzwolić/ lub przez śmierć/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 169.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
go kto lekko przyjmuje.
Bezżeństwo spokojne.
Wolności skromne zażywaj.
Uważ przód, niż co wymówisz.
Wiedzą to i baby w szpitalu.
Zwadliwy najdzie i w pustkach zwadę.
Gadu, gadu, a psi wkrupy.
Obyczaje pospolite, rozumnienie miej zakryte.
Zartem pod czas rychlej zbędziesz, niż prawdą.
Co wilk załapi, trudno wydzierać.
Pewnemu zlecił. Wilka do obory puścił.
O wilku gadka, a on wsieci.
Bierze wilk i liczone.
Co się łyso urodzi, łyso zginie.
Gdy ludzie wielke szczęście mają, Przed animuszem sami się nie znają.
Zwierzchność jest stróżem dobrego rządu.
Ucz się mores od starych kwitniąca młodości
go kto lekko przyymuie.
Bezżeństwo spokoyne.
Wolnośći skromne zażyway.
Uważ przod, niż co wymowisz.
Wiedzą to y baby w szpitalu.
Zwadliwy naydzie y w pustkach zwadę.
Gadu, gadu, a pśi wkrupy.
Obyczaje pospolite, rozumnienie miey zakryte.
Zartem pod czas rychley zbędziesz, niż prawdą.
Co wilk załapi, trudno wydzierać.
Pewnemu zlecił. Wilka do obory puśćił.
O wilku gadká, a on wśieći.
Bierze wilk y liczone.
Co śię łyso urodzi, łyso zginie.
Gdy ludzie wielke szczęśćie mają, Przed animuszem sami śię nie znają.
Zwierzchność jest strożem dobrego rządu.
Ucz śię mores od starych kwitniąca młodośći
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 84
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
uciechy katowskich oczu twoich? Ubogie wieśniaki z włości/ psi Tatarscy zaganiali do obozu jego/ iżeby od niego pieniądze brali; Kozaki ich przezywali. Kazał ich okrutnie mordować/ aby krwią niewinną napasł tylo był okrutne oczy swoje. Gdy się przez Dunaj przeprawiał/ przywiedziono mu 40. Kozaków/ których na czarnym morzu było załapiono: kazał łódź/ na której most budowano/ obrać jednę/ miasto klatki/ i wszystkie on Kozaki wetkać/ i smołą oblać/ i zapaliwszy po rzece puścić/ krotofile sobie czyniąc/ z śmierci haniebnej więźniów swo- ich. I miałże długo taki żyć na tỹ świecie/ który tak okrutny? Napisał Dawid ś.
vćiechy kátowskich oczu twoich? Vbogie wieśniaki z włośći/ pśi Tátárscy záganiáli do obozu iego/ iżeby od niego pieniądze bráli; Kozaki ich przezywáli. Kazał ich okrutnie mordowáć/ áby krwią niewinną nápásł tylo był okrutne oczy swoie. Gdy się przez Dunay przepráwiał/ przywiedźiono mu 40. Kozakow/ ktorych ná czarnym morzu było záłápiono: kazał łodź/ ná ktorey most budowano/ obráć iednę/ miásto klatki/ y wszystkie on Kozaki wetkáć/ y smołą oblać/ y zápaliwszy po rzece puśćić/ krotofile sobie czyniąc/ z śmierći hániebney więźniow swo- ich. I miałże długo táki żyć ná tỹ świećie/ który ták okrutny? Nápisał Dawid ś.
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 40
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
. stać/ i onego nie pouszczać: Potym wyjachawszy w 50 koni na posłuchy nieprzyjaciela/ abo dla języka/ jeśli Franc Olbracht nie jedzie do Wallestejna na rozmowę. Ale że zasiadz języka nie mógł/ powrócił się do Miasta. We Wtorek znowu Pan Butler Lejtenanta swego wysłał w 50 koni/ żeby gdzie Franca Olbrachta Saskiego załapił/ abo jakiego języka o nieprzyjacielu dostał. Który zajachawszy trzy ćwierci mile od Miasta/ napadł na Olbrachta barzo lekko jadącego z dwiema trębaczami w Karecie/ do przyjaciela swego Wallenstejna. Przywitał go Lejtenant ludzko/ udając jakoby na przyjęcie jego wyjachał/ a powiadając że z wielką chęcią na niego Wallenstejn oczekywa. W drodze miedzy rozmową
. stać/ y onego nie pouszczáć: Potym wyiáchawszy w 50 koni ná posłuchy nieprzyiaćielá/ ábo dla ięzyká/ ieśli Fránc Olbrácht nie iedźie do Wállesteyná ná rozmowę. Ale że záśiadz ięzyká nie mogł/ powroćił się do Miástá. We Wtorek znowu Pan Butler Leytenántá swego wysłał w 50 koni/ żeby gdźie Fráncá Olbráchtá Saskiego záłápił/ ábo iákiego ięzyká o nieprzyiaćielu dostał. Ktory záiáchawszy trzy ćwierći mile od Miástá/ nápadł ná Olbráchtá bárzo lekko iádącego z dwiemá trębáczámi w Kárećie/ do przyiaćielá swego Wállensteyná. Przywitał go Leytenant ludzko/ vdáiąc iákoby ná przyięćie iego wyiáchał/ á powiádáiąc że z wielką chęćią ná niego Wállensteyn oczekywa. W drodze miedzy rozmową
Skrót tekstu: RelWall
Strona: A4
Tytuł:
Krótka ale prawdziwa relacja rzeczy, które [...] z Olbrachtem Wallensteinem [...] na świat się pokazały
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia wdowy po Janie Rossowskim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
na ziemię uciekając/ nie tak od szable jako od wind/ i wgłowę się zabi. Gdzie też wtenże czas drugi Jezuita laik/ broń swowolnikowi onemuz wydarł/ i także bronią onąże jego uderzył. Lecz uderzony zaraz porwawszy się uciekłdo Bursy Iuristarum/ podle Kolegium tegoż Jezuickiego; bojąc się aby go Jezuici nie załapili/ jako towarzyszowi jego tamże zaraz uczynili byli/ który też przedtym tluk był wtesz drzwi Kolegium tegoż Jezuickiego. Stej okazji zaraz/ bij zabij na Jezuity krzyczeć poczęli rozmaici/ tak wielcy jak mali/ nie spytawszy/ ani się dowiedziawszy/ co i dla czego/ i jako się stało. Głosili jedni że ten uderzony
ná źiemię vćiekáiąc/ nie ták od száble iáko od wind/ y wgłowę się zábi. Gdźie tesz wtenże czás drugi Iezuitá láik/ broń swowolnikowi onemuz wydarł/ y tákze bronią onąże iego vderzył. Lecz vderzony záraz porwawszy się vćiekłdo Bursy Iuristarum/ podle Collegium tegoż Iezuickiego; boiąc się áby go Iezuići nie záłápili/ iáko towárzyszowi iego támże záraz vczynili byli/ ktory tesz przedtym tluk był wtesz drzwi Collegium tegosz Iezuickiego. Ztey okázyey záraz/ biy zábiy ná Iezuity krzyczeć poczęli rozmáići/ ták wielcy iák máli/ nie spytawszy/ áni się dowiedźiawszy/ co y dla czego/ y iáko się stáło. Głośili iedni że ten vderzony
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 164
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
ś dał przyczynę słusznemu gniewowi, Zabiteś, twój ptak memu ustąpi orłowi, Bo to jedyny dawno znak domu mojego: Ty go przywłaszczasz darmo, a nic ci do niego”.
CV.
Na takową Tatarzyn mowę zajątrzony Zaraz dobywa broni, którą beł szalony Orland przedtem porzucił w lesie zagęścionem, A on zdrady fortelem załapił ją nowem. Rugier, co zawżdy zwykł być serca wspaniałego, Iż Mandrykard do miecza ma się tylko swego, Zsiadszy z konia, swe drzewo na drodze porzucił, A do swej namocniejszej szable się też rzucił. PIEŚŃ XXVI.
CVI.
Rzucił się i we mgnieniu oka jej dobywa, Szable swej, Balizardą którą on
ś dał przyczynę słusznemu gniewowi, Zabiteś, twój ptak memu ustąpi orłowi, Bo to jedyny dawno znak domu mojego: Ty go przywłaszczasz darmo, a nic ci do niego”.
CV.
Na takową Tatarzyn mowę zajątrzony Zaraz dobywa broni, którą beł szalony Orland przedtem porzucił w lesie zagęścionem, A on zdrady fortelem załapił ją nowem. Rugier, co zawżdy zwykł być serca wspaniałego, Iż Mandrykard do miecza ma się tylko swego, Zsiadszy z konia, swe drzewo na drodze porzucił, A do swej namocniejszej szable się też rzucił. PIEŚŃ XXVI.
CVI.
Rzucił się i we mgnieniu oka jej dobywa, Szable swej, Balizardą którą on
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 311
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Nieprzyjacielowi do przyścia w potęgę i do sprawy. T. Rozmysł i zdrada zdrowa, tylo w cnotliwym sprawuje, ile niecnoty przymusza rozkazanie Wtych sprawach spodziewać się możem, szczęśliwych Sukcesów, wktórych przodkuje rozmysł i zdrowe konsylium. Cnotliwa rada fundamentem jest każdej Rzeczypospolitej, lecz gdzie się zawinie około uszu Pańskich, i w posessią załapi serce, i animusz jego Hypocrita, Asentator, i owi inni co dla swego własnego interressu, suptelnie szarpią świątobliwością prawdę i słuszność, gdzie się przymieszają znowu, i ci którzy zanurzywszy swe wszystkie dyspositie, i intentie w skiępstwie, w pieniądzach, za które nie tylko swą własną, ale i bliżnich swych radziby zaprzedali
Nieprzyiaćielowi do przyśćia w potęgę y do spráwy. T. Rozmysł y zdrádá zdrowa, tylo w cnotliwym spráwuie, ile niecnoty przymusza roskazánie Wtych spráwách spodźiewáć się możem, szczęśliwych sukcessow, wktorych przodkuie rozmysł y zdrowe consilium. Cnotliwa rádá fundámentem iest káżdey Rzeczypospolitey, lecz gdźie się záwinie około vszu Páńskich, y w possessią záłápi serce, y ánimusz iego Hypocrita, Assentator, y owi inni co dla swego własnego interressu, suptelnie szarpią świątobliwośćią prawdę y słuszność, gdźie się przymieszáią znowu, y ći ktorzy zánurzywszy swe wszystkie dispositie, y intentie w skiępstwie, w pieniądzách, zá ktore nie tylko swą własną, ále y bliżnich swych rádźiby záprzedáli
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 54
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
zwada, rzecz jest barzo niebezpieczna, mianowicie z potężniejszemi, którzy jako ogień pałający, wszystko w sieczego się tylko tykają obracają. B. Mars Pułkownik mój o tak ostrej Costitucji wydanej na mnięz Sejmu górnego daje znać przez pisanie swoje. Tą srogą ligę i coniuracją widząc w responsie moim dołożyłem, iż lada w dzień załapiwszy Kupidona, miałem swymi własnemi obłupić, jak węgorza z skory rękoma, rozkazując aby mi z niej zrobiono parę skorzni o dwóch podszewkach na zimę. T. Subtelna tam skoreczka, lepiejby kapci kazać narobić, z jerchy tego delikacika górnego, strzeż sięCupidonie już cięwidzę prawie obłupionego. B. To pisanie moje ani wiem
zwádá, rzecz iest bárzo niebespieczna, miánowićie z potężnieyszemi, ktorzy iáko ogień pałáiący, wszystko w śieczego się tylko tykáią obracáią. B. Mars Pułkownik moy o ták ostrey Costitutiey wydáney ná mnięz Seymu gornego dáie znáć przez pisanie swoie. Tą srogą ligę y coniuratią widząc w responśie moim dołożyłem, iż ládá w dźień záłápiwszy Cupidoná, miałem swymi własnemi obłupić, iák węgorzá z skory rękomá, roskázuiąc áby mi z niey zrobiono parę skorźni o dwuch podszewkách ná źimę. T. Subtelna tám skoreczká, lepieyby kápći kázáć nárobić, z ierchy tego delikaćiká gornego, strzez sięCupidonie iuż cięwidzę práwie obłupionego. B. To pisanie moie áni wiem
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 81
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
nad stawami kości w każdym człowieku, zaczym obawiać się potrzeba, aby od czasu, barziej Wmści franca nie łamała po zachodzie Słońca, w który czas rządy Księżyc swe zaczyna. B. Zstępuje w onym predsięwziętej zapalczywości uporte Księżyc z niebios na ziemię rozkazując hufcom duchów powietrznych, i ziemskich, żeby mnie zaraz, zaraz załapiwszy do wieże w rzucili na dno, Posłuszne Wojsko otoczyło mnie, wieszając się zdaleka do koła, nie śmiejąc przystępować bliżej, widząc przy boku moim ten blisko Tyrański pałasz. T. Mniejsi diabli zawsze się większego muszą bać Diabła. Wiedział barzo dobrze ten tłum nocny Diabelski, że Wmć dobywszy tego Pałasza, swego,
nád stáwámi kośći w káżdym człowieku, záczym obawiáć się potrzebá, áby od czásu, barziey Wmści fráncá nie łamáłá po zachodźie Słońcá, w ktory czás rządy Xięzyc swe záczyna. B. Zstępuie w onym predśięwźiętey zápálczywośći vporte Xięzyc z niebios ná źiemię roskázuiąc hufcom duchow powietrznych, y źiemskich, żeby mnie záraz, záraz záłápiwszy do wieże w rzućili ná dno, Posłuszne Woysko otoczyło mnie, wieszáiąc się zdáleká do kołá, nie śmieiąc przystępowáć bliżey, widząc przy boku moim ten blisko Tyránski páłász. T. Mnieyśi diabli zawsze się większego muszą bać Diabła. Wiedźiał bárzo dobrze ten tłum nocny Diabelski, że Wmć dobywszy tego Páłászá, swego,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 121
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
rzecz niewidanych cudzoziemskich Ptaków/ których głos i farby ludziom nieznajome/ do Hasskiej ziemi przyleciała/ i nie inaczej jak chmurą cała ziemia nimi nakryta była/ czego sięobywatele tameczni barzo z lękli. We dwu Miesiącach potym wpadli Krabaci/ lud straszny/ wodzieniu obcym/ mowy niezrozumiały/ a do tego lud okrutny/ którzy kogo załapić mogli/ okrutnie zabijali/ wiele Miast i Wsi popalili. Aleć niepotrzeba się nam dawnymi i Cudzoziemskimi Przykładami bawić/ gdyż mamy domowy przykład w świeżej pamięci/ gdy w Roku 1655. dnia 2. Kwietnia dwaj Orłowie miedzy obiema wsiami Cyżowem i Sagarowem/ trzy mile ode Gdańska/ po południu miedzy 5. i 6
rzecż niewidanych cudzoźiemskich Ptakow/ ktorych głos y fárby ludźiom nieznájome/ do Hasskiey źiemi przylećiáłá/ y nie ináczey jak chmurą cáłá źiemiá nimi nákryta byłá/ czego śięobywátele támecżni bárzo z lękli. We dwu Mieśiącách potym wpádli Krábaći/ lud strászny/ wodźieniu obcym/ mowy niezrozumiały/ á do tego lud okrutny/ ktorzy kogo záłápić mogli/ okrutnie zábijáli/ wiele Miast y Wśi popálili. Aleć niepotrzeba śię nam dawnymi y Cudzoźiemskimi Przykłádámi báwić/ gdysz mamy domowy przykład w świeżey pámięći/ gdy w Roku 1655. dnia 2. Kwietniá dwáj Orłowie miedzy obiemá wśiámi Cyżowem y Ságárowem/ trzy mile ode Gdańska/ po południu miedzy 5. y 6
Skrót tekstu: OpisUtar
Strona: 5nlb
Tytuł:
Własne i prawdziwe opisanie utarczki dwu orłów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Michał Karnall
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666